Największa nadzieja Polaków na sensacyjny medal. "Nie rozumiem, dlaczego nigdy nie grał w NBA"

Największa nadzieja Polaków na sensacyjny medal. "Nie rozumiem, dlaczego nigdy nie grał w NBA"
Marcin Bulanda / pressfocus
Wojciech - Klimczyszyn
Wojciech Klimczyszyn06 Sep · 15:23
Żarty się skończyły. EuroBasket wchodzi w decydującą fazę, a co dla nas najważniejsze, nadal z Polakami na pokładzie. W niedzielę biało-czerwoni zmierzą się z Bośnią o prawo bezpośredniej walki o strefę medalową. To też pojedynek dwóch niezwykłych indywidualności: Mateusza Ponitki i Jusufa Nurkicia.
- Siła oczywiście jest, musimy tylko przygotować dobry plan gry i starać się go zrealizować przez całe 40 minut. A potem, wiecie, będziemy walczyć tak, jak w pierwszych meczach EuroBasketu - zapowiedział w rozmowie z dziennikarzami lider polskiej reprezentacji Mateusz Ponitka.
Dalsza część tekstu pod wideo
W kolejnym swoim EuroBaskecie czuje się jak weteran. A na pewno jest przywódcą w szatni, dobrym duchem. I, przede wszystkim, kapitalnym koszykarzem.

“Byłem bliski śmierci”

Urodził się i wychował w Ostrowie Wielkopolskim, mieście dobrze kojarzącym się z koszykarskimi tradycjami. Tam, w szkołach, zbierał pierwsze szlify, uczył się tajników gry. Ale Ostrów to też regionalne centrum czarnego sportu.
- Pamiętam, że od wczesnego dzieciństwa chodziłem na żużel. Na tor zabierał mnie dziadek, z którym dzieliłem pasję do ścigania. Pamiętam większość nazwisk zawodników, którzy w tamtym czasie jeździli dla Ostrowa. Trzeba mieć “jaja ze stali”, żeby rywalizować na motocyklach bez hamulców - mówił skrzydłowy serwisowi Po Bandzie.
I jemu też charakteru nigdy nie zabrakło. Na szczęście, ze wzrostem bliskim dwóch metrów, zwyczajnie nie mógłby być żużlowcem. Warunki fizyczne od początku predestynowały go do jednej dyscypliny. Od zawodów juniorskich po Polską Ligę Koszykówki, aż po ekipy z zagranicy - wszędzie, gdzie trafiał, zawsze stawał się liderem, zawodnikiem, od którego zależą wyniki. Nie poznali się na nim, jeszcze, tylko w Ameryce.
W 2015 roku został zarejestrowany jako gracz, który mógł zostać wybrany w drafcie. Niestety w dwóch rundach żadna z ekip nie chciała skorzystać z jego usług. - Płakać nie będę - mówił redakcji sport.pl po ceremonii. - Pojechałem do USA, zrobiłem wszystko, co możliwe. Dałem z siebie wszystko na testach sprawnościowych. Różne są drogi NBA, draft jest jedną z nich - trzeźwo ocenił filar reprezentacji Polski.
Niewiele brakowało do przedwczesnego zakończenia kariery. Największy zakręt przeżył w 2022 roku. Seria wydarzeń zaczęła się pod koniec stycznia, gdy doznał skomplikowanego urazu nosa dzień przed meczem Zenita (wtedy był kapitanem rosyjskiej drużyny).
- Miałem spuchnięty nos. Nie mogłem oddychać i nie spałem przez kilka nocy - wyjawił później. - Pani doktor powiedziała mi bez ogródek: “w ciągu najbliższych trzech dni możesz mieć pełną infekcję nosa, czyli okolic mózgu. Kiedy zacznie się sepsa, fizycznie będziesz umierał. Za dwa, trzy dni możesz się wyprawić na tamten świat”.
Zanim trafił na stół operacyjny, na Ukrainie wybuchła wojna. Zawodnicy, którzy występowali w Rosji, mieli tam kontrakty, znaleźli się pod ostrzałem krytyki. A prawda była taka, że koszykarze zostali pozostawieni samym sobie, bez ochrony prawnej. FIFA potrafiła błyskawicznie wprowadzić regulacje, zawieszając umowy piłkarzy z rosyjskimi klubami. Sportowcy mogli odejść w trakcie trwania rozgrywek i skończyć sezon gdzieś indziej. FIBA zwlekała strasznie długo, a Ponitka i tak zareagował błyskawicznie, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności. Po miesiącu nie było w Petersburgu po nim śladu. Po powrocie do Polski zwołał tę słynną konferencję, w której odniósł się do zarzutów, w tym tych ze strony Marcina Gortata.

Turniej imienia Ponitki

Po każdym międzynarodowym turnieju ludzie zachodzą w głowę, jakim cudem Mateusz nawet nie liznął amerykańskiej koszykówki. - Wciąż zastanawiam się, dlaczego nigdy nie grał w NBA - komentował po EuroBaskecie 2022 roku Aaron Cel, polski koszykarz urodzony we Francji, dawny kolega Ponitki z kadry.
Właśnie tamten turniej, jeden z najlepszych w historii w wykonaniu biało-czerwonych, wyniósł gracza z Ostrowa na piedestał. 29-letni wówczas skrzydłowy błyszczał w każdym meczu, prócz tego bolesnego półfinału przeciwko Francuzom, gdy Polcy zostali zmiażdżeni różnicą 41 punktów. Gdyby nie ten pogrom, Ponitka mógłby nawet zostać wybrany do “piątki” turnieju. Był 12. najlepszym strzelcem mistrzostw (tuż za 11. Nikolą Jokiciem), wyprzedzając takie sławy parkietów jak Francuza Rudy’ego Goberta czy Hiszpana Juancho Hernangomeza. Zamknął też pierwszą dziesiątkę zawodników z najwyższą liczbą asyst. Tegoroczny EuroBasket nie jest pod tym względem inny. W drużynie Ponitka przewodzi pod względem skuteczności, asyst, zbiórek, a nawet… bloków. I choć cyferki są solą tego sportu, Mateusz nigdy się nimi nie przejmował.
- Nie obchodzą mnie statystyki, nie interesuje mnie, kto co mówi o mojej grze. Chcę tylko wygrywać - wyjawił w mixed-zonie po jednym z meczów w trakcie turnieju.
Całkowicie oddany sprawie, reprezentacji, krajowi. Znów to on poprowadził ekipę Igora Milicicia do drugiego w ciągu kilku lat zwycięstwa nad Słowenią z fenomenalnym Luką Donciciem w składzie, to on dopingował kolegów do lepszej gry przeciwko Belgom i to przez jego ręce przechodziły akcje punktowe w starciach z Izraelem czy Islandią. W niedzielę z Bośnią znów będzie musiał stanąć na wysokości zadania.

Potwór po drugiej stronie

To nie będzie spacerek. Ani też względnie łatwy mecz. Głównie przez niego. Jusuf Nurkić koszykarsko to przeciwieństwo Mateusza Ponitki. Wyższy (213 centymetrów), cięższy, prawdziwy potwór pod koszem. Znany ze swojego stylu gry “anchor big”, koncentrującego się na obręczy kosza, zbiórkach w obronie oraz ustawianiu zasłon. To center starej, dobrej, europejskiej szkoły, ale to nie znaczy, że nie może przejąć obowiązków rozgrywającego. Swobodnie operuje łokciami, dobry na koźle, lubi poruszać się z piłką i pomagać tworzyć przestrzeń dla kolegów. A do tego jest graczem z topową mentalnością.
- Możemy wyrządzić każdemu naprawdę duże szkody - cytuje słowa Bośniaka oficjalna strona FIBA. - Przełamaliśmy naszą klątwę i dotarliśmy w końcu do drugiej rundy. Nie zamierzamy się jednak zatrzymywać. Idziemy dalej. Naszym celem jest medal - oświadczył zawodnik Utah Jazz.
A trzeba pamiętać, że Bośniacy wyszli z grupy śmierci, wyprzedzając Hiszpanów i sprawiając największą sensację turnieju. W czwartej kolejce grupowych zmagań pokonali Greków z braćmi Antetokounmpo.
Skąd Nurkić wziął się na światowych parkietach? Jego podróż z małego bośniackiego miasteczka Zivinice do pięknych hal NBA to opowieść o determinacji, odporności i czystym talencie. Dorastając w połowie lat 90. w kraju odbudowującym się po zniszczeniach wojennych, Jusuf znalazł ukojenie w sporcie. Umiejętności koszykarskie młodego Bośniaka rosły wykładniczo i nie minęło wiele czasu, jak zwrócił na siebie uwagę skautów z większych lig europejskich i oczywiście też NBA.
Rok 2014 i draft stał się przełomem. Został wybrany z numerem 14 przez Chicago Bulls, którzy natychmiast, tej samej nocy, wytrejdowali go do Denver Nuggets. Okres gry dla “Bryłek” to czas adaptacji do tempa NBA i nauki. Nawet wtedy pokazał przebłyski talentu i ciężkiej pracy, które ostatecznie uczyniły go później kluczowym graczem w lidze. Podróż po amerykańskich parkietach była usiana przeszkodami. Poważne kontuzje, w tym groźny uraz nogi w 2019 roku, przetestowały jego odporność. Jednak determinacja Nurkicia opłaciła się, gdy stopniowo stawał się potężnym centrem w lidze, znanym ze swojej sprawności w obronie i umiejętności zdobywania punktów. Korzystały z tego kolejne ekipy: Trail Blazers, Suns, a w nowym sezonie spróbuje wesprzeć “Jazzmanów” w skomplikowanej misji: powrotu do playoffów po czteroletniej przerwie.
W reprezentacji nie ma ważniejszej postaci od niego od wielu lat, ale pokazać się w niej może tylko przy okazji gry na europejskim czempionacie. Bośnia jeszcze nigdy nie awansowała na mistrzostwa świata, ani na igrzyska olimpijskie. Ma jeszcze na to kilka lat, dopóki Nurkić znajduje się w swoim primie, bo zdolnych następców 31-latka na razie nie widać. To też i szansa polskiej kadry. Cel na mecz 1/8 finału to przynajmniej w części wyłączyć Jusufa oraz zdywersyfikować punkty na kilku naszych graczy. Mateusz Ponitka jak zwykle jest w stanie ponieść całą ekipę do ćwierćfinału, ale przyda mu się pomoc, której Nurkić po swojej stronie mieć nie będzie.

Przeczytaj również