Skomplikowane losy Jana Bednarka. Transfer miał być ocaleniem, a wygląda na wtopę. "Do mundialu może nie grać"

Skomplikowane losy Jana Bednarka. Transfer miał być ocaleniem, a wygląda na wtopę. "Do mundialu może nie grać"
Rafal Oleksiewicz / PressFocus
Po blisko dwóch miesiącach oczekiwania Jan Bednarek w końcu otrzymał swoją szansę i wrócił na boiska Premier League. Polak pojawił się w meczu przeciwko Leeds United, lecz nie dostarczył wielu powodów do optymizmu. Reprezentant "Biało-Czerwonych" zagrał wszak przez kontuzję klubowego rywala, a jego postawa była nieprzekonująca. To dobrze oddaje sytuację Bednarka w Aston Villi.
Chociaż na początku sezonu Jan Bednarek występował w Southampton, szybko stało się jasne, że szkoleniowiec "Świętych" ma inny plan na zespół. "Inny" w tym wypadku oznaczał wykluczenie reprezentanta Polski z podstawowej jedenastki. Już po dwóch kolejkach zmieniono formację - angielski klub przeszedł z ustawienia z trzema stoperami na grę dwoma i dla 26-latka zabrakło miejsca.
Dalsza część tekstu pod wideo
Co więcej, manewr ten okazał się dla Southampton dobrym pomysłem. Chociaż drużyna przegrała z Manchesterem United (0:1), to wygrała z Leicester City (2:1) oraz Chelsea (2:1), czym nadrobiła słaby początek sezonu. Bezpośredni rywale Jana Bednarka również nie dawali powodów do tego, by z nich rezygnować - Mohammed Salisu prezentował się pewnie w defensywie, zaś Armel Bella-Kotchap dorzucał coś ekstra także w grze do przodu.
Sytuację reprezentanta Polski komplikował również fakt, że coraz częściej mówiono o tym, iż "Święci" będą poszukiwali nowego stopera. Głośnych nazwisk nie brakowało, bo w gronie faworytów pojawiał się Duje Caleta-Car, etatowy kadrowicz chorwackiej drużyny narodowej. Wobec tego stało się jasne, że optymalnym rozwiązaniem dla Bednarka - który w hierarchii stoperów nagle znalazł się na (teoretycznie) czwartym miejscu - będzie transfer.
Problem w tym, że drużynę - przynajmniej z perspektywy ostatnich kilku tygodni - wybrano nieco na ślepo. Postawiono bowiem na wypożyczenie do Aston Villi. Nie był to klub z czołowej czwórki, do którego przez lata euforycznie i mało rozsądnie wypychano Bednarka, lecz nadal drużyna z większymi ambicjami i możliwościami finansowymi niż Southampton. Była to również drużyna, która miała już jasny układ linii obrony.
W efekcie Jan Bednarek z klubu, w którym nie grał, przeniósł się do klubu, w którym... nie gra. A jeśli już gra, to czyni to nie tyle z powodu swojej boiskowej jakości, co konieczności. Na ten moment przeprowadzka na Villa Park jawi się jako wpadka. Kolejne tygodnie przyniosą nam odpowiedź na pytanie, czy nasz kluczowy stoper pojedzie na mundial będąc w rytmie gry, czy też trzeba będzie zasłaniać się doświadczeniem.

Pokrętna droga do składu

Bednarek przychodził do Aston Villi kuszony perspektywą gry w pierwszej jedenastce. Taką deklarację rzekomo złożył sam Steven Gerrard, który poszukiwał stopera mogącego zastąpić Diego Carlosa. Brazylijczyk wypadł na samym początku sezonu z powodu potwornej kontuzji, co komplikowało kadrową sytuację "The Villans".
- Rozmawiałem z Janem kilka dni po podpisaniu kontraktu i był przekonany, że przechodzi do Villi, żeby grać. Podkreślił, że Gerrard obiecał mu mnóstwo czasu na grę, a Jan desperacko szukał regularnej gry przed mistrzostwami świata - mówił dziennikarz "Birmingham Mail", Ashley Preece, a więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ.
W konsekwencji niezrealizowanych obietnic Jan Bednarek wylądował na ławce rezerwowych, do której został przyspawany. Polak otrzymał szansę dopiero wtedy, gdy zaszła absolutna konieczność. Wydarzenia z ostatniego spotkania z Leeds United (0:0) są skomplikowane niczym fabuła serialu "Zagubieni", ale jednocześnie dobrze pokazują, gdzie reprezentant Polski znajduje się w hierarchii Aston Villi.
W meczu z "Pawiami" nie mógł wystąpić Matty Cash, nominalny prawy obrońca. Kontuzjowanego Polaka zastąpił więc Ashley Young. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem było jasne, że nie zagra także Lucas Digne, czyli lewy defensor. Miejsce Francuza musiał zająć Ludwig Augustinsson. Ostatecznie Aston Villa zaczęła spotkanie w zestawieniu: Young, Konsa, Mings, Augustinsson.
Spokoju nie udało się jednak utrzymać nawet przez całą pierwszą połowę, bo jeszcze przed przerwą uraz złapał reprezentant Szwecji. Wobec tego w doliczonym czasie gry Steven Gerrard został zmuszony do sięgnięcia po swojego jedynego rezerwowego obrońcę. Jan Bednarek wszedł na boisko i stworzył duet z Tyronem Mingsem. Na lewą stronę defensywy powędrował Ashley Young, na prawą został przesunięty Ezri Konsa.
Żeby doszło do debiutu Jana Bednarka musiał zajść szereg czynników i to niekoniecznie sportowych. Co jednak w tej historii prawdziwie pesymistycznego, to fakt, że w następnych tygodniach nasz stoper może, niestety, wrócić na ławkę rezerwową.
Wyzdrowiał bowiem Matty Cash, a Steven Gerrard zapowiedział, że prawy obrońca będzie brany pod uwagę w selekcji składu na starcie z Nottingham Forest. Dzięki temu Ashley Young - zbierający świetne recenzje - wskoczy na lewą flankę, a w środku defensywy trener Aston Villi będzie mógł postawić na swój preferowany duet. Czy jednak powinno to kogoś dziwić?

Siła przyzwyczajenia

Jednym z największych problemów Jana Bednarka jest to, że kluby dobrze radzą sobie bez jego pomocy. Southampton zanotowało opisany powyżej progres, natomiast Aston Villa zatrzymała Manchester City (1:1) i pokonała "Świętych" (1:0). Steven Gerrard nie miał zatem podłoża w postaci wyników, które sugerowałoby rozbicie duetu Konsa - Mings. Co więcej, takich sugestii nie dają również względy sportowe.
Jan Bednarek oczywiście nie jest fatalnym piłkarzem. Nie bez powodu rozegrał grubo ponad 100 meczów w Premier League. Jednocześnie jednak nigdy nie był tak dobry, jak wiele osób sobie to wymarzyło. Polak ma pewne braki, które uwypukla nawet rywalizacja z przedstawicielami średniaka angielskiej ekstraklasy. Pod samym względem statystycznym reprezentant "Biało-Czerwonych" nie jest wyraźnie lepszy niż jego angielscy odpowiednicy.
Kontakty z piłką: Bednarek (49,7), Ezri Konsa (52,9), Tyrone Mings (58,2)
Celność podań: Bednarek (87%), Ezri Konsa (82%), Tyrone Mings (82%)
Podania na połowie rywala: Bednarek (10,7), Ezri Konsa (8,9), Tyrone Mings (12,2)
Przechwyty: Bednarek (1,3), Ezri Konsa (0,6), Tyrone Mings (1,2)
Odbiory: Bednarek (1,3), Ezri Konsa (1,4), Tyrone Mings (0,6)
Wybicia: Bednarek (2), Ezri Konsa (2,6), Tyrone Mings (4,5)
Wygrane pojedynki: Bednarek (64%), Ezri Konsa (75%), Tyrone Mings (67%)
Największa przewaga Jana Bednarka, w porównaniu do jego klubowych konkurentów, to wysoka celność podań. Jak jednak słusznie zauważył Maciej Łuczak, reprezentant Polski zagrywa przede wszystkim do najbliższego zawodnika. Widać to było w ostatnim spotkaniu z Leeds United, gdzie 26-latek ustrzegł się błędów w tej materii, ale wynikało to głównie z jego znacznej powściągliwości w podejmowaniu ryzyka. Jakiegokolwiek.
Należy przy tym pamiętać, że jego występ był daleki od perfekcji także z bardziej prozaicznego względu. Już w drugiej połowie Bednarek przegrał kluczowy pojedynek, co mogło zakończyć się trafieniem Patricka Bamforda.
Na ten moment wychowanek Lecha Poznań jest zatem trzecim zawodnikiem do gry w Aston Villi. Pretekstów, aby było inaczej, po prostu brakuje. To perspektywa niezwykle martwiąca w kontekście zbliżającego się mundialu. Nasza defensywa już w tym momencie daleka jest od ideału - ze strony Glika i Bednarka szwankuje, co za przypadek, także rozegranie piłki - ale może być jeszcze gorzej. Historia nie zna chyba przypadku piłkarza, który skorzystałby na braku rytmu meczowego.

Michniewicz mówi "A", ale czy powie "B"?

Mistrzostwa świata w Katarze rozpoczynają się 20 listopada. Do tego czasu Aston Villa powinna rozegrać siedem spotkań w samej Premier League. To wystarczająco dużo czasu, aby złapać formę, ale też wystarczająco dużo, aby wypaść z obiegu. To perspektywa nieciekawa, jeśli idzie o losy naszej reprezentacji, ale też (nieco) makabrycznie intrygująca, bowiem Czesław Michniewicz postawił sprawę jasno. Na mundial mają jechać tylko ci, którzy grają.
- Powiedziałem zawodnikom, żeby grali, żeby grali jak najlepiej. To ja mam mieć problem, aby wybierać spośród zawodników, którzy grają w klubach. Ktoś, kto nie będzie grał, ma drastycznie mniejsze szanse na wyjazd na mistrzostwa świata. Zapowiedziałem, że mogą być przykre momenty - stwierdził selekcjoner w rozmowie z "Polsatem Sport".
W wypadku Jana Bednarka istnieje zatem uzasadniona obawa, że obrońca nie będzie zbyt często występował w Aston Villi. Starcie z Nottingham Forest rozjaśni nam nieco tę kwestię, ale na ten moment nie ma powodu, aby się oszukiwać - sprawy nie wyglądają zbyt różowo.
Czesław Michniewicz znalazł się w potrzasku. Jego podopieczni nie dokonali w ostatnim czasie najlepszych ruchów, a sam trener odgraża się, że nikt za zasługi na mundial nie pojedzie. Jednakże - czy selekcjonera będzie stać na skreślenie postaci istotnych dla "Biało-Czerwonych" w ostatnich latach? Czy jeśli sytuacja Jana Bednarka, zgodnie z zapowiedziami angielskich ekspertów, nie ulegnie zmianie, to obrońca Aston Villi naprawdę ominie mistrzostwa świata? Wreszcie - czy polska piłka może sobie pozwolić na taki ruch?
Kwestia ta jest problematyczna. Do katarskiego mundialu pozostało w gruncie rzeczy niewiele czasu, a miejsca na testy po prostu nie ma. Albo postawimy na zawodnika, który nie gra, albo trzeba będzie stawać na rzęsach i imać się pomysłów spod szyldu eksperymentów na żywym organizmie (Jędrzejczyk? Dawidowicz? Bereszyński?).
Niezależnie zaś od rozwiązania całej problematycznej sytuacji piłkarza "The Villans", już teraz możemy wyciągnąć jeden wniosek. Polska piłka zbyt często opiera się na działaniu po łebkach, na działaniu nierozważnym i podejściu, że jako-tako uda się coś skleić, co często prowadzi w niebyt. Nierozważny wybór klubu przez podstawowego zawodnika "Biało-Czerwonych" jest na to najlepszym dowodem.

Przeczytaj również