Maszyna nie do zdarcia. Hiszpańska gwiazda szokuje. "Tak żyję i tak umrę"
Wierzy w głośną teorię spiskową, jak ognia unika chleba, kremów z filtrem i niebieskiego światła. Filar Atletico Marcos Llorente żyje według własnych zasad.
Marcos Llorente po ponad rocznej przerwie został powołany przez Luisa de la Fuente. Ten powrót do kadry musiał ucieszyć hiszpańskich dziennikarzy. I nie chodzi nawet o sam poziom sportowy, ale też aspekt związany z generowaniem zainteresowania. Kiedy gracz Atletico siada przed mikrofonem, nagłówki właściwie tworzą się same. Wystarczy przytoczyć parę zdań z wywiadów, których udzielił w ostatnich dniach.
- Nie twierdzę, że celowo zrzucają na nas jakieś gó**o, ale nigdy wcześniej nie widziałem takich smug. Chciałbym wiedzieć, dlaczego się utrzymują. Nigdy nie widziałem nieba w takim stanie - powiedział na antenie Cope. - Mówię tylko, że dla mnie te smugi na niebie to nie jest coś normalnego. Mam nadzieję, że ktoś otwarcie powie, o co chodzi - dodał dla ElDesmarque.
Marcos Llorente prosił o odpowiedzi i natychmiast je otrzymał. W reakcji na słowa Hiszpana wielu użytkowników podrzuciło mnóstwo artykułów, które tłumaczą, jak powstają smugi kondensacyjne. I nie, nie wynikają one z tzw. spisku chemtrails i chęci zatrucia społeczeństwa tajemniczymi wyziewami rozpylanymi przez samoloty. To efekt gazów emitowanych z silników samolotów, para wodna najpierw kondensuje, a następnie krystalizuje na dużej wysokości, co tworzy widoczną smugę z kryształków lodu. Voila. Chociaż można odnieść wrażenie, że 30-latka nie przekona żadne wytłumaczenie inne niż to, które już sobie przyswoił.
Nazywam się czerwień
Nie pochwalamy oczywiście wiary w teorie spiskowe. W przypadku Marcosa Llorente trzeba jednak podkreślić, że upór to jego charakterystyczna cecha. Wychowanek Realu Madryt zdecydowanie nie lubi chodzić utartymi ścieżkami. Od wielu lat stosuje bardzo restrykcyjną dietę paleo opartą na tym, co ludzie jedli przed kilkoma tysiącami lat. Jej fundamentami są mięso, ryby, owoce morza, warzywa i orzechy. Zakazane są produkty przetworzone i mleczne, jak sery czy jogurty, a także artykuły mączne, chleby, bułki i makarony. Za dozwolony element słodkości można uznać czekoladę i kawę. Hiszpan codziennie pije ją, dodając masło, ponieważ uznaje, że zdrowy tłuszcz działa na człowieka lepiej niż mleko czy śmietanka. Dodatkowo zasada dotyczy tego, że ostatni posiłek spożywa najpóźniej o 17:30.
- Zależy mi na zdrowiu, nie na mięśniach brzucha. One są konsekwencją, a nie celem. Na 100% do końca życia będę stosował dietę paleo. Tak żyję i tak umrę - podkreślał na łamach El Periodico.
Llorente nie uznaje kompromisów, w jego słowniku nie ma pojęcia “cheat day”. W 2018 roku był jedynym piłkarzem Realu, który nie chciał zjeść pizzy z okazji wygrania Ligi Mistrzów. Sięgnięcie po najbardziej prestiżowe trofeum to jedno, a przestrzeganie własnego kodeksu to drugie. Przy czym tak rygorystyczne podejście przynosi oczekiwane efekty. Sam zawodnik przyznał, że od kilku lat nie ma żadnych problemów ze zdrowiem, nawet kataru czy bólu głowy. Kontuzje typowo piłkarskie też omijają go bardzo szerokim łukiem.
30-latek dba nie tylko o zdrowe odżywianie. Chce też utrzymywać kontakt z naturą. Dzień rozpoczyna od wyjścia na słońce, parę razy podkreślał, że nie stosuje żadnych kremów z filtrem, ponieważ skóra powinna mieć dostęp do naturalnego światła. Skupia się za to na ochronie przed niebieskim światłem emitowanym przez urządzenia elektroniczne. Dlatego często można go spotkać w specjalnych żółtych okularach.
- W domu używam jedynie czerwonego światła, które imituje promienie słoneczne. Okulary chronią mnie przed światłem niebieskim. Będąc na zewnątrz, nie muszę ich nosić, bo światło słoneczne jest czymś naturalnym dla człowieka. Tak mówi biologia, nie ja - tłumaczył.
Nie do zdarcia
Czy styl życia Llorente sprawdziłby się u każdego? Pewnie nie. Natomiast w tym konkretnym przypadku warto podkreślić skuteczność różnorakich działań. Pod względem przygotowania fizycznego i motorycznego mamy do czynienia z prawdziwym wzorem. Hiszpan to stachanowiec, który na boisku nigdy nie stosuje biegu wstecznego. Nie będzie żadną przesadą nazwanie go żołnierzem Diego Simeone. Dość powiedzieć, że od 1 marca wystąpił we wszystkich 27 meczach Atletico, grając od deski do deski. W tym sezonie rozegrał komplet minut jako jedyny gracz “Los Colchoneros” z pola.
Aktualnie jest pierwszym i właściwie jedynym wyborem na prawej stronie defensywy. Fantastyczna dyspozycja sprawiła, że Nahuel Molina stał się nieprzydatnym elementem kadry. Mistrz świata sporadycznie pojawia się na murawie i coraz więcej wskazuje na to, że w przyszłym roku opuści Metropolitano. Nie widać bowiem, aby mógł w jakikolwiek sposób zagrozić Llorente w walce o wyjściowy skład.
Hiszpana należy chwalić za to, jak doskonale dostosował się do potrzeb drużyny. Przypomnijmy, że do “Atleti” trafiał jako typowy pomocnik. Odszedł przecież z Realu, ponieważ przegrał rywalizację z Fede Valverde w drugiej linii. Niedługo po zmianie klubu niespodziewanie został przemianowany na napastnika. W mistrzowskim sezonie 2020/21 zanotował 12 bramek i 11 asyst w 37 meczach ligowych. Rewelacyjnie uzupełniał wówczas Luisa Suareza. Dziś jest prawdziwą maszyną do gry w bocznej strefie, a miewał nawet epizody jako półprawy stoper. W układance “Cholo” nie sprawdził się tylko w roli bramkarza. Jeszcze.
- Będę szczery, po pierwszym sezonie nie podobała mi się gra jako obrońca i trener o tym wiedział. Nie byłem przekonany do tej pozycji, ale z biegiem czasu zacząłem patrzeć na to inaczej, zacząłem cieszyć się innymi rzeczami na boisku. Teraz odbiór przy linii bocznej sprawia mi większą przyjemność, kiedyś nie uwierzyłbym, że mogę czerpać z tego radość - przyznał w rozmowie z Juanmą Castano.
Forma reprezentacyjna
W kontekście Atletico najwięcej mówi się o rewelacyjnej formie Juliana Alvareza. To nie może dziwić, Argentyńczyk czaruje, błyszczy, należy do wąskiego grona najlepszych napastników świata. Jego ofensywne popisy nie mogą jednak w pełni przyćmić dokonań Llorente, który stanowi definicję solidności. W tym sezonie jest liderem “Los Colchoneros” pod względem kontaktów z piłką (826), celnych podań (635), zagrań w pole karne rywala (16), progresywnych rajdów (34) czy wygranych pojedynków w ofensywie (19). W derbach potrafił pokryć Viniciusa, na Anfield strzelił Liverpoolowi dublet i to po raz drugi w karierze. Jest stworzony do gry o największą stawkę.
Luis de la Fuente docenił serię jego bardzo dobrych występów. Wszechstronny zawodnik czekał na powołanie od czerwca 2024 roku. Tamto zgrupowanie było dla niego bardzo bolesne, ponieważ zagrał w ostatnim sparingu przed EURO, ale na sam turniej już nie pojechał. Teraz robi wiele, aby być częścią reprezentacji, która za osiem miesięcy rozpocznie walkę o mistrzostwo świata.
- Tak, powołanie trochę mnie zaskoczyło, bo dawno mnie tu nie było. Możliwość reprezentowania kraju to przywilej, łączą mnie świetne relacje z selekcjonerem. Wiem, że gram na dobrym poziomie w klubie i zostałem za to nagrodzony. Brak powołania na EURO był bolesny, wróciłem do domu wkurzony, ale takie jest życie. Świat się nie skończył - stwierdził.
- Powrót Llorente do kadry? To właściwy moment, żeby na niego postawić. Cały czas go śledzimy, obserwujemy kolejne występy. Teraz jest w szczytowej formie i pasuje do naszej koncepcji - wyjaśnił De la Fuente przed startem zgrupowania. - Jestem bardzo szczęśliwy z powołania dla Marcosa. Szansa w reprezentacji jest wynikiem jego pracy w klubie. W pełni na to zasłużył - zaznaczał Diego Simeone.
Llorente w najwyższej formie może być naprawdę poważnym kandydatem nawet do gry w pierwszym składzie kadry. Dani Carvajal stracił prawie cały poprzedni sezon, a obecnie znów leczy kontuzję. Oscar Mingueza nie prezentuje się tak imponująco, jak w minionych rozgrywkach. Pedro Porro trzyma fason, ale jest bardzo ofensywnie usposobionym obrońcą. Tymczasem filar Atletico gwarantuje jakość w praktycznie każdym sektorze boiska. Od pierwszej minuty do ostatniego gwizdka gra na najwyższym poziomie intensywności. Potrafi być pewnym punktem defensywy, dokładając jednocześnie zdobycze w klasyfikacji kanadyjskiej. Stanowi żywe uosobienie filozofii “Cholismo”, która opiera się na charakterze i waleczności.
Raczej nie we wszystkich elementach życia warto naśladować Marcosa Llorente. Ale jednego nie można mu odmówić. Jeśli już się za coś zabiera, to robi to na 100%. Niezależnie od tego, czy dotyczy to wiary, diety, przekonań lub przygotowania fizycznego.