Te transfery zrewolucjonizują Liverpool. Tak "The Reds" będą grali w przyszłym sezonie. Wiatr zmian na Anfield

Te transfery zrewolucjonizują Liverpool. Tak "The Reds" będą grali w przyszłym sezonie. Wiatr zmian na Anfield
fot. ANP/Pressfocus.pl
Liverpool w końcu nie próżnuje podczas okienka transferowego. Wieloletni problem, jakim stała się konieczność przebudowy środka pola, wydaje się w końcu rozwiązany. “The Reds” zapewne sięgną po jeszcze jednego lub dwóch piłkarzy, lecz już teraz ich dotychczasowe wzmocnienia zapowiadają jedno - wielkie zmiany na Anfield.
Liverpool przez lata polegał na niemal tych samych zawodnikach w środku pola. Nienaruszalną wręcz bryłę stanowili Jordan Henderson oraz Fabinho. W kolejnych latach dołączyli do nich Naby Keita, Thiago, okazjonalnie James Milner. Niezależnie jednak od ostatecznego układu tercetu pomocników, wniosek był dość ponury. Rzeczeni zawodnicy - w znamienitej większości - najlepsze lata mają już za sobą.
Dalsza część tekstu pod wideo
Mimo tego “The Reds” dość długo kazali czekać kibicom na konkretne wzmocnienia. Pilniejsze, przynajmniej zdaniem zarządu i sztabu szkoleniowego, okazało się sprowadzenie nowych atakujących. Sięgnięto więc po Darwina Nuneza i Cody’ego Gakpo, a kwestia drugiej linii została zepchnięta na boczny tor. Zemściło się to bardzo szybko, bo słaby wynik z poprzedniego sezonu jest w dużej mierze związany właśnie z niedyspozycją pomocników.
Paradoksalnie jednak to właśnie brak awansu do Ligi Mistrzów okazał się czynnikiem, który pchnął właścicieli do sięgnięcia głęboko w kieszeń. Już teraz sprowadzono Dominika Szoboszlaia oraz Alexisa Mac Allistera za łączną kwotę przekraczającą 100 milionów euro. To nie musi być koniec, wszak Liverpool cały czas zainteresowany jest Romeo Lavią z Southampton.
Taki zaciąg nie jest oczywiście żadnym dziełem przypadku. Juergen Klopp, szkoleniowiec niesamowicie przywiązany do swoich piłkarzy, wie, że trzeba zmieniać. I będzie zmieniał na potęgę, a my możemy zobaczyć kompletnie nową ekipę z Anfield. Jej serce zostanie bowiem przeszczepione.

Czas pożegnań

Zanim Liverpool wziął się za wzmocnienia, postanowił trochę odciążyć budżet płac. Z wyprzedzeniem podjęto decyzję o braku nowych umów dla Naby’ego Keity, Jamesa Milnera oraz Alexa Oxlade’a-Chamberlaina. Pierwszy z nich zasilił już szeregi Werderu Brema, drugi dołączył do Brighton, zaś ostatni wciąż pozostaje wolnym agentem.
Pożegnanie tej trójki stało się wyraźnym sygnałem do tego, że na Anfield wkrótce trafią nowi pomocnicy. Chociaż ani Anglicy, ani Gwinejczyk nie odgrywali kluczowej roli w zespole, to jednak w jakiś sposób poszerzali możliwości kadrowe Juergena Kloppa. Teraz zaś, w pełni świadomie, warianty zostały ograniczone, co jest w pełni zrozumiałe. Parafrazując klasyka - ktoś musi odejść, aby przyjść mógł ktoś.
Niemniej, chociaż same rozstania oceniono dobrze, to nadal były to rozstania z rezerwowymi. Prawdziwe zmiany w Liverpoolu muszą zajść na etapie ustalania składu przez niemieckiego szkoleniowca, lecz i tutaj pewne ruchy wydają się wręcz oczywiste. Musiałoby się stać coś naprawdę niespodziewanego, aby miejsce w drużynie utrzymali Jordan Henderson oraz Thiago.
O ile Anglik jest zawodnikiem niezwykle ważnym dla szatni i prawdopodobnie zakończy swoją karierę jako gracz “The Reds”, o tyle Hiszpan mógłby postawić na ofertę z Arabii Saudyjskiej. Nawet biorąc pod uwagę grę na kilku frontach, to wątpliwym jest, aby 32-latek otrzymywał niezmiennie dużą liczbę szans. Składa się na to kilka czynników, a prym wiodą podatność na kontuzje oraz, nie ma co kryć, po prostu słaba gra. Poszatkowany urazami zawodnik nie jest w stanie prezentować tego, co pokazywał w Bayernie Monachium. Musi ustąpić pola młodszym.
Tym samym już pobieżna analiza pokazuje, że Liverpool w kolejnych rozgrywkach przystąpi do rywalizacji z zespołem, któremu ktoś wymienił niemal cały układ napędzający. Jedynym graczem, który realnie może ustrzec się ograniczenia swojej roli, wydaje się Fabinho. Kto jednak wcieli się w rolę etatowych partnerów Brazylijczyka? Niewykluczone, że aż trzech piłkarzy.

Teraz lub nigdy

Graczem, który najbardziej może skorzystać na przebudowie Liverpoolu, jest Trent Alexander-Arnold. Prawy obrońca, który nie potrafi bronić, ale wyprowadzenie piłki ma na poziomie najlepszych na świecie. Nowy system “The Reds” może skłonić Juergena Kloppa do przesunięcia Anglika wyżej w fazie ataku. Jako defensywny pomocnik - ustawiony obok Fabinho - miałby większą swobodę w kreowaniu akcji, a ewentualne obowiązki w destrukcji przejąłby właśnie Brazylijczyk.
Oczywiście z racji pewnych ograniczeń taktycznych prawdopodobne jest, że w momencie fazy obronnej Alexander-Arnold wróciłby na swoją nominalną pozycję na boku boiska. Tym samym pierwsza linia składałaby się z niego, Virgila van Dijka, Ibrahimy Konate oraz Andy’ego Robertsona. Jeśli bowiem chodzi o sprowadzenie nowych obrońców, to klub z Anfield wielkiej rewolucji nie przewiduje.
Samo przesunięcie Alexandra-Arnolda, do którego mimochodem dochodziło już w wielu spotkaniach, jawi się jako pewna oczywistość. Wystarczy bowiem spojrzeć na liczbę asyst, jakie 24-latek zanotował w trzech ostatnich sezonach. Było to kolejno siedem, 12 i dziewięć decydujących podań. To łącznie o trzy więcej niż w analogicznym okresie zapisał sobie Bruno Fernandes, czyli niekwestionowany lider Manchesteru United.
Co więcej, wychowanek “The Reds” wytrzymuje też wszelkie zestawienia dotyczące liczby wykreowanych “dużych” sytuacji. Rozumie się przez nie takie zagrania, które prowadzą do bezpośredniego zagrożenia pod bramką przeciwnika. Alexander-Arnold w sezonie 2022/23 miał ich na swoim koncie 25, czyli więcej niż między innymi Kieran Tripper, Mohamed Salah, Martin Odegaard lub Jack Grealish. Lepsi okazali się tylko Kevin De Bruyne (31) oraz przywołany już Fernandes (32).
Jakkolwiek więc nie spojrzeć na wciąż zaskakująco młodego piłkarza, to wniosek nasuwa się jeden. On po prostu zasługuje na to, aby w końcu przesunąć go wyżej i dać mu prawdziwą szansę w linii pomocy. Jeśli Klopp nie zdobędzie się na to teraz - gdzie polem do ciekawych eksperymentów może być Liga Europy - to prawdopodobnie nie zdobędzie się nigdy.

Mistrz świata w akcji

W kolejce do dołączenia do Fabinho oraz Trenta Alexandra-Arnolda czeka już Alexis Mac Allister, czyli prawdopodobnie najbardziej uniwersalny z zawodników, jacy w ostatnich latach zawitali na Anfield. Argentyńczyk ze świetnej strony pokazał się nie tylko w Brighton, ale też na mistrzostwach świata w Katarze, gdzie jego kadra wywalczyła złoty medal. Niezależnie jednak od tego, czy pomocnik biegał po boiskach brytyjskich czy bliskowschodnich, pokazywał jedno - da radę właściwie wszędzie. W trakcie swojej nieszczególnie długiej kariery występował już jako “6”, “8” oraz “10”. Zawsze dawał radę.
Podstawowa umiejętność 24-latka wydaje się trywialna, lecz zarazem jest kluczowa. On po prostu doskonale podaje piłkę. Tym samym mógłby w pewnym sensie wejść w buty Thiago. W poprzednim sezonie pokazał, że jest w stanie to zrobić, bowiem w większości statystyk dotyczących zagrań wypada na porównywalnym poziomie, a w innych aspektach po prostu góruje.
  • odzyskane piłki - Thiago (8 do 6,7 na mecz),
  • skuteczność strzałów - Mac Allister (51,5% do 33%),
  • skuteczność podań - Mac Allister (87% do 86%),
  • podania na połowie rywala - Thiago (34 do 29),
  • odbiory - Thiago (3,1 do 2,2).
Argentyńczyk jawi się zatem jako bardziej ofensywny piłkarz niż jego starszy kolega z szatni. Jest przy tym też bardziej energiczny, co zwykle ma niebagatelne znaczenie dla systemu preferowanego przez Juergena Kloppa. Chociaż Niemiec modyfikuje swój sposób gry, to jednak konieczność szybkiego poruszania się po boisku jest immanentna.
Być może zatem Mac Allistera lepiej i celniej porównać do Georgino Wijnalduma, co zresztą uczyniło “The Athletic”. Reprezentant Holandii nigdy nie został zastąpiony w odpowiedni sposób, a przecież w historycznych sezonach Liverpoolu grał pierwsze skrzypce. Uwagę zwraca fakt, że obaj pomocnicy poruszają się w podobny sposób i notują zbliżone liczby w ofensywie i defensywie, jeśli mówimy o ich występach na poziomie Premier League.
Istotny w wypadku mistrza świata jest też fakt, że może on występować bliżej lewej strony boiska. W takim miejscu jest umocowany między innymi w reprezentacji Argentyny. To fakt dla Liverpoolu o tyle ważny, że wspomniane przejście na 3-4-3 w fazie ataku rodzi konieczność błyskawicznego rozproszenia się po bokach w momencie przejścia do defensywy. Mac Allister, dobrze radzący sobie w defensywie, mógłby wywiązać się i z takiego zadania.

Klucz do sukcesu

Wreszcie też do Liverpoolu dołączył zawodnik, którego nie było w klubie od czasów Philippe Coutinho. Chociaż Dominik Szoboszloi jest ze wszech miar graczem innym niż reprezentant Brazylii, to właśnie nikt inny jak Węgier może w najbardziej optymalnym stopniu wywiązywać się z roli względnie klasycznie rozumianej “10”. To nie jest typ, który będzie harował na całej przestrzeni boiska jak Alexis Mac Allister. Jest jednak kimś, na kim można oprzeć liczby nie wynikające bezpośrednio ze stałych fragmentów gry, a w tym właśnie aspekcie Argentyńczyk ma wciąż spore pole do poprawy.
Szoboszlai zaś błyszczał przez ostatnie dwa lata spędzone w RB Lipsk. Ktoś może stwierdzić, że to jedynie Bundesliga, a gracze z tej ligi niekoniecznie od razu sprawdzają się na poziomie Premier League. Pokazali to między innymi Timo Werner, Kai Havertz oraz Naby Keita. Niemniej trudno zignorować 12 goli i 16 asyst w 62 spotkaniach, tym bardziej, że młody pomocnik dopiero się rozkręca.
Może zaskakiwać fakt, że nowy podopieczny Juergena Kloppa ma skończone ledwo 22 lata. Margines rozwoju jest zatem potężny, co zresztą pokazał dotychczasowy wzrost umiejętności rzeczonego zawodnika. Od czterech trafień i siedmiu asyst w austriackiej Bundeslidze płynnie przeszedł do sześciu trafień i ośmiu asyst w dwóch sezonach w Niemczech z rzędu. 14 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej to wynik, jakiego zazdrości właściwie każdy pomocnik “The Reds”.
W rozgrywkach 2021/22 oraz 2022/23 Szoboszlai wykreował 161 szans, czyli najwięcej w całym RB Lipsk. 99 zagrań pochodziło z otwartej gry i w tym aspekcie lepszy był tylko Christopher Nkunku, który też wylądował w Premier League. “The Athletic” zauważa też, że liczby te wyróżniają się na tle najwybitniejszych graczy Liverpoolu. Ani Mohamed Salah (3,83) ani Trent Alexander-Arnold (3,82) nie stwarzali akcji z taką regularnością na 90 minut gry, co najnowszy nabytek Juergena Kloppa (5,5).
Wreszcie przypadku nie ma w tym, że reprezentant Węgier - podobnie jak Alexis Mac Allister - może występować w bocznym sektorze boiska. W razie konieczności 22-latek jest w stanie obsadzić pozycję prawego pomocnika, co dla Liverpoolu stwarza w zasadzie nieograniczone możliwości ofensywne. W tej układance nie ma jednak wiele miejsca dla starej gwardii.
Gracze, którzy już trafili na Anfield, zapowiadają rewolucję w zespole niemieckiego szkoleniowca. Z zespołu mającego nieliche problemy z kreatywnością w drugiej linii mogą z łatwością przejść na system, gdzie właściwie każdy z zawodników będzie się odnajdywał w tym aspekcie, a to wszystko bez większej szkody dla występów w destrukcji. Czas pokaże, czy nadchodzący wiatr zmian utrzyma się w “The Reds” tak długo, co przebój grupy Scorpions na listach polskich stacji radiowych.

Przeczytaj również