Legendy Manchesteru są nim zachwycone! Nowy symbol nadziei. "Niezawodny"

Manchesteru United w końcu znalazł bramkarza, który zaraża spokojem, a nie nerwami. To nie przypadek, że Ruben Amorim pierwszy raz od roku wygrał dwa meczu z rzędu, kiedy w bramce stanął akurat 23-letni Senne Lammens. Belg nie ukrywa - wygrana z Liverpoolem (2:1) była największym momentem jego dotychczasowej kariery. Teraz przed nim kluczowe tygodnie, bo jak bumerang wraca temat wypożyczenia Marca-Andre ter Stegena z Barcelony.
Kiedy na początku października debiutował przeciwko Sunderlandowi (2:0), Troy Deenay żartował w studiu telewizyjnym, że pierwszy raz widzi bramkarza, który dostaje owację od fanów tylko za to, że poprawnie wyszedł do dośrodkowania. Lammens nie miał wiele roboty w tamtym meczu, ale drużyna zachowała czyste konto i była spokojna przez 90 minut. Poprzedni bramkarze United zawiesili poprzeczkę tak nisko, że młody Belg miał poniekąd ułatwione zadanie. W meczu z Liverpoolem fani śpiewali: “Czy jesteś Schmeichelem w przebraniu?”. Zresztą w social mediach znowu hula jego dawna bramka zdobyta głową w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Lammens zrobił to identycznie jak Schmeichel w przeszłości.
Były napastnik
Był grudzień 2019 roku. Jego Club Brugge potrzebował punktu, by pierwszy raz w historii awansować do fazy pucharowej. Zbliżał się koniec meczu z Realem Madryt, kiedy młody Belg popędził w pole karne, wzbił się w powietrze i strzelił gola. Dla tych, którzy znają Lammensa, nie było to żadne zaskoczenie, bo jako dzieciak grał na pozycji napastnika. Ale Europa była w szoku. To wtedy pierwszy raz dał się poznać szerszej publiczności i rozbudził porównania do Schmeichela, który w karierze aż 11 razy trafiał do siatki. Dzisiaj ma szansę iść śladami legendy Manchesteru, choć jeszcze przed momentem był niewiadomą. Mówiono, że to tylko bramkarz z Royal Antwerp, który na razie w dorosłej piłce rozegrał jeden pełny sezon.
Lammens przyszedł rozwiązać problem, z którym Manchester nie może uporać się od lat. Zestaw Andre Onana/Altay Bayindir, którym Amorim zaczynał sezon, często nazywany był największą bramkarską biedą od sezonu 2004/05, kiedy w bramce “Czerwonych Diabłów” stali Tim Howard i Roy Carroll. Dopiero Edwin van der Sar wniósł spokój na tej pozycji, będąc numerem “1” przez sześć lat. Teraz Manchester też szuka podobnego lidera. Nie jest łatwo znosić gigantyczną presję Old Trafford, tym bardziej, jeśli stoisz między słupkami. Lammens na razie imponuje nerwami ze stali. W drużynie, która co chwilę bije wszelkie negatywne rekordy i nad którą nieustannie wiszą ciemne chmury, dzięki młodemu Belgowi wreszcie pojawiło się trochę słońca.
Nadzieja na zmianę
Manchester latem skupiał się głównie na wzmacnianiu ofensywy. Amorim dostał fantastyczny tercet w ataku za ponad 200 mln euro, ale wtedy od razu padały pytania: co z obroną? Błąd Altaya Bayindira przyćmił dobrą grę drużyny w meczu z Arsenalem (0:1) w sierpniu. Zaraz potem Amorim odbębnił najkrótszą konferencję prasową w sezonie, dając dziennikarzom tylko trzy minuty i wściekając się na pytania o 40-letniego Toma Heatona. W tamtym momencie Manchester dalej nie miał nowego bramkarza i dopiero ostatniego dnia okna transferowego wydano 18 mln euro na Lammensa. Belg w poprzednim sezonie zanotował najwięcej czystych konto w lidze i obronił cztery rzuty karne. Musiał jednak poczekać do siódmej kolejki, by dostać wreszcie szansę od Rubena Amorima.
Z perspektywy czasu to był mądry ruch Portugalczyka. Nie wrzucał on nowego bramkarza na głęboką wodę. Pozwolił mu w trzech meczach obserwować zespół z ławki. Następnie zagrał z Sunderlandem (2:0) i z Liverpoolem (2:1). Szczególnie ten ostatni występ wywindował jego nazwisko. Manchester pierwszy raz od dekady wygrał na Anfield, Lammens skutecznie powstrzymał Alexandra Isaka, był pewny przy dośrodkowaniach i nie wykazywał sygnałów paniki. Kiedy Mohamed Salah dostał piłkę na trzecim metrze, Lammens zrobił wystarczająco dużo, by wywrzeć na nim presję. Do tego świetnie dostosował się do założeń Amorima, by przeciwko “The Reds” nie rozgrywać od tyłu. Belg miał wykonywać jak najwięcej długich wykopów, ale nie na zasadzie “byle dalej”, tylko szukając wolnych przestrzeni. Taki sposób gry tego dnia służył drużynie.
Bez paniki
Rio Ferdinand, czyli były obrońca United, po meczu z Liverpoolem użył pięciu słów do opisania Lammensa: "Bezpieczny, niezawodny, pewny siebie, asertywny, spokojny". To nie były losowe określenia - to był dokładny zestaw cech, których brakuje w Manchesterze od lat. Ferdinand dodał, że kibice czasem nie zdają sobie sprawy, jak dużo drużynie daje solidny bramkarz. To on przecież wysyła największe wibracje całej drużynie. Na ciekawą rzecz zwrócił uwagę też Garry Neville w studiu Sky Sports. Mówił, że jeśli bramkarz “pajacuje”, to 72 tysiące fanów na trybunach wydaje pomruk frustracji. Zawodnicy to czują i taki bramkarz “wysyła dreszcz przez kręgosłupy obrońców”. Lammens póki co nie pasuje do tej definicji, choć to oczywiste, że trudne momenty jeszcze przyjdą.
Simon Mignolet, który grał w Anglii i zna Lammensa z Club Brugge, opowiadał w mediach, że Senne ma wyłączony układ nerwowy. Nawet, jeśli popełni błąd, to w sekundę o tym zapomina. Koncentruje się na “tu i teraz” i nie wpada w negatywne spirale, które cechowały Andre Onanę. Kameruńczyk po jednym błędzie za chwilę mnożył kolejne. Bayindir też okazał się bramkarzem nieprzystającym do wymagań tak dużego klubu. W poprzednim sezonie zaliczył trzy mecze, gdzie stracił cztery gole. W jednym z nich, z Tottenhamem, wartość bramek oczekiwanych (xG) rywala wyniosła zaledwie 0,67. To wtedy Turek dał się pokoać po rzucie rożnym Heung-min Sona. Na jego tle Lammens póki co to klasyczne “świat i ludzie”.
- Teraz, gdy idzie dobrze, to widzę same pochwały. Ale jestem realistą. Jak tylko będziemy przegrywać, to zacznie się krytyka - mówi belgijski bramkarz. Ostatnio znów angielskie media grzeją temat Marca-Andre ter Stegena, który w Barcelonie ma zamkniętą opcje grania i będzie szukał wypożyczenia. Jego agent zaproponował go m.in. Manchesterowi United. Może zdarzyć się tak, że klub z Old Trafford poczuje pokusę postawienia na kogoś bardziej doświadczonego niż Lammens. Z drugiej strony Amorim nie wygląda na kogoś, kto mieszałby w kotle i szukał zmian na tej pozycji akurat w momencie, kiedy zyskał trochę spokoju. Najbliższe tygodnie mogą ugruntować pozycję belgijskiego bramkarza. Manchester w sobotę na Old Trafford zagra z Brighton i ma szansę wygrać trzeci mecz z rzędu.