Żółta kartka dla Lecha Poznań. "Po prostu nie wypada tego robić"

Żółta kartka dla Lecha Poznań. "Po prostu nie wypada tego robić"
Pawel Jaskolka / pressfocus
Dawid - Dobrasz
Dawid DobraszDzisiaj · 09:13
Lech Poznań zaliczył na start sezonu irytujący wieczór dla siebie oraz kibiców. "Kolejorz" w pierwszym meczu sezonu przegrał przy Bułgarskiej z odwiecznym rywalem i pozwolił na to, aby Legia świętowała zdobycie Superpucharu na stadionie mistrzów Polski. Porażka nie jest przypadkiem. Jest konsekwencją obecnego stanu Lecha.
Na pewno trzeba wziąć pod uwagę aspekt, o którem mówił trener Frederiksen, że Legia dzisiaj jest bardziej gotowa na start sezonu niż poznaniacy. Choć przed spotkaniem można było mieć słuszne wątpliwości, bo przecież u mistrza Polski jest ten sam trener oraz piłkarze, którzy zdobywali dwa miesiące tytuł, a w Legii permanentny pożar, mimo zdobycia w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy pucharu i Superpucharu Polski.
Dalsza część tekstu pod wideo
Największym plusem tej porażki jest to, że taki zimny prysznic może być paradoksalnie przydatny dla całego otoczenia Lecha Poznań i przyszedł w najlepszym możliwym momencie. Ze wszystkich pięciu meczów przed Lechem w lipcu - ten był najmniej istotny, choć bardzo prestiżowy. Po prostu nie wypada Lechowi zawodzić ponad 40 tysięcy fanów na swoim stadionie i prezentować się w takim stylu przy Bułgarskiej, jak widzieliśmy w niedzielny wieczór.
W Lechu miało prawo być cukierkowo, bo do 13 lipca zespół utrzymywał serię ośmiu meczów bez porażki (sześć zwycięstw, dwa remisy), a ostatnia porażka miała miejsce 29 marca ze Śląskiem Wrocław.
Wiele problemów, o których TUTAJ pisałem przed meczem, przyćmiła wspomniana seria i osiągnięty sukces. Były negatywne sygnały, jak problemy transferowe oraz zdrowotne, kiepskie wyniki sparingów, jednak po niedzielnym meczu ewidentnie widać, że Lech z formą ani gotowością nie celował na spotkanie z Legią. Trzeba też pamiętać, że być może nigdy tak mocno nie trenował i po piłkarzach było widać brak świeżości, ale przede wszystkim też brak odpowiedniej jakości. Jakości, którą daliby kontuzjowani zawodnicy.
"Kolejorz", wychodząc na skrzydłach z Joelem i Fiabemą (obaj zagrali bardzo słaby mecz), wysłał sygnał - panowie, mamy problemy kadrowe. Na bardzo ważnych pozycjach zagrali piłkarze, którzy nie powinni tam zagrać. Stąd szybki transfer Leo Bengtssona, ale o jego debiucie nie możemy powiedzieć nic więcej oprócz tego, że próbował i starał się dryblować, próbując tym samym zrobić różnice, a to już dużo na tle kolegów względem niedzielnego spotkania.
Właściwie przewidywanie wyjściowego składu Lecha jest loterią, bo w sumie losowo można strzelać, kto tym razem nie będzie gotowy albo kto w ostatniej chwili wypadł z jakiegoś powodu. A brak chęci wzięcia na siebie odpowiedzialności za wynik i mecz był aż nadto widoczna u lechitów. Legia świetnie przeczytała Lecha i zostawiając miejsce na bezproduktywnych skrzydłach, zaryglowała środek pola, gdzie gospodarze uparcie próbowali znaleźć tam sobie miejsce do gry.
Stąd słabszy mecz Kozubala. Hubert Michnowicz na X sprawnie zauważył, że grający obok niego "Jagiełło pokazywał się często do gry, ale co z tego jeśli to jest gra na alibi, bo UWAGA podawał aż 19 razy do najbliższego…".
Podsumowując:
Lech ma duże problemy z kontuzjami, przez co brakowało mu jakości. Nie był gotowy z formą na pierwszy mecz sezonu. Nie było takiej intensywności, na jakiej chce grać. Drgnęło coś przy ofensywnych stałych fragmentach gry, ale problemy były z tymi w defensywie. Brakowało doskoku, brakowało agresji. Szczególnie przy pierwszym straconym golu.
Znowu, kiedy Lech pierwszy traci gola za kadencji duńskiego trenera, to praktycznie nie potrafi wrócić do meczu. Zdarzyło się to na szczęście dla lechitów w momencie próby w Katowicach, ale to jest aspekt, na którym dalej trzeba pracować i szukać rozwiązania problemów.
Brakowało wielu rzeczy. Ostatecznie - nic się nie stało. Ktoś może powiedzieć, że to trzeci sparing, ale jednak był to mecz o trofeum. Po prostu nie wypada przegrywać z Legią u siebie i to ostatni sygnał, że mistrzowska sielanka znowu może zamienić się w atmosferę, jaka w Poznaniu jest bardzo dobrze znana po sukcesie.
Dlatego Lech zaliczył zimny prysznic i sam sobie pokazał żółtą kartkę. Tego czasu jednak jest mniej, niż mi samemu się wydawało.

Przeczytaj również