Tak PSG traci miliony euro. Największy błąd paryskiego projektu pełnego pieniędzy

Tak PSG traci miliony euro. Największy błąd paryskiego projektu pełnego pieniędzy
olrat/shutterstock.com
PSG to z pewnością jeden z czołowych klubów na świecie. Wydawałoby się, że w tym projekcie trudno znaleźć jakieś mankamenty. A jednak. Pogoń za Neymarem, Kylianem Mbappe czy Angelem Di Marią sprawiła, że niemal kompletnie zapomniano o wychowankach. Akademia PSG jest jedną z najlepszych w Europie. Z kolei sposób zarządzania talentami pozostaje jednym z najgorszych.
Mike Maignan, Kingsley Coman, Moussa Dembele, Christopher Nkunku, Dan-Axel Zagadou. i można by tak mnożyć kolejne nazwiska. Tylko w ostatnich kilku latach przez szkółkę w stolicy Francji przewinęło się mnóstwo zawodników, którzy aspirują do miana większych lub mniejszych gwiazd. Jest jeden problem. Praktycznie żaden z nich nigdy nie mógł liczyć na szansę w rodzimym klubie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Paryż - stolica futbolu eksportowego

Trzeba zaznaczyć, że PSG znajduje się w idealnym położeniu pod względem możliwości skautingu młodych perełek. Paryż, a zwłaszcza obrzeża tej metropolii oddychają futbolem, tętnią w rytmie kolejnego kopnięcia piłki. Dzieciaki z dzielnic Bandy czy Lagny sur-Mame spędzają dzieciństwa na tartanie czy asfaltowych uliczkach, gdzie piłka jest całym światem. I to właśnie w zaułkach nierzadko zapomnianych przez świat rodzi się pokolenie zapewniające później Francji globalną chwalę.
Na ostatnim mundialu, który zakończył się triumfem “Trójkolorowych”, 1/3 kadry pochodziła z Paryża. N’Golo Kante, Paul Pogba czy Kylian Mbappe wychowali się w miejscach, gdzie cień wieży Eiffla skrywa mikrokosmos inny niż w turystycznych okolicach Luwru i Wersalu. Mbappe sam przyznawał w kilku wywiadach, że w dzielnicy Bandy takich jak on było więcej. Obrzeża stolicy Francji to żywy rynek topowych talentów, które wystarczy oszlifować, aby otrzymać gotowy produkt na miarę największych piłkarskich scen.
PSG jakby o tym zapomniało. Oczywiście, dziś Mbappe stał się żywym symbolem Paryża, ale pamiętajmy, że 22-latek w młodości musiał przystać na ofertę szkółki Monaco. To w Księstwie przeskoczył na poziom seniorski, wyrobił własne nazwisko na tyle mocno, że tym razem włodarze paryżan nie mogli wobec niego przejść obojętnie. Dlatego w 2017 r. zapłacono ponad 100 mln euro za chłopaka, który kilka lat temu tak naprawdę był na miejscu. Gotowy na otrzymanie wielkiej szansy. Niestety, wcześniej nie pasował do filozofii budowy drużyny. W Parku Książąt nie ma czasu dla przydrożnych minstreli. Oni muszą zdobywać sławę gdzie indziej.

Gwiezdny pył

Problemem pozostaje krótkowzroczność Nassera Al-Khelaifiego i spółki. PSG chce sukcesu na już, na teraz, na wczoraj. Na Parc des Princes właściwie nie funkcjonuje sposób patrzenia horyzontalnego. Świetnego trenera, jakim niewątpliwie jest Thomas Tuchel, zwolniono, bo jego drużyna po raz pierwszy od kilku lat nie znajdowała się na pozycji lidera, a do tego doszedł konflikt z dyrektorem, Leonardo. Parę słabszych spotkań w wykonaniu PSG kompletnie przekreśliło minione sezony z Tuchelem u steru. Podobnie jest z zawodnikami.
PSG ciągle chce być na piłkarskim świeczniku. A zasady marketingu są proste. Lepiej, żeby nową kolekcję w kolaboracji z Jordanem reklamował Neymar niż Christopher Nkunku. Pod wieżą Eiffla łaknie się gwiazdorskiego wizerunku Mauro Icardiego, a nie młodych i obiecujących piłkarzy pokroju Tanguya Kouassiego czy Adila Aouchiche. Ten duet ubiegłego lata musiał opuścić stolicę Francji. Rok wcześniej z Paryża wyjechali żądni gry Moussa Diaby, Stanley N’Soki, Nkunku, Timothy Weah i Arthur Zagre. Właściwie podczas każdego letniego okna transferowego obserwujemy masowy exodus perełek stołecznej akademii.
- Każdy przypadek jest inny, ale większość młodych, którzy odeszli z PSG, odniosło sukces w nowych klubach. Bardzo trudno jest się przebić do pierwszej drużyny. Gdy myślimy, że jesteśmy gotowi do gry, to po prostu musimy grać. Dlatego tak wielu takich jak ja decyduje się na obranie innego kierunku - żeby wyrazić siebie i mieć czas na grę - przyznał Odsonne Edouard, snajper występujący obecnie w Celtiku.
Niedawno paryski klub musiał wyrównać bilans zysków i strat, aby nie otrzymać kolejnych kar za notoryczne łamanie zasad Financial Fair Play. Czy w pierwszej kolejności sprzedano niepotrzebnych piłkarzy pierwszej drużyny, którzy poza pobieraniem pensji nie robią nic użytecznego? Ależ skąd. Pożegnano się z prawie dziesiątką wychowanków, za których otrzymano po kilka milionów. A do Parku Książąt zawitali za to Icardi czy Pablo Sarabia. Zapłacono za nich razem prawie 70 mln euro. I biznes się kręci.

Cudze chwalicie, swego nie znacie

Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież Neymar jest lepszy od Jonathana Ikone, a Weah ustępuje talentem Icardiemu. Pod względem indywidualnym może tak być, jednak polityka transferowa PSG brutalnie odbija się czkawką. Paryżanie sami wychowują własnych “katów”. Przypomnijmy ostatni finał Ligi Mistrzów. Decydującą bramkę, która przypieczętowała porażkę Francuzów i potrójną koronę Bayernu, zdobył Kingsley Coman. Rodowity paryżanin. Wychowanek. Ten, którego najpierw odsyłano na wypożyczenia, żeby później bez żalu pożegnać. W 2017 r. “Die Roten” dali za niego 20 mln. Ponad 10 razy większą kwotę PSG zapłaciło wówczas za Neymara. W decydującym momencie tylko jeden z nich wpisał się na listę strzelców.
- Młodzi zawodnicy nie są priorytetem. Zobaczymy konsekwencje takiego działania. Nie wiem, jaki jest cel polityki zarządzania młodzieżą w klubie. W tej chwili PSG pozbywa się najlepszych młodych zawodników - zauważył na łamach “Le Parisien” Luis Fernandez, były piłkarz. Cztery lata temu mianowano go na szefa paryskiej akademii. Na stanowisku wytrwał rok. Później odszedł, bo nie mógł dogadać się z kierownictwem. Zamiast korzystać z zasobów szkółki, osoby decyzyjne otwierały utalentowanym nastolatkom drzwi wyjściowe.
W bieżącym sezonie paryski gwiazdozbiór już nie błyszczy na francuskim firmamencie. Liderem Ligue 1 od kilku tygodni pozostaje ekipa Lille. W drużynie prowadzonej przez Christophe’a Galtiera filarami są Mike Maignan, jeden z najbardziej uzdolnionych bramkarzy we Francji, Jonathan Ikone, już reprezentant “Les Bleus”, Timothy Weah i Boubakary Soumare. “Mastify” zapłaciły za nich niecałe 20 mln euro. Dziś są warci prawie 5 razy więcej. Teraz do odejścia z Paryża przymierzają się kolejne “wonderkidy”.
- To powinno być zabronione! Inne kluby rozmawiają z rodzinami młodych piłkarzy, próbują ich przekonać, składając wielkie obietnice, kiedy ci mają po 15 lat. Problem polega na tym, że zawodnicy myślą, że gdzie indziej jest raj. Mówimy: PSG straciło perełkę, a czasami myślę, że to ludzie tracą, gdy opuszczają nasz klub - grzmiał Leonardo, dyrektor sportowy mistrzów Francji.
Brazylijczyk może zakłamywać rzeczywistość, ale fakty są brutalne. Rok temu “France Football” wybrało akademię PSG najlepszą w kraju. Wcześniej seryjnie ten tytuł zdobywała szkółka Lyonu. Sęk w tym, że poza Presnelem Kimpembe żaden wychowanek nie odgrywa ważnej roli w pierwszej drużynie. Paryżanie tworzą gwiazdy dla innych. W 2019 r. PSG zamknęło drużynę rezerw. Zdecydowano, że koszt utrzymania w wysokości 10 mln rocznie nie przekłada się na zyski i wystarczy mieć ekipę do lat 19. Po czym niedawno wydano 6 milionów na odprawę dla wyrzuconego Thomasa Tuchela.
Paryżanie mają to szczęście, że ich budżet jest właściwie nieograniczony. Każda zachcianka prezesa czy trenera może zostać spełniona. Ale nie wszystko da się kupić. Rok temu na mecie w wyścigu o wieczną chwałę wyprzedził ich wychowanek, Kingsley Coman. Teraz dzielne Lille szykuje się do detronizacji królów Francji. Dziesiątki piłkarzy ukształtowanych w akademii PSG brylują na europejskich boiskach. Przyświeca im jedno hasło: wszędzie dobrze, ale w domu najgorzej.

Przeczytaj również