Awantura o premię. Bałagan w I lidze, trener odsunięty od pracy. Oto kulisy
Przed 32. kolejką I ligi gruchnęła sensacyjna wiadomość o odsunięciu Grzegorza Szoki od prowadzenia Znicza Pruszków. Miało pójść o brak zgody trenera na sugerowane mu zmiany w składzie. Klub jednak odsuwa te zarzuty i twierdzi, że trener domagał się większych pieniędzy z podziału premii za utrzymanie. Wyjaśniamy, o co chodzi w całym zamieszaniu.
W czwartkowy wieczór jako pierwsi informowaliśmy TUTAJ na Meczyki.pl, że Grzegorz Szoka został odsunięty od pracy w Zniczu Pruszków tuż przed wyjazdem na piątkowy mecz w Stalowej Woli. Decyzja ta wywołała spore zdziwienie, bo Szoka zrobił w tym sezonie ze Zniczem naprawdę świetny wynik - na trzy kolejki przed końcem ligowy “kopciuszek” zajmuje dziesiąte miejsce w tabeli z dorobkiem 43 punktów. Gdy zajrzymy do Pruszkowa, zdziwienie jest mniejsze, bo napięcie rosło tam od jakiegoś czasu. I, rzecz jasna, nie poszło o wynik sportowy. W skrócie: jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Sugestie ze składem
Zacznijmy od tego, że Grzegorz Szoka, człowiek z Pruszkowa, z wieloletnią przeszłością w Zniczu w różnych rolach, objął funkcję pierwszego trenera przed obecnym sezonem i podpisał roczny kontrakt. Jakiś czas temu stało się jasne, że po dobrym wyniku w klubie chce wykonać krok naprzód i nie przedłuży obowiązującej umowy. Zrealizował postawiony przed nim cel utrzymania i chciał wykręcić jak najlepszy wynik punktowy.
Według naszych informacji po utrzymaniu władze Znicza uznały, że owszem, punkty w tabeli punktami w tabeli, ale warto byłoby też zdobyć je do Pro Junior System, więc poszła mocna sugestia, by trener wystawiał do gry większą liczbę młodzieżowców. Więcej młodzieżowców to więcej punktów w PJS, a więcej punktów to więcej pieniędzy do klubowego budżetu. Nie jest tajemnicą, że takie naciski na szkoleniowców Znicza pojawiały się też w poprzednich latach. Grzegorz Szoka - mimo pewnego utrzymania zespołu w lidze - nie zamierzał jednak pójść na taki układ i postawił weto. Tu nastąpiło pierwsze poważniejsze tąpnięcie w relacjach na linii trener-decydenci.
Klub odbija piłeczkę. W tle premia
Tej wersji zaprzecza jednak prezes Znicza, Tomasz Matuszewski, który twierdzi, że taka sytuacja nie miała miejsca. Jako powód rozstania - nie zwolnienia, bo “trener nie został zwolniony, a odsunięty od prowadzenia zespołu i wypełni kontrakt”, podał on “bardzo duże różnice zdań, co przyszłości klubu, wizji i aktualnej sytuacji”.
- Są sprawy finansowe, w których się nie zgadzaliśmy - chodzi o rozliczenie dobrego wyniku za sezon, który za chwilę się skończy. Wydaje nam się, że wymagania finansowe trenera w pewnym momencie przekroczyły możliwości i zdolności finansowe klubu i one były nie do przyjęcia. Myślałem, że przed sezonem ustaliliśmy wymagania finansowe, natomiast nagle zaczęły następować zmiany - mówił w piątek tuż przed południem na kanale Meczyki (więcej TUTAJ).
Niedługo później raz jeszcze zadzwoniliśmy do prezesa, by doprecyzował wcześniejszą wypowiedź. Według Tomasza Matuszewskiego kością niezgody była ustalona przed sezonem premia za utrzymanie w lidze. Matuszewski twierdzi, że Szoka miał zastrzeżenia co do sposobu jej podziału i chciał dokonać zmian, by zyskać więcej pieniędzy dla siebie.
Dla sztabu
My, rozmawiając z kilkoma osobami w Pruszkowie, słyszymy też inną wersję, w której, owszem, zgadza się fakt, że trener miał nalegać na zmianę podziału. Trener z kolei chciał zadbać o uwzględnienie w podziale premii sztabu, najbliższych współpracowników, by ci nie zostali na lodzie.
***
Swoją drogą, w tym miejscu na chwilę musimy się zatrzymać, bo wersja kolportowana przez prezesa Znicza wydaje się wymykać logice. Z jednej strony słyszymy konsekwentne dementi tego, że na decyzję o rozstaniu miał wpływ temat PJS i zmian w składzie. Z drugiej, przecież jeśli premia za utrzymanie była ustalona na podstawie zapisów kontraktowych - a była, to skąd nagle ten temat, gdybyśmy założyli, że nie chodzi o pieniądze z PJS? Wiemy też, że do zarządu przyszli piłkarze, pytając o swój kawałek tortu w tym, co miałoby ewentualnie “spłynąć” za PJS.
***
Autokar gotowy, trener "zwolniony"
Temperatura rosła z biegiem dni, a bardzo gorąco było już przed meczem z Wisłą Płock 28 kwietnia. Słyszymy, że wtedy Szoka był bliski zwolnienia, ale po niespodziewanym zwycięstwie 3:2 zrobiło się spokojniej. Prezes Matuszewski i temu zaprzecza twierdząc, że wówczas w głowach zarządu nie istniał pomysł, by odsunąć trenera od pracy.
To jednak w końcu nastąpiło, a kumulacja miała miejsce w czwartek 8 maja, gdy zespół szykował się do wyjazdu na mecz do Stalowej Woli. Wszyscy, łącznie z trenerem, byli już spakowani, ale wyjazd został wstrzymany. Według tego co udało nam się ustalić, Grzegorz Szoka po tym, jak tego samego dnia nie udało się osiągnąć porozumienia w temacie podziału premii, faktycznie został zawrócony gotowy już do podróży i usłyszał informację o zakończeniu współpracy w dotychczasowej formule. Na Podkarpacie pojechali jego asystenci, ale to nie oni będą dowodzić drużyną, a Artur Januszewski, opiekun rezerw, który dojechał później.
***
Rysa i niesmak
Biorąc pod uwagę atmosferę, która w ostatnim czasie pojawiła się w klubie, można powiedzieć, że do eskalacji musiało w końcu dojść i ten “nagły” wybuch wcale nie jest nagły. Rozumiemy, że decydenci w Zniczu patrzą na budżet i wyczuli okazję, by więcej zarobić - to zupełnie naturalne. Nie rozumiemy natomiast, dlaczego Tomasz Matuszewski wprost nie przyzna, jakie były intencje i tłumacząc podjętą decyzję ucieka od tematu PJS. Rozumiemy też Grzegorza Szokę, który bierze pod uwagę najbliższą przyszłość, czyli wejście na rynek wolnych trenerów - mówiąc wprost: szukanie pracy. Żadna to kontrowersja, że im więcej punktów i wyższe miejsce w tabeli, tym lepsze argumenty dla potencjalnego przyszłego pracodawcy. A wygrywać mecze najłatwiej jest najsilniejszym możliwym składem.
W całej sytuacji pozostaje spory niesmak, a na pozytywnym wizerunku Znicza, “kopciuszka”, klubu sympatycznego i wnoszącego sporo do I ligi pod wieloma względami, pojawiła się rysa. Niewykluczone, że za kilka miesięcy Grzegorz Szoka znów usiądzie na ławce w Pruszkowie. Tym razem w roli trenera innego zespołu. Czas leczy rany, więc mamy nadzieję, że do tego czasu zwaśnione strony podadzą sobie rękę.
***
W składzie Znicza na mecz w Stalowej Woli znalazło się dwóch młodzieżowców: etatowy piłkarz jedenastki Wiktor Nowak oraz Mateusz Karol. Dokładnie ta sama dwójka, która grała w ostatnim spotkaniu z GKS-em Tychy.