Dla napastnika nigdy nie jest za późno. Teemu Pukki z Norwich City podbija Premier League

Dla napastnika nigdy nie jest za późno. Teemu Pukki rekordowo wita się z Premier League
alphaspirit / shutterstock
Chyba mało kto, a raczej nikt nie spodziewał się, że bohaterem pierwszych trzech kolejek będzie akurat napastnik beniaminka – Norwich. Teemu Pukki na początku sezonu zachwycił wszystkich widzów, a to może być dopiero początek pięknej przygody Fina. 29-latek wystrzelił z formą dosyć późno, ale nie przeszkadza mu to w seryjnym zdobywaniu kolejnych bramek.
Błyskawiczną metamorfozę Pukkiego z przeciętnego napastnika w prawdziwego kilera najlepiej obrazuje fakt, iż aktualny lider klasyfikacji strzelców Premier League jeszcze 2 lata temu trafił do Norwich na zasadzie wolnego transferu. Z kolei 5 lat temu Fin był wypożyczany do Brondby, ponieważ ani w Celticu, ani w Schalke nie było dla niego miejsca. Jak widać wszystko może się szybko zmienić i nie mam tu na myśli tylko wyglądu Teemu Pukkiego.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wejście z drzwiami do Premier League

Rozbłysk 29-latka dotyczy przede wszystkim jego znakomitej, ocierającej się o perfekcję formy. Umówmy się, dla zawodnika, który po raz pierwszy będzie grał w Premier League, terminarz w postaci spotkań kolejno z Liverpoolem, Newcastle i Chelsea nie jest wymarzonym.
Na papierze tylko defensywa „Srok" wydaje się łatwa do ukłucia. Ale pamiętajmy, że papier wszystko przyjmie, a rzeczywistość jasno pokazała, iż dla Pukkiego nie ma znaczenia czy oddaje strzały na bramkę Dubravki czy Kepy.
Pukki po prostu niemal zawsze trafia, dzięki czemu już w sierpniu Fin zapisał się w historii Premier League. Żaden napastnik beniaminka nigdy nie był tak skuteczny w pierwszych kolejkach. W historii futbolu na „Wyspach" tylko Pavel Pogrebnyak i Raheem Sterling mogą się pochwalić pięcioma trafieniami po trzech spotkaniach, ale już na dystansie dwóch meczów nikt nie dorównuje snajperowi „Kanarków"!
O skali wyczynów Pukkiego najlepiej mówi fakt, iż Fin po trzech kolejkach ma na koncie więcej bramek przeciwko drużynom z „Big Six", niż Romelu Lukaku w trakcie 2-letniej przygody w Manchesterze United. Mało tego, Pukki zebrał już więcej skalpów niż Alexis Sanchez w barwach „Czerwonych Diabłów” we wszystkich rozgrywkach.
Porównania akurat z Chilijczykiem mogą nie być najlepszym dowodem na wielką klasę Pukkiego, ale już zdobycie większej liczby goli niż ponad połowa ligowej stawki na starcie sezonu musi budzić wrażenie.

To nie jest jednorazowy wystrzał

Oczywiście wszystkie liczby i rekordy Pukkiego są godne podziwu, jednak w historii Premier League bywały już historie z udziałem napastników, którzy nagle wystrzeliwali z formą po czym w niewyjaśnionych okolicznościach tracili formę i wracali do stanu przeciętności.
Najlepszym przykładem bycia tzw. „one season wonder” jest m.in. Roque Santa Cruz, który w czasie kampanii 2007/08 zdobył aż 19 bramek w Premier League, występując w barwach Blackburn. W kolejnych trzech sezonach na angielskiej ziemi Paragwajczyk uzbierał zaledwie 7 trafień.
Wielu kibiców Premier League nie zapomni także spektakularnych rozgrywek sprzed 6 lat, gdy Michu, napastnik Swansea, nieoczekiwanie zdobył ponad 20 bramek, z czego aż 18 w samej lidze. Oczywiście w kolejnych latach Michu nie potrafił choćby w najmniejszym stopniu nawiązać do formy z sezonu 2012/13.
Patrząc na te przypadki można by uznać, że prawdopodobieństwo, iż Pukki podzieli losy Santa Cruza i Michu jest wysokie, aczkolwiek istnieje różnica między Finem a poprzednimi napastnikami. Pukkiego nie można nazwać mianem „one season wonder", ponieważ snajper „Kanarków" zachwycał już w Championship, gdzie został wybrany zawodnikiem roku.
Udany początek w Premier League stanowi tylko przedłużenie dobrej formy Pukkiego, który od momentu przejścia na Carrow Road nie przestaje strzelać. Ale nie można się temu dziwić, ponieważ Daniel Farke stworzył taktykę, w której wykorzystywane są wszystkie walory fińskiego superstrzelca

Raj dla napastnika

Głównymi atutami Teemu Pukkiego poza klinicznym wykończeniem są szybkość, umiejętność gry w linii z defensorami oraz szósty zmysł pozwalający na urywanie się rywalom w odpowiednim momencie. Dzięki temu Pukki w trakcie meczu potrafi wielokrotnie dochodzić do sytuacji 1 na 1.
Również taktyka pozwala na maksymalizację atutów, którymi dysponuje Pukki. Farke preferuje grę w systemie 4-2-3-1 z wąsko ustawionymi bocznymi pomocnikami – Buendią i Cantwellem. Zejścia w centralne sektory obu zawodników sprawiają, że defensorzy rywali często odpuszczają ścisłe krycie Pukkiego, skupiając się właśnie na nich. Schematy stworzenia oraz wykorzystania przewagi liczebnej w środkowej strefie sprawdzały się w Championship i jak na razie odnoszą także sukces w Premier League.
Tercet Buendia-Cantwell-Pukki cechuje powtarzalność. Właściwie w takich samych okolicznościach „Kanarki" zdobywały bramki z Liverpoolem, jak i przeciwko Chelsea. W starciu z podopiecznymi Franka Lamparda Norwich znów wyszło w ustawieniu 4-2-3-1, gdzie w fazie ataku boczni obrońcy pełnili rolę skrzydłowych, dzięki czemu Buendia i Cantwell mogli wypracować przewagę w strefie środkowej. Wtedy wystarczyło, że Pukki oderwie się od zdezorientowanych stoperów, odda strzał i piłka zatrzepocze w siatce. Prosta taktyka, na którą wciąż nie znaleziono remedium.

Ofensywa przede wszystkim

Styl całej drużyny Norwich jest kolejnym argumentem, który sprawia, że Pukki w moim odczuciu nie podzieli losu np. Michu. „Kanarki" nie są typowym beniaminkiem, który przez 90 minut muruje dostępu do własnej bramki w oczekiwaniu na jedną upragnioną kontrę. Farke skutecznie zaszczepia u swoich podopiecznych ofensywne usposobienie, o czym mogliśmy się przekonać choćby w trakcie 1. kolejki, gdy Norwich grało z Liverpoolem. Wysokie zwycięstwo „The Reds" nie zamazuje obrazu meczu, w którym beniaminek z Carrow Road zaprezentował ofensywny i miły dla oka styl gry.
W spotkaniach z Newcastle i Chelsea sytuacja wyglądała niemal identycznie. To pokazuje, że Norwich nie zamierza zmieniać taktyki w zależności od klasy rywala. Jest to znakomita informacja dla Teemu Pukkiego, który nawet w meczach z drużynami z „Big Six" będzie miał okazję do podreperowania statystyk.

„Kanarki” rozwijają skrzydła

Za nami dopiero 3 kolejki nowego sezonu na angielskich boiskach, jednak już widać, że Teemu Pukki może skutecznie namieszać w czubie klasyfikacji strzelców. Trudno ferować czy fińskiemu napastnikowi finalnie uda się prześcignąć Sterlinga, Salaha czy Kane'a, ale z całą pewnością jeszcze nieraz to właśnie Pukki będzie prawdziwym katem dla swoich rywali.
Wszak Fin, co może brzmieć dziwnie, ale jednak jest prawdą, występuje w drużynie z jednymi z najlepszych kreatorów w tej lidze. Z Buendią i Cantwellem u boku 29-latek nie musi się martwić o liczbę sytuacji do zdobycia bramek.
I chociaż aktualna pozycja (17) Norwich w lidze nie jest wymarzoną, podopiecznych Farke’a trzeba pochwalić za ofensywne usposobienie i próbę gry na własnych warunkach nawet przeciwko ligowym hegemonom.
A „Kanarkiem", który lata najwyżej ze wszystkich jest właśnie Teemu Pukki. 29-letni snajper jest najlepszym dowodem na to, iż napastnicy praktycznie nie mają daty ważności. Dobry trener z odpowiednią taktyką potrafi wykrzesać nieodkryte dotąd pokłady talentu nawet z zawodnika, którego szczytem możliwości było pełnienie roli rezerwowego w Schalke.
Pukki idealnie pasuje do schematów Farke'a, które sprawdzają się w niemal każdym meczu. Dzięki temu maleją szanse na to, że 29-latek zyska miano „one season wonder" czy „two seasons wonder". Pukki po prostu jest „wonder".
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również