Oto polska rewelacja sezonu! Zawstydzają faworytów, szokują w tabeli. Nikt by nie uwierzył

Wisła Płock sensacyjnie zakończyła 2025 rok jako lider PKO BP Ekstraklasy. Płocczanie sukces osiągnęli w głównej mierze dzięki świetnej defensywie, która pozwoliła rywalom na strzelenie zaledwie 12 goli w 18 spotkaniach. Często z tego powodu Mariuszowi Misiurze zarzucano prezentowanie antyfutbolu. Jaka jest prawda i co czeka “Nafciarzy” w 2026 roku?
Wisła Płock ma za sobą świetny rok. Najpierw wywalczenie awansu do Ekstraklasy po barażach, a następnie sensacyjny tytuł mistrza jesieni. Jednym z głównych architektów obecnych wyników, o ile nie największym, jest Mariusz Misiura, który z beniaminka o ograniczonym potencjale zrobił lidera ligi. Czy jednak reszta tego sezonu będzie równie sielankowa? Nie, bo i pierwsza taka nie była.
Pierwsze koty za płoty
- Ja uważam, że ten styl się nie zmieni. Cały czas podchodzimy holistycznie do piłki, to znaczy, że niezależnie od przeciwnika chcemy narzucać swoją grę. Każdy mecz trwa 90 minut, ale w każdym ten czas inaczej się rozłoży na poszczególne fazy - raz będziemy częściej atakować, raz częściej bronić. Jednak niezależnie od tego, ile trwa dany moment, musimy być na niego dobrze przygotowani - mówił nam w lipcu Mariusz Misiura.
No i trzeba powiedzieć jedno - ten styl się zmienił. Oczywiście, w I lidze Wisła Płock nie była zespołem grającym tiki-takę, ale wciąż był to futbol zorientowany na ofensywę, bardziej bezpośredni. Dzisiaj płocczanie grają jednak z dużo mocniejszymi zespołami i z tego powodu zdecydowaną większość czasu za piłką biegają, zamiast biegać z nią.
Nie jest też tak, że od pierwszego meczu w lipcu, do ostatniego spotkania w grudniu, gra podopiecznych Misiury wyglądała tak samo. Z czasem, pod wpływem zmiennej sytuacji kadrowej, stała się bardziej defensywna, a Wisła nie była już takim zagrożeniem z przodu. Być może pierwszy mecz tego sezonu nie jest idealnym potwierdzeniem tych słów, bo Korona Kielce już po siedmiu minutach grała w dziesięciu, a w 51. minucie piłkarzy Jacka Zielińskiego ostało się ledwie dziewięciu. Taką sytuację też jednak trzeba wykorzystać, dochodzić do strzałów i nie nadziewać się na kontrataki. Korona oddała pięć uderzeń i zaledwie jedno celne, za to “Nafciarze” strzelali aż 22-krotnie, w tym osiem razy w światło bramki. Było też kilka spotkań, w których Wisła miała z przodu więcej do powiedzenia niż jej rywale. Niestety dla klubu spod Łukasiewicza 34, były to głównie rywalizacje z początkowego etapu sezonu.
Później Wisła obrała kurs na bronienie się, wykrystalizował się też niemal żelazny skład. Szkoleniowiec płocczan z meczu na mecz dokonywał jednej, czasami dwóch zmian w jedenastce. Jeśli spojrzymy na środek obrony, to za każdym razem wyglądał on tak samo. Ani jeden mecz w lidze nie wiązał się z rotacją na pozycjach stoperów. Niewiele też zabrakło, by wspomniany tercet prezentował się identycznie przez 100% czasu, bo jedynie Marcin Kamiński opuścił ostatnie 11 minut w pierwszej kolejce. Poza tym Haglind-Sangre i Andrias Edmundsson mają na koncie komplet minut. Z tego miejsca chcielibyśmy przypomnieć, że w I lidze Mariusz Misiura był najczęściej rotującym trenerem w całym poprzednim sezonie. Sporo się zmieniło.
Braki
Tak ograniczona rotacja ma jednak swoje przyczyny. Obecnie w wielu jedenastkach jesieni, zresztą bardzo słusznie, pojawiają się tacy piłkarze jak Rafał Leszczyński, Andrias Edmundsson i Marcin Kamiński. To zawodnicy absolutnie topowi w skali ligi, a przynajmniej, jeśli mówimy o pierwszej połowie sezonu 2025/26. Nie zmienia to natomiast faktu, że - choć Mariusz Misiura ma całkiem solidny pierwszy skład - to na ławce nie dysponuje już tak szerokim wyborem.
W bramce nie ma rywalizacji. Bezsprzecznie numerem jeden jest Rafał Leszczyński, drugi Stanisław Pruszkowski, a trzeci Jakub Burek. Na środku obrony, poza trzema pewniakami, trenera ma do dyspozycji 33-letniego Nemanję Mijuskovicia (jak już wchodzi na plac gry, to pojawia się na pozycji “szóstki”), niepewnego Sandro Kalandadze i 20-letniego Filipa Zająca, który nie ma jeszcze debiutu w Wiśle. Awaryjnie jako pół-lewy stoper może wystąpić jeszcze Bojan Nastić. Mimo takiej sytuacji akurat środka obrony w Płocku wzmacniać nie planują, choć do klubu zimą mają zawitać nowi zawodnicy, o czym będzie za chwilę. Przynajmniej tak plan wygląda dzisiaj, gdy w klubie jest Andrias Edmundsson. A nie możemy być pewni, że Farera uda się w zespole zatrzymać na resztę sezonu. Mają być nim zainteresowane kluby z Championship, a Łukasz Olkowicz informował o ofercie za 25-latka, która miała opiewać na trzy miliony euro.
- To tylko rozmowy, o których słyszałem, ale nic konkretnego. Żadnej nie dostałem. Słyszałem jedynie, że ludzie mnie obserwują. Na dziś mogę powiedzieć, że zostanę w Płocku, ale nigdy nie wiesz, co się stanie - Tak z kolei do całej sprawy odniósł się zawodnik w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.
Wzmocnień Wisła będzie szukała między innymi na wahadle. Obecnie podstawowymi piłkarzami są Quentin Lecoeuche i Zan Rogelj. Trener “Nafciarzy” często wypuszcza w bój także Kevina Custovicia, Bojan Nastić natomiast został schowany do szafy. Ostatnio Misiura testował rozwiązanie z odwróconymi wahadłami, możliwe więc, że dyrektor sportowy Radosław Kucharski, szukając zawodników na tę pozycję, kierować się będzie przede wszystkim tym, jak dany zawodnik operuje z piłką w środku boiska. Mateusz Janiak z Przeglądu Sportowego poinformował, że płocczanie zainteresowani są Patrykiem Warczakiem. Nie jesteśmy jednak przekonani, czy gracz Stali Rzeszów wpisuje się w chęć poszerzenia wachlarza możliwości z przodu.
Kolejnego gracza klub z Północnego Mazowsza ma też szukać na pozycję “szóstki”. Tutaj paradoksalnie może zagrać aż czterech zawodników, ale żaden z nich swoim profilem idealnie nie wpasowuje się w profil klasycznego defensywnego pomocnika. No dobra. Jest taki jeden. Nazywa się Krystian Pomorski, ale to już inna para kaloszy. Nie gracz do pierwszego składu.
Jak natomiast sytuacja wygląda na pozycji numer “dziesięć”? Tutaj głównym problemem jest póki co transferowy flop, czyli Matchoi Djalo. Wydawało się, że wciąż młody, do niedawna młodzieżowy reprezentant Portugalii, ma szansę na zostanie jedną z czołowych postaci przy Łukasiewicza 34. Szansę może i miał, jednak totalnie z niej nie korzysta. Do tej pory bez gola i bez asysty, a pamiętajmy też, że to jedynie zawodnik wypożyczony. Pewien wpływ na chęć podpisania ofensywnego pomocnika zapewne ma też kontuzja Jorge Jimeneza, który i w zeszłym sezonie, i na początku tego, pokazał, jak cennym jest zawodnikiem. Hiszpan może wrócić do gry już w okresie przygotowawczym, choć nie ma takiej gwarancji.
Nawet atak, choć przed sezonem mogłoby się wydawać, że został odpowiednio zabezpieczony, cierpi na niedostatek. Giannis Niarchos jest strasznym pechowcem, co chwilę łapie jakieś urazy. Gdy już wychodzi na boisko, pokazuje niewiele. Deni Jurić, który zaczął się rozkręcać i nawet dostał powołanie do reprezentacji Australii, także doznał urazu. No a Iban Salvador nie jest typowym napastnikiem. 30-latek wybitnie nie trzyma też presji. W I lidze i na początku przygody z Ekstraklasą nie kolidowało to z dobrymi występami, natomiast od pewnego czasu ma już bardzo duży wpływ na jego dyspozycję boiskową. Do tego cały czas uraz leczy młody Bartosz Borowski, który na pewno swoje minuty by dostał. Atak od A do Z trzyma więc jedynie 35-letni kapitan, Łukasz Sekulski, który wspina się w tym sezonie na wyżyny swoich możliwości. Tutaj też trener Misiura oczekuje transferu, chociaż z wiadomości Michała Sporczyka, dziennikarza bardzo dobrze zorientowanego w “nafciarskim” środowisku, wynika, że ściągnięcie “dziewiątki” nie musi dojść zimą do skutku.
Sporo urazów i mocno ograniczona kadra doprowadziły do tego, że Wisła rok dokończyła już na oparach. Wszyscy przecież wiedzą, że liderem została głównie przez nieudolność innych drużyn z czołówki, bo ta trzeba to określić, gdy wskakujesz na pozycję lidera po pięciu meczach bez wygranej.
Do tego, im dalej w las, tym mniejsze zagrożenie stwarzała Wisła Płock. Fakt, nie przegrała meczu w lidze od 19 września, jednak ma też przy tym pewne szczęście (tutaj rozróżnienie na szczęście i fart). W końcu z Pogonią Szczecin bohaterem był Rafał Leszczyński, a chwilę przed objęciem prowadzenia to “Portowcy” byli bardzo blisko bramki, obijając aluminium. Mecz z Motorem? Abstrahując od decyzji sędziowskich, Motor z gry miał dużo więcej i powinien to starcie zamknąć w pierwszej połowie.
Co dalej?
To wszystko nie zmienia jednego. Wisła, nie chcąc oglądać się na innych, zaliczyła znakomitą rundę. Przy takich możliwościach, choćby i finansowych, 30 punktów to świetna zaliczka przed wiosną. Tabela dzisiaj jest tak wyrównana, że być może do ostatnich minut o utrzymanie będą się biły zespoły z 40 punktami na koncie. Nie można zatem odtrąbić jeszcze sukcesu. Meczów do końca sezonu płocczanom zostało 16, a w sezonie 2022/23 w ostatnich 17 spotkaniach Wisła zdobyła jedynie dziewięć punktów. Oczywiście, to dwa różne sezony i inne zespoły, jednak fakt ten powinien sprawić, że nikt w Płocku na laurach nie osiądzie. Patrząc po wypowiedziach Mariusza Misiury - nikt nie zamierza tego robić. Wisła do spokojnego utrzymania potrzebuje dwóch rzeczy. Po pierwsze wzmocnień. Po drugie natomiast, ciągłego nastawienia na ciułanie punktów, by jak najszybciej odhaczyć sobie te 40 “oczek”.