"Niemiec" w polskiej kadrze? On chce, Urban nie wyklucza. "Byłoby wspaniale"

"Niemiec" w polskiej kadrze? On chce, Urban nie wyklucza. "Byłoby wspaniale"
Alter Photos / pressfocus
Adam - Kowalczyk
Adam KowalczykDzisiaj · 12:00
Jest Brazylijczykiem, jego pseudonim w wolnym tłumaczeniu oznacza “Niemiec”, a rodzinne korzenie łączą go z Polską. Futbol pomógł mu w realizacji planów przyjazdu do kraju przodków - jego drużynę czeka bowiem wyjazdowa rywalizacja z Jagiellonią. Wcześniej zaś - domowy mecz z Lechem. Alexandre Żurawski od kilku tygodni wymieniany jest jako ktoś, kto może uratować posuchę związaną z obsadzeniem pozycji numer “dziewięć” w naszej kadrze. Może, ale nie musi.
Alexandre “Alemao” Żurawski to urodzony i wychowany w Brazylii napastnik Rayo Vallecano, o którym ostatnimi czasy zrobiło się dość głośno. Warto więc pochylić się nad tym, na ile szanse jego gry dla Polski są realne, a także ile jakości mógłby wnieść do naszej drużyny narodowej.
Dalsza część tekstu pod wideo

Trzon stały, ale następców nie widać

Powiedzmy sobie wprost - sytuacja reprezentacji Polski, jeśli chodzi o bogactwo na pozycji środkowego napastnika, nie szkicuje się najlepiej w perspektywie dalekiej przyszłości. Coraz bardziej zbliża się moment zakończenia kariery przez 37-letniego Roberta Lewandowskiego, którego następcy nie są i nawet nie byli blisko sportowego poziomu, jaki gwiazdor Barcelony przez długie lata zapewniał.
Wręcz przeciwnie, wszystko wskazuje, że lukę po Lewandowskim wypełnią ci, którzy sami nie mają przed sobą wielu lat grania. Krzysztof Piątek w tym roku, po transferze do ligi katarskiej, skończył 30 lat, Adam Buksa - 29. Tyle samo w styczniu będzie miał Karol Świderski. Już teraz na tej pozycji brakuje świeżej krwi, o czym doskonale świadczy fakt, że zamiast regularnie jeżdżącej na kadrę “starej gwardii” (której przedstawiciele nie gwarantują w ostatnim czasie nawet przyzwoitej skuteczności w narodowych barwach) kibice chcą zobaczyć w koszulce z orzełkiem na pierwsi jakąś nową twarz.
Sęk w tym, że kandydatów na ubranie tej koszulki jest niewielu. Właściwie jedyny w miarę sensowny, o którym mówi się najgłośniej, to Karol Czubak. 25-latek rozgrywa kapitalną rundę w Motorze Lublin, natomiast nie można zapominać, że to jego pierwszy w karierze sezon na poziomie PKO BP Ekstraklasy, do której trafił po nieudanym sezonie w belgijskim Kortrijk. Selekcjoner Jan Urban zdradził jednak ostatnio, że rozmawiał z Alexandre “Alemao” Żurawskim - brazylijskim napastnikiem Rayo Vallecano o polskich korzeniach.
- On wie nawet, że u nas w kraju był świetny zawodnik, który nosił takie samo nazwisko i strzelał mnóstwo bramek. Generalnie jeżeli piłkarze mają polskie korzenie, wiedzą coś o naszym kraju, to w porządku, jeszcze jak ich tu ciągnie. Czasem bywa tak, że nie warto walczyć o piłkarza, jeśli tego nie chce - ujawnił selekcjoner podczas rozmowy z Mateuszem Borkiem w Kanale Sportowym. - Jaka była jego reakcja na grę dla polskiej kadry? Uśmiechnął się. Będzie drugi Żurawski w reprezentacji? Nie wiem, zobaczymy - dodał później na łamach WP SportoweFakty.

Brazylijski “Niemiec” z Polski

Historia pochodzenia Alemao jest mniej więcej taka, jak wielu innych polskich rodzin w Ameryce Południowej - jego pradziadkowie wyemigrowali do Brazylii podczas drugiej wojny światowej. Sam piłkarz udzielił w zeszłym roku wywiadu dla Eleven Sports, w którym opowiedział trochę o swoich korzeniach.
- Od strony mojej mamy było nazwisko Wypych, a ze strony ojca - Żurawski. Ze strony obojga moich rodziców mam więc polskie pochodzenie. Moi pradziadkowie przybyli do Brazylii z Polski w czasach drugiej wojny światowej. Od tej pory minęło sporo czasu, a nie było wtedy telefonów komórkowych, więc nie mam z nimi żadnego kontaktu. Nawet nie wiem, gdzie są. Chcę się starać o polski paszport, tak że mam nadzieję, że uda mi się ich odszukać - oraz to, gdzie mieszkają, skąd pochodzą - opowiadał.
Alexandre nie zna polskiego. Ojciec wspominał mu, że zawsze chciał nauczyć się tego języka, lecz dziadek piłkarza nigdy o to nie zadbał. Choć w rodzinnej miejscowości na rodzinę Żurawskich mówili “Polacos”, to pseudonim 27-latka - “Alemao” - w wolnym tłumaczeniu oznacza… “Niemiec”.
- To wzięło się od moich blond włosów. Co prawda jak byłem mały, to w miejscowości, w której mieszkałem, ludzie nazywali nas “Polacos”, ale kiedy zacząłem trenować piłkę nożną, zaczęto mnie nazywać “Alemao”. Moje imię jest dość długie, ale w Brazylii bardzo popularne są przydomki, więc się przyjęło - wyjaśnił.

Tylko i aż solidność

No dobrze, ale czy o Alemao warto walczyć z perspektywy czysto sportowej? Przyjrzyjmy się temu zawodnikowi bliżej. Ma 27 lat, więc średniej wieku reprezentantów znacząco by nie poprawił, natomiast najbardziej interesujące jest jego CV - do Rayo Vallecano trafił bowiem w ostatnim dniu sierpnia z meksykańskiej Pachuki, w której barwach rozegrał zaledwie… trzy mecze. W sezonie 2024/25 występował z kolei w Realu Oviedo. Na zapleczu La Liga zdobył 14 bramek, mocno pomagając klubowi w pierwszym od 23 lat awansie do hiszpańskiej ekstraklasy. Strzelił nawet gola w półfinale play-offów z Eibar. Warto zaznaczyć, że jego kariera potoczyła się dość niespodziewanie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak radził sobie jeszcze kilka lat wcześniej.
- Jesienią 2019 roku udało mi się z nim krótko skontaktować i tylko potwierdził swoje polskie pochodzenie. Wówczas był po nieudanym epizodzie w Japonii [konkretnie w Kyoto Sanga, drugi poziom rozgrywkowy - przyp. red.] i traktowałem go raczej jako piłkarza-ciekawostkę. Byłem w ciężkim szoku, jak kilka lat później jego kariera wystrzeliła tak, że strzelał bramki dla Internacionalu, zapracował na transfer do Hiszpanii, a jego temat stawał się coraz bardziej medialny - zdradza Arkadiusz Stelmach, dyrektor skautingu Wisły Płock, hobbystycznie zajmujący się szukaniem zagranicznych piłkarzy z polskimi korzeniami.
Tak naprawdę sezon 2024/25 w Realu Oviedo był dla Brazylijczyka pierwszym spędzonym w Europie. Wcześniej, poza drugą ligą japońską, występował głównie w klubach brazylijskich. Jak przekonuje nas prowadzący twitterowy profil Brazylijski Futbol Wojtek Peciakowski, na skalę tamtejszej piłki klubowej był on zawodnikiem dość przeciętnym.
- Zaprezentował się dobrze w barwach Novo Hamburgo w lidze stanowej stanu Rio Grande Do Sul, więc przed startem ligi krajowej wziął go Internacional. Sezon 2022 zagrał w najwyższej lidze brazylijskiej i tam zanotował osiem goli i pięć asyst. Póki co był to jego najbardziej udany sezon. Trzeba przyznać, że jak na “dziewiątkę” to średnie liczby - mówi Peciakowski.
- Zastanawiałem się, do kogo byłoby można go porównać i wychodzi na to, że do Milika lub Świderskiego. Na pewno przyzwoicie się ustawia, potrafi się znaleźć w polu karnym, fajnie zbiera drugie piłki, wygrywa pozycje, jest silny fizycznie. Dużą część swoich goli strzelił właśnie wygrywając taki fizyczny pojedynek i dobijając, albo przyjmując piłkę gdzieś w polu karnym głową, klatką piersiową i potem oddając strzał. Jak się zastawi, to też ciężko z nim wygrać pojedynek, dosłownie zdobywał bramki z rywalem opartym całym ciałem o jego plecy. Z opisu brzmi na takiego piłkarskiego drwala, ale jednak wychowany w Brazylii, więc ma tę technikę i szybkość, potrafi obiec, dośrodkować i też zaliczyć fajną asystę - opisuje styl gry zawodnika nasz rozmówca.
Alemao zdaje się więc być graczem po prostu solidnym. W takim sensie, że lepiej go u siebie mieć, niż nie mieć - pewnie wniósłby trochę głębi, jakości i świeżości do reprezentacji Polski, ale nie wygląda na kogoś, kto z miejsca mógłby rozwiązać jej ofensywne problemy. Choć w Rayo większość meczów La Liga gra od pierwszej minuty, to strzelił jak do tej pory tylko jednego gola. Pod względem skuteczności nie jest więc ani lepszy, ani gorszy od takiego Adama Buksy, który po dobrym sezonie w Midtjylland ma podobnie niski dorobek we włoskim Udinese. Mimo to, kibice Rayo wiążą z nim spore nadzieje, o czym opowiedziała nam korespondentka Diario AS, Maite Martin.
- Niedawno rozmawiałam z Alemao i powiedział, że marzył o powrocie do Hiszpanii. Dlatego nie wahał się, gdy pojawiła się opcja z Rayo. To bardzo waleczny napastnik, często fauluje. W poprzednich meczach był bliski strzelenia gola i wreszcie udało mu się to zrobić z Alaves. Kibice bardzo w niego wierzą, przyjęli wiadomość o jego podpisaniu z wielkim entuzjazmem - zaznacza.

Ważne są chęci

Na tle Karola Świderskiego i Krzysztofa Piątka brazylijski snajper również nie wygląda źle. Na papierze nawet lepiej - świadczy o tym zresztą sam fakt, że nie gra na co dzień w Katarze lub Grecji, a w Hiszpanii, i to w klubie, dla którego znalazło się miejsce w europejskich pucharach. To, co jednak najważniejsze z naszej perspektywy, jego nastawienie do gry w biało-czerwonych barwach jest pozytywne, o czym sam opowiadał w rozmowie z Piotrem Koźmińskim z goal.pl. Istnieje natomiast niełatwy do obejścia problem - formalnie “Alemao” nie posiada polskiego paszportu.
- Kiedyś próbowaliśmy nawet zbierać dokumenty niezbędne do wyrobienia polskiego paszportu, ale tych danych mamy bardzo mało i w końcu się poddaliśmy - zdradził.
- Sprawa gry dla polskiej kadry jest dla mnie jak najbardziej otwarta. Powiem więcej: byłoby to dumą dla mnie i mojej rodziny! Wyobraź sobie, że zagrałbym dla Polski na przykład na mistrzostwach świata czy Europy. Przecież to byłoby wspaniałe przeżycie! Nie wiem, czy to kiedykolwiek będzie możliwe, czy zaistnieją ku temu odpowiednie okoliczności, ale skoro mnie pytasz, to odpowiadam wprost: to byłoby ekscytujące - przyznał.
- Rozmawiałem z tatą o tym, że trzeba się wybrać do Polski, także po to, aby poznać kraj, obyczaje, kulturę - mówił z kolei we wspomnianym już wywiadzie dla Eleven Sports.
Cóż, okazję na przyjazd do kraju przodków będzie miał wyjątkową - 11 grudnia Rayo Vallecano zmierzy się na wyjeździe z Jagiellonią Białystok w ramach piątej kolejki fazy ligowej Ligi Konferencji. Przedsmak podróży do Polski czeka go już dziś, bo to wtedy na obiekcie w Vallecas jego drużyna zagra z Lechem Poznań. Mimo to, nastroje co do jego potencjalnej zmiany barw narodowych warto stonować, póki dane na temat jego polskiego pochodzenia nie są ujęte formalnie.
- W sprawie jego polskich dokumentów dalej brakuje konkretów, więc do wszechobecnych rewelacji związanych z jego potencjalną możliwością gry dla naszej reprezentacji radziłbym podchodzić z większym spokojem. Teraz pozostaje chyba tylko gdybanie, czy jeśli ewentualne sugestie i ponaglenia co do dokumentów pojawiłyby się te kilka lat temu, a nie teraz, to czy cokolwiek by to zmieniło w tej kwestii. Tego typu przypadki to często interesujące historie w związku z polskim pochodzeniem, rodziną, tradycjami, które mogą pobudzić wyobraźnię czytelników. W którymś momencie trzeba jednak oddzielić takie ciekawostki od realnych opcji do reprezentacji Polski, gdzie taką kandydaturę determinuje już nie tylko poziom sportowy, ale też kwestie formalne, które mogą być trudne do przeskoczenia w krótkim czasie. - przyznaje Arkadiusz Stelmach.
I tego się trzymajmy. Rosnąca świadomość polskiego środowiska piłkarskiego na temat Alemao na pewno jest dobrą wiadomością, lecz głośniejsze przesłanki medialne wcale nie muszą oznaczać, że szanse na jego grę dla Polski są bardziej realne, niż wcześniej. Pozostaje czekać, jak sytuację z dokumentami rozwiąże Polski Związek Piłki Nożnej.

Przeczytaj również