"Nowy Ronaldinho" też trafi do FC Barcelony? "Wielka nadzieja brazylijskiej piłki. Ma sporo jakości"

"Nowy Ronaldinho" też trafi do Barcelony? "Wielka nadzieja brazylijskiej piłki. Ma sporo jakości"
A.PAES/shutterstock.com
Red Bull produkuje kolejne piłkarskie gwiazdy, tym razem w Ameryce Południowej. 23-letni Artur, napastnik RB Bragantino, jest czołową postacią ligi brazylijskiej i niewykluczone, że już niedługo opuści ojczyznę na rzecz gry w Europie.
FC Barcelona od lat ściąga do siebie tabuny piłkarzy z Ameryki Południowej, a jednym z ważniejszych dla niej rynków pozostaje Brazylia. Z tamtejszej Serie A bezpośrednio na Camp Nou zawędrowali tacy gracze jak Arthur, Emerson Royal czy przede wszystkim Neymar. W ostatnich tygodniach media coraz więcej rozpisują się na temat tego, że wkrótce kolejnym graczem z “Kraju Kawy” w stolicy Katalonii może być “nowy Ronaldinho” - Artur Victor Guimaraes.
Dalsza część tekstu pod wideo
Urodzony w 1998 roku napastnik póki co notuje życiowy sezon w barwach RB Bragantino. We wszystkich rozgrywkach wystąpił łącznie w 57 spotkaniach, w których strzelił 20 goli i dołożył 14 asyst. Te liczby sprawiły, że znalazł się nie tylko na ustach całej Brazylii, ale też w notesach europejskich skautów. To prawdopodobnie jego ostatnie miesiące w ojczyźnie i już niedługo czeka go przeprowadzka na Stary Kontynent..

Wielka nadzieja

Gdy spojrzymy na filimiki z wyczynami Artura na boisku, możemy się tylko nieco zdziwić, dlaczego w wieku 23 lat wciąż gra w Brazylii. Lewa, prawa noga, uderzenie z dystansu, strzał głową. Repertuar Artura jest naprawdę bardzo bogaty i widać, że sam piłkarz nie ogranicza się tylko do jednego, firmowego zagrania. To natomiast przynosi efekty w postaci kolejnych bramek oraz asyst.
- Artur objawił się jako wielka nadzieja naszego futbolu. Jego forma uległa ostatnio stabilizacji. Myślę, że już niedługo, podobnie jak swój niedawny klubowy kolega Claudinho, powinien się on przenieść do którejś z europejskich lig. Obecnie jest zdecydowanie najlepszym zawodnikiem swojego zespołu. Jeśli mu nie idzie, to pociąga za sobą resztę drużyny. Bragantino jest jednak klubem tworzonym z dużą mądrością i poradzą sobie nawet bez niego, choć oczywiście z nim na boisku ta ekipa wygląda dużo lepiej. To on robi tam różnicę - mówi nam brazylijski dziennikarz Victor Quintas z “Doentes por Futebol”.
Filigranowy atakujący w lidze uczestniczył bezpośrednio przy 35 procentach wszystkich goli Bragantino. To w dużym stopniu dzięki jego wkładowi klub jest o krok od historycznego awansu do Copa Libertadores. W debiutanckim sezonie zespołu w Copa Sudamericana również był wyróżniającym się piłkarzem, szczególnie w fazie pucharowej, w której strzelił sześć goli i dołożył cztery asysty - dla porównania, w całej fazie grupowej tylko raz pokonał bramkarza rywali. Jego drużyna w tych rozgrywkach dotarła aż do finału, w którym jednak musiała uznać wyższość Atletico Paranaense (0:1).
- Artur ma sporo jakości, ale wciąż jeszcze dość młody i niedoświadczony. Rzeczywiście ma za sobą świetne występy w Bahii i Bragantino, ale nigdy nie grał dla naprawdę wielkiego klubu. Oczywiście to są zespoły cenione, ale takie Flamengo, Corinthians czy Sao Paulo to dużo większe ekipy. Nie zapominajmy też, że nie wykorzystał szansy w swoim dotychczas najważniejszym meczu w karierze - finale Copa Sudamericana. Jest więc gotowy na grę w zespołach z czołowej piątki czy siódemki europejskich lig, ale jego siła mentalna wciąż jest niejasna - wyjaśnia Arthur Pessoa z “FutebolNews”.

Rekord transferowy

Na szersze wody Artur wypłynął właśnie we wspomnianej Bahii. To w klubie ze stolicy stanu Salvador dostał pierwszą poważną szansę w sezonie 2019, kiedy grał tam na wypożyczeniu z macierzystego Palmeiras. Jego droga do regularnej gry w Serie A wcale nie była jednak aż tak usłana różami. Choć w “Verdao” zadebiutował w lidze jeszcze jako nastolatek w 2016 roku, nigdy nie zdołał się tam przebić na dłużej do pierwszego zespołu. Był rzucany na wypożyczenia - najpierw do grającego w lidze stanu Sao Paulo Novorizontino, później do drugoligowej Londriny, aż wreszcie do Bahii.
- To właśnie dopiero w tym ostatnim zespole jego talent wystrzelił na dobre. Palmeiras to klub z brazylijskiego topu i Artur już po powrocie z Londriny, ale wciąż jako jeszcze niedoświadczony młodzianin, po prostu przegrywał rywalizację z bardziej doświadczonymi piłkarzami. Do tego pod koniec 2018 roku przez kilka tygodni zmagał się z kontuzją. Dlatego mówienie o tym, że "wychowywał się" w Palmeiras, jest chyba nieco na wyrost - przyznaje Wojtek Peciakowski, prowadzący fanpage i konto na Twitterze “Brazylijski futbol”.
W pewnym momencie wydawało się, że może solidne występy w Bahii przybliżą go do powrotu na Allianz Parque. W “Tricolor” prezentował się bowiem naprawdę nieźle na krajowych boiskach, zdołał też zadebiutować w rozgrywkach międzynarodowych, w Copa Sudamericana. Kiedy jednak w styczniu zeszłego roku klub zasilany finansowo przez Red Bulla postanowił pobić rekord transferowy i wyłożył na stół sześć milionów euro, Palmeiras bez problemu pozwoliło mu odejść.

Element większego projektu

W ekipie ówczesnego beniaminka Serie A z miesiąca na miesiąc wyglądał coraz lepiej, choć początku wcale nie miał jakiegoś spektakularnego. W trakcie pierwszego sezonu na Estadio Nabi Abi Chedid na pierwszym planie dużo częściej eksponowany był Claudinho, ówczesny lider zespołu, który po zdobyciu korony króla strzelców Serie A i tytułu najlepszego zawodnika rozgrywek, w lecie trafił za 12 milionów euro do Zenita Sankt Petersburg. Teraz podobną drogą może podążyć Artur.
- Jest bardzo ważnym zawodnikiem Bragantino, ale to kolektyw stanowi ważną siłę całego zespołu. Przed Arturem w klubie był przecież Claudinho, po którego odejściu drużyna też jakoś musiała sobie poradzić. Jeśli klub zdecyduje się teraz na jego sprzedać, to na pewno ma już na oku jego następcę. Bragantino stawia na zespołowość, nie chce być uzależnione od konkretnego zawodnika - zauważa w rozmowie z nami Danilo Sardinha z “ge.globo”, zajmujący się na co dzień tematem RB Bragantino.
Szczególnie, że Artur jest tak naprawdę elementem większego projektu, którym jest “Massa Bruta”. Bragantino, podobnie jak inne kluby ze stajni Red Bulla, stawia na młode talenty z regionu, w tym również piłkarzy odrzuconych przez tych większych na rynku, o czym więcej przeczytasz TUTAJ. https://www.meczyki.pl/newsy/kolejny-projekt-red-bulla-rosnie-w-sile-sa-pierwsze-owoce-ambitnych-planow-na-horyzoncie-prestizowe-trofeum/174289-n). Tak było z odrzuconym swego czasu przez Corinthians Claudinho, tak jest i teraz z Arturem. W klubową strategię idealnie wpisuje się też reszta piłkarzy sprowadzonych w ostatnim czasie do klubu z Braganca Paulista - w tym między innymi 21-letni Jan Hurtado z Boca Juniors oraz Helinho z Sao Paulo, 19-letni Bruno Praxedes z Internacionalu czy 20-letni Natan z Flamengo.

Wiadomy przystanek

Przed Arturem kluczowe tygodnie w kontekście jego coraz bardziej prawdopodobnego transferu do Europy. Barcelona rzeczywiście dość często przewijała się w mediach jako potencjalny nowy pracodawca 23-latka. Taki krok byłby jednak poniekąd skokiem na głęboką wodę. Szczególnie biorąc pod uwagę, że na najwyższym poziomie kończy on powoli swój dopiero drugi pełny sezon.
- Nie jestem pewien tego transferu do Barcelony. Kariera wielu młodych zawodników w Barcelonie hamowała. Chętnie zobaczyłbym, jak Artur poradzi sobie w Europie, ale nie wiem, czy akurat na Camp Nou. Dobra forma Artura to w dużej mierze zasługa trenera RB Bragantino, Mauricio Barbieriego, który zdecydowanie na niego postawił, dał mu zaufanie i to zaowocowało. Nie wiem, czy napastnik odnalazłby się w zmagającej się z wieloma problemami Barcy. Może lepszym wyjściem byłoby pójście drogą mojego ulubionego piłkarza, Ronaldo, który z Brazylii przeszedł do mającego mniejszy prestiż PSV i dopiero gdy przerósł tamtą ligę, ruszył na podbój największych klubów - sugeruje Peciakowski.
Przejście do zmagającej się z wielkim kryzysem Barcelony rzeczywiście wydaje się pomysłem obarczonym sporym ryzykiem. Sam transfer do Europy jest jednak kwestią czasu. Okienko w najlepszych ligach Starego Kontynentu rozpocznie się już za niecały miesiąc. Niewykluczone jednak, że podobnie jak Claudinho, również i Artur zdecyduje się poczekać z przeprowadzką do lata. Z drugiej strony, jeśli chce jechać na mundial do Kataru (dotąd był powołany na jedno zgrupowanie kadry), być może zdecyduje się na zmianę już zimą, by lepiej i szybciej zaadaptować się w nowym środowisku.
Niewiadomych wokół potencjalnego transferu 23-latka do Europy jest więc wciąż sporo, ale niemal pewny wydaje się kierunek, który powinien on obrać.
- Najlepszą ligą dla niego byłaby La Liga. Dla Brazylijczyków są to optymalne rozgrywki i łatwo im się tam zaaklimatyzować. Języki są podobne, tak samo jak i klimat. Nie uważam jednak, by to Barcelona była dla niego najlepszym wyborem. “Barca” ma wciąż w swoim składzie wielu ciekawych piłkarzy i sporo niezłych wychowanków, na których klub zamierza jeszcze mocniej stawiać w obliczu kryzysu finansowego. Myślę, że dużo lepszym miejscem do rozwoju byłaby np. Sevilla. To zespół, z którego później łatwiej mu będzie wykonać kolejny krok. Nie zapominajmy też, że w jej historii mieliśmy już kilku świetnych Brazylijczyków, takich jak Dani Alves, Luis Fabiano czy Diego Carlos - podsumowuje Pessoa.

Przeczytaj również