Kapitalny interes Rakowa Częstochowa. Prezes zadowolony, trener zadowolony

Tego lata pomiędzy Rakowem Częstochowa a Jagiellonią Białystok doszło do ciekawej transakcji. Kluby wymieniły się zawodnikami, którzy do tej pory nie urzeczywistnili swoich potencjałów. Do Białegostoku przybył Dawid Drachal, natomiast do Częstochowy trafił Lamine Diaby-Fadiga. Ten drugi świetnie wyszedł na tym ruchu i jest obecnie bardzo ważnym elementem drużyny Marka Papszuna.
Lamine Diaby-Fadiga w Białymstoku spędził rok i przez ten czas nie potrafił pokazać swoich umiejętności, choć do stolicy Podlasia trafił z łatką gracza o sporym potencjale. Mówiono przecież nawet, że w przyszłości może być to następca Afimico Pululu. Rzeczywistość jednak okazała się bardziej brutalna, a Gwinejczyk nie mógł liczyć na wygranie rywalizacji z Kongijczykiem. Adrian Siemieniec nie chciał całkowicie odstawiać nowego nabytku na boczny tor i często dawał mu okazje do gry, jednak nie zawsze na pozycji napastnika. Fadiga nie strzelał, nie zachwycał, miał boiskowe problemy. Po przenosinach do Częstochowy sprawa wygląda za to zupełnie inaczej, a piłkarz jeszcze w lipcu wyrównał dorobek strzelecki z wcześniejszego sezonu w “Dumie Podlasia”.
Miejsce na boisku
System, w którym gra na co dzień Raków Częstochowa, wydaje się idealnie pasować do Diaby’ego-Fadigi. Możliwość gry jako jedna z “dziesiątek”, która operuje za napastnikiem, dla Gwinejczyka okazała się strzałem w - nomen omen - dziesiątkę. W Jagiellonii nie było dla niego takiego naturalnego miejsca na boisku. Albo zmuszony był grać z boku, albo próbował, bezskutecznie rzecz jasna, wchodzić w buty Pululu. Gra pod “dziewiątką” w systemie z dwiema “dziesiątkami” pozwoliła Diaby’emu-Fadidze się uzewnętrznić.
Przede wszystkim 24-latek wygląda na piłkarza dużo bardziej dojrzałego na boisku, niż miało to miejsce na Podlasiu, a przecież minęło jedynie kilka miesięcy. Jest pewniejszy i skuteczniejszy, przekonuje swoją grą. W statystykach też wygląda bardzo dobrze. Pod względem dryblingów czy pojedynków w drużynie Rakowa wyraźnie lepszy jest jedynie Adriano Amorim. Przy tym pamiętać trzeba, że Fadiga ma rozegrane na ligowych boiskach jedynie 717 minut z możliwych 1440. To niespełna 50% czasu na placu gry, a w kontekście statystyk mówimy o liczbach bezwzględnych. Adriano Amorim minut ma już niemal 900, Michael Ameyaw, który choćby w liczbie dryblingów minimalnie wyprzedza Fadigę, rozegrał 90 minut więcej.
Nawiązując także do pozycji, Fadiga zwyczajnie nie jest zawodnikiem stworzonym do gry na szpicy. To piłkarz, który woli połykać wolne pole znajdujące się przed nim, do tego operując w półprzestrzeni. Jasne, jest skuteczny w polu karnym, potrafi się w nim odnaleźć i zakończyć akcję na różne sposoby, ale osadzanie go w roli, w jakiej w Rakowie gra Jonatan Braut Brunes, byłoby marnowaniem potencjału. Fadiga lubi dryblować, ma technikę użytkową, bierze udział w rozegraniu, dobrze czuje się wchodząc w pole karne w drugie tempo i znakomicie wypełnia puste przestrzenie na boisku. Jako środkowy napastnik nie miałby takich przywilejów.
Heatmapa L. Diaby’ego-Fadigi z meczu Raków Częstochowa - Rapid Wiedeń (27.11.2025) Źródło: Sofascore
O grę Fadigi, zarówno w tym, jak i poprzednim sezonie, zapytaliśmy Jerzego Kułakowskiego - dziennikarza Polskiego Radia z Białegostoku.
- Pewnie nie odkryję Ameryki, że Lamine przegrał rywalizację z Pululu. Ten znajdował się w doskonałej formie i trudno było sobie wyobrazić, że trener nie będzie stawiać na napastnik, który regularnie strzela gole i asystuje kolegom. Mogę sobie wyobrazić, że Lamine źle znosił rolę rezerwowego i wolał odejść. Miał sporo okazji, żeby pokazać swój potencjał, ale w Jagiellonii ich nie wykorzystał. Nie miał też wielkich szans, żeby grać na innych pozycjach niż napastnik. Imaz, Czurlinow i Hansen byli bardzo mocnymi punktami zespołu - przekonuje nas Kułakowski.
- Podoba mi się jako środkowy napastnik i jako prawy napastnik, czy też prawoskrzydłowy. Jest wysoki, silny, ma dobrą lewą nogę, umie precyzyjnie strzelić lub dograć do kolegi z drużyny - dodaje po chwili dziennikarz, opisując, na jakich pozycjach widzi atakującego.
- W dwóch meczach [z ośmiu - przyp. red.], kiedy wychodził w podstawowym składzie, strzelił gole [do tego jednego po wejściu z ławki w debiucie - przyp.red.]. W następnych też dostawał szansę, ale niczym się nie wyróżniał i znowu stawał się rezerwowym. Nigdy nie wyszedł w podstawowym składzie trzy razy z rzędu i to chyba o czymś świadczy. Z drugiej strony, kiedy wchodził z ławki często "grzała mu się głowa" i łapał żółte kartki. Super, że trafił do Rakowa - opowiada Kułakowski.
Heatmapa L. Diaby’ego-Fadigi z meczu Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław (22.11.2024) Źródło: Sofascore
Skuteczność
W 42 meczach zeszłego sezonu Fadiga zdobył jedynie trzy bramki i zanotował asystę. W obecnych rozgrywkach już prawie wyrównał czas, który spędził wówczas na boisku, ale liczby ma dużo lepsze. Strzelił aż 12 goli, dorzucił asystę. Patrząc bardziej szczegółowo, trafia do siatki średnio raz na 98 minut.
Do tego, aby w rozgrywkach ligowych w barwach Rakowa pięć razy trafić do siatki, potrzebował jedynie 17 uderzeń. Na jednego gola wychodzą więc niewiele więcej niż trzy strzały. To naprawdę dobra skuteczność. W barwach Jagiellonii na bramkę w lidze potrzebował już 11 uderzeń. Na korzyść obecnej kampanii przemawia też statystyka expected goals. Ze współczynnika wynika, że zeszły sezon powinien zakończyć z pięcioma golami, podczas gdy bramkarza pokonał trzykrotnie. W tej kampanii ligowej jest na odwrót. Fadiga zdobył dwie bramki więcej, niż powinien. A nie mówimy tu wciąż o meczach w innych rozgrywkach, gdzie dołożył przecież kolejne siedem goli.
Win-win
Należy pamiętać, że Diaby-Fadiga do Częstochowy trafił w ramach wymiany, a Raków naprawdę niewiele do niej dopłacił. Sprawiło to, że “Medaliki” zyskały użytecznego piłkarza, który w drużynie Adriana Siemieńca nie potrafił się przebić, w zamian oddając zawodnika będącego w analogicznej sytuacji. I choć Dawid Drachal notuje słabsze tygodnie i gra dość mało w “Dumie Podlasia”, to pokazał, że jest przydatny i posiada spory potencjał.
- Taka możliwość [pozostanie Fadigi w Jagiellonii - przyp. red.] oczywiście była, ale pojawiła się opcja wymiany za Drachala z dopłatą. Dobrze, że do niej doszło, bo wygrały na tym Jagiellonia i Raków, a skorzystali obaj piłkarze. Dziś Lamine pokazuje, na co go stać i życzę mu jak najlepiej - opowiada nam Kułakowski, pytany o wymianę na linii dwóch klubów.
Umowa Francuza pod Jasną Górą jest ważna do końca sezonu 2027/28, a klub posiada także opcję jej przedłużenia. I choć zawodnik nie jest już pierwszej młodości, ma bowiem 24 lata, to wydaje się, że możemy wyobrazić sobie jego przyszłe spieniężenie. Zwłaszcza jeśli nie spuści z tonu, a Raków będzie pokazywał się w Europie. Czwartkowe wieczory to większa szansa na dostrzeżenie przez zagranicznych skautów oraz możliwość udokumentowania swojej wartości. Niedawno zanotowany hat-trick w starciu z Rapidem Wiedeń to już pewien punkt zaczepienia. Diaby-Fadiga na pewno trafił po nim pod lupę niejednego skauta.