Nowa gwiazda Ekstraklasy. Ładuje gola za golem, już mówi się o kadrze. "Mogę być jeszcze lepszy"

Nowa gwiazda Ekstraklasy. Ładuje gola za golem, już mówi się o kadrze. "Mogę być jeszcze lepszy"
Wojciech Szubartowski / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz HawrotDzisiaj · 06:50
To dzisiaj najgorętsze polskie nazwisko w Ekstraklasie. Karol Czubak robi to, z czego był znany poziom niżej - strzela gole jak najęty. Nie dziwi, że łączy się go z reprezentacją Polski. - Myślę, że to marzenie każdego zawodnika - mówi nam piłkarz Motoru.
Bramka z Termaliką. Bramka z Radomiakiem. Dublet z GKS-em Katowice. Dublet z Widzewem, w tym piękne, sprytne trafienie piętą. W ostatnich pięciu meczach ligowych tylko Zagłębiu Lubin Karol Czubak nie strzelił gola. Napastnik Motoru Lublin nabrał rozpędu i jest najskuteczniejszym polskim piłkarzem w lidze, wiceliderem tabeli strzelców. Ci, którzy dokładnie śledzą jego karierę, wiedzą, że ma niesamowity dryg do seryjnego ładowania bramek. Teraz, zbliżając się do 26. urodzin, wreszcie może pokazać to w Ekstraklasie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Strzelał i czekał

Wreszcie, bo choć wcześniej taśmowo strzelał gole na niższych szczeblach, nigdy nie było mu dane zasmakować gry na tym najwyższym. W I lidze ma 134 występy i 64 bramki. W II lidze - 31 spotkań i 17 trafień. Swoje musiał się naczekać. W 2024 r. był kilka minut od awansu z Arką - skończyło się porażką w finale baraży właśnie z Motorem. Podczas trzech i pół roku spędzonych w Gdyni “Czubim” wielokrotnie interesowały się kluby Ekstraklasy, ale z różnych przyczyn do transferu nigdy nie doszło. Albo brakowało konkretów, albo odpowiedniej propozycji dla piłkarza czy klubu. W efekcie napastnik wyjechał tej zimy z pierwszoligowej Arki od razu za granicę. Tuż po tym, jak został najlepszym strzelcem w historii nadmorskiej drużyny, choć odchodził nie w glorii chwały, a bardzo burzliwych okolicznościach.
W belgijskim Kortrijk mu jednak nie poszło. Szybko zmienił się trener, po drodze miał kłopoty zdrowotne, grał niewiele, nie strzelał, w końcu przestał dostawać minuty. Z nowym szkoleniowcem mu się nie układało, raz napastnik nie podał mu nawet ręki po meczu. Pachniało błyskawiczną weryfikacją i powrotem do Polski.
- Nie wiem, czemu nie grałem w Kortrijk tyle, ile chciałem. Naprawdę trudno powiedzieć, chciałbym odpowiedzieć, ale nie mam pojęcia. (...) Nowy trener nie powiedział mi, dlaczego nie gram. Wolałbym, by rzucił, że po prostu jestem za słaby albo nie widzi mnie w składzie, bo to i tamto - mówił nam w lipcu “Czubi”.
Powrót do Polski faktycznie nastąpił. Arka, już bez Czubaka, wywalczyła upragniony awans, ale latem nie miała pieniędzy, by ściągnąć go z powrotem. Rozmowy spełzły na niczym. W efekcie snajper wylądował w Motorze Lublin, do czego mocno przyczynił się trener Mateusz Stolarski. Na przełomie maja i czerwca zadzwonił do zawodnika, przed podpisaniem kontraktu obaj byli w stałym kontakcie. - Trener Stolarski to bardzo dobry człowiek, widziałem, jak mu zależy i on też myślę widział, jak mi zależy, by przyjść do Motoru - chwalił napastnik tuż przed startem sezonu.
W Lublinie przekonali go pomysłem - na jego grę i na cały zespół, cały klub. Zaznaczał, że nie przyszedł się odbudować, bo przez kilka słabszych miesięcy w Belgii nie zapomniał, jak gra się w piłkę. Nie były to słowa na wyrost.

Rozpędził się na maksa

Zaczął pechowo, bo od kontuzji, która zabrała mu mecz pierwszej kolejki z Arką. Potem wszedł jako zmiennik z Pogonią, a debiut w podstawowym składzie okrasił golem i asystą z Lechią w Gdańsku. Chwilę się adaptował, by od września wejść na wysokie obroty. Ostatnie pięć ligowych występów Czubaka to sześć goli. Strzelał niezależnie od formy swojej drużyny - trafiał do siatki i przy porażce (z GKS-em 2:5), i remisach (z Termaliką i Radomiakiem), a ostatnio upragnionej wygranej z Widzewem (efektowny dublet). Od początku września tylko dwukrotnie kończył spotkanie z zerem. Ligowe z Zagłębiem i pucharowe z Arką w Gdyni, gdy miał ciężką przeprawę i z kibicami, i z byłymi kolegami na boisku. Niemniej, widać, że “Czubi” rośnie z każdą kolejną zdobytą bramką. Jak już złapał luz, złapał formę, to rzadko jest do zatrzymania.
Przy tym imponuje arsenałem zagrań, pokazuje się jako napastnik wielowymiarowy. Wystarczy przyjrzeć się wszystkim jego ligowym bramkom. Po kolei:
  • 1: Gol lewą nogą, obrót w polu karnym z obrońcą na plecach i precyzyjny strzał
  • 2: Gol prawą nogą z ziemi
  • 3: Gol prawą nogą z powietrza
  • 4: Gol głową po rzucie rożnym
  • 5: Gol głową po wrzutce z dynamicznej akcji
  • 6: Gol piętą
  • 7: Sytuacja sam na sam, wykończona petardą pod poprzeczkę
Instynkt strzelecki ma niesamowity, naprawdę potrafi czasem zrobić coś z niczego. Trener Adrian Stawski, który prowadził go w Bytowie, gdzie Czubak wypłynął na szersze wody, już zimą 2023 r. podkreślał na łamach Meczyki.pl: - Karol to “samorodek". Tego przewidywania, gdzie spadnie piłka, nie nauczysz na treningach. On to ma, to go na pewno wyróżnia. Ta czutka.
Czutka to jedno, stały rozwój umiejętności drugie. “Czubi” sporo zrobił, by nie zamykać go w ramach napastnika, który może co najwyżej strzelić głową albo nogą z bliskiej odległości. W Gdyni zrobił duży postęp, nawet w Belgii - jak sam mówił - swoje się nauczył. Teraz widzimy tego efekty. Przed niedzielnym meczem Motoru z Lechem w Poznaniu zapytaliśmy najskuteczniejszego Polaka w PKO BP Ekstraklasie o to, jaki wskazałby główny czynnik tego, że tak mu, wybaczcie kolokwializm, ostatnio “żre”.
- Myślę, że jest więcej pewności siebie. Wiadomo - początek sezonu, nowy klub, debiutancki sezon w Ekstraklasie, ale czuję duże wsparcie i zaufanie, jakim zostałem obdarzony przez sztab i kolegów z drużyny. Ciągle staram się rozwijać, mam dużo odpraw indywidualnych, gdzie widzę, co robię dobrze, a czemu muszę poświęcić jeszcze więcej uwagi, żeby stawać się coraz lepszym - opowiada nam Karol Czubak.

Ostatni był Lewandowski

Piłkarz sam podkreślał, jak sporą rolę w przekonaniu go do gry w Lublinie odegrał Mateusz Stolarski. Trener Motoru był ostatnio na gorącym stołku, niektóre media podawały, że zmiana na stanowisku jest bardzo realna, bo Zbigniewowi Jakubasowi kończy się cierpliwość. Młody szkoleniowiec na razie zachował jednak pracę i kto wie, czy ostatnie rozbicie 3:0 Widzewa - po koncercie Czubaka - nie odwróci złej karty. Według naszego rozmówcy przy serii bez zwycięstwa drużynie brakowało m.in. konsekwencji w strzelaniu goli.
- Wiadomo jak jest w piłce - gdy przychodzi słabszy moment zawsze mówi się o trenerach albo i zmianie trenera. Staraliśmy się skupić na tym, żeby poprawić naszą grę, bo to było najważniejsze. Widzieliśmy, że wygląda to dobrze na treningach, tylko trzeba było przełożyć to na mecze - tłumaczy Czubak. - Myślę, że brakowało nam konsekwencji, żeby strzelać kolejne bramki, bo charakteru nie można nam odmówić. Odrabialiśmy straty z Zagłębiem, Radomiakiem czy Katowicami. Zdarzały się błędy indywidualne, ale jesteśmy drużyną i wszyscy bierzemy odpowiedzialność, gdy przegrywamy, a gdy wygrywamy - to też razem - zauważa.
Nie będzie przesadą, jeśli napiszemy, że Czubak to dzisiaj najgorętsze polskie nazwisko w lidze. Brakowało takiej postaci. Ekstraklasa cierpi na deficyt skutecznych Polaków, największymi gwiazdami są dziś obcokrajowcy. Wystarczy zerknąć na klasyfikację strzelców po 13. kolejce.
O zawodniku Motoru dużo mówią eksperci i komentatorzy, znajdziemy też porównania do Roberta Lewandowskiego. Oczywiście tego Lewandowskiego, który - z tym, że jako 20-latek - także rozgrywał debiutancki sezon na najwyższym szczeblu. Jak zaznacza oficjalna strona PKO BP Ekstraklasy, siedem goli w 13 meczach “Czubiego” to jeden z najlepszych wyników wśród Polaków w XXI wieku.
- W debiutanckim sezonie na najwyższym szczeblu jako ostatni przed Czubakiem przynajmniej siedem bramek zdobył zaś... sam Robert Lewandowski (Lech Poznań) w 2008/2009! Wprawdzie "Lewy" miał wtedy aż osiem strzałów posłanych do sieci, ale w dwunastu starciach (siedem w jedenastu). Napastnik Motoru Lublin natomiast wychodził w składzie tylko dziesięć razy - czytamy.

Następna stacja: reprezentacja?

Dzisiejsze zamieszanie wokół Czubaka pewnie nie byłoby tak duże, gdyby nie ogólny problem polskiej piłki z napastnikami. To przecież nie tylko kwestia ligi, a także reprezentacji. Wieloletni, pięcioosobowy zestaw (Lewandowski, Świderski, Buksa, Piątek, Milik) się kurczy. Ostatni z wymienionych półtora roku nie gra w piłkę. Piątek wyjechał do Kataru i powoli wypada z orbity zainteresowań selekcjonera. Zostaje trójka, z której numer jeden, kapitan i legenda, małymi krokami zbliża się do zakończenia reprezentacyjnej kariery. Takie są brutalne fakty, a dotychczas przyszli następcy czy zastępcy nie rokowali. Stąd pojawienie się świeżego nazwiska, dalej stosunkowo młodego zawodnika, który ma dużo argumentów, by nie być sezonową ciekawostką, grzeje. I rozpala dyskusję o tym, kiedy Czubak - zakładając, że nie zwolni tempa - może trafić do kadry.
Z orzełkiem na piersi w przeszłości zagrał dwa razy. Sześć lat temu pojawił się na zgrupowaniu młodzieżówki U-20 - i to by było na tyle. Przeszedł długą drogę, by dziś być w tym miejscu, w którym jest i w którym zaraz może być. Stara się jednak zachować chłodną głowę i dalej robić swoje.
- Cel: kadra? Nie skupiam się na tym. Chcę utrzymać dobrą dyspozycję i nadal rozwijać się piłkarsko, bo wiem, że mogę być jeszcze lepszy. Wiadomo, że to miło przeczytać takie komentarze, ale stąpam twardo po ziemi i wiem, ile jeszcze pracy przede mną - trzeźwo ocenia “Czubi”. I dodaje: - Myślę, że marzeniem każdego zawodnika jest zadebiutowanie w tej pierwszej reprezentacji Polski.
Napastnik Motoru z impetem wszedł na salony. O ile utrzyma formę strzelecką, o tyle powinien być realnym kandydatem do powołania. Bo to, że trafił na radar szukającego odświeżenia, odmłodzenia kadry Jana Urbana, wydaje się jasne. Sami jesteśmy ciekawi, w jakim kierunku pójdzie ta kariera.

Przeczytaj również