O niego powalczą wielkie kluby. Liverpool? Bayern? Niekoniecznie. Marzy o innym zespole

O niego powalczą wielkie kluby. Liverpool? Bayern? Niekoniecznie. Marzy o innym zespole
Richard Callis / SPP / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński26 Sep · 20:00
Latem otarł się o wielki transfer do Liverpoolu, a teraz zagra przeciwko niemu. Marc Guehi stracił latem szansę, aby przenieść się do lepszego klubu, ale szybko powinna nadejść kolejna. To tylko kwestia czasu, aż przejdzie do zespołu z absolutnie najwyższej półki.
Na samym finiszu letniego okienka wydawało się, że Marc Guehi ma już dopięty wielki transfer do Liverpoolu. Wszystko jednak posypało się w momencie, gdy do dołożenia pozostał ostatni kawałek układanki. Przeprowadzka reprezentanta Anglii upadła i ten musiał obejść się smakiem.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nie kręcił nosem. Nie widać po nim żadnego żalu. Dalej wygląda świetnie, a zmiana barw to dla niego i tak kwestia czasu. Najpóźniej za rok powinien mieć nowy klub - będzie mógł odejść za darmo i wiele wskazuj na to, że pozyska go wielka marka. W sobotę z kolei rozegra mecz symboliczny. Jako kapitan wyprowadzi bowiem Crystal Palace na starcie z niedoszłymi pracodawcami.

Żywa ikona

Ostatnie kilkanaście miesięcy układało się dla Marca Guehiego niemal idealne. Ugruntował status jednego z najlepszych środkowych obrońców w Premier League, a prawdopodobnie i najlepszego wśród graczy spoza największych angielskich marek. Wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie reprezentacji i zdołał się wyleczyć, aby pojechać na EURO 2024. Tam Anglicy doszli do finału, a on ominął tylko minuty, gdy był zawieszony za żółte kartki.
25-letni defensor po powrocie do Crystal Palace odegrał kluczową rolę w historycznym sezonie 2024/25. Z opaską kapitańską na ramieniu sięgnął po pierwsze wielkie trofeum w 120-letniej historii klubu, wygrywając Puchar Anglii. Tym samym “Orły” awansowały po raz pierwszy do europejskich pucharów. Na starcie kolejnych rozgrywek udało się sięgnąć po kolejny puchar, pokonując mistrzów kraju, Liverpool, w starciu o Tarczę Wspólnoty. Guehi zapisał się złotymi zgłoskami w najlepszym okresie historii Palace. Został ich żywą ikoną.
Wyglądało na to, że w ten sposób pięknie pożegnał się z zespołem, który go wypromował. Pozostawał mu zaledwie rok kontraktu, sam nie chciał go przedłużyć, a prezes “Orłów”, Steve Parish, otwarcie mówił o jego sprzedaży.
- Oczywiście, że musimy [rozważyć oferty za niego - przyp. red.] - mówił po sierpniowym spotkaniu o Community Shield. - Strata zawodnika takiej klasy za darmo to problem.
Wydawało się wówczas, że to, co odwlekano przez rok, stanie się wreszcie faktem. Parish przyznawał, że oferty za Guehiego wpływały od poprzedniego lata. Jeszcze przed startem rozgrywek 2024/25 parol na Anglika zagięło Newcastle, ale Palace sprzedali w tamtym okienku Joachima Andersena i nie chcieli tracić kolejnego stopera. Tym razem jednak, w obliczu sytuacji kontraktowej Anglika, stali w słabej pozycji negocjacyjnej.

Miał już nagrane pożegnanie

Guehi, choć był tego lata kuszony przez Liverpool, nie grał “brzydko”. Zachowywał się w pełni profesjonalnie, jak na kapitana przystało. W przeciwieństwie do dwóch innych bohaterów okienka w Anglii - Alexandra Isaka i Yoane’a Wissy, wymuszających transfery odpowiednio na Anfield i do Newcastle United poprzez odmowę treningów oraz publikację oświadczeń, krytykujących też działania ich klubów - nie dawał po sobie poznać, że cokolwiek dzieje się za kulisami. Miał tylko jasne stanowisko: od dawna powtarzał, że nie przedłuży wygasającej za rok umowy i, w ostateczności, zmieni barwy na zasadzie wolnego transferu.
“Orły” ponownie jednak zaliczyły sprzedaż, która miała wpływ na ich dalsze posunięcia. Za rekordową dla klubu kwotę oddały lidera, Eberechiego Eze (swoją drogą również zachowującego pełny profesjonalizm), do Arsenalu. Nie w smak była im utrata dwóch filarów. Dlatego też saga z Guehim się przeciągała. Aż wreszcie, w samej końcówce mercato, wydawało się już, że wszystko zostanie dopięte.
Mistrzowie kraju uzgodnili warunki wartej 35 milionów funtów transakcji. Sam zawodnik porozumiał się też z nimi w sprawie kontraktu. Gdy Palace pokonali na dzień przed zamknięciem okienka Aston Villę 3:0, ich kapitan przypieczętował zwycięstwo pięknym golem.
Można było sądzić, że Guehi zakończył ten rozdział z przytupem. Nawet koledzy z klubu wyglądali na pogodzonych z losem i koniecznym pożegnaniem kompana. Dean Henderson po ostatnim gwizdku próbował wypchnąć go przed szereg, aby zebrał oklaski od kibiców.
- Powiedziałem prezesowi, że musimy zatrzymać Marca, jeśli chcemy mieć udany sezon. (...) Zgodziliśmy się, że możemy go sprzedać tylko wówczas, jeżeli znajdziemy właściwe zastępstwo - mówił po spotkaniu z Villą trener Palace, Oliver Glasner.
Kolejnego dnia Guehi przeszedł testy medyczne. Dopięto właściwie wszystko. Do spełnienia pozostał tylko jeden warunek pozyskanie następcy. Sprawa się przeciągała, “The Reds” złożyli nawet dokumenty pozwalające na wydłużenie czasu do rejestracji nowego zawodnika o dwie godziny. Media i najlepsi transferowi insiderzy donosili, że transakcja jest już pewna. No i, pomimo tego, wszystko się posypało. “Orły” chciały wypożyczyć z Brightonu Igora Julio. Ten jednak wybrał West Ham. I tak transakcja upadła. A o tym, jak bardzo była zaawansowana, niech świadczy fakt, że Guehi nagrał już nawet filmik pożegnalny, który później wyciekł za sprawą jego agenta.

Urodzony lider

W mediach pojawiła się narracja, że reprezentant Anglii zapłacił cenę za profesjonalizm. Stracił na tym, iż nie zamierzał wymuszać transferu brudnymi zagrywkami. I być może to prawda, jednak Guehiego warto w tym przypadku docenić. Swoim zachowaniem wystawił wyjątkowo dobre świadectwo. Całe transferowe fiasko nie odcisnęło zaś na nim piętna. Nie potwierdziły się też doniesienia o tym, że pod wpływem niezadowolenia zamierzał zrzec się opaski kapitańskiej.
- Wygląda absolutnie dobrze i imponuje na boisku. Jeśli chodzi o występy, ma za sobą kilka dobrych tygodni. Kontynuuje to na zgrupowaniu i zaprezentował duży szacunek oraz świetne podejście w obliczu transferowego zamieszania - opowiadał o nim kilka dni po zamknięciu okienka cytowany przez BBC selekcjoner Anglików, Thomas Tuchel.
Guehi nie obniżył lotów. Nie zachwiał się. Nie widać po nim, aby był rozproszony. Na boisku wciąż jest skałą i ostoją Palace. Kluczowym ogniwem drużyny, która ma obecnie najdłuższą serię meczów bez porażki (uwzględniając rozgrywki na wszystkich frontach) w całej Premier League, wynoszącą 17 spotkań. To właśnie silny charakter i nieustępliwość stanowią jeden z jego najważniejszych atutów. Dlatego też pierwszy raz wyprowadził drużynę “Orłów” z szatni jako kapitan jeszcze przed 22. urodzinami.
- Pamiętam, jak Patrick Vieira [ówczesny trener - przyp. red.] wziął mnie na bok i powiedział, że chce, bym tego dnia został kapitanem. Odmówiłem mu, w drużynie było tylu bardziej doświadczonych graczy. (...). James McArthur [jeden z przedstawicieli starszyzny - przyp. red.] powiedział mi, że widzą, co robię na treningach i wierzą, że jestem liderem i nadaję się do tej roli. Poczułem się pewniej, ale nawet po tej rozmowie obszedłem wszystkich najbardziej doświadczonych kolegów i powiedziałem, jaką otrzymałem propozycję od trenera. Wszyscy mnie wsparli i stanęli za mną murem - wspominał w rozmowie ze Sky Sports.
Również dzięki swojej postawie Guei przyciąga uwagę zespołów o większych ambicjach. By walczyć o najwyższe cele, potrzebujesz graczy silnych mentalnie. Przy dużej konkurencji do miejsca w składzie potrzeba zawodników pokornych, niekręcących nosem. I tutaj Guehi pasuje bardzo dobrze.

To tylko kwestia czasu

Choć latem transfer przepadł, w ciągu roku powinien dojść do skutku. Skoro dobrze wiadomo, że 25-latek nie przedłuży umowy z Palace, zainteresowani powinni spróbować wykorzystać sytuację. Za niespełna 12 miesięcy będzie mógł zmienić klub za darmo. Zimą otworzy się szansa, aby kupić go za promocyjną cenę, bo “Orły” będą miały nóż na gardle (chyba że utrzymają dobrą formę, włączając się do walki o europejskie puchary, a w efekcie postawią nie na zysk, a wyniki sportowe). Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że transfer to tylko kwestia czasu.
Najbardziej oczywisty kierunek to naturalnie Liverpool. Po pierwsze, byli najbliżej finalizacji transakcji latem. Po drugie, bardzo możliwe jest odejście Ibrahimy Konate do Realu Madryt latem 2026, kiedy końca dobiegnie jego umowa. Przeczekanie do lata wydaje się więc w ich przypadku logiczne, ale ostatnio pojawiły się przesłanki ku przypuszczeniu ofensywy już w styczniu. Pozyskany w sierpniu z Parmy nastoletni stoper, Giovanni Leoni, uszkodził bowiem więzadła przy okazji debiutu w niedawnym meczu Pucharu Ligi z Southampton.
W efekcie “kołderka” na środku obrony ponownie stała się krótka. Jeśli chodzi o zawodników pierwszego zespołu, do dyspozycji Arne Slota jest obecnie trzech nominalnych graczy na tę pozycję: Virgil van Dijk, Konate oraz znany ze słabego zdrowia Joe Gomez. Dziury mogą łatać nominalny defensywny pomocnik, Wataru Endo lub Rhys Williams, opcja absolutnie awaryjna. Przy chęci walki o najwyższe cele jest to mały wachlarz możliwości.
Do walki mogą jednak włączyć się również inne kluby. Wszak mowa o czołowym obrońcy całej Premier League, dostępnym potencjalnie za darmo lub za stosunkowo niską kwotę. Powinien stanowić łakomy kąsek dla wielu mocnych drużyn, nie tylko angielskich. W ostatnich dniach informowano nawet, że marzy o przeprowadzce do Realu Madryt, a w plotki mówią też o zainteresowaniu Bayernu Monachium. Bardzo prawdopodobne, że w jego kontekście usłyszymy jeszcze o innych wielkich markach.
Na razie jednak Guehiego czeka symboliczne starcie. Mecz, który w wypadku podpisania kontraktu z “The Reds” stanowiłby dla niego okazję do powrotu na stare śmieci. W szóstej kolejce Premier League jego Crystal Palace podejmie na Selhurst Park właśnie Liverpool w starciu dwóch drużyn, które jako jedyne nie przegrały jeszcze żadnego meczu w tym sezonie ligi angielskiej. I bardzo możliwe, że będzie to dla niego okazja, by utwierdzić mistrzów kraju w przekonaniu, że warto wrócić po niego przy pierwszej możliwej okazji.

Przeczytaj również