Jan Urban jak Artur Szpilka - zawsze ten sam. Na kadrę wraca normalność

Jan Urban jak Artur Szpilka - zawsze ten sam. Na kadrę wraca normalność
IMAGO / pressfocus
Radosław  - Przybysz
Radosław Przybysz05 Sep · 12:07
Konferencja prasowa po meczu z Holandią powiedziała nam więcej o Janie Urbanie niż wszystkie przedmeczowe. I może nawet więcej niż sam mecz.
To nie był typowy mecz drużyny Jana Urbana. Bo i nie mógł być. Z wypowiedzi selekcjonera od objęcia reprezentacji można było wywnioskować, że skłania się ku ustawieniu z czwórką obrońców. Tak też zwykle ustawione były zwykle jego ligowe zespoły. Z Holandią zagrał jednak na piątkę z tyłu i jak się nad tym zastanowić po fakcie, to był to jedyny sensowny wybór ze względu na styl gry rywala.
Dalsza część tekstu pod wideo
Polacy oddali pole gry siódmej drużynie rankingu FIFA. Posiadali piłkę przez zaledwie 26 procent czasu. A na przykład Górnik Zabrze w każdym sezonie pracy Urbana był w pierwszej siódemce ligi pod względem średniego posiadania. W sezonie 2024/25 wyższy procent posiadania miał tylko mistrzowski Lech.
Można więc powiedzieć, że Urban zagrał wbrew sobie. Albo raczej, że zagrał sposobem, bo z rywalem o takiej jakości inaczej nie można. Już Czesław Michniewicz kiedyś chciał pójść na wymianę ciosów na wyjeździe z Belgią w Lidze Narodów i skończyło się porażką 1:6. Trzy dni później nastawił zespół bardziej defensywnie i wywalczył remis 2:2 w Rotterdamie (a przecież prowadziliśmy nawet 2:0).
Wtedy musieliśmy jednak bardzo musiał nam pomóc Łukasz Skorupski. Do tego w samej końcówce Memphis Depay nie wykorzystał rzutu karnego na 3:2. W czwartek Skorupski też miał dużo pracy, ale głównie przez pierwsze 30 minut. Jak już udało nam się ustać na linach i przegrywać tylko 0:1, to zaczęliśmy coraz groźniej odgryzać się rywalom. Różnica w jakości nadal była widoczna gołym okiem, ale w grze Polaków widać było plan. Zarówno w defensywie jak i w ofensywie.

O to miał pretensje

W pomeczowej rozmowie z TVP Sport Urban wyznał, że miał trochę pretensji o niewychodzenie Polaków do zawodnika z piłką, o mało odważny i nieskoordynowany pressing. Widać to było w trakcie meczu, gdy regularnie zachęcał naszych do zostania albo wyjścia wyżej, a ci jakby z automatu cofali się do niskiej obrony, gdy Holendrzy odzyskiwali piłkę. Pozwalali im na za dużo, ale już sama obrona niska funkcjonowała naprawdę dobrze, najlepiej od dawna. I to też było trochę "nieurbanowe".
Co łączy tamten remis w Rotterdamie za Michniewicza i ten za Urbana to gol Matty'ego Casha, który rzucił swoisty pojedynek Denzelowi Dumfriesowi. Obaj oddali najwięcej strzałów w swoich drużynach. Pewnie, gdy oddawał strzał w 80. minucie wielu z nas wzdychało żeby kolejny raz już próbował. Ale dobrze, że spróbował.
Pierwsza połowa nie była dobra w wykonaniu gracza Aston Villi, ale Urban go nie zmienił. Wiedział, że fizycznie mało kto jest równie gotowy, by grać tak samo intensywnie do końca (to też dało gola) i wiedział, że mało kto podejmie taką rywalizację ze świetnym Codym Gakpo. Cash miał pięć odbiorów (najwięcej w drużynie), osiem wybić (więcej tylko Jan Bednarek), pięć wygranych pojedynków (najwięcej). Jego współpraca ze świetnym debiutantem - Przemysławem Wiśniewskim - na prawej stronie wyglądała obiecująco.
- Wiedziałem, że zrobił progres, ale sam byłem ciekawy jak poradzi sobie mentalnie. Wydaje mi się, że zagrał naprawdę dobre spotkanie i może być z siebie zadowolony. Wykorzystał swoją szansę - powiedział Urban o Wiśniewskim na pomeczowej konferencji prasowej.

Oddychamy pełniejszą piersią

To była najciekawsza z dotychczasowych konferencji nowego selekcjonera. Wreszcie mógł nie "wróżyć z fusów", tylko na konkrecie omawiać to, co widział. I zrobił to rzeczowo i ciekawie. Wyczerpująco i przede wszystkim na temat odpowiadał na każde pytanie, choć widać było, że emocje po debiucie jeszcze mocno w nim siedzą (trudno żeby było inaczej). Wiem, to nic wielkiego, to powinna być norma. Ale jeszcze niedawno nie była.
Zarysował nasz plan na ten mecz, przedstawił charakterystykę rywala. Wytłumaczył zmiany (z którymi trafił w dziesiątkę). Przyznał też, że wszystko w tym meczu dobrze mu się poukładało. Zapachniało analizami meczów w stylu Czesława Michniewicza (tego po wygranych meczach). Naprawdę polecam wam posłuchanie tej konferencji. A może bardziej po prostu pogawędki z dziennikarzami.
- On mówi w taki sam sposób na konferencji będąc selekcjonerem reprezentacji, jak i jako trener Górnika Zabrze, jak i w prywatnej rozmowie z dziennikarzami - powiedział w naszym programie pomeczowym Mateusz Święcicki. Jak Juergen Klopp na pierwszej konferencji w Liverpoolu - The Normal One.
- To nie jest człowiek, który gra, który udaje, który ma jakąś fasadę. Który wymyśla sobie jakiś pomysł na konferencję prasową tak jak to robił Michał Probierz. Tylko przyszedł i wyczerpująco odpowiedział na pytania. Oczywiście tak jak ten mecz z Holandią nie jest pełną prawdą o reprezentacji Polski, tak prawdę o Janie Urbanie poznamy wtedy, kiedy nie pójdzie. Kiedy trzeba będzie zmierzyć się ze zdecydowanie innymi pytaniami. Ale już się czuję, że oddychamy przy tej drużynie trochę pełniejszą piersią - dodał Mateusz Rokuszewski.
No dobrze, starczy tych pochwał. Jak mawia Dawid Dobrasz, ręce na kołdrę. I pełna koncentracja na Finlandii. Ten mecz trzeba wygrać i w tym meczu będziemy faworytami. Więc dopiero teraz zaczynają się schody.

Przeczytaj również