Banda Brzęczka działa cuda! Panie Jerzy - znów przepraszam
Nie byłem fanem zatrudnienia Jerzego Brzęczka w roli selekcjonera U21, ruch ten w gruncie rzeczy krytykowałem. Przeprosiłem po meczu ze Szwecją, a teraz otrzymałem dowód, że nie był to gest na wyrost. Bo wszystkiego można się było spodziewać, ale tego, że Włochów też ogramy?! I to dość zasłużenie, i to mimo kryzysu, i to mimo niekorzystnego wyniku?
Nie chodzi o to, aby podopiecznych Jerzego Brzęczka dodatkowo pompować, ale Włosi naprawdę mają konkretny zespół. W pierwszym składzie wystawili czterech zawodników regularnie grających w Serie A. W większości byli to zawodnicy defensywni - Davide Bartesaghi (AC Milan), Pietro Comuzzo (Fiorentina) oraz Marco Palestra (Cagliari) - którzy, co znamienne, mieli spory problem z zatrzymaniem Polaków. Koniec końców wylądowali zaś na tarczy.
Młodzieżówce udało się wyjść obronną ręką z naprawdę trudnej sytuacji. Był moment, gdy można było nastawiać się na pisanie o porażce po pięknej walce. Następnie zaś absolutnie zasłużonym remisie. Finalnie wyszło na to, że U21 ma komplet punktów po pięciu meczach, czego nikt nie zakładał nie tylko w momencie nominacji dla Brzęczka, ale nawet po zwycięstwach nad Macedonią, Armenią i Czarnogórą. Nie jest to przy tym seria przypadkowa - w poprzednich meczach wiadomo, jednak nawet Włosi długimi momentami musieli uznawać wyższość gospodarzy.
Miło, naprawdę miło było zobaczyć drużynę, która w starciu z faworytem nie chowa głowy w piasek, nie skupia się na defensywie, lecz idzie po swoje. Gdy zaś ma niekorzystny wynik, to nie wali dośrodkowań na pałę, ale, jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi, zwyczajnie gra w piłkę. Szuka sytuacji mądrze, kombinuje, jednak nie jest ordynarna w swych próbach. Żadnych zmian na alibi, za co oczywiście wypada pochwalić selekcjonera.
Rajdy Oskara Pietuszewskiego niejednokrotnie zachwycały. Nie były przy tym sztuką dla sztuki, lecz niosły konkret. A to strzał, a to wypracowanie dobrej pozycji kolegom. Gdyby skuteczność stała na wyższym poziomie, Włosi wcześniej niż przed końcem meczu musieliby martwić się o wynik. Gdy zawodnik Jagiellonii kręcił kolejnymi rywalami, ręce same składały się do oklasków.
Tym razem jednak to nie Pietuszewski skradł show. Zrobił to Jan Faberski, który w drugiej połowie zastąpił Kacpra Dudę. Ta roszada zmieniła oblicze spotkania - po przerwie Polakom wiodło się faktycznie źle, a Niccolo Pisilli całkowicie zasłużenie dał gościom prowadzenie. Jednak wejście Faberskiego przywróciło biało-czerwonym żar z pierwszej połowy. Dla gracza wypożyczonego do Zwolle nie było straconej piłki.
W kluczowej sytuacji całego meczu nie tylko przepchnął większego od siebie Lucę Lipaniego (kapitan Włochów, gracz Sassuolo), ale też wykonał kapitalną ruletę, a na koniec obsłużył Wiktora Bogacza. W kolejnym ataku oddał strzał na tyle dobry, że Lorenzo Palmisani musiał parować do boku, co wykorzystał dobijający Maciej Kuziemka. Wymowne, że przy dwóch golach Polaków kluczową rolę odegrało trzech zmienników. Miał Brzęczek nosa i taktyczną czutkę, gdy wpuścił właśnie tych piłkarzy na zmęczonego przecież rywala.
Wreszcie Włochów udało się pokonać w czymś, co przez długi czas było uważane za ich domenę. Przyjezdni byli gorsi w tej brudnej grze, czego dowodem Luca Koleosho, którego wyrzucono z boiska, chociaż to Włoch był faulowany. Wiktor Nowak do tego stopnia sprowokował rywala, że ten postanowił się zrewanżować, za co zarobił drugą żółtą kartkę. Tak też trzeba umieć się zachować, cwaniakowanie na boisku przydaje się w dorosłej piłce.
Do niej zaś podopieczni Brzęczka powoli będą wchodzić. To już nie jest chwilowe uniesienie, ale kolejny mecz z rzędu, za który drużynę można chwalić, a poszczególnych zawodników przymierzać do kadry Jana Urbana. Te chłopaki mają umiejętności, a przede wszystkim autentyczną pasję i chęć do walki o narodowe barwy. Kombinacja idealna, która naprawdę przyciąga kibiców. Niech ta moda na młodzieżówkę trwa.