Oby więcej takich kozaków w Polsce! "Kat Legii" kusi bogate kluby i… ją samą. Jest jeden haczyk

Do Radomiaka trafił rok temu z - a jakże - jednego z portugalskich klubów. Capita Capemba szybko rozkochał w sobie kibiców, choć do pełni potencjału jeszcze mu daleko. Oby zdążył go w pełni pokazać, zanim opuści Polskę.
Rok temu Radomiak Radom szukał skrzydłowego i postawił na wtedy 22-letniego Capitę Capembę - Angolczyka, który dotychczas związany był z portugalską Estrelą Amadora (sezon 2023/24 spędził na wypożyczeniu w Hapoelu Jerozolima). Capita wcześniej nie zrobił furory w żadnym miejscu pracy, w ciągu dwóch lat przed przenosinami do Radomia strzelił trzy gole i dołożył asystę. W Polsce wygląda to już zdecydowanie lepiej, ale Capita łącznie rozegrał de facto niewiele ponad 1000 minut. Kwestia, czy zdążymy zobaczyć pełnię jego potencjału, zanim pożegna się z Ekstraklasą.
Mała próbka
Capemba jest w Polsce już od roku i wydaje nam się, że przynajmniej kojarzyć powinna go każda osoba raz na jakiś czas oglądająca Ekstraklasę. Niemniej, jego licznik minut wygląda dość biednie. W ubiegłym sezonie Angolczyk dobrze wszedł do zespołu, bo wybiegł w podstawowym składzie już w pierwszym możliwym spotkaniu. Kolejny mecz to bramka - i to z Legią na łazienkowskiej. Zanim się jednak zdążył rozkręcić, doznał urazu, który wykluczył go z gry do końca rundy. W efekcie w całym sezonie 2024/25 spędził na boisku jedynie 832 minuty. Teraz zdążył dołożyć do tego dorobku 286 minut, ale ma już na koncie nieobecność w starciu z Jagiellonią, także z powodu kontuzji. Mówiąc wprost: obejrzenie maratonu filmów o Harrym Potterze zajęłoby nam o godzinę więcej, niż obejrzenie wszystkich meczów Radomiaka w czasie, w którym Capita był na boisku.
- Nie ukrywam, że ten początek nie był dla mnie łatwy. Doznałem kontuzji, wskutek której nie mogłem grać przez kilka miesięcy. Na szczęście teraz od początku roku jestem już zdrowy i mogę pomóc drużynie na boisku. Naprawdę ciężko na to pracowałem, ale nie byłbym w stanie tego osiągnąć bez pomocy naszego sztabu trenerskiego i pionu medycznego. Są wyjątkowi, a ich wsparcie w trakcie mojego leczenia było fundamentalne. Zresztą cały Radomiak od chwili mojego przyjścia mocno się rozwinął i dotyczy to też organizacji klubu. Szatnia jest międzynarodowa, ale nie ma znaczenia, jakie języki w niej dominują. Liczy się, że w drużynie znajdziemy przede wszystkim bardzo dobrych ludzi, a tych w Radomiu nie brakuje - opowiadał w kwietniu Capita na łamach Meczyki.pl (całość TUTAJ).
- Latem miałem kilka ofert, ale ta ze strony Radomiaka spodobała mi się najbardziej i jestem bardzo zadowolony z decyzji, którą podjąłem. W Polsce mam świetne warunki do rozwoju i czuję się tu naprawdę dobrze. Przyznaję, że wcześniej nie wiedziałem zbyt wiele na temat Ekstraklasy. Nie zajęło mi jednak zbyt dużo czasu, zanim zdałem sobie sprawę, że to świetna liga, w której macie wspaniałe stadiony i fantastyczną atmosferę w trakcie meczów. To chyba zresztą ona najbardziej zaskoczyła mnie w waszym kraju - tłumaczył.
Kontuzja, która teraz dotknęła piłkarza, sama w sobie ma nie być bardzo groźna. Zgodnie z informacjami Szymona Janczyka Capita wróci najpóźniej na początku drugiego tygodnia września. Kibiców może jednak niepokoić fakt, że ponownie mowa jest o urazie mięśniowym. Rok temu zawodnik miał problemy właśnie z włóknem mięśniowym. Rodzi to więc pytania, zwłaszcza w przypadku tak opierającego się na fizyce piłkarza (najszybszego w tym i poprzednim sezonie Ekstraklasy), czy urazy nie zaczną go prześladować lub czy nie zatraci on swoich atutów na czele z prędkością.
Napędza kupców
Jednocześnie, przy swoich problemach, Capita stał się jedną z ważniejszych postaci w Radomiu. Do wspomnianej wcześniej bramki w meczu wyjazdowym z Legią Warszawa dołożył gola i asystę w domowym. Strzelał także przeciwko Lechowi Poznań, Lechii Gdańsk oraz dwukrotnie Koronie Kielce. Miniony sezon zakończył z dorobkiem sześciu trafień i asysty, a w obecnym umieścił piłkę w siatce Pogoni Szczecin i Rakowa Częstochowa. Łącznie dla RKS-u rozegrał 21 meczów, zdobył osiem goli i dołożył asystę. Poza liczbami, warte docenienia są: jego wpływ na grę, szybkość i umiejętność stwarzania zagrożenia pod bramką rywala.
Nic dziwnego, że takie występy sprowadziły zainteresowanie potencjalnych kupców. O transferze mówiło się już zimą, gdy Piotr Koźmiński informował o ofercie jednego z koreańskich zespołów. A niedawno (14 sierpnia) Tomasz Włodarczyk mówił w Oknie Transferowym na kanale Meczyki, że turecki Gaziantep byłby w stanie wyłożyć za Capembę milion euro. Z kolei według Sebastiana Staszewskiego skrzydłowego śledzi też Legia, ale Radomiak oczekuje nawet półtora miliona euro. Taki transfer oznaczałby pobicie przez klub z Radomia rekordu sprzedażowego, który należy do Pedro Henrique, sprzedanego w lutym zeszłego roku do Wuhan Three Towns za 900 tysięcy euro. Pamiętajmy natomiast, że Capita ma ważny kontrakt do 30 czerwca 2027 roku, co na dzisiaj pozwala klubowi na twarde negocjacje.
Piłkarza docenia nie tylko radomskie otoczenie. W pozytywnym tonie wypowiadał się o nim chociażby Marek Papszun po przegranym przez Raków spotkaniu z Radomiakiem w ramach trzeciej kolejki Ekstraklasy.
- Mogę powiedzieć, że to jest świetny zawodnik do określonego sposobu gry. To, co zrobił dzisiaj, czyli wyjście z kontrą i czucie przestrzeni, to jest zawodnik wybitny po prostu i to nie tylko na polską Ekstraklasę, ale i na więcej. Myślę, że on się cały czas rozwija i w przyszłości będzie zawodnikiem bardziej kompletnym, pracującym także w innych fazach gry. Ale pod tym względem, o którym wspomniałem, jest wybitny. Pamiętam, że już w pierwszym meczu (w zeszłym sezonie przyp. red.) uczulaliśmy piłkarzy na jego wyjścia. Dzisiaj był bezwzględny. Miał sytuację i ją wykorzystał - stwierdził trener Rakowa na konferencji pomeczowej.
Postępująca stabilizacja
Sam Capita nie ma na celu odchodzić z klubu przy pierwszej lepszej okazji, o czym mówił nam w kwietniu.
- Staram się jednak nie myśleć o Radomiaku jako o trampolinie do dalszej kariery. Uważam, że wszyscy w drużynie powinniśmy po prostu cieszyć się chwilą i żyć tym, co tu i teraz. Przynajmniej ja sam tak właśnie robię. Czuję się szczęśliwy w Polsce, Radomiu i klubie. Chcę w dalszym ciągu pomagać Radomiakowi, aby wspiąć się z nim jeszcze wyżej. Oczywiście myślę, że każdy gracz dąży do tego, aby występować w najlepszych ligach. Osobiście od zawsze moim marzeniem była gra w Premier League. Ale to tylko Bóg wie, co przyniesie przyszłość.
Radomiak od momentu awansu do Ekstraklasy kilka lat temu przeżył wiele zawirowań, na czele z sezonem 2022/23, gdy utrzymał się w lidze ledwie jednym punktem przewagi. Teraz jednak wiele rzeczy w tej drużynie się zgadza. Sportowo ma swoich liderów, jak właśnie Capita, Jan Grzesik czy Rafał Wolski, a sama kadra nie zmienia się już z sezonu na sezon w drastyczny sposób. Wyniki są zadowalające, a klub potrafi zaskoczyć w walce z mocniejszym rywalem. W 2025 roku, a więc od kiedy trenerem drużyny jest Joao Henriques, Radomiak znajduje się, na razie, na dziewiątym miejscu pod względem zdobytych punktów w Ekstraklasie. To wyżej od Górnika, Motoru czy Widzewa, do tego zaledwie punkt za Legią. Frekwencja także powinna zadowalać władze klubu, bo we wszystkich trzech domowych meczach tego sezonu bilety się wyprzedały, co oznacza obecność blisko ośmiu i pół tysiąca kibiców. A w 2026 roku ma zakończyć się trwająca wciąż budowa nowego stadionu - wtedy do dyspozycji będzie 14 400 krzesełek.
Czy Capita tego doczeka? Jego odejście byłoby dużą stratą sportową, natomiast za pewne pieniądze nie ma graczy niezastąpionych. Radomiak dostałby spory zastrzyk gotówki na ewentualnego następcę reprezentanta Angoli. Zobaczymy, czy skrzydłowy zdoła jeszcze napsuć krwi rywalom w Ekstraklasie. Takich piłkarzy świetnie się ogląda. To duża wartość dla ligi.