Dembele znów zawodzi, pachnie kolejnym flopem. Mniej goli od bramkarza i skandal w tle. "Daliśmy się ponieść"
W tym sezonie ma na koncie mniej goli od bramkarza Lazio, Ivana Provedela. Swoją ostatnią bramkę zdobył dzień po powitalnej konferencji Fernando Santosa w reprezentacji Polski. Ousmane Dembele po raz kolejny w karierze zawodzi wszelkie oczekiwania.
Kiedy latem PSG zapłaciło za Ousmane’a Dembele 50 mln euro, można było mówić o pewnego rodzaju okazji. W końcu przy obecnej sytuacji na rynku trudno znaleźć w tej cenie zawodnika, który potrafi grać na miarę jednego z najlepszych skrzydłowych świata. Problem reprezentanta Francji polega jednak na tym, że bardzo rzadko dobija on do swojego sufitu. W ostatnich tygodniach znacznie częściej obserwujemy skrzydłowego w najgorszej wersji. Niechlujnego, nieskutecznego i niejednokrotnie przeszkadzającego własnej drużynie. “Dembouz” dostał na plecy numer 10, ale tego transferu nie można nazwać strzałem w dziesiątkę.
W poszukiwaniu zdrowego środowiska
W trakcie minionego okienka sytuacja Dembele wzbudzała spore emocje. Jeszcze w czerwcu nic nie wskazywało na zmianę klubu. Piłkarz deklarował miłość Barcelonie, a Xavi nadal chciał budować na nim swój projekt. W końcu doszło jednak do kompletnego załamania relacji. Okazało się, że nie przez przypadek w umowie Francuza umieszczono atrakcyjną klauzulę wykupu, którą wykorzystało PSG. Sam piłkarz nie wahał się ani przez chwilę, zmieniając barwy.
- Chciałbym kontynuować grę i zdobywać tytuły, ale w zdrowym środowisku. W Barcelonie zawsze są ludzie, którzy obrzucają mnie gó**em - według Javiera Miguela z dziennika “AS” takie słowa Xavi usłyszał w rozmowie z Dembele.
Powyższa wypowiedź 26-latka mogła wywoływać pewne zdziwienie. Oczywiście, że na Camp Nou musiał mierzyć się z krytyką, jednak nie można udawać, że sam jej nie wywołał. Trudno oczekiwać pochwał i peanów, będąc jednym z najdroższych transferów w historii, który spędzał niemal tyle samo czasu w gabinetach lekarskich, co na boisku. Dodatkowo, gdy był zdrowy, jego forma również często pozostawiała wiele do życzenia. Ale teraz nie jest to już problemem katalońskiego klubu. Powoli można dojść do wniosku, że paryżanie wyświadczyli Barcelonie małą przysługę, ściągając do siebie tak niestabilnego zawodnika.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że dołączyłem do tak topowego klubu, jak PSG. Nie mogę się doczekać debiutu na Parc des Princes. Zdecydowałem się na transfer, ponieważ pomyślałem, że to odpowiedni czas, aby przyjechać do Francji, do mojego domu. Mam tu przyjaciół i rodzinę, więc ważne było, aby móc wrócić. Chcę wraz z zespołem zdobywać trofea, zajść jak najdalej w Lidze Mistrzów i sprawić, że kibice będą z nas dumni - stwierdził Dembele na łamach oficjalnej strony PSG po podpisaniu kontraktu.
Chodząca nieskuteczność
Kibice Barcelony przez sześć lat oszukiwali samych siebie, czekając na prawdziwe przebudzenie Dembele. Zdarzały mu się naturalnie spektakularne występy, jednak na dłuższą metę nigdy nie oferował regularności. Nie był żadnym gwarantem goli czy choćby wymaganego minimum, jeśli chodzi o skuteczność. Na Camp Nou zawsze liczono jednak, że w końcu przecież musi dojść do ustabilizowania formy Francuza. Teraz w podobny stan zaczynają popadać paryżanie, którzy z wytęsknieniem czekają na moment, w którym “Dembouz” przestanie marnować na potęgę i zacznie dokładać cegiełki do zwycięstw, a nie pod własne nogi.
Poziom gry Dembele musi budzić spory niepokój. Przede wszystkim problemem jest wspomniany brak goli, których według modelu expected goals powinno już być kilka. Francuz oddaje średnio dwa strzały na mecz, ale jedynie 23,1% jego uderzeń jest celnych. Do tego 26-latek nie broni się zbyt mocno innymi piłkarskimi aspektami. Szczególnie może irytować jego liczba strat, która wynosi około 17 na 90 rozegranych minut. Częściej niż co drugi wykonany przez niego drybling kończy się niepowodzeniem. Na jego korzyść działa jedynie wysoka liczba kluczowych podań (24 - trzeci najlepszy wynik w Ligue 1) oraz zagrań w pole karne rywali (19 - drugi wynik w Ligue 1).
- A co, jeśli Ousmane Dembele okaże się monumentalnym błędem popełnionym przez PSG? Na razie nie odnosi on sukcesów w paryskim zespole. Ani razu nie trafił do siatki. Sezon jest długi i być może przyniesie drużynie wiele radości, ale jego pierwsze kroki nie napawają optymizmem. Trudno pominąć kwestię wykończenia, którego poziom, jak na piłkarza tej klasy, jest bardzo ograniczony - pisali dziennikarze "Lepoint.fr". - Jego występy są nierówne, co charakteryzuje go od wielu lat. Czasami ma przebłyski, ale trudno znaleźć okoliczności łagodzące dla kompletnie nieudanych strzałów - wtórował portal "Footmercato.net".
- W Barcelonie Dembele nie miał wielkich statystyk, ale kreował, robił różnicę na boisku. W PSG jego wszystkie liczby są znacznie gorsze. Myślę, że stracił nieco pewności siebie, nie jest już tak decydujący, wykonując dryblingi. To powoduje narastającą wątpliwość, ponieważ nie będzie mógł pomóc drużynie, jeśli nie zacznie lepiej wykorzystywać swoich atutów - dodał na łamach "L'Equipe" Johan Micoud, były francuski piłkarz.
W oparach skandalu
Na razie Dembele w PSG najbardziej zasłynął skrajnie głupim zachowaniem. Mowa o tym, co wydarzyło się przy okazji prestiżowego starcia z Marsylią. Wtedy skrzydłowy nieoczekiwanie zanotował asystę, jedną z dwóch w tym sezonie, a jego zespół odniósł zasłużone zwycięstwo 4:0. Niestety mecz ten pokazał, że wygrywać też trzeba umieć. Po ostatnim gwizdku Dembele, a także Randal Kolo Muani, Achraf Hakimi i Layvin Kurzawa zabłysnęli ordynarną przyśpiewką: “Marsylczycy, pier***imy wasze matki”.
- Wspólnie świętowaliśmy nasze wielkie zwycięstwo w Klasyku. Po meczu daliśmy się ponieść euforii. Doskonale zdajemy sobie sprawę z wpływu naszych słów i działań na społeczeństwo, zwłaszcza na najmłodszych. Szczerze żałujemy słów, których nie powinniśmy wypowiedzieć. Chcielibyśmy szczerze przeprosić i w przyszłości zrobimy wszystko, aby jeszcze bardziej wywiązać się z naszego obowiązku, jakim jest dawanie przykładu - przeprosił później Dembele w mediach społecznościowych.
Czwórka niesfornych podopiecznych Luisa Enrique otrzymała karę jednego meczu w zawieszeniu. Tym samym skrzydłowy właściwie nie odczuł na własnej skórze jakiejkolwiek sankcji, ponieważ nie przegapił żadnego spotkania. Chociaż może przydałaby mu się chwila przerwy, żeby zastanowił się nad swoją postawą.
W końcu trafi
- Dembele brakuje precyzji w ostatnim kontakcie z piłką. Gdyby udało mu się skonkretyzować wszystko to, co robi na boisku poprzez dołożenie bramek, jego gra nabrałaby większej wartości. On sam doskonale wie, że w tym aspekcie może się znacznie poprawić - podkreślał Didier Deschamps na jednej z ostatnich konferencji prasowych.
W trakcie ostatniego zgrupowania Dembele znów nie wykorzystał szansy. Przeciwko Holandii nie podniósł się z ławki, a ze Szkocją zagrał naprawdę mizernie, chociaż “Trójkolorowi” wygrali aż 4:1. Skrzydłowy nie brał jednak udziału przy żadnej z bramek, a choćby dziennikarze “L’Equipe” obdarowali go najniższą notą spośród wszystkich zawodników. Mijają zatem tygodnie, a w grze nowego nabytku PSG nie widać żadnej pozytywnej zmiany. Powoli abstrakcyjnie brzmią kolejne komplementy, którymi Luis Enrique zasypuje swojego podopiecznego przy każdej możliwej okazji.
- Ousmane Dembele jest topowy we wszystkim, co robi na boisku. Jestem bardzo zadowolony z jego gry. Jego statystyki na pewno ulegną poprawie. Nie ma sensu wywierać większej presji na zawodnikach. To prawda, że ma drobny problem ze strzeleniem swojego pierwszego gola, takie rzeczy się zdarzają. Ale na pewno bramki przyjdą. Posiadanie takiego zawodnika jest czymś fantastycznym dla każdego trenera. Gdybym był kibicem, płaciłbym, żeby oglądać Dembele w akcji - mówił Hiszpan, cytowany przez "RMC Sport".
Oczywiście Dembele w końcu strzeli gola i przełamie swoją niemoc. W Barcelonie przyzwyczaił on do tego, że raz na kilka miesięcy zdarza mu się występ, w którym trafia do siatki, notuje asystę i dokłada do tego kilka spektakularnych akcji. Po takich meczach można by nawet uwierzyć, że teraz jego kariera już na dobre wróci na właściwe tory. Obserwujemy jednak tego piłkarza od tak długiego czasu, że trudno po raz kolejny się na niego nabrać. Wychowanek Rennes nie był, nie jest i nigdy nie będzie stabilnym zawodnikiem, na którym warto budować długoterminowy projekt. Przekonała się o tym FC Barcelona, przekonuje się o tym PSG. Kluby mogą się zmieniać, ale Ousmane Dembele najwyraźniej pozostanie taki sam.