Paulo Sousa zaskakuje, ale ucieka od tłumaczeń. Z ust selekcjonera tylko pozytywne wibracje

Paulo Sousa zaskakuje, ale ucieka od tłumaczeń. Z ust selekcjonera tylko pozytywne wibracje
Łączy Nas Piłka
Szeroka lista powołanych zawodników do reprezentacji Polski na marcowe mecze el. MŚ raziła nowymi nazwiskami. Dziś, już przy oficjalnych nominacjach, Paulo Sousa pokazał, że nie boi się autorskich decyzji. Mocno zaskoczył i zrobił przeciąg w kadrze. Są debiutanci i wielcy nieobecni. Portugalczyk nie zamierzał jednak tłumaczyć swoich wyborów. Po finalnej liście można domniemywać, że eksperymenty nie skończą się na powołaniach i Sousa będzie chciał zmienić taktykę oraz styl gry Biało-Czerwonych.

Zacznijmy od nowych twarzy. Wśród 35 zawodników wstępnie powołanych do kadry znajdowało się ośmiu potencjalnych debiutantów. Ostatecznie Paulo Sousa wysłał zaproszenia do aż siedmiu z nich - Michała Helika (Barnsley FC), Rafała Augustyniaka (Ural Jekaterynburg), Karola Świderskiego (PAOK), Kamila Piątkowskiego (Raków Częstochowa), Bartosza Slisza (Legia Warszawa), Sebastiana Kowalczyka i Kacpra Kozłowskiego (obaj Pogoń Szczecin). To aż 1/4 całego zespołu i pierwsze duże zaskoczenie, ale nie ostatnie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Postawił na nowe twarze z Ekstraklasy

Nazwiska powołanych na marcowe mecze el. MŚ Portugalczyk ogłosił podczas poniedziałkowej konferencji prasowej. Wcześniej spotkał się na porannej kawie z prezesem PZPN, Zbigniewem Bońkiem, któremu przedstawił swoją koncepcję na najbliższe zgrupowanie.
Reprezentanci zaczną zgrupowanie w Warszawie 22 marca. Będzie bardzo intensywnie - mało pracy, dużo podróży. Trzy dni po przyjeździe do hotelu Double Tree by Hilton Biało-Czerowni zagrają na wyjeździe z Węgrami, następnie zmierzą się u siebie z Andorą (28.03) i na Wembley z Anglią (31.03). Sousa nie będzie miał czasu na wielkie eksperymenty. Kilka treningów wplecie między częste podróże. Sztab szukał w kalendarzu zgrupowania dodatkowego miejsca na jednostki treningowe, np. w środę przed wylotem do Budapesztu, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu.
O potencjalnych kadrowiczach z PKO Ekstraklasy pisaliśmy kilka dni temu TUTAJ. Dzisiejsze powołania wyłamują się z ostatniego trendu coraz częstszego pomijania ligowców, których ciężko było zamienić w wartościowych reprezentantów. Sousa po obejrzeniu kilku spotkań z trybun był ogólnie rozczarowany poziomem rozgrywek i te bezpośrednie obserwacje sprowadziły go dość mocno na ziemię. Mimo to zdecydował się na czterech przedstawicieli PKO Ekstraklasy, dla których wizyta na reprezentacji będzie nowym doświadczeniem.
Powołanie dla Piątkowskiego nie zaskakuje. Natomiast wydawało się, że wstępne zaproszenie Kowalczyka i Kozłowskiego było bardziej na zachętę niż mogło realnie wiązać się z treningami obok Roberta Lewandowskiego. Tutaj selekcjoner odrzucił bardziej oczywiste nazwiska - Tymoteusza Puchacza, który dodatkowo zmagał się ostatnio z chorobą, oraz Bartosza Kapustkę.
Jego pominięcie w zderzeniu z trójką powołanych można traktować jako spore zaskoczenie. Pomocnik Legii od pewnego czasu wydawał się pewniakiem do powrotu do kadry, z której zniknął pod koniec 2016 roku. Prezentował równą formę i na dziewięć kolejek przed końcem sezonu można mówić o odbudowie "Kapiego". W niedzielny wieczór pomocnik odebrał jednak telefon od Sousy, który powiedział mu, że tym razem nie otrzyma zaproszenia, bo stawia na inne rozwiązania w ofensywie, ale ma pracować dalej.
Portugalczyk zdecydował się na zawodników wyróżniających się w lidze, ale czy lepszych od Kapustki w tym momencie? Wątpliwe. Jednak selekcjoner ma prawo do swojej koncepcji i decyzji. Powinien widzieć więcej na tym etapie. Ostatecznie zweryfikują go wyniki. Bez względu na to, czy ta decyzja jest dobra czy zła dla kadry, mogła zdeprymować samego 24-latka.
Jak jeszcze można ją tłumaczyć? O zawodniku Legii wiemy dużo. Potrafi grać na niezłym poziomie w naszej lidze, ale odbił się od poważnych rozgrywek w Europie. Być może Sousa wziął to pod uwagę i jeśli ma stawiać na kogoś z Polski, to na zawodników do ulepienia od początku.

Największy nieobecny zwiastunem nowej taktyki?

Nowicjusze Helik i Piątkowski, a także obecność Pawła Dawidowicza to wyraźny sygnał, że Sousa będzie szukał nowych rozwiązań w obronie. Helik świetnie spisuje się po wyjeździe do Anglii, gdzie jego Barnsley niespodziewanie walczy o awans do Premier League.
25-latek jest jednym z odkryć sezonu. Dobrze prezentuje się w defensywie i jeszcze dokłada gole. W lidze ma ich już pięć i zbliża się do swojego najlepszego pod tym względem sezonu 2017/18, gdy dla Cracovii zdobył aż 8 bramek. On i Piątkowski, który latem odejdzie do RB Salzburg, grają w systemie z trójką środkowych obrońców.
Wygląda na to, że Portugalczyk prędzej czy później będzie chciał spróbować takiego ustawienia i szuka do niego wykonawców. Wszyscy powołani mają doświadczenia z gry w 1-3-5-2 lub 1-3-4-2-1. Sam selekcjoner dość enigmatycznie zapowiedział swoje plany co do systemu gry. Polska ma być bardziej elastyczna w swoich rozwiązaniach. Lawirować pomiędzy ustawieniami, gdy przechodzi z defensywy do ofensywy i odwrotnie.
Te słowa mogą sygnalizować pomysł na hybrydowe granie kadry - przechodzenie z czwórki na trójkę w obronie, gdzie jeden z bocznych obrońców staje się środkowym w trójce, a drugi przechodzi na pozycję wahadłowego. Do takiej koncepcji mogą pasować choćby Bartosz Bereszyński i Arkadiusz Reca. Defensor Sampdorii grał już tak w obecnym sezonie.
Podobne eksperymenty Portugalczyk wprowadzał podczas swojej pracy w Fiorentinie i poniedziałkowy dobór wykonawców świadczy, że może chcieć spróbować podobnego pomysłu także w reprezentacji. Podstawowe pytanie - czy będzie miał czas, żeby wdrożyć swoją koncepcję? Pamiętajmy, że Adam Nawałka pracował nad ustawieniem 1-3-5-2 przed mundialem. Ostatecznie stracił tylko czas.
Do największego nieobecnego na liście powołanych należy zaliczyć Tomasza Kędziorę. U Jerzego Brzęczka był żelaznym prawym obrońcą. Zagrał w dziewięciu z dziesięciu spotkań eliminacji EURO 2020. Teraz go zabrakło, ale Sousa nie chciał odpowiedzieć, dlaczego zdecydował się pominąć zawodnika Dynama Kijów, który na Ukrainie gra od deski do deski.
Być może w ten sposób dałby nam wskazówkę do tego, o czym piszę powyżej. Kędziora w czymś mu jednak nie pasuje. Trudno powiedzieć w czym, bo akurat parametry i charakterystyka tego obrońcy wydają się idealne pasować pod rolę wahadłowego.

Dużo mydlenia, mało konkretów

Tu spory zawód, bo Portugalczyk uciekał od odpowiedzi, a przecież na pierwszej, przywitanej konferencji zapowiadał inne podejście - otwartość w tłumaczeniu swoich decyzji. Tę deklarację można już jednak włożyć między bajki. Pod tym względem bardzo przypomina stylem wypowiedzi Nawałkę, który lubił zamydlać obraz sytuacji, aby nie dać się potem złapać za słówka. W świat wysyłał tylko pozytywne wibracje. Jedynym konkretem "sprzedanym" przez nowego selekcjonera było, coś o czym już pisałem kilka dni temu - Wojciech Szczęsny zostanie numerem 1. Tu plus za konkretną decyzję, której oczekiwali zawodnicy, a brakowało ich u poprzednika.
Co jeszcze wiemy po poniedziałkowych powołaniach? Jasne stało się, że po poważnych kontuzjach dwóch „szóstek”, Krystiana Bielika i Jacka Góralskiego, selekcjoner będzie musiał poszukać nowych wykonawców. Tu nie mamy wielkich niespodzianek - powołania otrzymali wspomniany wcześniej Slisz i Rafał Augustyniak. Obaj będą realnie walczyć o wyjazd na mistrzostwa Europy obok Grzegorza Krychowiaka.
Od dwóch sezonów Augustyniak gra w zdecydowanie mocniejszej niż Ekstraklasa lidze rosyjskiej. Jego Ural Jekaterynburg jest zespołem środka tabeli, ale mimo wszystko defensywny pomocnik potrafi się wyróżniać.
Dwie kolejki temu ustrzelił dublet przeciwko Krasnodarowi. Nie pierwszy raz został wybrany zawodnikiem meczu. Udowodnił, że można przeskoczyć na wyższy poziom w krótkim czasie. Od spadku z Miedzią Legnica do jednego z czołowych defensywnych pomocników poważnej europejskiej ligi. Teraz może czekać go kolejny ważny krok. Wszystko w jego nogach.
Inne zaskoczenia? Na pewno brak Karola Linettego, który nie ma szczęścia do reprezentacji - nie zagrał ani minuty na ME 2016 i MŚ 2018 mimo obecności w kadrze. Teraz zabrakło go na liście 27 powołanych, ale to akurat można tłumaczyć ostatnimi problemami zdrowotnymi. Być może jeszcze wróci na radar Portugalczyka.

Tlen dla Grosickiego

Sousa zdecydował się na podanie tlenu Kamilowi Grosickiemu. Skrzydłowy, który ma ogromne zasługi dla kadry za ostatnich dwóch selekcjonerów, Adama Nawałki i Jerzego Brzęczka, nie został na lodzie. Mimo, że w WBA nie ma szans na grę, otrzymał powołanie
Nie ma co ukrywać, że jest to zaproszenie na wyrost, jeśli spojrzymy na aktualną sytuację sportową „Grosika”. Ten w obecnym sezonie zagrał jedynie przez 324 minuty w Premier League, Pucharze Anglii i Ligi. Regularnie nie występuje w ekipie z The Hawthorns od ponad roku. Ostatnio poprosił o mecz na poziomie rezerw, aby utrzymać odpowiedni poziom przygotowania fizycznego. Zdaje się, że to do końca kontraktu w angielskim klubie jedynie słuszne rozwiązanie przed EURO.
Pytanie, czy Sousa na stałe zaakceptuje taki stan rzeczy. O tym zdecyduje już on sam - zapewne po rozmowie z Grosickim i po bliskim przyjrzeniu mu się podczas zgrupowania. Selekcjoner najwyraźniej daje sobie czas na ocenę, czy w takiej sytuacji 33-latek przyda mu się w kadrze. Z drugiej strony wielkiego wyboru nie ma, bo na polskich skrzydłach panuje prawdziwa bieda.

Jak duże piętno odciśnie Sousa?

Pierwsze powołania wywołały małe trzęsienie ziemi. Widać, że trener chce mieć swoje odkrycia i wpływ na kształt drużyny, dlatego są nowe nazwiska. Z drugiej strony nie spodziewałbym się, że portugalski szkoleniowiec nagle wywróci pewną hierarchię do góry nogami. Bardzo bym się zdziwił, bo nie ma takich możliwości personalnych. Przemeblowania na pewno można się spodziewać w formacji defensywnej. Tu jestem bardzo ciekawy, co wymyśli nowy szkoleniowiec.
Mimo nowych nazwisk i zrobienia mocnego przeciągu w szerokiej kadrze kręgosłup musi być ten sam. Wciąż trzeba liczyć, że formę z klubu na kadrę przeniesie Robert Lewandowski. Mieć nadzieję, że kapitan dostanie odpowiednie wsparcie od znanych filarów - będącego ostatnio w świetnej formie Piotra Zielińskiego, wracającego na właściwe tory Arkadiusza Milika, czy weteranów Grzegorza Krychowiaka i Kamila Glika. Zawodnicy drugiego planu na pewno muszą też wziąć na siebie większy ciężar odpowiedzialności.
Pytanie, jak nowy selekcjoner to wszystko poukłada na boisku i poza nim - pod względem taktyki, zasad, relacji i atmosfery w drużynie. Poprawi czy nie zauważymy większej zmiany, o którą przecież chodziło zwalniając Brzęczka. Tutaj są spore rezerwy i w nich upatruję dużej roli selekcjonera. Dlatego został zatrudniony.

Przeczytaj również