Kulesza wymyślił i w końcu trafił. W piątym roku panowania

O reprezentacji Jana Urbana, tej błyszczącej w meczu z Holandią, ale i zawodzącej podczas spotkania na Malcie - pisze Janusz Basałaj w kolejnym odcinku cyklu na Meczyki.pl.
Kroniki Piłkarskie Janusza Basałaja to zbiór felietonów, w których doświadczony dziennikarz Meczyki.pl komentuje bieżące wydarzenia ze świata futbolu.
Ciężka praca egzorcysty
Pisane po Holandii, przed Maltą…
Karnawał reprezentacji trwa w najlepsze i choć nie świętujemy medalu z mistrzostw świat czy Europy, nie fetujemy (na razie!) awansu do finałów mundialu, to od kilku tygodni chodzimy dumni i usatysfakcjonowani. Bo najważniejsze dla polskiego kibica i obserwatora naszego futbolu jest przekonanie, że wcale nie jesteśmy frajerami i “przegrywami”. Nic tak nie dręczy duszy fana biało-czerwonych, jak poczucie takiej smuty, czyli stanu beznadziei i stałej frustracji. I zanim wyniesiemy na piłkarskie ołtarze Jana Urbana – selekcjonera reprezentacji Polski, to dziś wypada i trzeba mu podziękować. Za wiele rzeczy i spraw warto mu nisko pokłonić się…
Skończył z poczuciem wielkich kompleksów, w jakie wszyscy solidarnie się wpędziliśmy przez ostatnie lata. Te nasze lamenty: Nie szkolimy piłkarzy, nie mamy trenerów, nie umiemy kierować klubami, nie mamy inteligentnych i pełnych pomysłów dyrektorów sportowych, mamy zły związek piłkarski… Ot, takie demony jakie straszą polską piłkę od lat. Poczucie niemożności i niezmienna wiara w “lagę na Roberta” lub “możemy grać tylko czwórką w obronie i liczyć na szybkie kontry…”. Przy tym wielki dysonans, że nasi grają w najlepszych klubach Europy, a nie mogą w jedenastu stworzyć dobrej, skutecznej drużyny.
I oto w piątym roku swego panowania pan prezes Cezary Kulesza wymyślił nowego selekcjonera. Tym razem trafił. Znalazł Jana Urbana - piłkarskiego egzorcystę, od trzydziestu kilku lat mieszkającego w Hiszpanii, który musiał wypędzić szatana z naszej drużyny narodowej. Trenerskiego rzemiosła uczył się za Pirenejami, co jest bardzo ważne. Szatan a nawet szatani bardzo licznie byli w naszej kadrze reprezentowani. Wspomniane wcześniej kompleksy, zaszłości i największy grzech, czyli nieumiejętność sprzedania swoich talentów i umiejętności w meczach jedenastki biało-czerwonych zostały przez Urbana pokonane. Jego zachowanie, język jakim komunikuje się z reprezentantami, pomaga. To widać i czuć, i co najważniejsze, przenosi się to na boisko. Ci sami piłkarze nieporadni i zachowawczy za Fernando Santosa, niepewni za Michała Probierza, potrafią obecnie grać fajny ofensywny futbol. Dlatego hołdy i tony wazeliny, jakie dziś fundujemy Urbanowi, są zupełnie na miejscu. Wziął ludzi, którzy jako reprezentacja zawodzili nas przez ostatnie kilka lat i przekonał ich do swobodnej, ofensywnej gry.
Pisane po Malcie…
A życie jak to życie… Zwłaszcza to piłkarskie. Szpetny mecz z Maltą, przypominam: zwycięski! Od razu ruszyła nieprzytomna krytyka i mocne słowa, jakie kochamy oceniając reprezentację Polski (“kompromitacja”, “blamaż”, “skandal”). Od ściany do ściany wędrują nastroje i kibiców, i ekspertów. Zgoda, spotkanie w La Valletta w niczym nie przypominało prowadzonego mądrze i z klasą starcia z Holandią. Kłopoty z koncentracją, fatalna gra w obronie, przekonanie o wyższości przed pierwszym gwizdkiem sędziego, indywidualne błędy doświadczonych piłkarzy itd. itp. Chcemy zawsze bezbłędnej i zwycięskiej gry, punktów i awansów. Otóż nie zawsze tak będzie, bo nie ma na świecie takiej ekipy. Może się trafić dobra generacja zdolnych, kreatywnych graczy (zdaje się, że coś takiego obserwujemy w kadrze U-21) i wtedy marzenia się spełniają. A jak nie… To ból zębów i narzekania. Najważniejsze, że trafił się na czele kadry spokojny, szczery i prawdomówny gość, tłumaczący rzeczywistość zrozumiale i logicznie. Może trzeba mieć właśnie 63 lata, lata spędzone w Hiszpanii i taki a nie inny charakter, piękną piłkarską przeszłość. by dzielnie dźwigać brzemię zawodu selekcjonera reprezentacji Polski.
Dlatego chwalmy dziś ekipę Urbana, a plackiem przed nim i jego piłkarzami padniemy, jak awansują do finałów mistrzostw świata. Najlepiej jak na amerykańskim turnieju wyjdziemy z grupy.
Proces egzorcyzmów naszej reprezentacji trwa i proponuję oddać się ufnie i samemu Egzorcyście, i opatrzności.