Kosmiczny powrót gwiazdy Realu Madryt. Ta kariera wisiała na włosku

Kosmiczny powrót gwiazdy Realu Madryt. Ta kariera wisiała na włosku
charnsitr / shutterstock
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiDzisiaj · 09:51
Myślał o zakończeniu kariery, a być może teraz znajduje się w jej najlepszym momencie. Dwukrotne zerwanie więzadeł krzyżowych nie zatrzymało Edera Militao. Gwiazdor Realu Madryt wyszedł z założenia, że co go nie zabije, to wzmocni.
W ostatnich dwóch latach Eder Militao przeszedł przez małe piekło. Z powodu dwóch poważnych kontuzji kolana stracił łącznie 448 dni. Po pierwszym zerwaniu więzadła pauzował 214, po drugim 234. Trzeba wykazać się niebywałym hartem ducha, aby po takich problemach wrócić na murawę, będąc jeszcze silniejszym niż wcześniej. Ta sztuka udała się reprezentantowi Brazylii. W ostatnich tygodniach znów oglądamy najlepszą wersję środkowego obrońcy. Ścianę z tyłu i poważne zagrożenie pod bramką przeciwnika. Taki stoper to po prostu skarb.
Dalsza część tekstu pod wideo

Szukając wewnętrznej siły

Eder Militao nie mógł gorzej rozpocząć sezonu 2023/24. W pierwszej kolejce ligowej zerwał więzadło podczas wyjazdowej rywalizacji z Athletikiem. Już wtedy istniały obawy, jak tak dotkliwy uraz wpłynie na Brazylijczyka, który w dużej mierze bazował na zwinności i szybkości. Piłkarz zrobił jednak wszystko, aby proces rehabilitacji przebiegł w możliwie jak najbardziej płynny sposób. Poza pracą w klubie zatrudnił indywidualnych trenerów, Romario Queiroza i Jaime Saloma, z którymi niemal codziennie ćwiczył poszkodowane kolano.
Real wiedział, że w takich przypadkach trzeba zachować ostrożność. Defensor był wprowadzany powoli, na przełomie stycznia i lutego 2024 roku wznowił treningi z drużyną. Pierwsze minuty złapał 31 marca, do podstawowego składu wrócił 26 kwietnia. W najważniejszych meczach filarem “Królewskich” był wówczas Nacho Fernandez. Starano się zadbać o to, aby rekonwalescent nie został wrzucony na zbyt głęboką wodę. Ale to i tak nie pomogło. 9 listopada ubiegłego roku Militao zerwał więzadło w drugim kolanie. Patrząc z boku, to brzmiało jak wyrok. Najwięcej zimnej krwi zachował sam poszkodowany.
- Dzień po drugim zerwaniu więzadła Eder powiedział mi: "Nie ma czego żałować, już raz przeszedłem przez ten proces, wiem, jak sobie z tym poradzić. Bierzemy się do pracy". To kontuzja, która wymaga długiej rekonwalescencji, więc obawy są czymś normalnym. Ale w tym przypadku byłem pewien, że Eder może prezentować poziom, do jakiego przyzwyczaił w Realu - opisał trener Romario Queiroz na łamach dziennika AS.
Z perspektywy klubu wiadomo było, że dalsze losy Brazylijczyka stanowią po prostu spory znak zapytania. Trudno było planować defensywę w oparciu o zawodnika, który poważnie uszkodził oba kolana. Zadbano zatem o poszerzenie liczby opcji do gry. W poprzednim sezonie bardzo dobre wejście do drużyny zaliczył Raul Asencio. Latem wydano ponad 60 mln euro na Deana Huijsena. W międzyczasie Aurelien Tchouameni czasami grywał jako stoper. Czekano na Militao, ale szykowano alternatywne rozwiązania.
- Po tak poważnej kontuzji miałem w głowie różne myśli. Pojawiła się też taka, żeby może zrezygnować z futbolu, bo to wszystko było bardzo trudne. Dzięki pomocy Boga, żony, córki, całej rodziny i kolegów z drużyny jestem nadal tutaj - powiedział w październiku Brazylijczyk, cytowany przez Sports Illustrated. - Za mną dwa trudne lata. W takich chwilach musisz być blisko Boga i rodziny. Dziękuję wszystkim za to, że udało mi się zwalczyć problemy zdrowotne i odzyskać formę - dodał.

Piorunujący powrót

Wiara, wsparcie bliskich oraz ciężka praca sprawiły, że Militao nie wywiesił białej flagi. Po drugim ACL-u wrócił do gry 9 lipca przy okazji porażki 0:4 z PSG w półfinale Klubowych Mistrzostw Świata. Już wówczas wysłał sygnał gotowości do walki o odzyskanie miejsce w składzie. Spędził na murawie tylko 26 minut, ale większość portali statystycznych wystawiła mu najwyższą ocenę spośród wszystkich graczy Realu. Cały zespół zawiódł, jednak kibice madrytczyków mogli po cichu świętować udany powrót gwiazdy. Szczególnie, że 27-latek poszedł za ciosem. W trakcie okresu przygotowawczego “Los Blancos” rozegrali sparing z Leganes, a stoper popisał się golem z połowy boiska.
Nawet najpiękniejsza bramka w meczu towarzyskim nie jest niczym więcej, niż ciekawostką. Sęk w tym, że Brazylijczyk potwierdził wysoką dyspozycję, kiedy zaczęła się gra o stawkę. Od początku sezonu ligowego Xabi Alonso konsekwentnie stawiał w obronie na duet Militao - Huijsen. Początkowo wiele pochwał zbierał 20-letni Hiszpan, po którym nie było widać żadnego śladu związanego z presją debiutanta. Z czasem coraz więcej ciepłych słów zaczęto kierować pod adresem wychowanka Sao Paulo. Trudno było nie zachwycać się choćby piorunującą bramką, którą zdobył z Espanyolem.
- Oczywiście, że powrót Edera to wspaniała wiadomość. Widzimy w każdym meczu, ile wnosi do zespołu. Ważne jest to, że odzyskał odpowiednie czucie, z każdym tygodniem staje się coraz silniejszy, bardziej zdeterminowany. Myślę, że będzie grał jeszcze lepiej - powiedział Alonso po zwycięstwie nad Juventusem.
Przeciwko “Starej Damie” Militao miał sześć interwencji w obronie, osiem wygranych pojedynków i dwa zablokowane strzały. Cztery dni później zaprezentował się jeszcze lepiej na tle Barcelony. Zanotował wówczas asystę, wygrał pięć z sześciu pojedynków, miał trzy udane wślizgi, utrzymał celność zagrań na poziomie 92%. Schował wówczas Ferrana Torresa do kieszeni, a przy okazji udowodnił wyższość w paru sytuacjach nad Alejandro Balde.

Idealny “transfer”

W poprzednim sezonie defensywa Realu była jednym wielkim rozgardiaszem. Kontuzje Militao, Carvajala czy Mendy’ego kompletnie zdestabilizowały całą formację. Pamiętamy, w jak brutalny sposób potrafili to wykorzystać zawodnicy choćby Barcelony czy Arsenalu. Latem włodarze zadbali o to, aby taka sytuacja się nie powtórzyła. Na transfery wydano ponad 200 mln euro, a jedynie Franco Mastantuono był zakupem stricte ofensywnym.
Znacznie więcej uwagi poświęcono obronie, ściągając Trenta, Huijsena oraz Carrerasa. Każdy z nich dopiero stawia pierwsze kroki na Bernabeu, ale już można przypuszczać, że w najbliższych latach będą filarami w tyłach. Paradoks sytuacji polega na tym, że największym wzmocnieniem okazuje się zawodnik, który już od 2019 roku broni barw “Los Blancos”. Na dziś to on stanowi najpewniejszy punkt spośród galowej czwórki defensorów.
- Eder Militao to najlepszy transfer w erze Xabiego. Brazylijczyk potwierdza, że jest gotów odzyskać rolę lidera defensywy na Santiago Bernabeu. Jego powrót do zdrowia i formy to bez wątpienia jedna z najlepszych wiadomości dla całego Realu - napisał Pablo Polo z dziennika Marca. - Militao wnosi do drużyny coś wyjątkowego. Jest fantastyczny w odbiorze, w grze powietrznej, z piłką przy nodze. Wszędzie go pełno - chwalił na antenie Movistar Rafael Alkorta, były obrońca Realu.
W obronie Realu oczywiście szykują się pewne zmiany. W przyszłym roku wygasną umowy Antonio Ruedigera i Davida Alaby, które według medialnych doniesień nie zostaną przedłużone. Hiszpańskie ptaszki regularnie ćwierkają o zainteresowaniu takimi stoperami jak m.in. Ibrahima Konate czy Dayot Upamecano. Dobrze wiemy, że jeśli na rynku wolnych zawodników pojawia się ciekawa okazja, to “Los Blancos” lubią z niej skorzystać.
Szczęście działaczy “Królewskich” polega na tym, że nie muszą działać w panice. Jakikolwiek transfer defensora zostanie odebrany jako uzupełnienie, zwiększenie pola manewru, a niekoniecznie załatanie jakiejś dziury. Luki nie ma, ponieważ Eder Militao oraz Dean Huijsen tworzą fantastycznie spisującą się parę. Razem gwarantują jakość w odbiorze, skuteczność w destrukcji, przewagę w pojedynkach powietrznych i wiele, wiele więcej. Ten tandem wygląda naprawdę potężnie, jeśli zestawimy go choćby z głównymi rywalami w lidze. Eric Garcia, Pau Cubarsi, Clement Lenglet czy Robin Le Normand to nie jest ten rozmiar kapelusza. Każdy z nich ma swoje atuty, ale nie przez przypadek to Real zerka dziś z góry tabeli na Barcelonę, Atletico i 17 innych drużyn.
W styczniu ubiegłego roku madrytczycy przedłużyli umowę z Militao do końca sezonu 2027/28. W tamtym momencie pewnie nawet największy pesymista na Bernabeu nie przeczuwał, że kilka miesięcy później Brazylijczyk znowu zerwie więzadło. Ale nawet najwięksi optymiści nie mogli przewidzieć, że 27-latek po kolejnej poważnej kontuzji będzie jeszcze silniejszy.

Przeczytaj również