Katastrofalny występ gracza Legii. Kibice bez litości. "Jest fatalny"

Legia Warszawa przegrała z Piastem Gliwice (0:2) i tym samym pozostała w strefie spadkowej PKO BP Ekstraklasy! “Wojskowi” znów wypadli bardzo blado, a na grę kilku piłkarzy można po prostu spuścić zasłonę milczenia.
Piast przystępował do meczu jako ostatni zespół w stawce, Legia - po sobotnim zwycięstwie Arki - otwierała natomiast strefę spadkową. Nie spodziewaliśmy się zatem spektaklu. No i go nie było. Oba zespoły stworzyły sobie po kilka sytuacji, ale aż do 85. minuty na tablicy wyników widniał rezultat 0:0. Wtedy jednak, rzutem na taśmę, gospodarze zadali pogrążonym w kryzysie “Wojskowym” dwa ciosy. Najpierw do siatki trafił Michał Chrapek, potem rzut karny wykorzystał Jorge Felix.
Taki rezultat dał Piastowi cenny oddech, pozwolił zepchnąć na dno tabeli Bruk-Bet i jednocześnie zbliżyć się do… Legii. Ta z kolei ugrzęzła na 16. miejscu w strefie spadkowej. Do kilku zespołów znad kreski traci obecnie jeden punkt. Dramat przy Łazienkowskiej trwa zatem w najlepsze. Jeśli nie udało się wygrać nawet z ligowym outsiderem, to trudno o jakikolwiek optymizm. Dla Legii był to już ósmy z rzędu mecz PKO BP Ekstraklasy bez zwycięstwa (!). Ostatni raz drużyna ze stolicy na ligowym gruncie wygrała 28 września. Pokonała wówczas Pogoń Szczecin.
Trudno natomiast wygrywać mecze bez skutecznego napastnika, a Legia wciąż męczy się w składzie z Miletą Rajoviciem. Duńczyk czeka na jakiekolwiek trafienie od wspomnianego przed momentem spotkania z “Portowcami”. Potem rozegrał 13 kolejnych meczów, większość od pierwszej minuty, ale nie znalazł sposobu na pokonanie bramkarza. Wielokrotnie przechodził obok gry, nie miał swoich szans, był daleki od stwarzania sytuacji. Ostatnio się to zmieniło, ale jest inny problem.
26-letni snajper w końcu ma swoje okazje, które… marnuje na potęgę. Kilka dni temu mógł zostać bohaterem meczu z Motorem Lublin. W końcówce spotkania nie wykorzystał jednak kapitalnej szansy.
Przeciwko Piastowi też mógł, i powinien, przynajmniej raz trafić do siatki. Albo dwa razy. No może trzy… Już w drugiej minucie wyszedł sam na sam z golkiperem gospodarzy, co ciekawe - po podaniu Kacpra Tobiasza - ale przegrał pojedynek z Frantiskiem Plachem.
Na kolejną kapitalną okazję do strzelenia gola Rajović czekał pół godziny. Tym razem świetnie w polu karnym odnalazł go Kacper Urbański. Efekt był jednak dokładnie taki sam. Duńczyk przegrał pojedynek oko w oko z bramkarzem Piasta.
Trzecia szansa nie była już tak stuprocentowa, ale też można było zrobić z niej użytek. Tym razem piłkarz sprowadzony latem (ponoć) za trzy miliony euro miał do bramki znacznie dalej, ale znalazł sobie trochę miejsca na strzał, który był nawet całkiem kąśliwy. Niestety dla niego i Legii - piłka nie znalazła się jednak w siatce. Znów górą był dobrze dysponowany tego wieczora Plach.
Jak podsumować tego niechlubnego hat-tricka zmarnowanych szans? Jeśli na siłę szukać plusów, to chyba w tym, że w końcu Rajović zaczął dochodzić do sytuacji. Teraz musi jeszcze “tylko” odnaleźć skuteczność.
Żeby jednak aż tak nie pastwić się nad 26-latkiem, trzeba przyznać, że wcale nie był on najgorszym piłkarzem Legii biegającym po murawie stadionu w Gliwicach. Petar Stojanović prezentował się tak źle, że zaliczył występ w czterech aktach:
- Fatalna strata, po której Legię uratował Kamil Piątkowski,
- Żółta kartka za taktyczny faul w 25. minucie,
- Przesunięcie z boku obrony na skrzydło gdzieś w 30. minucie, zapewne w związku z jego wielkimi problemami w defensywie,
- Zmiana w przerwie. Wszedł Kacper Chodyna, który potem zmarnował “setkę” przy stanie 0:0. Chwilę po niej Piast już prowadził.
Suchej nitki na Stojanoviciu nie zostawili kibice Legii.
- Stojanović grał w to kiedyś? - pisał na X “Carlos Magnifico”.
- Stojanović co za kolejny bezmyślny zawodnik - dodał “Ramirez”.
- Ale ten Stojanovic to jest taki dziad, że szkoda gadać. On nawet nie zasługuje na to rzucanie po pozycjach, zero atutów - komentował Paweł Jędrusik.
A uwierzcie nam, że większości komentarzy po prostu nie da się zacytować. Wybraliśmy i tak te bardziej grzeczne.
Zawiódł Rajović, zawiódł Stojanović. Zawiodła Legia jako całość. Co z tego, że Kacper Tobiasz zaliczył kilka bardzo dobrych interwencji, jeśli ostatecznie i tak musiał dwukrotnie wyciągać piłkę z siatki. Co z tego, że przyzwoicie wyglądał Arkadiusz Reca, jeśli na finiszu spotkania sfaulował na rzut karny, co ostatecznie zabiło mecz. Można tak wymieniać i wymieniać.
Marazm w Legii zatem trwa. I niewiele wskazuje na to, że coś w najbliższym czasie się zmieni. Potrzebny jest strażak, w którego rolę prędzej czy później wejdzie zapewne Marek Papszun. Jedno jest pewne - będzie miał bardzo dużo roboty.