Co za lato w Liverpoolu! Padł kolejny rekord. A to ciągle nie koniec
Jeszcze nie opadł kurz po ostatnim sezonie, a Liverpool już wydał 200 milionów funtów na transfery i ani myśli spuszczać nogi z gazu. Dyrektor Richard Hughes co chwilę odhacza kolejne stacje. Uwaga mediów głównie skupia się oczywiście na Florianie Wirtzu, ale to takie transfery jak Milos Kerkez i Jeremie Frimpong pokazują jak umiejętnie wykorzystywać okazje rynkowe. Na papierze wygląda to doskonale, a to jeszcze nie koniec.
Nikt już nie rozpacza po odejściu Trenta Alexandra-Arnolda. Tak naprawdę kibice Liverpoolu żyją ostatnio w bajkowym świecie, w którym najpierw przyszło mistrzostwo, po drodze było przedłużenie umów z Mohamedem Salahem i Virgilem van Dijkiem, a teraz oglądamy długo zapowiadane wzmocnienie kadry. Klub, który rok temu nie kupił nikogo poza Federico Chiesą, teraz z ekscytacją bawi się w króla polowania. Żaden klub w Europie nie kręci transferową karuzelą tak mocno. To pierwsze tak intensywne lato w Liverpoolu odkąd w 2010 roku władzę w klubie przejął amerykański Fenway Sports Group.
Transferowy szał
Arne Slot od dawna wiedział, że w końcu to nastąpi. Kiedy rok temu przejmował Liverpool, obiecał sobie zbudować kolektyw bazujący na graczach przygotowanych mu przez Juergena Kloppa. W tle jednak cały czas pracował nad nowymi nazwiskami, dyskutując z Richardem Hughesem i wskazując konkretne pozycje, który mogłoby popchnąć drużynę do przodu. Majstersztykiem był transfer Jeremiego Frimponga z Bayeru Leverkusen, bo Holender miał klauzulę wykupu na poziomie 35 mln euro. Slot zabezpiecza sobie tym samym prawą flankę po odejściu Trenta Alexandra-Arnolda i daje sobie furtkę, by w nowym sezonie trochę inaczej wykorzystać tę stronę boiska.
Frimpong jest mniej kreatywny w podaniach niż Trent, ale żaden zawodnik w Bundeslidze w poprzednim sezonie nie wykonał tylu sprintów. Holenderska maszyna do biegania połączona z błyskiem Salaha na prawej stronie może dać drużynie coś extra. Podobnie może wyglądać przeciwległa flanka - tutaj Liverpool też zadziałał szybko i też wykorzystał okazję. Od dawna mówiło się, że forma Andy’ego Robertsona spada i że trzeba zastąpić go kimś młodszym. Milos Kerkez z Bournemouth doskonale odpowiada na potrzeby “The Reds”. Węgier ma dopiero 21 lat, ale jednocześnie posiada spore doświadczenie w europejskiej piłce. Jego licznik w Premier League zimą dobije do stu meczów, a przecież wcześniej z powodzeniem grał także w AZ Alkmaar. Arne Slot nie kupuje kota w worku: to piłkarz sprawdzony, do tego ciągle ma ogromny potencjał wzrostu. Cena 40 mln funtów brzmi jak promocja.
Turbo Węgier
Kerkez przez dwa ostatnie lata zrobił ogromny postęp, korzystając z taktycznego uniwersytetu Andoniego Iraoli w Bournemouth. Podobnie jak Frimpong, ma niesamowity ciąg do przodu, natomiast umie też schodzić do środka i wykorzystywać luki rywala. Mało kto już pamięta, że w 2021 roku podpisał umowę z Milanem, gdy do transferu przekonał go sam Paolo Maldini. Kerkez nie miał wtedy jeszcze 18 lat, ale już wtedy skauci w Europie dostrzegli w nim ogromny talent. Dzisiaj ma 23 mecze w kadrze Węgier, a znajomość z Dominikiem Szoboszlaiem powinna jeszcze szybciej pomóc mu zaaklimatyzować się w nowym miejscu. To może być największa zmiana na plus w nowym Liverpoolu - dodanie energii na lewej stronie i zastąpienie coraz gorszego Andy’ego Robertsona.
Kerkez w poprzednim sezonie strzelił dwa gole i zaliczył sześć asyst. Wielu ekspertów bez chwili zastanowienia umieściło go w jedenastce całego sezonu. Jego wizytówką jest akcja sprzed dwóch sezonów, gdy w marcu 2024 roku odebrał piłkę na własnej połowie i ruszył prawie 50 metrów sprintem, by na końcu obsłużyć podaniem Marcusa Taverniera. Chwilę potem nie podbiegł do strzelca, by razem z nim świętować bramkę. Ruszył jak wystrzelony z katapulty do trenera Andoniego Iraoli, bo to z nim dzień wcześniej analizował wysoko ustawioną linię obrony Tottenhamu i to on przygotował go na to wyzwanie. Bournemouth to drużyna, która w poprzednim sezonie prezentowała jeden z najbardziej intensywnych stylów gry. Kerkez idealnie się do tego dostosował. Poza tym Iraola chwalił go za niesamowite umiejętności adaptacji. Mimo młodego wieku grał lub mieszkał w sześciu krajach. Pięć lat spędzonych w Austrii pozwoliło mu się nauczyć niemieckiego, co też ma znaczenie, biorąc pod uwagę jeszcze inny transfer klubu, czyli Floriana Wirtza.
Liverpool nigdy nie zapłacił takich pieniędzy za jednego piłkarza. Wcześniej w ogóle nie chciał przekraczać sumy 100 mln euro, bo najdroższy Darwin Nunez kosztował 85 mln. Wirtz znacząco go przebija (125 mln euro), ale dla klubu to sygnał dla innych, że mogą dziś kupić każdego, nawet najbardziej łakomy kąsek na rynku, bo za taki tego lata uchodził pomocnik Leverkusen. Niemiec jest w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o kreowanie sytuacji i wykonywanie prostopadłych podań, kończących się strzałem kolegów. Pod tym względem może przypominać Trenta Alexandra-Arnolda. Do tego daje Slotowi ogromne możliwości taktyczne. Bo Wirtz to czasem centralna dziesiątka, czasem gracz ustawiony bliżej lewej strony boiska, a kiedy zajdzie potrzeba, może też grać jako fałszywa dziesiątka. Fakt, że grał u Xabiego Alonso i potrafił dostosować się do morderczego pressingu, też daje Slotowi pewność, że na Anfield pojawia się zawodnik gotowy na wyzwania nowej ligi.
Plusem tych wszystkich transferów jest to, że zostały zaklepane praktycznie dwa miesiące przed startem ligi. Liverpool ma solidny trzon z poprzedniego sezonu, kilka nowych perełek, a do tego ciągle pracuje nad transferem Marca Guehiego z Crystal Palace, który miałby zastąpić Jarella Quansaha (transfer do Bayeru Leverkusen). Gdyby ”The Reds” sięgnęli po Guehiego oznaczałoby to totalną dominację na rynku i niezwykłą siłę perswazji Richarda Hughesa. Piłkarz Palace od kilku sezonów rozchwytywany jest przez angielska czołówkę, a mimo to nie jest łatwo wyciągnąć go z Selhurst Park.
W Liverpoolu po cichu mówią też o chęci zakupu napastnika w miejsce Darwina Nuneza, a międzyczasie w klubie pojawił się też nowy bramkarz Giorgi Mamardaszwili, zaklepany już rok temu z Valencii. Gruzin też wpisuje się w schemat graczy chwalonych za dotychczasowe występy, doświadczonych mimo młodego wieku i ciągle głodnych wielkich sukcesów. Innymi słowy: Liverpool doskonale to wszystko zaplanował. Oczekiwania wobec nowej drużyny Słota będą gigantyczne.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.