Beniaminek bije faworytów! Najmniej warta kadra ligi, a podium o krok. Strzela były gracz Legii

Beniaminek bije faworytów! Najmniej warta kadra ligi, a podium o krok. Strzela były gracz Legii
Thiago Ribeiro / pressfocus
Adam - Kowalczyk
Adam KowalczykWczoraj · 21:00
Są rewelacją w zabójczo konkurencyjnej lidze pełnej wielkich nazwisk, mimo że ich zespół przed sezonem typowany był do spadku. Najbardziej decyzyjne osoby w klubie zasiadają na swoich stanowiskach od ponad 30 lat, z kolei dyrektorem sportowym jest były piłkarz ŁKS-u i FC Barcelony, który przed sezonem sprowadził dawnego gracza Legii Warszawa. Takie kluby jak Mirassol FC to w Brazylii prawdziwa rzadkość.
Od czwartej ligi do pierwszej - taką drogę w ciągu ostatnich pięciu lat przeszedł Mirassol FC, który w tym sezonie szaleje w brazylijskiej ekstraklasie. I choć początkowo miał walczyć o utrzymanie, to staje przed realną szansę na sensacyjny awans do Copa Libertadores.
Dalsza część tekstu pod wideo

Szczebel po szczeblu

Nie jest tajemnicą, że w brazylijskim futbolu klubowym regularność to zjawisko raczej rzadko spotykane. Wręcz przeciwnie, Campeonato Brasileirao Serie A uchodzi za ligę wyjątkowo zaciętą - wystarczająco wiele mówi już sam fakt, że w ośmiu ostatnich sezonach wygrywało ją aż sześć różnych drużyn. Tak, jak jednak przedsezonowe typowanie mistrza kraju zwykle kończy się potężnym fiaskiem z uwagi na nieprzewidywalną rywalizację, to mimo wszystko nie zdarza się, by tytuł ten trafił do drużyny bez wielkiej marki. Realnie walczą o niego głównie krajowe tuzy, dominujące cztery najbardziej prestiżowe ligi stanowe - Rio De Janeiro, Minas Gerais, Grande do Sul i Sao Paulo.
Za najmocniejszą z lig zdecydowanie uznawana jest ta z ostatniego wymienionego stanu. W Campeonato Paulista na poziom sportowy nie można narzekać - poza słynnymi Sao Paulo FC i Palmeiras mamy między innymi Santos, Corinthians czy RB Bragantino (jeden z klubów należący do siatki Red Bulla).
W ostatnich latach w play-offach Paulisty coraz częściej jednak zaczęła się pojawiać zupełnie inna drużyna. Drużyna, która przez lata nie występowała nawet na poziomie centralnym. Drużyna, która została założona w 1925 roku, a pierwszy awans do Serie A w swojej historii zaliczyła dopiero na stulecie powstania. Drużyna, która jeszcze pięć lat temu grała w Serie D, czyli na najniższym krajowym szczeblu rozgrywek w Brazylii. Mirassol Fotbal Clube - klub z 65-tysięcznego miasta o tej samej nazwie, a także absolutna rewelacja trwającego sezonu brazylijskiej ekstraklasy.

Brazylijskie barwy, brazylijska gra

Aby zwizualizować, z jak wielkim wyzwaniem musiał mierzyć się Mirassol po pierwszym w swojej historii awansie do elity, zerknijmy sobie na skład ligi brazylijskiej w tym sezonie. Rzadko bowiem zdarza się, aby w tej samej edycji rozgrywek występowało tyle renomowanych klubów, co teraz. Corinthians z Depayem, Santos z Neymarem, Vasco da Gama z Coutinho, Palmeiras, Botafogo, Flamengo i Fluminense - z zastrzykiem gotówki po Klubowych Mistrzostwach Świata. W Sao Paulo FC grają Oscar, Luiz Gustavo czy Lucas Moura, napastnikami Cruzeiro są Kaio Jorge i Gabriel Barbosa, a rolę trenera Bahii (klubu spod szyldu City Football Group, więcej pisaliśmy o nim TUTAJ) pełni słynny Rogerio Ceni, którego metody taktyczne podbijają Brazylię.
W dużym skrócie nie ma tu miękkiej gry. Nic dziwnego, że Mirassol jako beniaminek rozgrywek już przed ich startem był skazywany na pożarcie. Portal Transfermarkt wycenił jego kadrę na 22,5 miliona euro - najmniej w całej lidze. Warto też zaznaczyć, że drużyna rozpoczęła sezon 2025 z nowym trenerem. Eduardo Barrocę zastąpił Rafael Guanaes, były szkoleniowiec innych, mniejszych lokalnych klubów.
Generalnie Mirassol nie dawał zbyt wielu argumentów, by można było liczyć na więcej niż solidny sezon w jego wykonaniu. Mało tego, wskazywany był jako jeden z kandydatów do spadku. Wszystkie oczekiwania zostały jednak zmiecione po rozpoczęciu rozgrywek - już w czwartej kolejce rewelacyjny beniaminek zmiażdżył 4:1 Gremio, a później ogrywał m. in. Corinthians (2:1) i urwał punkt Internacionalowi Porto Alegre (1:1). Jak się wkrótce okazało, to nie był tylko dobry początek. Na osiem kolejek przed końcem ekipa “Leao de Alta” zajmuje w tabeli czwarte miejsce, premiowane bezpośrednim awansem do Copa Libertadores. Po drodze rozniosła także Santos z Neymarem w składzie, wygrywając 3:0. Teoretycznie cały czas ma szanse na mistrzostwo - do liderującego Palmeiras traci zaledwie siedem punktów, choć warto zaznaczyć, że ma jeden rozegrany mecz więcej. Znacznie bardziej realnie brzmi zakończenie sezonu na ligowym podium, gdyż trzecie w tabeli Cruzeiro dość często gubi punkty, a obecnie różnica między trzecim a czwartym miejscem w tabeli wynosi tylko dwa oczka.
Drużyna Mirassolu cały czas jest w świetnej formie. Wygrała cztery mecze z rzędu przy naprawdę trudnym terminarzu - 2:1 z Fluminense, 3:1 z Internacionalem, 3:0 z Sao Paulo FC i 2:1 ze Sport Recife. W tym pierwszym spotkaniu błysnął Guilherme, były pomocnik Legii Warszawa, który pokonał bramkarza drużyny przeciwnej pięknym strzałem w okienko bramki. Innym ciekawym polskim akcentem jest obecność brazylijskiego stopera z polskim obywatelstwem, Gabriela Knesowitcha. 22-latek trafił tam w ramach wypożyczenia z Cuiaby, jednak nie zdążył wdrożyć się do drużyny na tyle, by pełnić w niej jakkolwiek wpływową rolę.

Znajoma twarz w gabinetach

Jak to się stało, że klub, który w pandemicznym sezonie 2020 grał w czwartej lidze brazylijskiej, dziś debiutuje na najwyższym szczeblu, upokarzając na boisku tylu faworytów? Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Wielu przypisuje ten sukces obecnemu dyrektorowi sportowemu, Paulinho. Tak, dokładnie temu Paulinho, który grał w FC Barcelonie, a przed laty zaliczył jeszcze epizod w ŁKS-ie. 37-latek rozpoczął pracę w Mirassolu zaraz po zakończeniu kariery piłkarskiej - w grudniu 2024 roku został koordynatorem technicznym klubu, zaś od czerwca pełni funkcję dyrektora sportowego. Historia rozwoju tej drużyny zaczęła się właściwie jeszcze wiele lat wcześniej.
- Przemyślana budowa zespołu i udane transfery to jego zasługa, a przekłada się to bezpośrednio na sukcesy tego klubu. Sprowadził chociażby Guilherme, który dołączył do zespołu stosunkowo niedawno po krótkiej przygodzie w chińskim Changchun Yatai. Na początku zaczynał z ławki, ale ostatnie mecze (rozegrał ich dopiero siedem) to już wyjściowy skład. Zdobył już też dwa ważne gole w meczach z Fluminense i Sportem Recife - mówi nam Wojtek Peciakowski, założyciel portalu Brazylijski Futbol.
- Mirassol za kilka dni obchodzić będzie swoje stulecie, co może robić wrażenie, chociaż w Brazylii są setki tak wiekowych klubów. Jednak dopiero w 2019 roku klub wyrósł na poważnego gracza na krajowym podwórku. Pod przewodnictwem Edsona Ermenegildo (prezes od niemal trzech dekad) w 2018 roku utworzono nowoczesne centrum treningowe, zainwestowano w akademię i zaczęto rozważnie dystrybuować finansami. Duży wpływ na to miała sprzedaż Luiza Araujo przez Sao Paulo do francuskiego Lille. Skrzydłowy karierę zaczynał właśnie w Mirassolu i sprzedaż go do Europy dała duży zastrzyk gotówki klubowi. W 2019 roku Mirassol zadebiutował w Serie D, a rok później został mistrzem tej ligi, po czym piął się coraz wyżej. Potem co dwa lata robili kolejne awanse, w międzyczasie spokojnie utrzymując się na danym poziomie rozgrywek - dodaje nasz rozmówca.

Konsekwencja kluczem

Araujo trafił do Sao Paulo FC w 2013 roku. Za jego transfer do Lille pięć lat później klub otrzymał 10,5 miliona euro, jednak według zapisu w klauzuli 30 procent zysku ze sprzedaży przypadało Mirassolowi. W ten sposób macierzysty klub skrzydłowego otrzymał fundusze na dalszy rozwój, co okazało się kluczowe, biorąc pod uwagę jego ówczesny status. Wspomniany Ernest Ermenegildo nie jest tylko prezesem MFC, ale i policjantem, a także radnym gminy. Wyjątkowo intrygująca postać to także wiceprezes klubu, Juninho Antunes, który również zasiada w jego zarządzie od ponad 30 lat. Niewiele o nim jednak wiadomo, głównie z tego względu, że świadomie unika mediów.
- Zgodnie z oczekiwaniami, odmówił naszemu portalowi wywiadu. Zrobił to już wcześniej w innych mediach. Według osób z jego otoczenia nie chodzi o nieśmiałość, ale o dyskrecję. Lubi widzieć pochwały pod adresem Mirassolu, ale nie chce zwracać na siebie uwagi - pisze o Juninho brazylijski portal Band, który także próbował namówić go na rozmowę.
- On wie wszystko, od wysokości najwyższego wynagrodzenia po kwotę wydaną na śruby do konserwacji centrum treningowego. Człowiek na jego stanowisku, mający stabilną sytuację finansową, nie miałby powodu, aby do północy śledzić szczegóły remontu stadionu. Wystarczyłoby delegować zadania i gotowe. Ale on śledzi wszystko i jest blisko wszystkiego, ponieważ lubi to robić - opisywał go były rzecznik prasowy klubu, Felipe Modesto.
Mirassol zdaje się więc być drużyną konsekwentnie budowaną przez tych samych ludzi. Taka ciągłość to coś, czego w wielu brazylijskich klubach brakuje, jednak cały czas mówimy tu o beniaminku tamtejszej ekstraklasy, który jeszcze kilka lat temu występował na czwartym poziomie rozgrywkowym. Następnym krokiem w stronę dalszego rozwoju tego klubu jest awans do fazy grupowej Copa Libertadores. W obecnej sytuacji jest to cel jak najbardziej osiągalny.

Przeczytaj również