Maciej Żurawski szczerze o Wiśle. Trener Rude musi przełknąć te słowa [NASZ WYWIAD]

Maciej Żurawski szczerze o Wiśle. Trener Rude musi przełknąć te słowa  [NASZ WYWIAD]
Krzysztof Porebski / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot30 Apr · 16:00
Raton czy Czyczkan? Niespodziewany bohater w środku pola? Rodado z Sobczakiem czy bez niego? O finale Pucharu Polski z perspektywy Wisły Kraków porozmawialiśmy z jej legendą, Maciejem Żurawskim. Ale ta rozmowa wykracza daleko poza sam finał. Jest m.in. o problemach w lidze, o nieprzekonującym Albercie Rude, o Jarosławie Królewskim, Kiko Ramirezie, rozczarowaniach i największych problemach. Zapraszamy.
MATEUSZ HAWROT: Jak nastrój przed finałem Pucharu Polski?
Dalsza część tekstu pod wideo
MACIEJ ŻURAWSKI: Neutralny. Wiadomo, że faworytem jest generalnie Pogoń Szczecin. To normalne. To zespół ekstraklasowy, który walczy w tym sezonie o wysokie cele. Natomiast finał to jest jeden mecz. A Puchar Polski czasami potrafi zaskoczyć w kontekście wynikowym odnośnie do zespołów grających na niższym szczeblu właśnie z tymi zespołami, które grają wyżej. Więc wszystko się może zdarzyć. Poza tym zagrają ze sobą drużyny preferujące raczej ofensywny futbol. To może być taka wymiana ciosów. Myślę, że przede wszystkim w takich spotkaniach ważna jest dyspozycja dnia drużyny, ale też dyspozycja dnia indywidualności. Bohaterami mogą być bramkarze - wiadomo, że jedna i druga drużyna potrafi popełniać błędy w defensywie. Pytanie, który zespół tych błędów popełni więcej, a który będzie bardziej skuteczny. Myślę, że wiele takich małych rzeczy będzie miało znaczenie.
Wspomniał pan o bramkarzach. Czy postawiłby pan w tym meczu na Alvaro Ratona, czy może jednak na Antona Czyczkana, który bronił w ostatnim meczu Wisły?
Raton bronił dłuższy czas, ale pamiętajmy, że w wielu spotkaniach potrafił się bardzo nieodpowiedzialnie zachować i wręcz podarować bramkę czy sytuację bramkową przeciwnikowi. Można się więc zastanawiać, dlaczego wcześniej trener nie dokonał zmiany. Natomiast wiadomo, jaka była sytuacja - Broda cały czas leczył kontuzję, u Czyczkana były problemy formalne, więc na ławce siedział bardzo młody bramkarz, niedoświadczony, w ogóle bez występów w seniorskiej piłce. Raton musiał bronić.
Natomiast Albert Rude chyba czekał, aż Czyczkan będzie po prostu gotowy do gry. Raton usiadł przecież na ławce z Podbeskidzie tuż po meczu z Resovią, gdzie nie zagrał źle, nie popełniał błędów, a jednak trener go posadził. Trudno tutaj mówić, że dał mu odpocząć. Nie wiem oczywiście, na kogo postawi trener w finale, ale nie będę zdziwiony, jeśli faktycznie to Czyczkan wyjdzie od początku. Z Podbeskidziem nie miał dużo pracy, natomiast żadnego błędu nie popełnił. Pokazał też, że potrafi całkiem dobrze operować grą nogami w momentach, w których musiał dokładnie zagrać piłkę, nawet górą gdzieś w boczny sektor boiska, do któregoś z obrońców. Robił to bardzo dokładnie, nawet kiedy nie miał za dużo czasu. To pokazuje, że on tymi nogami nieźle sobie radzi, a to bardzo ważne u bramkarzy.
A obsada ataku? Pan tworzył w Wiśle super duet z Tomkiem Frankowskim. Tutaj trener czasem stawia na wspólną grę Rodado i Sobczaka, czasem gra tylko Hiszpan. Jak Pan sądzi, czy lepiej, żeby oni grali we dwójkę, czy jednak by “Biała Gwiazda” wychodziła jednym napastnikiem. Pytam też w kontekście finału.
Ja myślę, że przede wszystkim trzeba patrzeć na to, przeciwko jakiej drużynie w danym momencie gra Wisła. Trener Rude może sobie pozwolić na wyjście na dwójkę napastników ustawionych w pionie, gdzie wiemy dobrze, że Rodado jest tym zawodnikiem, który częściej cofa się po piłkę i próbuje budować, rozpoczynać akcje wspólnie z linią środkową. On może zagęszczać przestrzeń, natomiast jeśli chodzi o pracę w defensywie, odbiór piłki, to wiadomo, że to nie jego gra. Myślę, że nie będę zdziwiony, jeśli z takim przeciwnikiem jak Pogoń Wisła wyjdzie na jednego napastnika, czyli Rodado.
Co do całego składu, no to wiemy, jak to się układa w trakcie sezonu, korekty są zwykle drobne. Trener ma zawodników, których wymienia na bokach obrony czy skrzydłach. Choć ostatnio z Podbeskidziem odpoczywał Joseph Colley - myślę, że chyba to było celowe działanie, trener nie chciał po prostu ryzykować. Wydaje mi się, że w finale on stworzy duet z Alanem Urygą. W środku pola oczywiście standardowo widzę Dudę i Carbo, tę etatową dwójkę, a przed nimi… Patryk Gogół. On w ostatnim spotkaniu dał naprawdę bardzo dobrą zmianę, nie chodzi tylko o zdobytą bramkę! Niemniej, trudno powiedzieć, co siedzi w głowie trenerowi.
Głośno jest o temacie premii. Prezes Królewski mówi, że pokaźna premia za wygraną w pucharze będzie tylko wtedy, jeśli Wisła awansuje równocześnie do Ekstraklasy. Jak pan to odbiera, też jako były piłkarz?
Rozumiem, że to ma być forma większej motywacji do walki i o puchar, i o Ekstraklasę. Powiem tak - jeśli zawodnicy się na takie coś godzą, to jest ich sprawa. Ja uważam, że trzeba zawsze to rozgraniczać. Z mojego punktu widzenia jest cel pierwszy w postaci awansu do Ekstraklasy (za moich czasów - mistrzostwa) i obok są rozgrywki Pucharu Polski, gdzie celem jest wygranie finału. Premia za jedno, obok premia za drugie. Moim zdaniem to jasna sprawa. Natomiast jeśli prezes Królewski tak sobie założył, że takie rozwiązanie da piłkarzom dodatkowy bodziec, motywację i oni to zaakceptowali, to już jest sprawa wewnętrzna w klubie.
Zauważę też, że dla mnie podejście do tematu w taki sposób, że zawodnicy nie są skoncentrowani na mecze ligowe, bo mają w głowie Puchar Polski, jest niedopuszczalne i nigdy nie powinno mieć miejsca. Drużyna powinna się koncentrować na każdym kolejnym meczu, czyli w tym momencie finale Pucharu Polski. Jeśli wcześniej jest mecz ligowy, koncentruje się na nim. Podobnie po meczu Pucharu Polski.
Nie sądzę jednak, że w lidze Wisła traciła niedawno punkty, bo zawodnicy już myśleli o finale PP. Pamiętajmy, że w tym sezonie co jakiś czas zdarzały się jej serie meczów, powiedzmy trzech, bez zwycięstwa. Działo się to w pierwszej fazie sezonu, gdy grała jeszcze we wcześniejszych rundach Pucharu Polski. Piłkarz zawsze myśli o kolejnym spotkaniu, które jest przed nim. Jeśli zespół ma postawiony cel - awans do Ekstraklasy, to robi kolejne kroki, po prostu grając w kolejnych spotkaniach.
A jeśli Wisła by wygrała puchar, ale jednocześnie do tej Ekstraklasy nie weszła, to jak ocenić ten sezon? Triumf w PP miałby słodko-gorzki smak, bo ten podstawowy cel nie zostałby zrealizowany.
Myślę, że wtedy ten smak byłby bardziej gorzki niż słodki. Awans do Ekstraklasy to jednak cel nadrzędny. Niemniej, puchar osłodziłby tę porażkę plus dał Wiśle zastrzyk finansowy, zysk i opcję gry w eliminacjach Ligi Europy, gdzie też można zarobić. To oczywiście byłaby spora rzecz i spora przyjemność. Generalnie natomiast dobrze wiemy, że długofalowo to wiele by nie zmieniło. Wisła dalej pozostałaby w rozgrywkach pierwszoligowych po kolejnym rozczarowującym sezonie.
No właśnie, boi się Pan o przyszłość Wisły - nie tylko finansową? Jeśli nie byłoby ani awansu, ani Pucharu Polski.
Na pewno częściowo tak. Wiemy, że Wisła cały czas ma problemy finansowe, jeśli chodzi o bieżącą działalność. Kolejny rok w Fortuna 1 Lidze może te problemy pogłębiać. A przy braku awansu zapewne znów będzie konieczna przebudowa drużyna, część zawodników odejdzie z klubu. Pytanie - co dalej? Jaki wagon piłkarzy przyjedzie do Krakowa? Czy znowu wybrany zostanie wariant hiszpański, czy może inny, oparty bardziej na polskich piłkarzach, może mocniej na młodzieży? Trudno powiedzieć. Może być po prostu jeszcze trudniej.
Mówimy o tym projekcie hiszpańskim. Czy nie uważa Pan, że np. Wiśle brakuje trochę charakteru, a przy tym zrozumienia sytuacji, w jakiej znajduje się ten klub i zespół, na co wpływ może mieć to, że jest wielu obcokrajowców przyjeżdżających tu po prostu do pracy, a mniej Polaków?
Charakteru tu nie brakuje, co pokazał na przykład mecz w Pruszkowie. Podnieść się po stracie dwóch bramek i wygrać mecz na wyjeździe - to na pewno nie jest łatwe. Brakuje za to jakby powtarzalności w tym pokazywaniu charakteru. Wisła jest niestabilna. Potrafi bardzo pozytywnie zaskoczyć, zagrać wręcz genialny mecz, w którym można się zachłysnąć pięknymi akcjami. Ale potrafi też zagrać mecz fatalny, gdzie aż człowiek się zastanawia, jak taka różnica jest możliwa. W tym sezonie Wiśle na pewno brakuje serii zwycięstw, bo tylko raz wygrała trzy spotkania z rzędu (w tym jedno w pucharze).
Problem więc leży w tym, że bardzo dobra gra Wisły w danym meczu wcale tego zespołu nie buduje. Mieliśmy w tym sezonie bardzo wysokie zwycięstwa, przełamania, jakby drużyna się rozpędzała, ale potem często po takim świetnym wyniku nagle przychodził regres formy i dużo słabszy występ. To samo przecież było po meczu w Pruszkowie, gdzie też wydawało się, że wyszarpane w takich okolicznościach zwycięstwo powinno drużynę bardzo mocno podbudować.
A przyszła Resovia i wynik 1:1 po słabym meczu.
Dokładnie. Brakuje stabilizacji. Hiszpańscy piłkarze też potrafią zagrać na bardzo wysokim poziomie, po czym prezentują się bardzo nieefektywnie. Nigdy człowiek nie wie, jakie zobaczy oblicze Wisły Kraków w danym meczu.
Mówimy o wielu problemach, w tej rozmowie już parę kwestii padło. A jakby miał Pan wskazać jeden, największy sportowy problem Wisły jako drużyny?
Wisła zdobywa bardzo dużo zdobywa bramek, ale trzeba przyznać, że największe problemy ma na pewno, jeśli chodzi o grę w defensywie. I to nie chodzi o samą linię obrony, po prostu o grę w defensywie całej drużyny. Spójrzmy na straty bramek - w meczach wyjazdowych Wisła tylko raz zachowała czyste konto, w Gdańsku, gdzie padł wynik 0:0. We wszystkich innych meczach, obojętnie czy wygrywała, zawsze traciła bramkę. To też o czymś świadczy. Rzadko zdarzały się wyniki typu: trzy, cztery z przodu i zero z tyłu. Nie było powtarzalności.
A jak Pan oceni trenera? Trochę już w Krakowie pracuje, robił naprawdę dobre pierwsze wrażenie, ale wielkiego progresu względem tego co było nie widać.
Bardzo ładnie mówi i opowiada na konferencjach prasowych czy w wywiadach. To na pewno. Natomiast powiem szczerze: zawsze trenera obrazują wyniki, a te są takie, że niczym się nie różnią od wyników poprzedników. Spójrzmy też, jak Wisła funkcjonowała pod koniec zeszłego sezonu, gdzie można powiedzieć, że do końca biła się o bezpośredni awans. Pamiętamy rozczarowujący mecz z Sosnowcem u siebie. Gdyby Wisła wygrała, no to by jechała po bezpośredni awans do Łęcznej. Sęk w tym, że się nie udało. Jednak wiślacy do końca grali o awans bezpośredni, a strefę barażową mieli zapewnioną. A teraz sytuacja jest tak, że Wisła dziś jest cały czas w strefie barażowej, ale, widzimy, ile drużyn, które są niżej od niej w tabeli, też punktowo wcale nie nie odbiega. Umówmy się: o awansie bezpośrednim niemal można zapomnieć, ale są duże szanse na trzecie miejsce, co dałoby komfortową sytuację w barażach. Tyle że równie dobrze może to być miejsce szóste, a może i poza barażami. Tak to dziś wygląda.
A jak Pan widzi szanse Wisły w barażach? Będzie tam faworytem, czy to z trzeciej, czy szóstej pozycji?
Patrząc na Wisłę, na jej potencjał, to w ogóle bym powiedział, że jest faworytem do bezpośredniego awansu, ale boisko pokazuje coś innego. Jeśli jednak zagra w barażach, to też dla mnie będzie tam faworytem, bo ma taki potencjał, żeby spokojnie je wygrać. Natomiast, tak jak powiedziałem wcześniej, to oblicze Wisły w tym sezonie jest po prostu różne, a baraże mają to do siebie, że zespoły są “pod ścianą”, nie ma już marginesu błędu. Przegrywasz = odpadasz. To duża gra pod presją. Nie wiem, jaka będzie odporność na stres u tych zawodników w takiej fazie rozgrywek.
tabela fortuna 1 liga 30.04.24
własne
Mówimy o trenerze, o całym zespole, skupmy się więc właśnie na zawodnikach. Ilu z nich Pana zdaniem dzisiaj prezentuje poziom Ekstraklasy i z miejsca na pewno by tam sobie poradziło? Na pewno Rodado. Kto jeszcze?
Nie chcę rzucać nazwiskami, nie jest potrzebne. Ale wspomnę o tym, co mówiłem a propos poszczególnych piłkarzy hiszpańskich, że oni mają problem z powtarzalnością swojego wysokiego poziomu w każdym spotkaniu. Bo biorąc ogólnie grę Wisły z jej najlepszego meczu, w którym zespół nie popełnia błędów w defensywie i jest skuteczny, strzela kilka bramek, to można by stwierdzić, że w takim wydaniu poradziłby sobie w Ekstraklasie. Może nie w każdym meczu, ale generalnie tak, widać to było w PP z Widzewem i Piastem. Są głosy, że Wisła, z takim stylem gry i składem personalnym, wyglądałaby lepiej w Ekstraklasie niż Fortuna 1 Lidze. Powiem szczerze: być może, ale jednak nie sądzę, z tego względu, że ma cały czas duże problemy z grą w defensywie. Niewątpliwie nawet po awansie do Ekstraklasy Wisła powinna się wzmocnić.
Który z piłkarzy najbardziej wiosną rozczarował?
Trudno jednoznacznie stwierdzić, że któryś z piłkarzy mnie rozczarował, bo cały czas dochodzimy do sytuacji, gdzie mówimy, że brakuje tej stabilizacji, że poszczególni piłkarze potrafią wznieść się na wyżyny, a potem pokazać słabszą dyspozycję. Tak że myślę, że nie ma takiego zawodnika, który faktycznie by non stop grał bardzo słabo.
A Kuba Krzyżanowski? Nie mówię, że on gra bardzo słabo, tylko akurat myślę, że jest takim przykładem piłkarza, co do którego jednak oczekiwania, że on zrobi progres w tej rundzie, były większe, a ostatnich meczów na boku obrony nie miał łatwych.
Trzeba sobie zdawać sprawę, że to jest cały czas młody zawodnik i te oczekiwania może były zbyt duże, albo są zbyt duże. Na pewno brakuje mu doświadczenia, ponadto młody organizm jest bardziej podatny na zmęczenie. Jak zawodnik jest zmęczony, to też popełnia więcej błędów czy nie potrafi pokazać pełni umiejętności. Więc myślę, że jemu na pewno potrzebna jest gra, żeby to doświadczenie zdobywać. Z drugiej strony, nie jest to łatwe, bo w drużynie, która walczy o awans, błędy nie są raczej mile widziane, a on też kilka tych błędów popełnił. Nie ma znaczenia, czy młody piłkarz jest obrońcą, pomocnikiem, czy napastnikiem - pomyłki są i będą.
Tym bardziej, że ma duże wahania, może zagrać bardzo fajne jeden, dwa spotkania i wydaje się, że to idzie w dobrym kierunku, a potem nagle przychodzi jakiś występ z większymi błędami. Jest jak jest. Myślę, że trzeba dać temu chłopakowi na pewno trochę czasu i też umiejętnie wprowadzać go do drużyny. Na razie trzeba przyznać, że z młodych piłkarzy wyróżnia się Kacper Duda. Już nie można powiedzieć, że on jest niedoświadczony, bo tych meczów naprawdę już wiele rozegrał i potrafi trzymać poziom, Choć też jest to piłkarz, który jeszcze wiele ma do poprawy. Widać u niego czasem większy spadek formy niż w zeszłym roku, gdy miał powtarzalne występy na bardzo wysokim poziomie.
Czy Wisła zawaliła zimowe okienko? Bo jak spojrzymy z perspektywy czasu, to tak: ściągany na końcówkę sezonu Omrani właściwie przepadł. Bregu wygląda słabiej, niż można było się spodziewać. Czyczkan miał problemy formalne. Tymczasem Wisła miała problemy z defensywą, której zimą nie wzmocniono, a ściągnięto piłkarzy, którzy mieli dawać jakość, a tej jakości za bardzo nie widać.
Wydaje mi się, że Wisła musi rozsądnie zarządzać budżetem przeznaczonym na transfery i najwyraźniej nie może sobie pozwolić na więcej. A co do defensywy - pamiętajmy, że przed sezonem wydawało się, że Colley odejdzie, ale nagle został, po tym jak odszedł Boris Moltenis. I on się broni, tworzy parę obrońców z Urygą, gra skutecznie. Oczywiście, żaden to jego świetny sezon, też popełnia błędy, natomiast w wielu spotkaniach jest solidny.
No tak, ale przychodzi Omrani, napastnik, gdzie w ataku jest Rodado, jest Sobczak, wraca Michał Żyro. Omrani zaś przychodzi i właściwie go nie ma, więc można zapytać, po co został ściągnięty?
Trzeba by zapytać m.in. Kiko Ramireza. Może to była okazja, z korzystnymi dla Wisły warunkami? Pisano o tym w mediach. Wygląda na to, że w klubie myślenie poszło w kierunku, że po prostu zawsze ktoś tam przyda się przy większej rywalizacji. Inna sprawa, że Rodado i Sobczak dosyć dobrze się uzupełniają. Ich statystyki robią wrażenie, nawet jeśli Sobczak to zwykle zawodnik wchodzący z ławki. Może ten kolejny napastnik nie był więc potrzebny. Pewnie liczono, że wzmocni rywalizację, może się szybko odbuduje. Trzeba jednak pamiętać o tym, że niestety nie zawsze tak się dzieje. W wielu klubach pewne transfery zawsze są obarczone ryzykiem i finalnie okazuje się, że są nietrafione.
(Grafika: Billel Omrani w Wiśle Kraków, źródło: Transfermarkt)
billel omrani minuty wisła kraków
transfermarkt
Wspomniał Pan o Kiko Ramirezie. który ostatnio wydaje się trochę odsunięty w cień. Jak Pan ocenia jego pracę? Jaką ocenę by mu Pan wystawił za to, co dotychczas zrobił jako dyrektor Wisły?
Nie chcę go bardzo krytykować, bo ocena jego pracy musi być całościowa. A częściowo ten hiszpański zaciąg trzeba ocenić pozytywnie, spełniają pokładane w nich nadzieje. Aczkolwiek finalnie na ocenę pracy będzie rzutować oczywiście sukces całego zespołu, to jest bardzo ważne. A celem cały czas jest awans do Ekstraklasy. Jeśli tego awansu nie będzie, pracę ocenimy jako rozczarowanie. Pomysł na klub jest widoczny - hiszpański sposób gry, docelowo ładny dla oka, poparty bramkami. Wisła ma hiszpańskich piłkarzy, hiszpańskiego dyrektora, hiszpańskiego trenera. Widać, że prezesowi Królewskiemu się ten model czy plan na zespół podoba i na razie nie zamierza nic zmieniać.
Prezes Królewski jest bardzo aktywny w swojej roli. Czy Pana zdaniem jego ogólna działalność bardziej Wiśle pomaga, czy przeszkadza? Odnoszę wrażenie, że non-stop mówi się właśnie o prezesie, o jego tweetach, aferach, wymianach zdań, wywiadach. A jednak dość mało wspominamy o Wiśle na boisku, o drużynie, o sporcie.
Nie chcę oceniać samej osoby prezesa Królewskiego, natomiast ludzie mają różne podejście. Prezes Cupiał np. w ogóle stronił od mediów i bardzo trudno w ogóle było go namówić, żeby wygłosił chociaż jedno zdanie czy dwa. Praktycznie w ogóle nie dawał wywiadów. A prezes Królewski ma taką specyfikę, że lubi się udzielać, tu dać wywiad, tam wpaść na bieżaco do studia, przekazywać informacje, wygłaszać opinie. Działa bardzo, bardzo aktywnie. Nie oceniam go w taki sposób, czy to jest złe, czy dobre. Taki ma styl, formę działania. Dla mnie prezes stroniący od mediów jest okej, ale jeśli ktoś tego potrzebuje, uważa, że tak ma być i dobrze się z tym czuje? W porządku, jego sprawa.
Na koniec poproszę o typ wyniku na finał PP.
Wyniku niestety nie mogę podać, ale mogę zaprosić na ten mecz, bo komentuję go wspólnie z Bożydarem Iwanowem w Polsacie. Do usłyszenia!

Przeczytaj również