Najwięksi pechowcy zadebiutują na mundialu. Mogą sprawić niespodziankę

Najwięksi pechowcy zadebiutują na mundialu. Mogą sprawić niespodziankę
Nikku / pressfocus
Adam - Kowalczyk
Adam KowalczykWczoraj · 19:00
O awans na mundial ocierali się tyle razy, że aż niesamowite, że nigdy na nim nie zagrali. Za każdym razem brakowało im niewiele, a nawet, gdy powoli zahaczali już o linię mety, to byli hamowani przez błędy sędziego lub bilans bramek. Awans Uzbekistanu na MŚ w 2026 roku dla neutralnych kibiców może wydawać się absurdalny, choć piłkarska historia tego kraju mówi nam zupełnie co innego.
Status debiutanta na mistrzostwach świata stracił na wartości. Rozszerzenie liczby uczestników turnieju z 32 do 48 oznacza uchylenie elitarnej furtki dla drużyn, które absolutnie nie miałyby szans, by awansować na turniej w dotychczasowej formule. Co więcej, historie pokroju Panamy w 2018 roku, czy Togo, Angoli oraz Trynidadu i Tobago w 2006 roku, nie będą miały takiej siły rażenia jak dotychczas. Obecność zespołów tego pokroju na największej reprezentacyjnej imprezie w świecie futbolu z ciekawostki stanie się codziennością, i to wcale nie dlatego, że futbol w tych państwach się rozwija - wraz ze zwiększoną liczbą uczestników turnieju spada bowiem jego poziom, co w przypadku nadchodzącego mundialu jest przesunięciem nieprzekraczalnej granicy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dla wielu dowodem na taki stan rzeczy jest awans na nadchodzący mundial dwóch “żółtodziobów” z Azji. Choć podarowanie tak słabej konfederacji jak AFC aż czterech dodatkowych miejsc na mundialu to kompletny absurd, tak ani Jordania, ani Uzbekistan nie znalazły się w tym gronie z przypadku. Ci pierwsi to świeżo upieczeni wicemistrzowie kontynentu, zaś drudzy - co wielu może zdziwić - przedstawiani są w ścisłym gronie kandydatów do awansu praktycznie co cztery lata. I uwierzcie, wiele razy było naprawdę bardzo blisko. Do tego stopnia, że nie wiadomo, czy można nazwać to genem pechowości czy naturą frajerstwa.

Rozdział pierwszy: Azjatycka wtopa przed azjatycką imprezą

Mistrzostwa Świata w Korei Południowej i Japonii. Turniej na azjatyckiej ziemi, na który o awans ze strefy AFC było łatwiej ze względu na dwa miejsca z góry przyznane gospodarzom. Na temat pierwszej rundy nie ma co się rozwijać, bo Uzbekistan przeszedł przez nią suchą stopą, wygrywając swoją grupę bez ani jednej porażki. W drugiej fazie kwalifikacji rozegrała się prawdziwa batalia.
“Białe Wilki” w swojej grupie mierzyły się z Chinami, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Katarem i Omanem. Chińczycy szybko odfrunęli na pozycję lidera tabeli, któremu przysługiwał bezpośredni awans na turniej, a cała reszta toczyła zażarty bój o miejsce w barażu interkontynentalnym. Ten wyścig uzbecka kadra przegrała minimalnie, bowiem zajęła trzecie miejsce, gromadząc zaledwie punkt mniej od Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
uzbekistan droga na mundial 1
transfermarkt
Wbrew pozorom, nie był to awans wypuszczony z rąk w ostatniej kolejce. Uzbeccy piłkarze dali plamy w poprzedniej serii meczów, podczas której ich rywalem był Oman - zespół niemający na koncie jeszcze ani jednego zwycięstwa. Z tak słabym przeciwnikiem kibice nie tyle oczekiwali, co wymagali trzech punktów, szczególnie, że grający tego samego dnia Katar dostał poważną lekcję futbolu od niezwyciężonych Chińczyków (0:3).
Zaczęło się idealnie. Piąta minuta - 1:0, 27. minuta - 2:0. Wraz z zakończeniem pierwszej połowy wydawało się, że zwycięstwo będzie formalnością. Jak się jednak okazało, wznowienie gry po przerwie przyniosło za sobą prawdziwy kataklizm dla uzbeckiej drużyny narodowej. Straciła ona aż cztery bramki, a jakby tego mało, wszystko zaczęło się sypać z miejsca, bo zaledwie siedem minut od rozpoczęcia drugiej części meczu mieliśmy już remis 2:2. Zwycięstwo Omańczycy zapewnili sobie dwoma golami w ostatnich dziesięciu minutach regulaminowego czasu gry, kompromitując rywali w najbrutalniejszy możliwy sposób.
Gdyby nie ta fatalna wpadka, Uzbekistan wyprzedziłby punktowo ZEA, które również w ostatnim meczu nie zdołały wygrać z Omanem. Ta historia to jednak nic przy tym, co działo się w następnych kampaniach eliminacyjnych.

Rozdział drugi: Uważaj, czego sobie życzysz

Eliminacje strefy AFC na niemiecki mundial w 2006 roku wyglądały nieco inaczej. Tym razem druga runda składała się z dwóch grup czterozespołowych, w których dwa pierwsze miejsca otrzymywały przepustkę na turniej. Tu ponownie Uzbekistan, z pięcioma punktami na koncie, zajął trzecią pozycję, choć do znajdujących się wyżej Arabii Saudyjskiej (14 punktów) i Korei Południowej (dziesięć punktów) nawet się nie zbliżył. Zakwalifikował się za to do play-offów, gdzie przyszło mu rywalizować z Bahrajnem. Na zwycięzcę dwumeczu czekały baraże interkontynentalne, których stawką był już bilet na niemiecką imprezę.
3 września 2005 roku w uzbeckiej stolicy, Taszkiencie, rozegrano pierwszy mecz. Standardowo, wszystko zapowiadało się wybornie - w 39. minucie, przy prowadzeniu 1:0, gospodarze otrzymali rzut karny, który Sierwier Dżeparow zamienił na gola. Radość nie trwała długo. Okazało się, że bramka nie mogła zostać uznana ze względu na to, że jeden z zawodników przekroczył linię pola karnego zanim wykonawca “jedenastki” oddał strzał.
Jak mówią przepisy, w takiej sytuacji rzut karny powinien zostać powtórzony. Sędzia spotkania, Toshimitsu Yoshida, popełnił jednak błąd i zamiast ponownego wykonania strzału z 11. metra, podyktował… rzut wolny dla Bahrajnu. Biorąc pod uwagę rangę meczu, to kontrowersja była ogromna, a lokalne media grzmiały na temat jej skali, nawet mimo tego, że Uzbekistanowi ostatecznie udało się dowieźć jednobramkowe zwycięstwo do końca. Uzbecka Federacja Piłkarska (UFF) domagała się nawet ukarania Bahrajnu walkowerem, w sprawie czego wysłała pismo do FIFA.
Komitet odpowiedzialny za organizację eliminacji MŚ rzeczywiście zareagował na wniosek, jednak nie do końca w taki sposób, jaki oczekiwano - w poniedziałek 6 września podjęto oficjalną decyzję o unieważnieniu wyniku z piątkowego meczu i powtórzeniu go w październikowym okienku. Jak można się domyślić, dolało to tylko oliwy do ognia, którym od kilku dni nieprzerwanie zionęli uzbeccy kibice i działacze.
- Sędzia ukradł nam drugiego gola, teraz FIFA kradnie nam pierwszego - grzmiał Aliszer Nikimbajew, dyrektor ds. międzynarodowych w UFF.
Powtórzone spotkanie w Taszkiencie z nowym sędzią rozegrano 8 października, jednak gospodarzom nie układało się w nim tak dobrze, jak miesiąc temu. W 17. minucie Bahrajn wyszedł na prowadzenie za sprawą świetnej akcji Talala Yousefa. Uzbecka kadra wyrównała zaledwie po dwóch minutach, jednak wyniku 1:1 na tablicy nie udało się już nikomu zmienić. To drużyna z Bliskiego Wschodu zakończyła pierwszy mecz z zaliczką w postaci gola strzelonego na wyjeździe.
W rewanżu Uzbekistan robił wszystko, aby objąć prowadzenie i przebić się przez gęstą i wręcz złośliwie szczelną defensywę rywali. Na próżno. Spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0 i to Bahrajn przecisnął się do barażu interkontynentalnego, gdzie ich rywalem była drużyna Trynidadu i Tobago. Tym razem remis 1:1 w pierwszym meczu na wyjeździe nie okazał się skuteczną bronią dla ekipy z Bliskiego Wschodu, bowiem to reprezentanci CONCACAF okazali się minimalnie lepsi w rewanżu (1:0), otrzymując przepustkę na turniej w Niemczech.
Uzbeccy piłkarze mogli tylko i wyłącznie oglądać ten dwumecz w telewizji z niewygodną myślą, że to oni powinni się tam znaleźć. Niestety, zamiast tego miała miejsce kolejna nieudana kampania kwalifikacyjna, która pociągnęła za sobą wielki skandal oraz zmianę selekcjonera. Ale spokojnie - za kilka lat było jeszcze gorzej.

Rozdział trzeci: Gorzej być nie może

O drodze do mistrzostw świata w Republice Południowej Afryki uzbeckim kibicom lepiej nie wspominać, bo skończyła się ona absolutną katastrofą. Ich drużyna narodowa w drugiej rundzie uzbierała zaledwie cztery oczka, nawet nie zbliżając się do miejsca barażowego. Natomiast myśląc o nieobecności na mundialu w Brazylii w 2014 roku, Uzbecy mogli pluć sobie w brodę jak jeszcze nigdy dotąd.
Nie mieli jakiejś wyjątkowo utalentowanej drużyny - za największe gwiazdy kadry uchodzili wtedy Odił Achmedow z Krasnodaru, Witalij Denisow z Lokomotiwu Moskwa oraz wyrastający już powoli na legendę Dżeparow, jednak poza tym w składzie dominowali piłkarze raczej przeciętni. Tworzyli oni jednak silny kolektyw będący na fali po świetnym Pucharze Azji 2011, gdzie zatrzymali się dopiero na półfinale.
W przedostatniej rundzie kwalifikacji do MŚ “Białe Wilki” okazały się być najlepszą drużyną na kontynencie. Mimo że w grupie trafiły na mistrza Azji, Japonię, to udało im się zdobyć aż 16 na 18 możliwych punktów. Finałowa runda była już jednak najbardziej szalonym wyścigiem, jaki można sobie było wyobrazić. Walka o dwa miejsca dające bezpośredni awans na mundial toczyła się między trzema drużynami, których pozycje na podium pięciozespołowej grupy zmieniały się jak w kalejdoskopie.
Apogeum zostało osiągnięte przed ostatnią kolejką - pierwsza w tabeli Korea Południowa (14 punktów) podejmowała na zakończenie kwalifikacji Iran (13 punktów) w meczu o pierwsze miejsce. Mający 11 oczek na koncie Uzbekistan grał na własnym obiekcie z Katarem i poza efektownym zwycięstwem musiał liczyć również na korzystny dla siebie wynik na stadionie w Seulu.
Emocje sięgały zenitu. Podczas gdy Iran był na dobrej drodze do zapewnienia sobie zwycięstwa, Uzbecy w swoim meczu robili wszystko, co mogli, żeby awansować. W drugiej połowie strzelali jak natchnieni - za każdym razem, gdy piłka trzepotała w siatce, zabierali ją na środek. Ostatecznie wygrali 5:1, zrównując się punktowo z Koreańczykami, którzy przegrali 0:1. O tym, kto zgarnął drugie miejsce, zadecydował bilans bramkowy.
Różnica była kuriozalnie mała - zespół “Białych Wilków” od bezpośredniego awansu na mistrzostwa świata został powstrzymany przez jednego gola. Zgadza się, dokładnie jednego. I choć minimalnie wyższa porażka Korei Południowej nic by nie zmieniła (i tak miała ona dwie zdobyte bramki więcej), to kibice uzbeckiej kadry momentalnie wrócili pamięcią do pierwszej kolejki i porażki z Iranem po golu straconym w trzeciej minucie doliczonego czasu gry.
uzbekistan droga na mundial 2
transfermarkt
Jakby nadzieje na mundialowy debiut nie były wystarczająco stłumione, to potem przyszedł jeszcze kontynentalny baraż z Jordanią. Ostatnia szansa przepadła w nie mniej brutalny sposób - po zremisowanym dwumeczu (1:1, 1:1), uznawany za faworyta Uzbekistan ostatecznie odpadł z rywalizacji po serii rzutów karnych.

Rozdział czwarty: Tłumiąca rekompensata

Kolejne cztery lata mijają i znowu jest bardzo blisko. I ponownie, walka w ostatniej kolejce toczy się pomiędzy trzema drużynami:
  • Korea Południowa - 14 punktów, bilans 11:10. Drugie miejsce w tabeli. To z nią zmierzą się “Białe Wilki” w meczu kończącym eliminacje,
  • Syria - 12 punktów, bilans 7:6. Trzecie miejsce w tabeli. Zagra z niepokonanym Iranem, który już jakiś czas temu zapewnił sobie awans na mundial,
  • Uzbekistan - 12 punktów, bilans 6:7. Czwarte miejsce w tabeli. Jeśli ograją Koreańczyków, a Iran nie przegra z Syrią, wskoczą na pozycję wicelidera i zagrają na mundialu. Jeżeli awansują tylko na trzecie miejsce, zagrają w play-offie, którego zwycięzca wystąpi w barażach interkontynentalnych. Natomiast, gdy zostaną tam gdzie są teraz, zakończą kolejną kampanię z pustymi rękami.
No nie ma szans, że zgadniecie, jak to się skończyło.
O najgorszym możliwym dla Uzbeków scenariuszu w kwalifikacjach MŚ 2018 przesądzili Syryjczycy, którzy rzutem na taśmę wydarli punkt w pojedynku z Iranem. Bramka Omara Al-Somy fruwała nawet w mainstreamowych mediach, a piłkarzom z kraju Azji Środkowej zapewne śniła się po nocach. Znowu nie wyszło. I po raz kolejny przesądził szczegół.
Następne lata nie były dla uzbeckiej drużyny narodowej zbyt kwieciste. W kwalifikacjach do MŚ w Katarze nie przebrnęli nawet pierwszej rundy, zaś w dwóch następnych edycjach Pucharu Azji dwukrotnie odpadali po rzutach karnych z broniącymi tytułu mistrzami kontynentu. Znacznie więcej powodów do radości dawały wyniki kadr młodzieżowych, którymi łatwiej się było nakarmić.
Mistrzostwo Azji U20, faza pucharowa mistrzostw świata U20 i wreszcie, występ na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu, gdzie mimo braku awansu z grupy udało się wywrzeć naprawdę dobre wrażenie. Ciężko było nie żyć sukcesami tej drużyny, szczególnie, że jej twarzami był duet stanowiący dziś o sile dorosłej reprezentacji - Abdukodir Chusanow i Abbosbek Fajzullajew. Pierwszy z nich trafił zimą za 40 milionów euro z Lens do Manchesteru City, drugi to rewelacja zeszłorocznego Pucharu Azji i wschodząca gwiazda CSKA Moskwa, która wkrótce może zostać bohaterem transferu za duże pieniądze. Co ich łączy? Obaj mają po 21 lat i ponad 20 występów w narodowych barwach.
Dodając do tej mieszanki Eldora Szomurodowa z Romy (nomen omen - kapitana i najlepszego strzelca w historii reprezentacji), trudno nie odnieść wrażenia, że uzbecką drużynę narodową czeka bardzo obiecująca przyszłość. Już teraz wygląda ona ciekawiej niż starzejąca się od kilku lat kadra Iranu, której największe gwiazdy swój najlepszy okres mają dawno za sobą. Awans “Białych Wilków” na MŚ 2026 nie dziwi i nie jest zwykłą wypadkową decyzji o rozszerzeniu grona uczestników turnieju. Wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że los wynagrodził im długie lata pecha i blamaży, prawdopodobnie robiąc z nich stałych bywalców jednej z najbardziej wyczekiwanych imprez w piłkarskim świecie.

Przeczytaj również