Szokujące słowa Kuleszy. Dlatego zdecydował się na Brzęczka. Włos się na głowie jeży

Szokujące słowa Kuleszy. Dlatego zdecydował się na Brzęczka. Włos się na głowie jeży
Marcin Bulanda / pressfocus
Jan - Piekutowski
Jan PiekutowskiWczoraj · 11:48
Jeśli ktoś myślał, że w zespołach młodzieżowych chodzi o to, aby zawodników rozwijać, to najwyraźniej tkwił w błędzie. Oto bowiem Cezary Kulesza - wszechwładca polskiej piłki - orzekł, że liczy się wynik. I to właśnie tą pogonią za wynikami tłumaczy nominację dla Jerzego Brzęczka. Okropny to zwiastun nadchodzących miesięcy, może nawet lat.
O powrocie Brzęczka do PZPN-u spekulowano od dłuższego czasu, właśnie przy okazji wyboru następcy Michała Probierza. Chociaż nikt nie chciał w to uwierzyć, Brzęczek skończył jako jeden z głównych kandydatów. W gruncie rzeczy Cezary Kulesza miał wybierać między Janem Urbanem a 54-latkiem. Postawił na tego pierwszego i - oceniając jeszcze przed debiutanckim zgrupowaniem - zrobił dobrze. Pomysł ponownego zatrudnienia Brzęczka miał sens chyba tylko w głowie prezesa.
Dalsza część tekstu pod wideo
Szkoleniowca przedstawiano jako spalonego, nawet mimo pogłosek o tym, że się zmienił, dostosował swój charakter do tego, aby lepiej komunikować się z piłkarzami. Były to sugestie tyleż miłe co trudne w weryfikacji. Brzęczek przecież nie prowadził żadnego zespołu od blisko trzech lat, nie był też asystentem, analitykiem w klubach. Gościł jedynie w programach piłkarskich, ale one, we wspomnianym kontekście, nie mówią czegokolwiek.
A mimo tego Brzęczek otrzymał posadę selekcjonera. Taką, której nikt się nie spodziewał i taką, do której 54-latek, z całym szacunkiem, również nijak mi nie pasuje.

Sztuka zarządzania Cezarego Kuleszy

Wypada jednak zacząć od tego, co wymyślił sobie Kulesza. Bo to nie jest tak, że poszukiwania trenera kadry U21 ciągnęły się w nieskończoność. Wręcz przeciwnie - ich, przynajmniej oficjalnie, w ogóle nie było. Tego samego dnia dowiedzieliśmy się o zwolnieniu Adama Majewskiego i nominacji dla Brzęczka. Komunikat był nagły i ze wszech miar zaskakujący.
Bo tu nie chodzi tylko o postawienie na Brzęczka, ale też to, co zrobiono z Majewskim. Nie mam zamiaru bronić byłego selekcjonera, uważam, że nie powinien się na tym stanowisku znaleźć, o czym pisałem już TUTAJ. Jednocześnie w głowie mam, że PZPN obiecywał sobie cuda po współpracy z 51-latkiem. Jeszcze przed rozpoczęciem fatalnych dla Polaków mistrzostw Europy postanowiono Majewskiemu przedłużyć umowę, a Marcin Dorna rozpływał się w superlatywach.
- Przedłużenie kontraktu z trenerem Adamem Majewskim to efekt naszej długofalowej strategii dotyczącej reprezentacji młodzieżowych. Trener świetnie wywiązał się ze swoich zadań – rozwija zawodników, awansował z drużyną na mistrzostwa Europy i zrealizował postawione cele. Doceniamy jego podejście, zaangażowanie i sposób pracy z młodymi zawodnikami. Wierzymy, że kontynuacja tej współpracy przyniesie kolejne dobre efekty - opowiadał dyrektor sportowy.
Spotkania z Gruzją, Portugalią i Francją mogły oczywiście zmienić optykę, ale przede wszystkim pokazały, że PZPN opiera się na pustosłowiu. Nieumiejętność zarządzania, komunikowania i przewidywania znów dały o sobie znać. Nie uważam, że Majewski powinien na stanowisku zostać, ale jego gwałtowne zwolnienie odnajduję jako mrocznie przezabawne w świetle tego, jak związek podchodził do 51-latka.
Jest to tym śmieszniejsze, że nim kur zapiał, to Kulesza wyparł się Majewskiego trzy razy. On go nie tylko zwolnił i zastąpił skompromitowanym w oczach wielu szkoleniowcem, ale też publicznie obsmarował w wywiadzie dla Interii.
- Stało się dużo złego. Jego powołania, roszady… trudno było to zaakceptować. Jako prezes nigdy nie wtrącam się w decyzje trenera, ale mam prawo go z nich rozliczyć. Nie chcę tutaj rzucać nazwiskami, ale jak jedni zawodnicy mogli nie jechać na turniej, podczas gdy pojechali tacy, którzy od miesięcy nie grali w klubie? - mówił.
Niesamowite, że tym razem Kuleszy zaczęło przeszkadzać powoływanie konkretnych zawodników, a w wypadku pierwszej reprezentacji - gdzie wynik liczy się dużo bardziej - kontrowersyjne wybory selekcjonerów wielokrotnie uchodziły płazem. Tutaj stały się pretekstem do utopienia kolejnych tysięcy wynikających z przedwczesnego zakończenia współpracy.

To uczucie najlepiej wyraża piosenka

Patrząc na Brzęczka na posadzie selekcjonera reprezentacji U21, nie mogę nie widzieć w nim Jurka Kilera. Nie tylko ze względu na zbieżność imion, ale też przypadkowość znalezienia się w określonym miejscu, w określonym czasie. Gdyby Fernando Santos nie miał w głębokim poważaniu swojej pracy, to Michał Probierz nie zostałby wybrany nowym selekcjonerem. Gdyby Probierz nie został wybrany, kadra miałaby szansę na lepsze wyniki, więc nie trzeba by na rympał szukać kolejnego selekcjonera. Gdyby casting nie trwał wieczność, ale ograniczał się do kilku nazwisk wytypowanych przez Kuleszę i spółkę, to Brzęczek pewnie nie pojawiłby się na rozmowach. A to właśnie podczas nich miał wyryć się w pamięci urzędującego prezesa.
- Z Jurkiem Brzęczkiem miałem okazję rozmawiać przy wyborze selekcjonera pierwszej reprezentacji, ale mogłem wybrać tylko jednego. Z tej rozmowy jednak skorzystałem i uznałem, że dobrze będzie, jeśli zostanie selekcjonerem młodzieżówki. Byłoby pięknie, gdyby teraz kariera Jurka w U21 spięła się klamrą - po tym, jak jako piłkarz tej drużyny zdobył medal olimpijski, teraz, by wprowadził ten zespół na igrzyska jako trener - opowiadał Kulesza w Interii.
Paradne, bo przecież praca z młodzieżówką a pierwszą reprezentacją to zupełnie dwie różne prace, a tu wychodzi na to, że Brzęczek miał wizję na obie te drużyny. Uważam to za niemożliwe i zakłamane, ale... tylko połowicznie. Szkopuł tkwi bowiem w tym, ze Kulesza naprawdę chce, aby U21 walczyła o punkty, trofea etc., a nie rozwój. Rzecz, jak wskazuje logika, najważniejszą w wypadku zespołów młodzieżowych.
- Rozumiem, że wcześniej pojawiały się słowa krytyczne w stosunku do Brzęczka, jeśli chodzi o styl gry. Ale przypomnę, że Jerzy Brzęczek jako selekcjoner reprezentacji wykonał każde postawione przed nim zadanie. A styl? Wie Pan, trzeba sobie zadać pytanie co jest ważniejsze: pięknie grać, czy zdobywać punkty. Przecież to punkty zostają do końca rozgrywek, gdy o stylu można zapomnieć po miesiącu-dwóch. Taka jest moja filozofia - rzucił Kulesza.
Prezes, jestem o tym przekonany, nie ma pojęcia o czym mówi. To właśnie krytyka stylu gry miała duże znaczenie w pożegnaniu Czesława Michniewicza, Michała Probierza, a wcześniej Brzęczka. Poza tym Kulesza chyba mylnie wierzy, że ktoś przywiązuje wielką uwagę do wyników turniejów młodzieżowych. W szerszej perspektywie znaczą tyle co kropla w morzu. Kto z pamięci wymieni ostatnich pięciu triumfatorów mistrzostw świata lub mistrzostw Europy?
Utarło się, słusznie zresztą, że wszelkie "U" stanowią przepustkę do mocniejszej piłki, mają dać szansę na wykazanie się. U nas wajcha zostaje przestawiona w drugą stronę, najważniejszy staje się wynik. Wychodzi na to, że styl może być siermiężny, reprezentacyjno-brzęczkowy. Intrygujące, bo w cytowanym wywiadzie Kulesza chce współpracy między Brzęczkiem i Janem Urbanem. Ciekawe, jak ma wyglądać przepływ zawodników, skoro to trenerzy preferujący zupełnie inne taktyki.
Za Brzęczkiem nie przemawia nawet jakieś szczególne promowanie młodych zawodników. Owszem, dał szansę Kacprowi Dudzie w Wiśle Kraków i Arkadiuszowi Recy w Wiśle Płock, ale to trochę mało oczywistych przykładów jak na 15 lat kariery. Kariery, pamiętajmy, przerywanej, bo przez ostatnie trzy lata Brzęczek znajdował się poza głównym obiegiem. Reprezentację U21 otrzymał jako nagrodę pocieszenia. To już jednak stały trend w PZPN-ie - Stefan Majewski był bez pracy ponad rok, Adam Majewski i Michał Probierz pół roku, Czesław Michniewicz cztery miesiące. Z ostatnich siedmiu selekcjonerów U21 tylko dwóch - Maciej Stolarczyk i Marcin Dorna - zaliczyli coś, co możemy określić jako płynne przejście.

Przeczytaj również