Legia gasi pożar benzyną. Tam sytuacja wygląda najgorzej

Legia gasi pożar benzyną. Tam sytuacja wygląda najgorzej
Kacper Pacocha / pressfocus
Antoni - Obrębski
Antoni ObrębskiDzisiaj · 10:29
Legia Warszawa rozpoczyna sezon 2025/26 meczem z Aktobe w eliminacjach Ligi Europy. Mimo wielu hucznych zapowiedzi i zmian personalnych, nic nie wskazuje na to, aby w maju przyszłego roku stolica świętowała odzyskanie wyczekiwanego mistrzostwa. Więcej - nie ma powodów, by sądzić, że nastąpi jakakolwiek poprawa względem poprzednich rozgrywek. Dopiero hitowy transfer Milety Rajovicia jest światełkiem w tunelu.

W nowe rozgrywki stołeczni wkraczają w bardzo gęstej atmosferze. Drużyna Edwarda Iordanescu jeszcze nie zdołała zagrać oficjalnego meczu, a część kibiców, co widać po mediach społecznościowych, już ma dość sezonu, który będzie trwać przez kolejne prawie dziesięć miesięcy. A to opóźnienia w pensjach dla piłkarzy, a to działanie na rynku transferowym, a to doniesienia, że świeżo zatrudniony szkoleniowiec może opuścić klub (więcej TUTAJ).
Dalsza część tekstu pod wideo
Rezygnacja z Jacka Zielińskiego, zatrudnienie Michała Żewłakowa i Frediego Bobicia, ściągnięcie trenera Iordanescu, zmiany w dziale skautingu, pieniądze z europejskich pucharów. To wszystko miało zwiastować powrót do walki o tytuł mistrza Polski. Działania Legii każą jednak sądzić, że nic takiego nie będzie miało miejsca. I że może być jeszcze gorzej.
Wskazaliśmy więc sześć rzeczy, które wiemy o Legii przed jej startem sezonu. W pełni rozumiemy zaniepokojenie kibiców.

1. Potrzeba wiele czasu, aby wyjść ze zgliszczy

Ze względu na wszystko, co dzieje się wokół klubu, jakkolwiek podreperować sytuację może jedynie boisko. Jeśli jednak ktoś “na górze” w Legii myśli, że kilka wygranych spotkań wywoła amnezję u fanów, to najpewniej grubo się myli. Sprawa jest trudna. Jedno potknięcie może przelać czarę goryczy, z kolei seria zwycięstw nie musi wszystkiego naprawić. W całej sytuacji Edward Iordanescu ponosi najmniej winy i najpewniej to nie on będzie, przynajmniej w pierwszej kolejności, wymieniany w przypadku porażek. Chyba że będą one dotkliwe.
Spójrzmy na to tak - trzy pierwsze mecze Legii w tym sezonie mogą odcisnąć piętno na całych rozgrywkach. Jeśli Legia wygra z dwumecz z Aktobe, raczej niewiele osób będzie to pamiętać w następnych miesiącach. Jeśli odpadnie, będziemy mówić o kompromitacji. Spotkanie z Lechem Poznań w Superpucharze Polski to już bardziej złożona sprawa. Tutaj sam rezultat nie musi być tak istotny, choć oczywiście z perspektywy kibiców lepiej mieć puchar, niż go nie mieć.
Kluczowy będzie jednak styl. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że Lech na dzisiaj jest od Legii półkę wyżej. Wiele rzeczy się tam zgadza, w przeciwieństwie do klubu ze stolicy. Przegrana po wyrównanej walce będzie do zaakceptowania. Lanie od poznaniaków przyniesie poczucie obojętności wobec drużyny już w lipcu, a zwycięstwo może zapalić promyk nadziei. Problem w tym, że to światełko zgaśnie wraz z pierwszym niepowodzeniem.

2. Cykl życia Legii się nie zmienia

Legia w styczniu 2024 roku sprzedaje dwóch zawodników za 13 milionów euro. Pół roku wcześniej z Łazienkowską żegna się Maik Nawrocki za pięć milionów euro. We wcześniejszych dwóch latach zarobiono na transferach siedem milionów. Do tego stołeczni za poprzednie dwa sezony w europejskich pucharach zainkasowali prawie 17 milionów euro.
I to wszystko, by latem 2025 roku… zalegać z pensjami. Oczywiście Legia już piłkarzom wynagrodzenia przelała, jednak ta sytuacja pokazuje, jak nieudolnie zarządza się w klubie finansami. A jeszcze w połowie czerwca Marcin Herra chwalił się budżetem na nowy sezon, który wyniesie ponad 200 milionów złotych. Tydzień po tym klub sprzedał utalentowanego Jakuba Zielińskiego do Wolfsburga za 800 tysięcy euro. Legia zagwarantowała, że od razu otrzyma te pieniądze, bo zwyczajnie potrzebowała ich na już. W przyszłości na bramkarzu z rocznika 2008 mogłaby zarobić zdecydowanie więcej. Dodać trzeba, że to tego lata największa sprzedaż.
Jednocześnie, jak przekazał Tomasz Włodarczyk, do klubu ma trafić Mileta Rajović, za którego stołeczni wykładają trzy miliony euro - rekordową kwotę w historii ligi. Iordanescu dostanie naprawdę solidnego napastnika, którego tak bardzo potrzebuje..
- Według naszych informacji piłkarz idealnie pasuje do wizji nowego trenera Legii, Edwarda Iordanescu. Jego potencjał oceniono bardzo wysoko. [...] Profil Rajovicia doskonale pasuje do potrzeb Legii. W klubie oceniono, że piłkarz co roku się rozwija i wchodzi w optymalny wiek - pisze Tomasz Włodarczyk (szczegóły TUTAJ).
Poza Duńczykiem Iordanescu będzie jeszcze liczył na dwóch piłkarzy. To też będzie kosztować. Być może same transfery okażą się bezgotówkowe, jednak pensje w Warszawie są spore. Zakładając, że Legia chce mieć jakość w zespole i unikać problemów finansowych, to zastrzyk gotówki z europejskich pucharów okazuje się koniecznością. Rundy do przejścia są cztery, a błąd można popełnić zaledwie jeden. Jednocześnie obligatoryjne wydaje się zagwarantowanie sobie awansu do pucharów w przyszłym roku.

3. Sparingi nie pomogły

Na początku musimy zaznaczyć - mecze towarzyskie to wciąż tylko mecze towarzyskie. Służą przede wszystkim, zwłaszcza w sytuacji, gdy do klubu przychodzi nowy trener, rozeznaniu się w zespole oraz przetestowaniu różnych taktyk. Do tego były raczej niedostępne dla widza, gdy w poprzednich sezonach często istniała możliwość obejrzenia każdego sparingu w całości w internecie. Wtedy kibic mógł ocenić je dużo dokładniej.
Teraz takiego komfortu fani stołecznych nie mieli. Same wyniki, czy skróty meczów - zwłaszcza nie najlepsze - też nie są wyznacznikiem. Pamiętamy, jak w styczniu tego roku Lech Poznań otrzymał potężne baty od FC Nordsjaelland, aż 1:7, co nie przeszkodziło mu w zdobyciu mistrzostwa Polski.
Sparingi mogą być natomiast okazją, aby poprawić nastroje. Gdyby Legia wygrała cztery spotkania po 3:0, kibice byliby spokojniejsi. Mecze testowe przyniosły jednak takie rezultaty: 2:3 z Wisłą Płock, 2:2 z Łudogorcem Razgrad, 1:0 z FK Jablonec i 5:1 z Górnikiem Łęczna. Czy te wyniki sprawiają, że Legia na pewno nie zaliczy udanego sezonu? Nie. Czy lepsze rezultaty chociaż trochę poprawiłyby nastroje wokół klubu i zespołu? Zdecydowanie tak.

4. Jest Stojanović, jest i bieda

Jedyny transfer do klubu przed Rajoviciem to Petar Stojanović. Zdecydowanie nie jest to ruch, który można ocenić jednoznacznie. Słoweniec to z jednej strony wielokrotny reprezentant kraju i znajduje się w kwiecie wieku, powinien być ukształtowanym piłkarzem. Na rewersie karty widzimy jednak, że właśnie zleciał ze swoją ekipą z Serie B, a w Warszawie nie przepracował okresu przygotowawczego. Nie wiadomo też do końca, na jakiej pozycji ma grać. Teoretycznie powinien rywalizować z Pawłem Wszołkiem o miejsce na prawej obronie, Edward Iordanescu stroni natomiast od jasnych deklaracji w tej sprawie.
- To piłkarz, który potrafi grać na całej prawej stronie boiska. Czasem występował nawet jako lewoskrzydłowy. Sprowadziłem go z wielu powodów. Przede wszystkim - ogromne doświadczenie w grze na poziomie międzynarodowym, regularność, brak problemów zdrowotnych, ciągłość gry. Do tego świetny charakter. To zawodnik, który - jestem tego pewien - może bardzo nam pomóc. Potrzebujemy doświadczenia, potrzebujemy piłkarzy, którzy podniosą poziom drużyny. I tak - potrzebujemy rozwiązań, bo grając w trzech wymagających rozgrywkach i chcąc wygrywać jak najwięcej, trzeba mieć solidną i szeroką kadrę - powiedział trener w rozmowie z legia.net.
Po oficjalnym ogłoszeniu transferu Rajovicia rumuński szkoleniowiec będzie oczekiwać jeszcze optymalnie dwóch ruchów, a przynajmniej jednego. Sprawa napastnika jest już jednak załatwiona. Prawdopodobnie, przy odejściu Sergio Barcii i możliwym odejściu Steve’a Kapuadiego, potrzebny byłby stoper. Do środka pola spekulowało się o Matíasie Nahuelu, którego znamy ze Śląska Wrocław.
Iordanescu po zatrudnieniu w Polsce rozpoczął naukę rzeźby, do której w praktyce jest zmuszony. W sparingach na lewym skrzydle sprawdzał Migouela Alfarelę, który zimą został wypchnięty z klubu i wielu wątpiło, czy wróci do Polski. W Grecji pokazał się jednak na tyle solidnie, że trener zdecydował się dać mu szansę. Podobnie jest z Marco Burchem, do tej pory kompletnym niewypałem Legii, w Radomiaku zaś całkiem niezłym. W sparingach Iordanescu sprawdzał go na prawej stronie defensywy, być może Szwajcar zostanie przesunięty do środka.
- Dla mnie Alfarela to bardziej skrzydłowy niż typowy napastnik. Ale może grać i tu, i tu. Wszystko zależy od tego, jak chcemy prowadzić grę. My chcemy mieć piłkę, chcemy atakować pozycyjnie - a to oznacza, że piłka będzie często trafiać do jego strefy. On ma jakość, potrafi wygrać pojedynek jeden na jednego. W polskiej lidze linie obronne i stoperzy są silni, potężni, fizyczni - a Alfarela to zupełnie inny profil napastnika. Jest mobilny, dużo się porusza - tłumaczył Rumun.
Te słowa z wyżej wspomnianego wywiadu mówią jasno: Alfarela to domyślnie skrzydłowy, pierwszym napastnikiem będzie ktoś inny - teraz wiemy, że zostanie nim Rajović Pamiętajmy przy tym, że wciąż możliwe jest odejście Alfareli. Gdyby Francuz pożegnał się z Łazienkowską, marzeniem byłoby sprowadzenie Darko Czurlinowa, ale Paweł Gołaszewski z tygodnika Piłka Nożna podkreślał, że pozyskanie Macedończyka to bardzo trudny temat.
Najgorzej sytuacja wygląda między słupkami, gdzie nie zapowiada się na roszady. Najpewniej do dyspozycji trenera będą zatem Kacper Tobiasz i Gabriel Kobylak, w odwodzie Marcel Mendes-Dudziński. Zwiastuje to powtórkę z zeszłych rozgrywek - straty punktów po błędach indywidualnych golkiperów. Nieciekawie jest także na lewej stronie defensywy, gdzie za średniego wiosną Rúbena Vinagre’a w zanadrzu nadal pozostaje tylko Patryk Kun. Środek defensywy prezentuje się, na ten moment, przyzwoicie. Środek pola również, ale ponownie - na teraz. Jeżeli odejdzie Gonçalves (zainteresowanie azerskiego Sabah FK), czy, co bardziej realne, Maxi Oyedele, sytuacja ulegnie zmianie na gorsze.
Ciekawym przypadkiem jest Ryoya Morishita, który będzie wykorzystywany najpewniej i w środku pola, i na skrzydle. W takim wariancie w gronie skrzydłowych są więc Morishita, Alfarela, Chodyna i Wahan Biczachczian. Kuleje zwłaszcza prawa strona, gdzie być może trzeba będzie przesunąć wyżej Stojanovicia lub Wszołka?

5. Rywale odjeżdżają, rywale gonią

Porównując Legię do Lecha, Rakowa czy Jagiellonii widać, że stołeczni działają na rynku z opóźnieniem. Lech i Raków wykonują obiecujące ruchy, w “Jadze” gwarancję jakości daje Łukasz Masłowski. W Legii transferów za to dotychczas nie było. Tu jest największa różnica. Pobicie rekordu na Rajovicia robi jednak duże wrażenie.
Niemniej, Legia może też z niepokojem oglądać się za siebie. Zbroi się szastający kasą Widzew. Ciekawe ruchy wykonuje Pogoń pod rządami Alexa Hadithagiego. Swoje aspiracje ma inny efektownie działający z transferami klub, Górnik Zabrze. Są Motor Lublin i Korona Kielce, która wysłała pewien jasny sygnał, ściągając za niemałe pieniądze Tamara Svetlina.

6. Legia nie będzie mistrzem Polski

Niby, jak to zwykle w piłce, wszystko może się wydarzyć, ale naszym zdaniem ta teza nie powinna być nawet kontrowersyjna. Legia, na teraz - zobaczymy w jakim kierunku będzie to zmierzać - nie jest stabilnym projektem. Nawet mimo przyjścia Rajovicia to nie warszawiacy mają karty w rękach. Mówimy o braku mistrzostwa, ale dla nas prawdopodobny jest jeszcze gorszy scenariusz - Legia poza pucharami. I nikt nie powie, że to pesymistyczna wizja, to sprawa postawiona uczciwie. Choć będzie się to wiązało z bardzo negatywną oceną sezonu, nikt dzisiaj nie powie, że Legia na pewno znajdzie się w pierwszej czwórce Ekstraklasy.

Przeczytaj również