Fatalny błąd w rekrutacji Manchesteru United. Wściekły Amorim ma dość pytań

Fatalny błąd w rekrutacji Manchesteru United. Wściekły Amorim ma dość pytań
IMAGO / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł GrabowskiWczoraj · 13:10
Kiedy Manchester United latem masowo wzmacniał ofensywę, wiele osób zwracało uwagę, że przydałoby się też zadbać o tyły. Co z tego, że z przodu masz tercet za ponad 200 mln funtów, skoro na końcu dobrą grę zespołu przyćmiewa błąd bramkarza. Ruben Amorim obruszył się, kiedy na konferencji po meczu z Arsenalem (0:1) padło pytanie, czy zamiast Altaya Bayindira rozważał wystawienie 40-letniego Toma Heatona. Z drugiej strony - ta porażka była dzwonkiem alarmowym. Jeśli Manchester do końca sierpnia nie zatrudni w bramce fachowca, dalej będzie kłębowiskiem frustracji.
To była najkrótsza konferencja pierwszej kolejki Premier League. Trwała trzy i pół minuty, z czego przez ponad dwie kręciła się wokół tematu bramkarza. Jeśli ktoś w poprzednim sezonie sądził, że to ofensywa jest głównym problemem Manchesteru, to teraz mógł ten pogląd zweryfikować. Amorim nie wystawił w niedzielnym hicie Andre Onany, bo ten jest świeżo po kontuzji i odbył tylko kilka sesji treningowych. Na własne ryzyko wybrał Altaya Bayindira, mimo że ten w minionym sezonie zaliczył trzy mecze, w których dostał “czwórkę”. W jednym z nich, z Tottenhamem, wartość goli oczekiwanych (xG) rywala wyniosła zaledwie 0,67. Fakt, że Turek puścił bramkę po rzucie rożnym Heung-min Sona, nie pozostawił nic na jego obronę.
Dalsza część tekstu pod wideo

Cień Davida Rayi

W meczu z Arsenalem nie przeżył aż takiej kompromitacji, ale trzeba uczciwie przyznać, że “Kanonierzy” w ofensywie grali na zaciągniętym hamulcu. Ostatecznie wywieźli trzy punkty z Old Trafford, bo Altay zawahał się przy dośrodkowaniu. Źle się ustawił, a Riccardo Calafiori skierował piłkę do siatki. Roy Keane nazwał potem tureckiego bramkarza “miękkim”. Wymowną sceną było to jak w drugiej połowie przy identycznej wrzutce zachował się David Raya z Arsenalu. Hiszpan mocniej zaznaczył swoją obecność na przedpolu i pewnie wypiąstkował piłkę. Manchester był lepszy tego dnia niż Arsenal, ale to ci drudzy mieli bramkarza światowej klasy. Na tym poziomie jeden człowiek i jeden konkretny moment potrafią zrobić gigantyczną różnicę.
W trakcie całego lata pozyskanie nowego bramkarza nie było priorytetem klubu z Old Trafford. Problemem numer jeden był marazm w ofensywie - stąd transfery Bryana Mbuemo, Benjamina Seski i Matheusa Cunhi. Zaraz potem media skupiły się na defensywnym pomocniku i sagą ze sprowadzeniem Carlosa Baleby z Brighton. Czasem w tle rozbrzmiewały głosy, że przydałoby się wymienić Andre Onanę. Kameruńczyk ma jednak umowę do 2028 roku - Amorim ciągle w niego wierzy, choć ten w ostatnim sezonie ośmieszał się m.in. w meczu z Lyonem w Lidze Europy. To wtedy Nemanja Matić nazwał go jednym z najgorszych bramkarzy w historii Manchesteru. Onana miewał niezłe momenty na Old Trafford, kiedy drużyna grała źle, a on dwoił się i troił. Nigdy nie wyrobił sobie jednak etykietki bramkarza stabilnego - takiego, na którym można polegać i który z miejsca stanie się jednym z najlepszych w lidze.

Druzgocące statystyki

Podczas dwóch lat w Manchesterze zaliczył aż dziewięć błędów bezpośrednio prowadzących do straty gola. Kiedy przychodził w 2023 roku, był zapowiedzią rewolucji całej drużyny. Erik Ten Hag widział w nim tego, który lepiej wyprowadza piłkę niż David de Gea. Problem w tym, że to nigdy nie zostało w pełni uzasadnione. Ostatecznie Manchester dostał bramkarza, który nie jest świetny ani w grze nogami, ani w łapaniu piłki. Jego procent skutecznych interwencji (70,1%) to wynik niższy niż u każdego bramkarza, który rozegrał minimum 20 meczów w United od sezonu 2003/2004. Co ciekawe, w tej klasyfikacji prowadzi Tomasz Kuszczak. Polak w swoich 32 spotkaniach miał wskaźnik 80,6% udanych interwencji.
Onana długo był pewniakiem zarówno u Ten Haga, jak i u Amorima. Altay Bayindir rozegrał we wszystkich rozgrywkach w tamtym sezonie dziesięć spotkań, ale głównie utożsamiany był z porażkami. Kolejny w kolejce jest 40-letni Tom Heaton. To nie przypadek, że coraz częściej pojawiają się głosy, że to największa bieda w bramce od sezonu 2004/05, kiedy w bramce “Czerwonych Diabłów” stali Tim Howard i Roy Carroll. Dopiero w kolejnym roku przyszedł Edwin van der Sar i na sześć lat przejął bluzę z numerem jeden. W tym czasie Manchester stąpał po szczycie. Niedawno Wayne Rooney opowiadał, że transfer Holendra wniósł ogromny spokój do drużyny.

Szukanie naprędce

Dzisiejszy Manchester ma notoryczny problem ze zdobywaniem goli, a to oznacza, że by utrzymać się na powierzchni, potrzebuje przynajmniej szczelnej defensywy. Onana ma najgorszy bilans czystych kont wśród bramkarzy Manchesteru odkąd istnieje system OPTA (2003/04). Można tłumaczyć go wieloma zmianami w defensywie, bo przecież kontuzje cały czas wracały do góry nogami tę formację. Kameruńczyk pracował też z trzema różnymi trenerami bramkarzy. Na koniec trzeba wrócić jednak do 2023 roku i stwierdzić, że jego zatrudnienie było błędem. Manchester oddał wtedy za darmo De Geę, który ostatnio zaliczył bardzo dobry sezon w Fiorentinie. Wymowne jest też to, że kiedy Erik ten Hag objął posadę trenera Bayeru Leverkusen i szukał bramkarza, ani razu nie skontaktował się z Manchesterem. Wybrał Marka Flekkena z Brentford. I nie tylko dlatego, że obaj panowie mają tego samego agenta.
Amorim musi jak najszybciej podjąć odważną decyzję: pożegnać Onanę i jeszcze w sierpniu znaleźć jego następcę. To problem, z którym w Sportingu w ogóle się nie borykał, bo przez cztery lata w bramce stał Antonio Adan. Portugalczyk po prawie roku w Anglii doskonale jednak wie, jak szybko kręci się karuzela w Premier League i że tutaj trzeba reagować jak najszybciej. Manchester latem wiązano m.in. z Emiliano Martinezem z Aston Villi albo z Gigim Donnarummą. Ciekawą opcją był Andrij Łunin, tylko przecież rezerwowym w Realu Madryt. Amorim jest zaś fanem Diogo Costy z Porto, a czarny koń w tych spekulacjach to Senne Lammens z Antwerpii. Talent 23-latka z Belgii rośnie w błyskawicznym tempie, choć z drugiej strony pewnie byłby to za duży przeskok, zwłaszcza przy tak gigantycznej presji, jaka towarzyszy Manchesterowi. Nikt nie wie, na jaki ruch zdecydują się szefowie klubu. W tym momencie zegar coraz mocniej tyka, a stwierdzenie, że “Czerwone Diabły” mają najgorszą parę bramkarzy w lidze, zyskuje coraz mocniejsze podstawy.

Przeczytaj również