Pokonali giganta, narobili nadziei i… znów klapa. Minimum 14 lat bez wielkiego turnieju
Ostatni raz udział w wielkim reprezentacyjnym turnieju wzięli w 2014 roku. Od tamtej pory trwa posucha, która - co już wiemy - nie zakończy się przy okazji najbliższego mundialu. Grecy znów dali ciała. Rozbudzili apetyty, po czym zostali brutalnie sprowadzeni na ziemię.
Minęło ponad 20 lat od historycznej dla nich chwili. Grecy w 2004 roku sensacyjnie zdobyli mistrzostwo Europy, a potem przez dekadę bardzo regularnie meldowali się na wielkich turniejach. Wyjątek to mundial z 2006 roku. Poza tym oglądaliśmy ich na EURO 2008 i 2012, a także mistrzostwach świata 2010 i 2014. Dwukrotnie wychodzili nawet z grupy.
Co przedziwne, kryzys przyszedł w momencie, gdy droga na tego typu imprezy zaczęła być znacznie łatwiejsza. UEFA poszerzyła mistrzostwa Europy, przygotowując aż 24 przepustki, nie jak dotąd 16, z czego szybko zaczęły korzystać nawet reprezentacje pokroju Islandii, Albanii, Macedonii Północnej, Gruzji czy Finlandii. Tymczasem Grecja z roku na rok coraz mocniej zakopywała się w bagnie.
Drastyczny zjazd
Początek katastrofy przypadł na eliminacje do EURO 2016. Chociaż Hellada losowana była z pierwszego koszyka i uniknęła potęg, w walce o awans po prostu się skompromitowała. Zajęła ostatnie (!) miejsce w grupie, oglądając plecy Irlandii Północnej, Rumunii, Węgier, Finlandii, a nawet… Wysp Owczych. W dziesięciu meczach zdobyła tylko sześć punktów.
Skutki tamtej katastrofy Grecy odczuwają do dziś. Szybko spadli bowiem w rankingach, a pierwszy koszyk w losowaniach zamienili na trzeci, co z miejsca utrudniło im walkę o awans na kolejne imprezy. Coraz starsi bohaterowie Grecji pamiętającej jeszcze czasy świetności zaczęli powoli odchodzić w cień, a następców po prostu nie było widać na horyzoncie.
Fiaskiem, choć w różnym stylu, kończyły się potem dla Greków każde kolejne eliminacje. Czasami radzili sobie przyzwoicie, przegrywając po prostu walkę z mocniejszymi od siebie, ale bywało i tak, że znów bardzo rozczarowywali. Na EURO 2024, podobnie jak choćby Polska, mogli dostać się boczną furtką, przez baraż związany z Ligą Narodów. Decydujący mecz przegrali jednak z Gruzją po rzutach karnych.
Lepsi od Anglii na Wembley
Bolało mocno, ale mimo wszystko pojawiło się jakieś światełko w tunelu, bo drużyna wyglądała coraz lepiej. W eliminacjach potrafiła ograć Irlandię czy zremisować z Francją, a selekcjoner miał już do dyspozycji ciekawą mieszankę rutyny z młodością. Nowe pokolenie jakościowych piłkarzy z Hellady zaczęło coraz odważniej pukać do bram dużego futbolu.
Kilka miesięcy temu mogło wydawać się, że przełom w końcu nadchodzi. Grecja kapitalnie rozpoczęła bowiem zmagania w Lidze Narodów. Wygrała wówczas nie tylko wszystkie cztery mecze z Irlandią i Finlandią, ale potrafiła nawet pokonać Anglię na Wembley. Ostatecznie w sześciu spotkaniach zdobyła aż 15 punktów. Tylko przez bilans meczów bezpośrednich z “Synami Albionu” zajęła drugie miejsce, bo w Atenach przegrała z nimi 0:3.
Happy endu zatem nie było. Tym bardziej, że potem w barażowym starciu o awans do Dywizji A lepsi okazali się Szkoci. Najważniejsza walka miała natomiast dopiero nadejść.
Losowanie grupy eliminacyjnej do mistrzostw świata tym razem było dla Greków stosunkowo łaskawe. Nie trafili na żadnego z gigantów. Rywal z pierwszego koszyka? Dania. Mogło być gorzej. Poza tym także Szkocja i Białoruś. Ten ostatni rywal na wstępie został przez podopiecznych Ivana Jovanovicia wręcz rozwalcowany (5:1), co tylko zwiększyło apetyty. Potem jednak przyszła prawdziwa weryfikacja.
Szybki koniec marzeń
Wystarczył w zasadzie miesiąc, by Hellada na dobre wypisała się z walki o mundial. Najpierw, jeszcze we wrześniu, przegrała u siebie 0:3 z Danią. A w ostatnich dniach poniosła dwie kolejne porażki. Najpierw ze Szkocją (1:3), a potem znów ze wspomnianą już ekipą ze Skandynawii (1:3). Zero punktów w trzech arcyważnych spotkaniach. Bilans bramek 2:9. Nie tak miało to wyglądać.
W tym momencie Grecy nie mają już nawet matematycznych szans. Na dwie kolejki przed końcem tracą po siedem punktów do Duńczyków i Szkotów. Nie wygrają grupy, nie będą drudzy. Uciekł nie tylko bezpośredni awans, ale i ewentualny baraż. Pozamiatane.
- Brak awansu Grecji do Mistrzostw Świata jest OGROMNĄ porażką. Nie sądzę, żeby menadżer powinien odejść – Ivan Jovanović jest poważnym i utalentowanym trenerem. Ale nadszedł czas, aby kilku zawodników, którzy nie osiągają najlepszych wyników, ustąpiło miejsca niezwykle utalentowanej młodzieży - pisze na X grecki dziennikarz, Konstantinos Lianos.
Wiemy zatem, że seria bez udziału w wielkiej reprezentacyjnej imprezie potrwa w reprezentacji Grecji minimum 14 lat. Szmat czasu. Jeśli szukać pozytywów, to chyba w stosunkowo młodym, a już grającym na niezłym poziomie klubowym zespole. Do emerytury daleko mają choćby Vangelis Pavlidis (26 lat, Benfica), Christos Tzolis (23 lata, Club Brugge), Konstantinos Kourielakis (21 lat, Wolfsburg), Konstantinos Mavropanos (27 lat, West Ham), Fotis Ioannidis (25 lat, Sporting CP) czy nawet Konstantinos Tsimikas (29 lat, AS Roma). A rosną też młode talenty, by wspomnieć o Konstantinosie Karetsasie, 17-latku z Genk, już teraz wycenianym przez Transfermarkt na 22 mln euro.
W końcu więc słońce powinno zaświecić nad Helladą. To po prostu zbyt jakościowy piłkarsko naród, by czekać aż tak długo.