Brutalny zjazd znanego napastnika. Oczarował Ronaldo, dziś leci coraz niżej
Kiedyś kosztował 38 mln euro, grał i strzelał w topowej reprezentacji, potrafił okrasić debiut hat-trickiem. Od dłuższego czasu znajduje się na zakręcie. Andre Silva musi wykonać kolejny krok w tył, aby spróbować uratować karierę.
Hiszpańscy beniaminkowie raczej nie przeprowadzają głośnych transferów. To nie Premier League, gdzie Sunderland może sobie pozwolić na wydatki rzędu ponad 100 mln euro. Elche postanowiło jednak zaskoczyć swoich kibiców. Szeregi “Los Franjiverdes” zasili mocne, chociaż nieco zakurzone nazwisko. Jeszcze kilka lat temu Andre Silva był jednym z najskuteczniejszych snajperów Bundesligi, namaszczono go na przyszły filar reprezentacji Portugalii. Sukcesywny regres sprawił jednak, że będzie musiał odbudować się w klubie prawdopodobnie walczącym o utrzymanie na najwyższym poziomie rozgrywkowym.
Mediolańska klątwa
Na początku kariery Silva dał się poznać jako piekielnie skuteczny napastnik. W młodzieżówkach Salgueiros potrafił strzelić nawet 15 goli w jednym meczu. Nic dziwnego, że szybko jego nazwisko wylądowało w notatnikach skautów czołowych portugalskich ekip. Młody Andre zdecydował się dołączyć do FC Porto, gdzie wprowadzono go na seniorski poziom.
- Przed przybyciem do Porto nie byłem typowym napastnikiem. Czasem wystawiano mnie na skrzydle, a nawet w środku pola. Słyszałem nawet, że mogę być drugim Deco. Ale kiedy już zacząłem grać jako “dziewiątka”, byłem bardzo skuteczny. Strzelanie goli sprawia mi największą radość na boisku - mówił dla O Jogo.
W Porto zdobył 24 bramki w 58 meczach. W międzyczasie zaczął stawiać pierwsze udane kroki na arenie reprezentacyjnej. W czwartym występie w seniorskiej kadrze skompletował hat-tricka przeciwko Wyspom Owczym. Rywal niekoniecznie z najwyższej półki, ale takie popisy w spotkaniu eliminacji mistrzostw świata nie mogły przejść niezauważone. Młodziutki wówczas snajper doczekał się nawet pochwały od samego Cristiano Ronaldo.
- Kiedy przejdę na emeryturę, Portugalia będzie w dobrych rękach. Mamy świetnego napastnika, jakim jest Andre Silva. Wykonuje bardzo dobrą pracę - mówił w 2017 roku CR7, cytowany przez portal Goal.com.
Przed startem sezonu 2017/18 AC Milan zapłacił za Andre 38 mln euro. Portugalczyk popełnił wówczas ogromny błąd, przejmując “dziewiątkę”. W ostatnich latach numer ten jest przeklęty na San Siro. Przed Silvą nie dźwignęli go m.in. Alexandre Pato, Fernando Torres, Alessandro Matri i Luiz Adriano. Po nim - Gonzalo Higuain, Krzysztof Piątek czy ostatnio Luka Jović. Wychowanek Porto też, delikatnie mówiąc, zawiódł oczekiwania. Na gola w Serie A czekał do marca 2018 roku. Wcześniej potrafił błysnąć jedynie w Lidze Europy, strzelając Austrii Wiedeń pięć goli w dwumeczu.
- Jedną z rzeczy, których najbardziej żałuję, jest to, że nie pozostawiłem po sobie śladu we Włoszech. Źle się z tym czuję, że tak to się ułożyło. Początki w Milanie były trudne, to był mój pierwszy rok z dala od domu. Nie znałem języka, w klubie panowała niestabilność po erze Berlusconiego. Nie grałem też tak dużo, a byłem przyzwyczajony do regularnych występów. Miasto i kibice byli cudowni, zakochałem się w tym miejscu, co roku spędzam tu wakacje. Powrót do Serie A? Nie wykluczam tego, ale zobaczymy, co przyniesie przyszłość - przyznał niedawno dla La Gazzetta dello Sport.
Od wypożyczenia do wypożyczenia
Milan zmienia napastników jak rękawiczki. Silvie podziękowano już po roku, odsyłając go na wypożyczenie do Sevilli. Andaluzja początkowo mu służyła, w debiucie strzelił trzy gole przeciwko Rayo Vallecano. Został pierwszym zawodnikiem od czasów Romario, który zaliczył hat-tricka w pierwszym występie w hiszpańskiej ekstraklasie. Po siedmiu kolejkach miał wówczas siedem bramek. Kolokwialnie mówiąc, żarło mu. Wszystko, czego dotykał, lądowało w siatce.
Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny. Od ósmej kolejki tamtego sezonu Portugalczyk zgromadził tylko dwa gole. Latem Sevilla ściągnęła Luuka de Jonga, Chicharito i Munasa Dabbura, więc dla mediolańskiego niewypału zabrakło miejsca. Na chwilę wrócił do stolicy Lombardii, skąd od razu oddelegowano go do Eintrachtu. A wiemy, że Frankfurt to prawdziwa kopalnia granulatu dla napastników. Luka Jović, Sebastien Haller, Randal Kolo Muani, Omar Marmoush czy Hugo Ekitike to tylko kilka “dziewiątek”, które brylowały w barwach “Die Adler”, po czym zostały sprzedane za dziesiątki milionów euro. Co ciekawe, żaden z wymienionych graczy nie był tak skuteczny, jak Andre Silva.
W sezonie 2020/21 polscy kibice żyli głównie epokowym wyczynem Roberta Lewandowskiego, który zdobył 41 bramek w Bundeslidze, bijąc rekord Gerda Muellera. Za jego plecami również było bardzo ciekawie. O miano wicekróla strzelców zażarcie walczyli Silva i Erling Haaland. Portugalczyk zebrał 28 trafień, o jedno więcej od Norwega. Przy okazji zapisał się w historii Eintrachtu jako najskuteczniejszy strzelec w jednym sezonie na poziomie niemieckiej ekstraklasy. Przebił wynik Bernda Hoelzenbeina, który w rozgrywkach 1976/77 strzelił 26 goli.
- Andre znakomicie sprawdza się jako klasyczny napastnik. Jest bardzo opanowany w polu karnym, w pewnych elementach przypomina mi Roberta Lewandowskiego - zachwalał wówczas trener Adi Huetter.
- Najważniejszą rzeczą jest pewność siebie. We Frankfurcie czuję się bardzo dobrze, wszyscy idziemy tutaj w jednym kierunku, cały czas się rozwijam. Wiem, że każdy piłkarz ma swoją drogę, nie jest łatwo, kiedy jesteś młody i osamotniony, a musisz sobie poradzić. Jednak z każdym sezonem starałem się udoskonalić i cieszę się z tego, dokąd mnie to zaprowadziło - powiedział piłkarz w 2021 roku na łamach portalu Transfermarkt.
Red Bull podetnie ci skrzydła
- Andre to prawdziwy snajper. Dorobek 28 bramek w poprzednim sezonie mówi sam za siebie. Jest kompletnym napastnikiem, potrafi kończyć akcje obiema nogami i głową, jest silny w pojedynkach powietrznych, ma odpowiednią technikę - chwalił Christopher Vivell, były dyrektor Lipska.
Eintracht wykupił Silvę z Milanu za trzy mln euro, a sprzedał za 23 do RB. Portugalczyk miał zostać liderem ofensywy “Byków”. Szybko okazało się jednak, że nie idzie mu tak dobrze bez Filipa Kosticia czy Daichiego Kamady, którzy we Frankfurcie harowali na jego bramki. Portugalczyk był idealnym zawodnikiem do systemu 3-4-2-1 stosowanego przez Huettera. W Lipsku trafił zaś na Jesse’ego Marscha, który kompletnie zawiódł, próbując wejść w buty Juliana Nagelsmanna. Podziękowano mu po pół roku. Domenico Tedesco nie był o wiele lepszy, wytrzymując na Red Bull Arenie zaledwie dziesięć miesięcy.
Silva łącznie wystąpił w 110 spotkaniach RB, notując 27 bramek i 20 asyst. Nie jest to bilans tragiczny, ale też nie rzuca na kolana. Latem 2023 roku do klubu trafili Benjamin Sesko i Lois Openda, więc dla niedoszłego następcy Cristiano Ronaldo ponownie zabrakło miejsca. Tymczasowo odszedł do Realu Sociedad, gdzie trapiła go jedna kontuzja za drugą. Parę tygodni stracił przez uraz łydki, dokuczały mu też kontuzje mięśniowe uda. W sezonie 2023/24 spędził na murawie ledwo ponad 1000 minut, notując w tym czasie cztery trafienia. Po łatce wielkiego talentu pozostało tylko wspomnienie.
Muzykanci z Bremy
W poprzednim letnim okienku Silva pozostał w Lipsku, gdzie właściwie stracił pół roku. Sesko i Openda zabetonowali miejsce w składzie, więc Portugalczykowi pozostało zwiedzanie ławek rezerwowych. Był chwalony za profesjonalizm i poziom zaangażowania na treningach, jednak to wszystko nie miało znaczenia, kiedy zbliżał się dzień meczowy, a jego nazwiska próżno było szukać w pierwszym składzie. W lutym odszedł na chwilę do Werderu.
- Wypożyczenie do Bremy daje Andre szansę na regularną grę i pokazanie instynktu strzeleckiego. Pozostaje w Bundeslidze, dzięki czemu nie będzie potrzebował czasu na aklimatyzację. Zawsze zachowywał się wzorowo, to urodzony profesjonalista i życzymy mu wszystkiego najlepszego - przyznał Marcel Schafer, dyrektor RB Lipsk. - Wiem, że Werder to jeden z najbardziej szanowanych zespołów w Niemczech. Od początku rozmów poczułem zaufanie ze strony trenera i klubu. Przychodzę tu, aby pomóc drużynie. Będę ciężko pracował i postaram się strzelić jak najwięcej goli - dodał sam zainteresowany po podpisaniu umowy.
Problem z wypożyczeniami polega na tym, że klub nabywający potrafi szybko stracić cierpliwość. Jeśli zagrasz źle w dwóch, trzech meczach, to możesz już nie otrzymać czwartej szansy. Trenerzy niejednokrotnie wychodzą z założenia, że lepiej ogrywać zawodników, którzy znajdują się w klubie na stałe. Działania Werderu są tego doskonałym przykładem. Zimą wypożyczono Silvę i Issę Kabore, którzy w ostatnich ośmiu kolejkach sezonu spędzili na murawie łącznie pięć minut. W ataku Ole Werner wolał stawiać na duet Oliver Burke - Marvin Ducksch. Portugalczyk w sumie rozegrał w Bremie osiem spotkań, strzelając jednego gola - z rzutu karnego w przegranym starciu z Borussią Moenchengladbach.
- Andre nie jest zadowolony z tego, ile gra i doskonale to rozumiem. Trenuje na wysokim poziomie, jednak ja muszę podejmować decyzje. Mam wrażenie, że dwójka Ducksch - Burke bardzo dobrze współpracuje w ataku. Mamy sześciu graczy na dwie pozycje, więc ktoś zawsze będzie nieszczęśliwy - tłumaczył Werner, przywoływany przez Kickera.
Ostatnia szansa
Jaki jest problem Silvy? Trudno odnosić sukcesy, będąc regularnie odsyłanym z miejsca na miejsce. W paru wywiadach podkreślał, że musi czuć pewność siebie, aby grać na najwyższym poziomie. Jednak nie jest łatwo ugruntować pozycję, kiedy po paru słabszych meczach zostajesz przykuty do ławki, potem wracasz do macierzystego klubu, żeby za chwilę odejść na kolejne wypożyczenie.
Statystyki niestety potwierdzają regres Portugalczyka. W każdym z ostatnich pięciu sezonów zdobywał mniej bramek niż wskazywałby na to model expected goals. W rozgrywkach 2022/23 wskaźnik wyniósł aż ponad pięć na minusie. Spadła również jego średnia celnych strzałów, w najlepszym okresie w Eintrachcie 48% uderzeń leciało w światło bramki, w poprzedniej kampanii było to zaledwie 28%. Ostatniego gola z otwartej gry strzelił w maju ubiegłego roku. Jest źle.
29-latek spróbuje odbudować się w Elche. Fabrizio Romano podał, że Hiszpanie zapłacą za niego milion euro kwoty stałej i 1,5 mln w ewentualnych bonusach. Nie są to wielkie pieniądze na piłkarskim rynku, ale włodarze RB Lipsk nie mogli oczekiwać więcej. A sam Silva musi przygotować się na naprawdę wymagającą walkę o minuty. Jego nowy pracodawca w tym okienku pozyskał już Rafę Mira, bardzo doświadczonego zawodnika na hiszpańskich boiskach, a także Alvaro Rodrigueza, który swego czasu notował piorunujące wejście do Realu Madryt. Jako żółtodziób potrafił zdobyć nawet bramkę na wagę remisu w derbach z Atletico. Portugalczyk nie przyjdzie zatem na gotowe. Jeśli nie odzyska formy, to prawdopodobnie znów będzie musiał zaakceptować rolę zmiennika.
W 2017 roku Ronaldo zasugerował, że Silva może spróbować wejść w jego buty w reprezentacji. Wychowanek Porto ostatni występ w kadrze zanotował jednak podczas mundialu w Katarze. Tymczasem 40-letni już CR7 wciąż prowadzi Portugalię do kolejnych sukcesów, nie tak dawno wygrał z nią Ligę Narodów. Najlepszym następcą Cristiano okazał się Cristiano. Największym wrogiem Silvy został Silva. Elche może być jego ostatnią szansą na zaistnienie w jednej z topowych lig.