Szokujący bohater Barcelony. Flick zaskoczył. "Jego postępy są imponujące"

Szokujący bohater Barcelony. Flick zaskoczył. "Jego postępy są imponujące"
IMAGO / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiDzisiaj · 06:50
Patrząc na sam talent, odstaje od większości zawodników Barcelony. Patrząc na występy, jest jednym z pewniejszych punktów “Dumy Katalonii”. Gerard Martin tytaniczną pracą wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie mistrzów Hiszpanii.
Po jednym z meczów FC Barcelona zamieściła zdjęcie Gerarda Martina z podpisem: “Triumf klasy robotniczej”. Wcześniej kibice w mediach społecznościowych tymi samymi słowami podsumowywali kolejne udane występy nominalnego lewego obrońcy. Wszyscy widzą bowiem, że Hiszpan nie jest piłkarzem klasy premium. Nie znajduje się w tej samej kategorii, co Lamine Yamal czy Pedri, których można zakwalifikować do elity. Jednak zdaje się tym zupełnie nie przejmować. Zna własne ograniczenia, ale stara się przede wszystkim grać na maksimum możliwości. I to wystarcza, aby Hansi Flick regularnie na niego stawiał.
Dalsza część tekstu pod wideo

Niespodziewany ulubieniec

Na początku kadencji Flick podjął dość zaskakującą decyzję. Wielu kibiców spodziewało się, że zmiennikiem Alejandro Balde na lewej flance zostanie Alex Valle, którego uznano za wielki talent. Nie podbił on jednak serca trenera i musiał szukać szczęścia na wypożyczeniu. Niemiec wolał stawiać na Gerarda Martina, który zaliczył dość mierny start poprzedniego sezonu. Prezentował się trochę niezgrabnie, jego ruchy nie były tak płynne i eleganckie, jak w przypadku kolegów z zespołu. Po rundzie jesiennej można było zastanawiać się, co takiego szkoleniowiec widzi w tym zawodniku.
Z biegiem czasu wszyscy dostrzegli jednak, że Martin faktycznie coś w sobie ma. W drugiej połowie rozgrywek z powodzeniem zastąpił Balde, którego trapiły kontuzje. W finale Copa del Rey potrafił schować Rodrygo do kieszeni. Z Realem Sociedad strzelił pierwszego gola na seniorskim poziomie. Wreszcie udźwignął ciężar odpowiedzialności na poziomie półfinału Ligi Mistrzów. Kiedy w rewanżu Inter prowadził u siebie 2:0, to dwie asysty lewego defensora pozwoliły Katalończykom uwierzyć w remontadę. Finalnie “Nerazzurri” uzyskali awans, co bardzo mocno przeżył nasz bohater. Po końcowym gwizdku zalał się łzami w szatni mediolańskiego obiektu. Wtedy Wojciech Szczęsny przypomniał mu, jak długą drogę przebył, aby w ogóle znaleźć się w tym miejscu.
- Pytam: “Czemu płaczesz?, a on na to, że przegrał półfinał. To ja mu wtedy opowiadam jego własną historię. “Gdzie byłeś dwa lata temu? Na byle jakich stadionach grałeś byle jaką piłkę. A dzisiaj, chłopie, zagrałeś półfinał Ligi Mistrzów. Ty jeszcze przegrasz sto ważnych meczów, wygrasz kolejne sto. Ale zobacz, gdzie dzisiaj jesteś. Stary, to jest kibel na San Siro, a ty grałeś dzisiaj o finał Ligi Mistrzów” - opowiedział w swoim stylu bramkarz dla magazynu GQ.

Potrzeba matką wynalazku

Martin cały poprzedni sezon grał na lewej obronie. Podczas tegorocznej pretemporady Flick eksperymentalnie wystawił go na środku defensywy. Starcia z rywalami pokroju Daegu czy FC Seoul nie mogły jednak zostać uznane za miarodajny test. Po starcie sezonu trener w inny sposób próbował zatuszować odejście Inigo Martineza. Szanse obok Pau Cubarsiego dostawali kolejno Ronald Araujo i Eric Garcia. W końcu jednak zabrakło opcji. Urugwajczyk po czerwonej kartce z Chelsea potrzebował całkowitego resetu mentalnego, a Eric był potrzebny do załatania dziur w pomocy. Wtedy narodził się Gerard “Maldini”.
Powrót Barcelony na Camp Nou zbiegł się w czasie z kluczową zmianą w wyjściowym składzie. Flick zaczął konsekwentnie opierać defensywę na parze stoperów Cubarsi - Martin. O dziwo to ten drugi potrafił nawet “szefować” w obronie. Wyglądał tak, jakby przeznaczona była mu właśnie gra na środku. Był pewny w tyłach i skuteczny na etapie rozegrania. Z Osasuną, Athletikiem i Alaves notował odpowiednio 106, 112 i 125 kontaktów z piłką, zachowując celność podań na poziomie ponad 90%. Zdał też znacznie trudniejszy test w postaci rywalizacji z Atletico. Przeciwko “Los Colchoneros” miał osiem interwencji defensywnych, pięć wygranych pojedynków, dwa udane przerzuty, jedno kluczowe podanie i 100% skuteczności w powietrzu. Rozegrał, jak to mawiają Hiszpanie, partidazo.
- Jestem gotów do występów na każdej pozycji. Nie myślałem wcześniej o grze na środku obrony, ale uważnie obserwowałem moich kolegów na treningach. Oglądałem sporo materiałów z grą Inigo Martineza, żeby nauczyć się konkretnych zachowań. W poprzednim sezonie był znakomitym liderem, bardzo go podziwiam - przyznał Martin w listopadzie na konferencji prasowej.
- Gerard to bardzo pracowity i zdyscyplinowany zawodnik. Dla mnie ważne jest to, aby na lewym środku obrony grał zawodnik z wiodącą lewą nogą. Naszym zdaniem w sztabie to ułatwia grę, daje więcej możliwości. Bardzo podoba mi się to, jak Martin się dostosował, rozwinął - chwalił Flick.

Pochwała konsekwencji

W wywiadzie dla Mundo Deportivo Martin przyznał, że jego głównym celem jest to, aby w każdym sezonie być lepszą wersją siebie. Na razie jego kariera faktycznie jest jedną wielką krzywą wznoszącą. Do połowy 2023 roku grał w trzecioligowej Cornelli. W kampanii 2023/24 zbierał szlify w rezerwach Barcelony. W poprzednich rozgrywkach miewał wahania, ale finalnie obronił swoje miejsce w kadrze mistrzów Hiszpanii. A teraz niespodziewanie sprawdził się na nowej pozycji.
W tym sezonie 23-latek wygrywa 80% pojedynków w obronie. To czwarty najwyższy wynik w lidze hiszpańskiej po Jose Copete, Ederze Militao i Abdelu Abqarze. W przeliczeniu na 90 minut posyła ponad siedem progresywnych podań. W Barcelonie lepiej w tym aspekcie prezentują się jedynie Frenkie de Jong i Pedri, czyli rasowi rozgrywający. Hiszpan nie gra może efektownie, nie sili się na spektakularne akcje. Po prostu robi swoje. Kiedy ma piłkę pod nogami, szuka podania do przodu. W fazie obronnej potrafi wytrzymać pojedynki z rywalami pokroju Juliana Alvareza, Gorki Guruzety czy piekielnie szybkiego Victora Munoza. Trudne egzaminy w Europie jeszcze przyjdą, ale na krajowym podwórku wychowanek Cornelli po prostu daje radę. Pewnie, że zdarzają mu się gorsze momenty, choćby z Villarrealem zaliczył stratę, która mogła zakończyć się golem rywali. Patrząc całościowo, nie daje jednak zbyt wielu powodów, aby odsunąć go od gry.
- Eksperymentalne przesunięcie Martina na środek obrony okazało się sukcesem. Jeszcze kilka miesięcy temu nikt by się tego nie spodziewał, ale Flick musiał poszukać innej opcji. Gerard gra prosty i uporządkowany futbol, chociaż nie boi się posyłać prostopadłych podań między liniami. Jego obecność sprawia też, że Cubarsi może grać jako pół-prawy stoper, a to dla niego bardziej naturalna pozycja - opisał Pol Ballus z The Athletic. - Gerard Martin - cud, który pozwala Barcelonie uniknąć transferu stopera w zimowym okienku. Hiszpan rozkwitł na nowej pozycji, trener jest więcej niż zadowolony z jego postępów - wtórował Lluis Miguelsanz z katalońskiego Sportu.
- Nie jest łatwo wyróżnić się w drużynie z Yamalem, Pedrim, Raphinhą etc. Czasami wystarczy jednak być zdyscyplinowanym i pracowitym zawodnikiem, aby zapracować na uznanie. Gerard Martin właśnie tym zdobył serce Hansiego Flicka, który wysoko ceni charakter i profesjonalizm swojego podopiecznego. Postępy Hiszpana są imponujące - dodała Carmen Torres z dziennika Marca.
Martin jest idealnym przykładem tego, że wykazując się wytrwałością i chęcią do rozwoju, można zajść bardzo daleko. Nie ulega bowiem wątpliwości, że sam talent Hiszpana nie predestynowałby go do gry w klubie pokroju Barcelony. To nie jest piłkarz, na którego patrzysz i mówisz: “No tak, z nim można bić się o najwyższe cele”. Takie słowa można by skierować pod adresem Yamala czy Cubarsiego. Ale teraz skromny wychowanek Cornelli spokojnie radzi sobie w tym samym zespole, co wspomniane gwiazdy młodego pokolenia.
W przyszłym roku “Blaugrana” ma celować w kupno lewonożnego stopera. W mediach przewijają się takie kandydatury, jak Nico Schlotterbeck czy Alessandro Bastoni. Jak to w przypadku Barcelony bywa, wszystko będzie zależało od możliwości finansowych. Na dziś trudno określić, czy Katalończycy są w stanie wyłożyć na jednego zawodnika 60-80 mln euro. Jeśli nie, Flick znów będzie musiał szyć z materiału, który ma już do dyspozycji. Na razie trenerowi wychodzi to znakomicie, a Gerard Martin zasłużenie stał się jednym z jego ulubieńców. Ale nie dostał za darmo takiego statusu. On go sobie wywalczył.

Przeczytaj również