Gwiazdor Ekstraklasy odejdzie za grube miliony. Polski klub może liczyć zysk

Jeszcze kilka miesięcy temu oczekiwania finansowe Lechii względem sprzedaży Tomasa Bobcka były wyśmiewane. Cztery miliony euro wydawały się kwotą stanowczo wygórowaną. A później reprezentant Słowacji zaczął grać tak, że trudno gdańszczanom nie przyznać racji.
Przez lata z Ekstraklasy szydzono ze względu na zamiłowanie do ściągania starych Słowaków. Teraz trend ten odwrócono i to raczej polskie kluby kolportują za południową granicę zawodników zbliżających się do zakończenia kariery. Same zaś stawiają na piłkarzy młodszych, zdarza się, że przebijających do pierwszej reprezentacji Słowacji właśnie.
Przykładem Tomas Bobcek, stanowiący zarazem dowód cierpliwości Lechii. Ekipa z Pomorza już wcześniej próbowała trafić z ofensywnym zawodnikiem U21 spoza Polski, ściągnęła Bassekou Diabate, Witana, Egzona Kryeziu, Mykołę Musolitina czy Ze Gomesa, ale spudłowała w każdym przypadku, udało się dopiero w 2023 roku. Piątka ta zdobyła łącznie... dwie bramki i zanotowała sześć asyst. Takie liczby Bobcek miał po dwunastu kolejkach bieżącego sezonu.
Pewnie wynik ten udałoby się wykręcić szybciej, gdyby nie zadyszka złapana po starciu z Motorem Lublin w sierpniu. Po tamtym spotkaniu Słowak czekał ponad dwa miesiące, aby znów poprawić swój dorobek strzelecki. Ale gdy już to zrobił, to nie chce się zatrzymać. Od 19 października napastnik Lechii wystąpił w siedmiu spotkaniach i zdobył aż osiem bramek, a do tego dorzucił dwie asysty.
Już wyliczono, że od listopada w najlepszych 20. ligach Europy nie było zawodnika z większym bezpośrednim udziałem w strzelanych golach. A przecież przytoczona statystyka nie uwzględnia udanego debiutu 24-latka w reprezentacji. Z Irlandią Północną wszedł na boisko na dwie minuty i trafił na wagę trzech punktów w eliminacjach do mistrzostw świata, o czym pisaliśmy TUTAJ. Bobcek nie jest już fenomenem wyłącznie ekstraklasowym.
Licząc miliony
Polskie kluby przyzwoicie potrafią sprzedawać napastników. Dowodem Raków, który za Ante Crnaca wycisnął około 11 milionów euro. Transferowi Chorwata sprzyjała oczywiście narodowość oraz fakt, że kupującym okazało się Norwich City, ale świetny wynik pozostaje świetnym wynikiem. Jeśli chodzi o "dziewiątki", to żadna z pozostałych, która wyjechała z Ekstraklasy, nie kosztowała przynajmniej 50% wspomnianej kwoty. Bobcek ma to zmienić, a właściwie zagrozić pozycji dawnego zawodnika częstochowian.
W klubie nastawieni są na spory zarobek, co łatwo zrozumieć. Jeszcze przed startem rozgrywek spekulowano, że Bobcek znajduje się na radarze Lecha, ale poznaniacy nie zamierzają płacić czterech, a nawet pięciu milionów euro. Później, gdy już rozgrywki się rozkręciły, Lechia zbyła Slavię Praga. Prezes czeskiego klubu utyskiwał, że oczekiwania figurowały na poziomie przekraczającym 12 milionów, dlatego transakcja nie wchodziła w grę. Jaka więc jest realna wartość napastnika, skoro warunki gdańszczan są tak skrajne? Pewnie gdzieś po środku wspomnianych kwot. W każdym jednak razie stanowiący pokaźny zysk z wydanych 600 tysięcy euro.
Choćby z tego względu, że podopieczny Johna Carvera wyróżnia się nie tylko pod względem samego zdobywania bramek. Wpływ na jego wycenę mają też debiut w reprezentacji, stosunkowo młody wiek oraz potencjalne utrzymanie Lechii w elicie. Jeśli do tego dojdzie, klub będzie miał dość komfortową pozycję negocjacyjną, konieczność dostosowania się do pierwszoligowych realiów zawsze bowiem jest związana z transferowymi wyrzeczeniami. Na dobrą sprawę jedyną przeszkodą dla Lechii wydaje się kontrakt, bo ten obowiązuje tylko do 30 czerwca 2027 roku. Zakładając, że Bobcek zimą nie odejdzie - gdy o wielką kasę trudniej - pozostanie mu rok umowy z gdańszczanami.
- Tomas absolutnie nie strzelił dla nas ostatnich goli. Dla mnie najważniejsze jest to jak rozwija się cała drużyna. W Lechii Tomas czerpie profity właśnie z tego kolektywu, bo strzela najwięcej goli - powiedział Carver po spotkaniu z Górnikiem Zabrze (5:2), cytowany przez portal Trójmiasto.pl.
Człowiek do zadań wszelakich
Zmiany barw w letnim okienku nikt jednak wykluczyć nie może, a nawet wydaje się ona bardzo prawdopodobna. Lechia, gdy przyjdzie na to pora, chce na swoim zawodniku zarobić. W klubie raczej nikomu nie zależy na tym, aby Bobcek torował sobie drogę wśród najlepszych strzelców Lechii w Ekstraklasie, chociaż 24-latek już teraz jest zaskakująco wysoko. Słowak zajmuje 10. miejsce z 21 bramkami na koncie. Do szóstego Czesława Nowickiego traci raptem dziewięć trafień.
Ten świetny wynik, ukształtowany przede wszystkim w bieżącym sezonie, to efekt kapitalnej gry środkowego napastnika. Obecnie nie ma w Ekstraklasie "dziewiątki" z większą jakością. Bobcek wybija się ponad całą stawkę, w wielu statystykach znacząco.
- skuteczność strzałów - 21,67% (najlepszy wśród zawodników z przynajmniej piętnastoma celnymi strzałami),
- liczba strzałów - 60 (najlepszy),
- liczba celnych strzałów - 21 (najlepszy),
- gole głową - 2 (piąty),
- niewykorzystane okazje - 14 ("najlepszy"),
- bramki z pola karnego - 12 (najlepszy).
Powyższe statystyki stanowią dobrą charakterystykę snajpera z Gdańska. Widać między innymi, że ma on swoje mankamenty, a największym z nich skuteczność. Bo chociaż procentowy wynik Słowaka wygląda dobrze, to zmarnował on zdecydowanie najwięcej sytuacji w Ekstraklasie. Gdyby wynik ten nieco zmniejszyć na korzyść zawodnika, Lechia z całą pewnością mogłaby nastawiać się na zagarnięcie fortuny. W rzeczywistości jednak wypada trochę poczekać i obserwować, jak sprawy ułożą się w drugiej części rozgrywek.
Niewykluczone, że znacznie ważniejsze okażą się pozostałe liczby. Bobcek to w końcu maszyna ofensywna, doskonale funkcjonująca w maszynie ofensywnej. Lechia gra chyba najbardziej bezkompromisową piłkę w Polsce, co ma oczywiste przełożenie na wyniki indywidualne napastnika. Z pewnością inaczej funkcjonowałby w Rakowie, a jeszcze inaczej w Legii, gdzie nie funkcjonuje właściwie nic.
Jednocześnie nie wypada ze Słowaka robić piłkarza ograniczonego, fakty wyglądają inaczej. Bobcek w istocie jest lisem pola karnego, większość swoich bramek zdobył z obrębu "szesnastki". Ale to nie zawodnik trzymający się kurczowo strefy obronnej rywala. Zdarza mu się operować nawet w środku pola. Jeśli chodzi o napastników w Ekstraklasie, to tylko sześciu wykonało więcej celnych podań. Jeszcze lepiej wygląda statystyka odbiorów, bo w niej mocniejszy wynik wśród "dziewiątek" wykręcił Lamine Diaby-Fadiga.
Wreszcie zaś gole. Na 13 ligowych trafień składają się: dwa głową, cztery wygrane pojedynki z bramkarzami, trzy gole po ucieknięciu rywalom i po jednym po dryblingu, zastawieniu się, odbiorze i uderzeniu z rzutu karnego. Pełny zakres, którego niejeden by pozazdrościł. I Lechii też można zazdrościć takiego napastnika.