Oto faworyt do mistrzostwa Hiszpanii. Dlatego góruje nad konkurencją. "Ma wszystko"

Oto faworyt do mistrzostwa Hiszpanii. Dlatego góruje nad konkurencją. "Ma wszystko"
PRESSINPHOTO / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiDzisiaj · 17:00
Rusza hiszpańska la zabawa. Początek sezonu ligowego wiąże się z odwieczną zagwozdką - Real czy Barcelona, “Blaugrana” czy “Królewscy”. Tym razem na Półwyspie Iberyjskim pachnie zmianą posiadacza palmy pierwszeństwa.
Poprzedni sezon w Hiszpanii upłynął pod znakiem dominacji Barcelony. Podopieczni Hansiego Flicka zgarnęli trzy trofea na krajowym podwórku, odnosząc komplet zwycięstw nad Realem Madryt. Po raz kolejny potwierdziło się, że “Los Blancos” mają spory problem z obroną mistrzostwa. Na dwa ligowe tytuły z rzędu czekają od 2008 roku, kiedy trenerem był Bernd Schuster, a na boisku brylowali Raul, Ruud van Nistelrooy czy młodziutcy Marcelo i Sergio Ramos. Inny świat, inna epoka.
Dalsza część tekstu pod wideo
Real nie musi teraz bronić mistrzostwa, więc paradoksalnie może być mu łatwiej. To jednak argument czysto teoretyczny. Jest więcej aspektów stricte sportowych, które przemawiają za drużyną prowadzoną od niedawna przez Xabiego Alonso. Oto, dlaczego to właśnie ekipa z Santiago Bernabeu ma prawo być stawiana w roli faworyta do wygrania ligi hiszpańskiej.

Porządek organizacyjny

- To będzie intensywny tydzień. Pracujemy nad dopięciem ruchów, które ułatwią naszą sytuację związaną z Finansową Fair Play, umożliwiając rejestrację zawodników - powiedział kilka dni temu Joan Laporta.
Mijają lata, a w Barcelonie niewiele się zmienia. Sytuacja finansowa klubu nadal znajduje się tak daleko od ideału, jak to tylko możliwe. Część zawodników nie chce przenosić się do Katalonii, ponieważ nie mają gwarancji, że będą mogli zostać zarejestrowani. Właśnie dlatego saga transferowa z Nico Williamsem w głównej roli ponownie zakończyła się głośnym fiaskiem. Jeśli ktoś już decyduje się na transfer, to musi uzbroić się w cierpliwość. Może będzie mógł zagrać w pierwszej kolejce, a może dopiero w trzeciej, kiedy okienko będzie się zamykać. To nie powinno tak wyglądać w poważnej firmie.
Ktoś może oczywiście powiedzieć, że rok temu w Barcelonie też panował burd.., to znaczy chaos organizacyjny, a wszystko jednak zakończyło się szczęśliwie. Trudno jednak wiecznie balansować na krawędzi, licząc, że nigdy nie spadnie się w przepaść. Przeznaczenia nie można oszukiwać w nieskończoność. Joan Laporta rozpoczyna ostatni rok swojej kadencji, a klub wciąż nie uporał się z kłopotami, które trapią go od początku tej prezydentury. Dyrekcja sportowa ma związane ręce na rynku, trener nie wie, z których zawodników będzie mógł skorzystać, a piłkarze muszą nerwowo czekać na to, czy zostaną zarejestrowani na czas.
Działania Realu są kompletnym przeciwieństwem ruchów Barcelony, ponieważ po prostu stanowią symbol normalności. Finanse “Los Blancos” są godne pozazdroszczenia, mogą oni sobie pozwolić na konkretne transfery i rejestracje bez konieczności wyprzedawania rodowych sreber. Oczywiście, że potem wszystko weryfikuje boisko. Ale pod tym względem różnica między obiema drużynami również zdaje się zacierać względem poprzedniego sezonu, kiedy była ona nad wyraz widoczna.

Nowa miotła

Real wydał w tym okienku na transfery 167,5 mln euro. Największym wzmocnieniem może być jednak zatrudnienie Xabiego Alonso. Drużyna ewidentnie potrzebowała powiewu świeżości po nieudanej końcówce kadencji Carlo Ancelottiego. Włoch to żywa legenda, najbardziej utytułowany trener w historii madryckiego klubu, niemal pomnikowa postać. Aczkolwiek w poprzednim sezonie widać było, że ten projekt po prostu się wypalił.
Następca Carletto na razie stawia dopiero pierwsze kroki po powrocie na Bernabeu, ale już w trakcie Klubowych Mistrzostw Świata widać było zalążki zmian. Zespół grał płynniej na etapie budowy akcji w ataku pozycyjnym, przestał ustawiać się głębiej w obronie po strzeleniu gola, a to właśnie skłonność do oddawania inicjatywy była główną zmorą w poprzednich miesiącach. Widać też, że jedną z głównych misji Alonso ma być przekonanie największych gwiazd do pracy na rzecz kolektywu. Przy poprzednim trenerze Real praktycznie cały czas musiał bronić w dziewiątkę lub ósemkę. Vinicius i Mbappe byli niemal kompletnie zwolnieni z tych obowiązków. Teraz te przywileje się skończyły.
- Xabi wymaga od nas gry na bardzo wysokiej intensywności. Powoli, krok po kroku zaczynamy lepiej rozumieć jego filozofię. Skupiamy się na wypracowaniu odpowiednich schematów dotyczących rozgrywania akcji, pressingu, gry z piłką i bez niej. Po trochu pracujemy nad wszystkim i już widać efekty - mówił Tchouameni na antenie DAZN podczas KMŚ.
- Chcemy, żeby drużyna była drużyną. Każdy z 11 zawodników musi być zaangażowany w fazę defensywną. Uważam, że jakość kolektywna buduje jakość indywidualną - podkreślał Alonso.
Hiszpan nie zamierza też tolerować tzw. świętych krów. Doskonale widać to na przykładzie Rodrygo, który pod wodzą Ancelottiego grał właściwie zawsze. Niezależnie od formy i poziomu zaangażowania. Od lutego strzelił on jednak tylko jednego gola w oficjalnym meczu. Po zmianie szkoleniowca spadł w hierarchii, ponieważ chwilowo oferuje mniej od konkurentów. Zyskał na tym Arda Guler, który u poprzedniego trenera potrafił tygodniami nie podnosić się z ławki. Teraz aspiruje do miana nowego lidera drugiej linii. A to brak jakościowego rozgrywającego z pierwiastkiem piłkarskiej magii pogrzebał szanse Realu na sukces w poprzednich rozgrywkach.

Szczelniejsza defensywa

- Kto zostanie mistrzem Hiszpanii? Stawiam na Real Madryt. Nie dlatego, że Barcelona obniży loty, tylko dlatego, że “Królewscy” wskoczą na wyższy poziom. Myślę, że to jest drużyna, która ma wszystko, by sięgnąć po tytuł - powiedział na kanale Meczyki Sebastian Chabiniak, komentator Eleven Sports.
W poprzednim sezonie Barcelona nie była lepsza od Realu w każdym aspekcie gry. W 38 kolejkach Katalończycy stracili 39 goli, a madrytczycy 38. Minimalna różnica, ale jednak. A ostatnie działania obu klubów sugerują, że “Los Blancos” powinni być jeszcze pewniejsi w tym elemencie. Klub nie bał się dokonać niezbędnych inwestycji, ściągając Trenta Alexandra-Arnolda, Alvaro Carrerasa i Deana Huijsena. W międzyczasie “Blaugrana” pozbyła się za darmo Inigo Martineza, czyli dotychczasowego lidera formacji. W tej chwili Flick ma do dyspozycji na środku obrony tylko Pau Cubarsiego, Ronalda Araujo i Andreasa Christensena. Tak króciutka kołdra prawdopodobnie zmusi go do przesuwania Gerarda Martina, Erika Garcii czy Julesa Kounde bliżej środka, ale to z kolei może zaburzyć balans w bocznych sektorach.
Alonso dysponuje znacznie większym komfortem. Wystarczy spojrzeć na to, że w ostatnim sparingu z WSG Tirol mógł wystawić czwórkę obrońców Trent, Huijsen, Militao, Carreras. Dla porównania, defensywa Realu w ostatnim Klasyku składała się z Lucasa Vazqueza, Tchouameniego, Asencio i Frana Garcii. Przepaść w jakości jest porażająca. Można mówić o potrzebie aklimatyzacji, o tym, że nowe nabytki nie muszą od razu grać na najwyższych obrotach. Jednak na papierze obrona “Królewskich” jest znacznie, ale to znacznie mocniejsza w porównaniu z zasobami mistrzów Hiszpanii.
- Xabi, Trent, Huijsen, Carreras i Mastantuono uczynią nasz zespół lepszym. Jesteśmy świadkami jednego z najbardziej udanych cykli w historii klubu. Osiągnęliśmy wiele, ale nadal ciężko pracujemy nad tym, aby zdobyć jeszcze więcej. Real Madryt zawsze chce więcej - zaznaczał Florentino Perez podczas prezentacji Alvaro Carrerasa.

Skuteczniejszy napastnik

Jako polscy kibice chcielibyśmy, aby Robert Lewandowski nadal był lepszym strzelcem od Kyliana Mbappe. Na początku poprzedniej kampanii potrafił mieć ponad dwa razy więcej goli w lidze od wychowanka Monaco. Dalszy etap sezonu pokazał jednak, kto w tym momencie znajduje się w szczytowej formie, a kto powoli obniża loty. W rundzie wiosennej “Lewy” dołożył kilka trafień, ale z powodu urazu i wahań formy nie wytrzymał tempa narzuconego przez Francuza w wyścigu o Trofeo Pichichi i Złotego Buta.
W poprzednim sezonie ligowym Lewandowski zdobył 27 bramek z oczekiwanych goli na poziomie 27,1. Mbappe wykręcił 31 trafień z xG w wysokości 26. W pierwszych miesiącach po zmianie klubu Kylian miewał jeszcze drobne wahania, ale kiedy już wskoczył na najwyższe obroty, to potrafił bez trudu kolekcjonować gole, dublety, hat-tricki. Do pierwszej kolejki przystąpi w pełni sił, a wiemy, że tego samego nie można powiedzieć o “dziewiątce” Barcelony. Nasz reprezentant doznał urazu i będzie walczył o to, aby wystąpić z Levante w drugiej serii gier.
Nie kończymy Lewandowskiemu kariery, pod żadnym pozorem nie chcemy go deprecjonować. Byłoby to jednak ogromne zaskoczenie, gdyby w nadchodzących rozgrywkach La Liga strzelił tyle samo lub nawet więcej goli od Mbappe. W przypadku spadkobiercy numeru Modricia możemy być niemal przekonani, że zbierze ich 30, przy dobrych wiatrach może nawet 40+. A w walce o mistrzostwo to ma ogromne znaczenie, kiedy praktycznie każdy mecz zaczynasz z jednobramkową zaliczką.

Gdzie dwóch się bije…

Real Madryt jest faworytem do zdobycia tytułu. Barcelona powinna być głównym kontrkandydatem. Pamiętajmy jednocześnie o trzeciej sile, która od ponad dekady walczy z duopolem. Atletico od 2021 roku czeka na mistrzostwo. Kapitan Koke czy prezes Enrique Cerezo sugerowali ostatnio, że trzecie miejsce już nie będzie zadowalające. Klub w ostatnich dwóch letnich okienkach wydał na wzmocnienia 363 mln euro. Diego Simeone ma do dyspozycji kadrę pełną zawodników młodych, jakościowych i głodnych sukcesu. Poziom ambicji na Metropolitano musi sięgać gwiazd.
Sport kocha historię kopciuszków, które stawiają się hegemonom, ale trudno prognozować, aby ktokolwiek w Hiszpanii uprzykrzył w dłuższej perspektywie życie wielkiej trójce. Atletico stawia na sprawdzonego trenera i odmłodzony skład. Barcelona po staremu spina wszystko na trytytki, licząc głównie na geniusz swoich największych gwiazd. Real dokonał zaś niezbędnej wymiany szkoleniowca, oferując mu jednocześnie odpowiednie narzędzia. Czas pokaże, czy najbardziej logiczny kandydat do tytułu stanie się tym faktycznym lub, mówiąc precyzyjniej, realnym.

Przeczytaj również