Panie Janie, odwagi! To powołanie naprawdę nie boli

Panie Janie, odwagi! To powołanie naprawdę nie boli
Marcin Bulanda / pressfocus
Jan - Piekutowski
Jan Piekutowski03 Oct · 13:07
Nie rozumiem stwierdzenia, że lista powołanych przez Jana Urbana nie jest zaskakująca. Jest, a w pewnym wymiarze nawet bardzo - wszystko rozbija się o brak wyróżnienia Oskara Pietuszewskiego, nadziei polskiej piłki.
W październiku nie zagramy z rywalami trudnymi, a już na pewno ekscytującymi. Z jednej strony Nowa Zelandia, z drugiej Litwa. Trudno tu liczyć na euforię na trybunach, zwłaszcza w meczu towarzyskim, którego może nie uratować nawet Stadion Śląski. Przydałoby się więc, żeby trochę ognia wrzucić na boisku. Niestety, będzie o to trudno, wszak selekcjoner postanowił poskąpić powołania dla najbardziej elektryzującego polskiego zawodnika w Ekstraklasie, Oskara Pietuszewskiego. Nie ma obecnie rodzimego piłkarza, którego nazwisko wywoływałoby większe zamieszanie niż skrzydłowego Jagiellonii. Jednocześnie 17-latka nie ma na liście.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jan Urban najpewniej uznał, że jeszcze jest za wcześnie. Że Pietuszewski ma czas. Innego wytłumaczenia nie ma, a zarazem jest to wytłumaczenie, moim zdaniem, kompletnie chybione. Zacznijmy jednak od początku - innego wytłumaczenia nie ma, bo sportowo, pod względem formy, podopieczny Adriana Siemieńca prezentuje się znacznie lepiej niż Kamil Grosicki, a także Przemysław Frankowski. Powołując tę dwójkę, musisz znaleźć miejsce dla Pietuszewskiego. "Grosik" zaliczył trzy mecze z rzędu bez gola i asysty, a "Franek" zagrał zawrotne 45 minut od wrześniowego zgrupowania. Był w międzyczasie kontuzjowany, a do tego, w przeciwieństwie do Pietuszewskiego, może obskoczyć wahadło, ale bądźmy poważni - w świetle ostatnich poczynań 17-latka są to niekoniecznie nadrzędne kwestie.
Rzecz druga to wspomniany wiek. Zawodnik "Jagi" ma znów przetrzeć szlak w kadrze U21, ale... po co? To pierwsza drużyna powinna być traktowana priorytetowo, a co za tym idzie powinni występować w niej najlepsi dostępni piłkarze. Jeśli więc sam Pietuszewski nie poprosił o to, aby pozwolić mu jeszcze sprawdzić się w młodzieżówce - a jestem w stanie zawrzeć zakład, że nic takiego nie miało miejsca - to hibernowanie tak utalentowanego zawodnika wydaje się bezzasadne. Nie lubię tego robić, ale odwołam się do mitycznych innych. Mogą być nimi Hiszpanie z Laminem Yamalem i Gavim. Mogą być nimi Belgowie z Jorthym Mokio. Serbowie z Andriją Maksimoviciem, Grecy z Konstantinosem Karetsasem, Kostarykanie z Manfrede Ugalde, Chorwaci z Luką Vuskoviciem, Meksykanie z Gilberto Morą albo Senegalczycy z Amarą Dioufem. Każdy z nich miał maksymalnie 17 lat w momencie debiutu, a większość poszła za ciosem i dołożyła do tego kilka(naście) meczów.
A my czekamy.
Czekanie to jest jeszcze bardziej niezrozumiałe w świetle przytoczonych rywali. Z kim Pietuszewski miałby zbierać pierwsze reprezentacyjne szlify, jeśli nie z takimi rywalami? Czy lepszą okazją na debiut naprawdę będą potyczki z Maltą i Holandią? A może w ogóle czekać do końca eliminacji lub samego mundialu i zabrać na mistrzostwa świata gracza zupełnie nieopierzonego w pierwszej drużynie? W moim przekonaniu są to pytania retoryczne. Pietuszewski potrzebuje czasu, ale nie na to, aby udowodnić, że na kadrę Urbana zasługuje, ale na to, aby się z nią zaaklimatyzować. To pierwsze zdołał już zrobić.
Mam oczywiście duże zaufanie do Urbana i nie ulega wątpliwości, że bardziej zna się na zarządzaniu zawodnikami, ale... nie rozumiem. Po prostu nie rozumiem. Być może przemawia przeze mnie pewien romantyzm, ale łatwo wyobrazić sobie 17-latka szalejącego z taką Nową Zelandią albo Litwą. Kogoś, kto znowu rozbudzi zainteresowanie kadrą. Kogoś, dla kogo kibice drużyny narodowej będą włączali telewizory. Z roli tej nie wywiążą się ani powoli schodzący ze sceny Grosicki, ani konsekwentnie nieekscytujący Frankowski.
Brak Pietuszewskiego jest więc moim największym zastrzeżeniem wśród październikowych nominacji, ale, niestety, nie jedynym. Nie rozumiem też powołania Bartosza Kapustki, a jednoczesnego pominięcia Mateusza Klicha, Damiana Szymańskiego albo Filipa Jagiełły. Na szansę zasługuje też Dawid Błanik z Korony Kielce, który za młody zdecydowanie nie jest. Ofensywny pomocnik przegrał jednak rywalizację o kadrę i jeśli jego bardzo dobra forma (od sierpnia pięć goli i asysta, trzy ostatnie mecze bramka i asysta) nie jest w stanie przekonać selekcjonera, to chyba już nic tego nie zrobi. Błanik to jeden z zawodników do testowania właśnie przeciwko Litwie i Nowej Zelandii. Ryzykuje się niewiele, zyskać można sporo. Po Grosickim czy Frankowskim wszyscy wiemy, czego się spodziewać.

Przeczytaj również