Na tyle procent Widzew spadnie z ligi. Zasłużona katastrofa wisi w powietrzu
W tym roku nie ma ekipy z Ekstraklasy słabszej niż Widzew. Łodzianie punktowo wyprzedzają tylko spadkowiczów i beniaminków, ale to niedługo też może się zmienić. Nawet podwójnie, bo widmo I ligi zagląda w oczy tak głęboko, że zaraz przejrzy na wylot. A drużyna nie reaguje.
Trudno kategorycznie rozliczać szkoleniowca po sześciu (pięciu w lidze) spotkaniach, ale można stwierdzić, że Igor Jovićević nie zmienił na lepsze niczego. Nowy trener Widzewa, nominowany w połowie października, miał poukładać zespół, a przede wszystkim wesprzeć go mentalnie. W krótkim wymiarze czasu liczono przede wszystkim na to drugie, taktyka wymaga w końcu więcej pracy. Mimo tak obniżonych oczekiwań się nie udało.
Widzew regularnie przypomina bezkształtną masę piłkarską. 11 zawodników funkcjonujących w oderwaniu od siebie, niezdolnych do tego, aby naprawdę nawiązać walkę. Za kadencji Chorwata drużyna ani razu nie była w stanie odrobić strat (dwa przypadki), a jednocześnie sama trwoniła prowadzenie (dwa przypadki). Zespół punktuje i broni źle, a będąc bardziej precyzyjnym - fatalnie. Jeśli w najbliższych trzech kolejkach nie uda się wywalczyć przynajmniej zwycięstwa i dwóch remisów, a przy obecnej grze trudno sobie wyobrazić inny scenariusz, Jovićević będzie najgorzej punktującym trenerem Widzewa od czasu powrotu do Ekstraklasy w przynajmniej ośmiu meczach na pokładzie.
- Janusz Niedźwiedź - 1,17 punktu na mecz - 41 meczów,
- Daniel Myśliwiec - 1,33 punktu na mecz - 49 meczów,
- Zlejko Sopić - 1,13 punktu na mecz - 15 meczów,
- Patryk Czubak - 1,25 punktu na mecz - 8 meczów,
- Igor Jovićević - 0,80 punktu na mecz - 5 meczów.
Próbka niewielka, ale wymowna. Zwłaszcza ze względu na obronę. Kiedy bowiem bijesz się o utrzymanie w lidze, musisz umieć chronić dostępu do własnej bramki, to podstawa chwytania dających przetrwanie punktów. Widzew tymczasem za kadencji obecnego szkoleniowca zaliczył zauważalny regres. W żadnym z meczów za jego kadencji xGA rywala nie wynosiło mniej niż 1,34, a ogólna wartość jest najgorsza w lidze od momentu przejęcia sterów przez Chorwata. W ujęciu całościowym Widzew prezentuje się lepiej, bo zajmuje 11. miejsce pod omawianym względem, lecz to zasługa nie Jovićevicia, ale Patryka Czubaka oraz Żeljko Sopicia.
W ofensywie jest teoretycznie trochę lepiej, ale to też pewne zakłamanie rzeczywistości. O ile bowiem z Radomiakiem czy Lechią było widać pomysł na mecz, o tyle z Koroną Widzew ograniczył się do uruchamiania Mariusza Fornalczyka i liczenia na cud. Ten nie nadszedł, bo chociaż skrzydłowy szarpał, to działał w gruncie rzeczy w pojedynkę. Efektem była kolejna porażka i obecnie zespół z Piłsudskiego ma tylko punkt przewagi nad strefą spadkową. Analityk Piotr Klimek wyliczył, że łodzianie spadną na 49,1%. Bardziej zagrożona jest tylko słabiutka Termalica - 68,7%. Niemniej, jeśli Widzew nadal będzie tak grać i punktować, obudzi się w I lidze. Nie ma większego kontrastu dla zapowiedzi czynionych jeszcze przed startem sezonu.
- Na pewno chcielibyśmy być w stanie rywalizować z zespołami, które dzisiaj zajmują miejsca TOP5, taki projekt chcemy budować. Jeśli wszystkie ruchy uda się zrealizować, to celujemy w walkę o TOP5 - powiedział mi wtedy Michał Rydz (szczegóły TUTAJ). Obecnie trzeba to raczej włożyć między bajki, bo chociaż strata do Korony wynosi raptem sześć punktów, to ostatnie spotkanie boleśnie pokazało, której drużynie bliżej do czołówki.
Niepomijalny brak
Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy w Widzewie wydaje się brak Lindona Selahiego. Piłkarza niezbyt widowiskowego, ale zabezpieczającego środek pola, dającego większą swobodę Franowi Alvarezowi oraz Julianowi Shehu. Bez 26-letniego Albańczyka duet ten gra inaczej, gorzej. Inaczej funkcjonuje cały zespół, wszak wskakujący w jego miejsce Szymon Czyż jest zawodnikiem o zupełnie innej charakterystyce, czyniącej z Widzewa zespół jeszcze mniej odpowiedzialny i podatny na ataki przeciwnika.
- Bramki stracone z Selahim w pierwszym składzie - 10
- Bramki stracone z Selahim poza pierwszym składem - 16
Na tym nie koniec, wróćmy do Alvareza oraz Shehu, aby określić jak mocno zmienia się ich zachowanie na boisku, gdy w przeciwieństwie do nich "żołnierza Sopicia" nie ma wyjściowym składzie.
| ZAWODNIK | PODANIA NA POŁOWIE RYWALA | STRZAŁY CELNE | WYKREOWANE SZANSE | AKCJE W DEFENSYWIE |
| Alvarez z Selahim | 12,125 | 0,5 | 0,625 | 4,625 |
| Alvarez bez Selahiego | 12,875 | 0,875 | 0,375 | 7,125 |
| Shehu z Selahim | 12,714 | 1,0 | 0,285 | 8,428 |
| Shehu bez Selahiego | 13,714 | 0,714 | 0,428 | 12,285 |
Na dobrą sprawę diametralna różnica widoczna jest wyłącznie w strzałach celnych Alvareza, wykreowanych szansach przez Hiszpana oraz akcjach w defensywie obu zawodników. O ile jednak zwiększenie ich obowiązków w obronie nie ulega wątpliwości, o tyle same strzały można w dużej mierze tłumaczyć bardzo udaną potyczką z Termalicą, a stworzone okazje działają na rzecz współpracy z Selahim.
Sam Selahi ma zaś lepsze od Czyża właściwie wszystkie parametry kluczowe dla defensywnego pomocnika. Góruje nad nim przechwytami, wybiciami, wślizgami, podaniami na połowie rywala i własnej. Wyjątkiem, naprawdę niezbyt istotnym, liczba zablokowanych strzałów. A mimo tego Albańczyk wypadł ze składu, co wynikało nie tylko z odniesionej kontuzji.
Cierpliwość właściciela, cierpliwość dyrektora, cierpliwość kibica
Zimą sytuacja może się znów zmienić, niewykluczone, że na korzyść Selahiego. O sprzedaży reprezentanta Albanii nie ma zbytnio mowy, natomiast Czyż trochę podpadł Piotrowi Burlikowskiemu. Gdy bowiem polski zawodnik zaczął zwracać uwagę na dużą presję i niepokojącą liczbę zmian, działacz Widzewa rzucił zdania, które można streścić jako: lepiej się dostosuj.
- To chyba zbyt łatwe tłumaczenie. To zrzucanie odpowiedzialności na zmiany na górze. Szanuję to, co mówi Szymon, ale koniec końców to zawodnicy wychodzą na murawę i muszą się odpowiednio prezentować. Presja w Widzewie była, jest i będzie ogromna. Trzeba sobie z nią umieć radzić. Obecne miejsce w tabeli i to, co się dzieje, powoduje, że piłkarze mają jeszcze końcówkę rundy na udowodnienie przydatności pod kątem rundy wiosennej - stwierdził dokładnie w TVP Sport.
To nic innego jak wskazówka dotycząca ruchów Widzewa podczas najbliższego okienka. Klub nie planuje może rewolucji, jednak zapewne pożegna się kilkoma piłkarzami. Zagrożeni są nawet ci, którzy do drużyny dołączyli w trakcie letniego okienka. Kto wie, być może za zupełnie nieprzydatnego uzna się Samuela Akere, który w trzech ostatnich spotkaniach był w najlepszym razie rezerwowym. Notowania Nigeryjczyka stoją bardzo nisko, a sam Robert Dobrzycki chce, aby zespół jako całość zanotował jakościowy progres.
- Po zmianach właścicielskich musimy ustabilizować klub. Mieć odpowiednie osoby na odpowiednich stanowiskach. W każdym okienku transferowym planujemy poprawiać jakość drużyny. Nie jesteśmy zmuszeni do sprzedaży zawodników. (...) Zimą chcemy podnieść jakość zespołu kilkoma ruchami transferowymi. Postawimy na konkrety - powiedział dla Sport.pl.
To, podobnie jak brak jasnego poparcia dla Jovićevicia, nie zwiastuje zbyt spokojnej zimy w Sercu Łodzi. Prawdopodobnie nie dojdzie do polowania na czarownice porównywalnego z pierwszą częścią sezonu, ale nikt nie będzie mógł dziwić się dość głośnym ruchom wychodzącym. Nie ze względu na braki w portfelu Dobrzyckiego, bo to Widzewowi nie grozi, ale ze względu na negatywną ocenę wystawioną przez kadrę zarządzającą. Ta zaś potrafi działać krwawo - najpierw przekonał się o tym Czubak, następnie Mindaugas Nikolicius. Sopić niekoniecznie, bo uwagi względem tego szkoleniowca mieli przede wszystkim zawodnicy.
Czas pokaże, gdzie te wszystkie zmiany koncepcji doprowadzą drużynę i czy pragnienie stabilizacji okaże się mrzonką. Odpowiedzialność spoczywa na nowych nominatach Dobrzyckiego - biznesmen dał pieniądze, ale też przyznał, że na piłce się nieszczególnie zna, dlatego woli słuchać mądrzejszych od siebie. Pora, aby osoby wytypowane do tego pokazały, że faktycznie mądrzejsze są. Odpowiedzialność tym większa, że fortuna Dobrzyckiego pozwoliła na rozbudzenie marzeń kibiców. Ich odebranie to igranie z siłą piekielną.