Miał być inwalidą, jest gwiazdą topowej ligi. Już zapisał się w historii. Napsuł też krwi Polakom

Miał być inwalidą, jest gwiazdą topowej ligi. Już zapisał się w historii. Napsuł też krwi Polakom
Just Pictures/SIPA USA/PressFocus
Wydawało się, że nie będzie w stanie chodzić i normalnie funkcjonować. Dziś jest jednym z najlepszych piłkarzy w topowej lidze. Lois Openda przeciwstawił się diagnozom, zwalczył problemy zdrowotne i wyrósł na prawdziwą gwiazdę. Duży transfer kwestią czasu?
Bieżący sezon już można nazwać historycznym z perspektywy RC Lens. Przed startem rozgrywek pewnie nawet najwięksi optymiści wśród kibiców “Les Sang et Or” nie zakładali tak spektakularnej formy swoich ulubieńców. Do zakończenia ligi pozostało przecież tylko osiem kolejek, a ekipa z północy Francji wciąż ma szansę na zdobycie mistrzostwa. Sam udział w walce o tytuł nie byłby możliwy, gdyby nie fantastyczny Lois Openda. Reprezentant Belgii latem ubiegłego roku został najdroższym piłkarzem w historii klubu. Z perspektywy czasu niecałe 10 mln euro, które na niego wydano, brzmi jak kradzież w biały dzień.
Dalsza część tekstu pod wideo

Trudne dzieciństwo

Openda jest dziś jednym z najlepszych piłkarzy w Ligue 1, chociaż początkowo niewiele wskazywało na to, że w ogóle będzie mógł rozpocząć sportową karierę. Po narodzinach lekarze wykryli u Belga astmę. Poważne problemy z oskrzelami sprawiły, że pierwszy rok życia spędził w szpitalu. Wszczepiono mu zastawkę, która miała ułatwiać oddychanie, ale nie dawała ona konkretnych rezultatów. Los przyszłego piłkarza stał pod ogromnym zapytaniem.
- Lois miał bardzo duże problemy po urodzeniu. Lekarze zdiagnozowali wadę zastawki, więc postanowiono, że musi przejść operację. Dzień przed zabiegiem przeprowadzono kolejne badania USG, które wykazały, że wszczepiona zastawka jednak działa i operacja nie jest konieczna. Później stan syna bardzo się poprawił. Kiedy wychodziliśmy ze szpitala, powiedziano mi jednak, że przez problemy z oddychaniem nie będzie mógł chodzić. On dziś nie chodzi, ale lata, jest jak rakieta. To prawdziwy cud - opowiedziała na antenie "Bein Sports" Mariame, mama Opendy.
- Miałem problemy z oskrzelami, cierpiałem na astmę. Dodatkowo zastawka, którą umieszczono mi w gardle początkowo nie działała tak, jak powinna. Mówiono mi później, że to cud, że mogę normalnie funkcjonować. Mama zawsze powtarza, że to Bóg pozwolił mi wyzdrowieć i dał mi siłę, abym mógł stać się piłkarzem - opowiedział sam Openda w wywiadzie dla portalu "Sportmagazine.be".
Belg zdecydowanie nie przejął się mylną diagnozą na temat swojej przyszłości. Nie tylko zaczął chodzić, ale nawet biegać. I to niemal zawsze z piłką przy nodze. W wieku 13 lat został zapisany do akademii Standardu Liege. W jednym z wywiadów jego mama opowiedziała, że o 16:00 Lois trenował we własnej kategorii wiekowej, a dwie godziny później chodził na zajęcia ze starszym bratem, Jodice’em. Tam rywalizował z zawodnikami o cztery lata starszymi, jednak i tak potrafił się wyróżniać na ich tle.
- Lois był wyjątkowym zawodnikiem. Pamiętam mecz, kiedy przegrywaliśmy 0:2, a on wszedł na boisko, zdobył hat-tricka i dał nam zwycięstwo. Wszelkie braki nadrabiał siłą, szybkością i mentalnością - zdradził na łamach "Sofoot.com" Fabrice Cristallini, który trenował Opendę w drużynie młodzieżowej U-14.
Jako 16-latek napastnik trafił do Club Brugge, klubu znanego z odważnego stawiania na młodzież. Zaś już dwa sezony później zbierał minuty w Lidze Mistrzów, rywalizując z Realem Madryt, Atletico, PSG czy Borussią Dortmund. W 2020 roku zdecydowano, że najlepszym wyjście dla Opendy będzie kontynuowanie kariery na wypożyczeniu w Vitesse. Tam pokazał, jak ogromny drzemie w nim potencjał.

Gotowy na wszystko

W Brugge nie odniósł sukcesu, ponieważ brakowało mu wtedy dojrzałości. Wyróżniał się szybkością, umiejętnościami technicznymi i przygotowaniem motorycznym, jednak brakowało mu najważniejszego - liczb. W 53 meczach dla belgijskiego klubu zdobył raptem pięć bramek. Dopiero po przenosinach do Eredivisie udowodnił, że drzemie w nim instynkt snajpera. Podczas dwuletniego wypożyczenia zanotował aż 37 goli i 11 asyst. W poprzednim sezonie pomógł Vitesse w dojściu do 1/8 finału Ligi Konferencji Europy. W międzyczasie regularnie imponował na krajowym podwórku, strzelając dublety Ajaksowi Amsterdam czy Feyenoordowi. Seria udanych występów sprawiła, że już w czerwcu ubiegłego roku doczekał się też debiutu w seniorskiej kadrze Belgii. Uczcił go premierowym trafieniem w rywalizacji z Polską. Nastąpiło to przy okazji pamiętnego “popisu” podopiecznych Czesława Michniewicza, którzy zostali rozbici 1:6.
- Openda jest piłkarzem, którego chciałby mieć każdy trener. Kiedy wchodzi na boisko, to po prostu robi różnicę, nie skupia się na niczym innym - chwalił na antenie "Amazon Prime Video" Thierry Henry, ówczesny asystent selekcjonera kadry Belgii.
Openda rozegrał kapitalne dwa sezony w Holandii. Nie było jednak dla niego miejsca w Club Brugge, które przed tym sezonem pozyskało Ferrana Jutglę z FC Barcelony. Sytuację wykorzystali włodarze Lens, obdarzając Belga ogromnymi pokładami zaufania. Transfer 23-latka spłacił się szybciej niż można było tego oczekiwać.

Lider

- Od dawna śledziłem ligę francuską, wiem, że to znacznie cięższe rozgrywki niż w Holandii i Belgii. Aby być lepszym piłkarzem, musiałem podjąć się nowego wyzwania. Rozmawiałem też z Edenem i Thorganem, którzy potwierdzili mi, że Lens to bardzo dobry zespół, opowiedzieli o niesamowitej atmosferze. Thierry Henry podkreślił, że to drużyna, która lubi grać z kontry, więc ten styl będzie mi pasował. Trener Lens też mnie przekonywał w rozmowach telefonicznych, więc decyzja o transferze nie była bardzo trudna - przyznał Openda w rozmowie z "L'Equipe".
23-latek przybył do klubu z prostym zadaniem wcielenia się w rolę lidera ofensywy. Od pierwszej kolejki trener Franck Haise stawiał na nowego snajpera, który nie potrzebował czasu na aklimatyzację. Już na przełomie sierpnia i września Openda potrafił zanotować serię czterech ligowych meczów z bramką. Później miał nieco słabszy okres, po którym został nawet odesłany na ławkę rezerwowych. To wpłynęło na niego więcej niż pozytywnie. Z dodatkową motywacją i chęcią odwrócenia złej karty wzniósł się na najwyższy poziom.
- Zawsze jestem skoncentrowany, kiedy zaczynam mecz na ławce, bo wiem, że mogę wejść w dowolnym momencie. Koncentracja jest bardzo ważna, ponieważ tylko dzięki niej można zmienić przebieg meczu - mówił po hat-tricku przeciwko Tuluzie.
Belg stał się jednoosobową armią w ataku Lens. Uczestniczył w 35% bramek zdobytych przez drużynę wicelidera Ligue 1. Po raz pierwszy od sezonu 1993/94 którykolwiek z zawodników “Les Sang et Or” osiągnął barierę 15 bramek na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Na uwagę zasługuje nadspodziewanie wysoka skuteczność napastnika, któremu jeszcze za czasów gry w Club Brugge wytykano problemy z wykończeniem. Openda skupił się wtedy na maksymalnym rozwoju tej umiejętności, nałogowo oglądał materiały wideo z zachowaniami najlepszych napastników, w tym swojego idola, Didiera Drogby. Dzięki temu 23-latek jest dziś jednym z czołowych snajperów we Francji, a nawet w całej Europie. Pod koniec marca portal statystyczny “Squawka” informował, że tylko Erling Haaland i Victor Osimhen potrzebują średnio więcej kontaktów z piłką od Opendy, aby zdobyć bramkę. Kiedy napastnik Lens dostaje podanie, nie zastanawia się dwa razy. Zwykle po prostu trafia do siatki.
- Lois Openda wnosi bardzo wiele do naszej gry. Jego wyczucie czasu jest niesamowite, niemal zawsze pojawia się tam, gdzie powinien, świetnie radzi sobie też w sytuacjach 1 na 1. Do tego wciąż ma margines na poprawę - zauważył Haise na jednej z konferencji prasowych.

Misja: detronizacja

Openda zdążył już zapisać się w historii. 12 marca w meczu z Clermont Foot strzelił trzy gole w zaledwie 4 minuty i 30 sekund. Był to najszybszy hat-trick w Ligue 1 od ponad 50 sezonów. Przy czym popisy w rywalizacji z drużyną Mateusza Wieteski nie były nawet najlepszym występem Belga w Lens. Jeszcze lepiej zaprezentował się na początku roku, kiedy pomógł w pokonaniu PSG 3:1. Zdobył wówczas jedną bramkę, ale show skradł efektowną asystą. Marquinhos i Sergio Ramos mogli tylko patrzeć i podziwiać.
- Niezależnie od tego, czy gram przeciwko PSG czy innej drużynie, zachowuję spokój. Mama nauczyła mnie pokory i wiem, że muszę stąpać twardo po ziemi. Najważniejsza jest praca dla drużyny i ciągły rozwój. Zasługujemy na to, żeby grać w Europie. Prezentujemy dobry futbol, mamy serię udanych spotkań i chcemy ją kontynuować. Pozostaje nam ciężko pracować, aby nadal wygrywać jak najwięcej meczów - przyznał ostatnio Openda na antenie “Telefoot”.
Sam awans do Ligi Mistrzów byłby dla Lens niewątpliwym sukcesem. Klub czeka na powrót do europejskiej elity od ponad dwóch dekad. W sercu Pas-de-Calais mogą jednak mierzyć znacznie wyżej. Tylko sześciopunktowa strata do PSG pozwala marzyć nawet o tytule. Dziś, w sobotę 15 kwietnia, ekipa wiceliderów pojedzie na Parc des Princes, aby przybliżyć się do wykonania niemożliwej misji - zdetronizowania paryżan. Ewentualna klęska gospodarzy mogłaby otworzyć Loisowi Opendzie, Przemysławowi Frankowskiemu i spółce drogę do mistrzostwa.

Przeczytaj również