Oto nowy piłkarz Legii. Są znaki ostrzegawcze. "Kariera na zakręcie"
Nowym zawodnikiem Legii Warszawa został Ermal Krasniqi. Od transferu do wzmocnienia wciąż jednak daleka droga, szczególnie że mówimy tu o 26-letnim rezerwowym Sparty Praga.
Biorąc pod uwagę zakręt, na jakim znajduje się obecnie kariera Ermala Krasniqiego, zdecydowanie nie jest to wymarzony transfer Legii. Warto natomiast zaznaczyć, że nie mówimy tu jednak o anonimie, a piłkarzu, który potrafił błysnąć choćby w europejskich pucharach przeciwko Lazio.
Talent z lokalnego podwórka
Na pierwszy rzut oka postać Ermala Krasniqiego wywołuje wśród wielu kibiców Legii raczej mieszane uczucia. Nie ma co się dziwić - w Warszawie mieliśmy już jednego skrzydłowego z Kosowa, który po transferze do klubu za siedmiocyfrową kwotę okazał się kompletnym rozczarowaniem. Lirim Kastrati może faktycznie był jednym z najszybszych piłkarzy na Bałkanach, ale fakty są takie, że jego pobyt w drużynie “Wojskowych” nie przyniósł praktycznie nic pozytywnego poza decydującym golem ze Spartakiem Moskwa w fazie grupowej Ligi Europy. Łącznie jako zawodnik warszawskiej Legii Kastrati zdobył dwa gole i zanotował trzy asysty w 24 spotkaniach.
Krasniqi to jednak zawodnik z nieco innej szkoły. Gdy rok młodszy od niego Kastrati wyrastał na (ostatecznie niedoszłą) gwiazdę ligi chorwackiej w barwach Lokomotivy Zagrzeb, ten grał dopiero swój pierwszy sezon w barwach kosowskiego KF Ballkani. W tamtym momencie klub z 10-tysięcznego miasta Suhareka jeszcze nie był krajowym hegemonem i dopiero budował pozycję na lokalnym podwórku. 21-letni wówczas skrzydłowy trafił tam w letnim okienku transferowym po sezonie 2018/19, w którym jego nowa drużyna zajęła ósme, ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli jako beniaminek.
Nowy nabytek Legii spędził w Ballkani trzy i pół roku. Jak na lokalne warunki uchodził za naprawdę utalentowanego zawodnika, jednak kosowska Superliga nie była wówczas rynkiem, ku któremu skłaniały się zagraniczne kluby europejskie. Przed startem drugiej dekady XXI wieku zdecydowana większość pierwszoligowych drużyn budowała swoje kadry na krótkoterminowych umowach, a najzdolniejszym piłkarzom trudno było znaleźć siłę przebicia. Ballkani to jeden z pierwszych klubów, który wyszedł naprzeciw tej regule - jeszcze przed pierwszym, historycznym mistrzostwem kraju w 2022 roku, dorobił się łatki kuźni talentów, promując zawodników takich jak Mirlind Daku, Arber Hoxha czy Jetmir Topalli. Krasniqi, który w mistrzowskim sezonie zdobył 16 bramek, był następny w kolejce. Jego wartość na rynku mocno podbiły występy w europejskich pucharach.
Niepozorny, ale zauważony
Debiut w Europie poniósł Ballkani aż do fazy grupowej Ligi Konferencji sezonu 2022/23. Tam, w grupie z Sivassporem, Slavią Praga i CFR Cluj, klub zdobył cztery punkty i odpadł z rywalizacji. Dla Krasniqiego było to potężne okno wystawowe - dzięki pucharowym występom wywalczył premierowe powołanie do reprezentacji, a także przykuł uwagę szkoleniowca Cluj, Dana Petrescu. Tak, dokładnie tego samego Dana Petrescu, który w grudniu 2005 roku został trenerem Wisły Kraków. Tego, który był 95-krotnym reprezentantem kraju i zagrał w ćwierćfinale MŚ 1994 z rumuńską kadrą prowadzoną przez legendarnego Anghela Iordanescu. Zbieżność nazwisk z Edwardem Iordanescu nie jest przypadkowa, bo mowa tu o ojcu obecnego trenera Legii Warszawa.
To właśnie Petrescu zimą 2023 r. sprowadził Krasniqiego do ligi rumuńskiej. Był to strzał w dziesiątkę. Kosowianin już miesiąc po transferze zaczął grać pierwsze skrzypce w barwach nowego zespołu, pokazując się ze świetnej strony zarówno w lidze, jak i w pucharowym dwumeczu Ligi Konferencji z Lazio (0:1, 0:0).
- To świetny zawodnik, ale nie sądzę, że będę miał szczęście trenować go zbyt długo. Myślę, że za 2-3 miesiące odejdzie. Gdyby dzisiaj strzelił dwa gole, to chyba odszedłby już teraz. Może grać wszędzie, w każdej drużynie, bez żadnych problemów - rozpływał się szkoleniowiec Cluj po drugim meczu z drużyną z Rzymu.
Wiadomo, trudno nie brać tego komentarza z przymrużeniem oka, ale Krasniqi faktycznie wyróżniał się na rumuńskich boiskach. Był bardzo ceniony przez Petrescu za skromność i pracowitość. O tym, że stał się jego ulubieńcem, niech świadczy sytuacja z sezonu 2023/24, kiedy to już jako zawodnik Rapidu Bukareszt spotkał się na boisku z byłym trenerem podczas ligowego meczu z Cluj (2:3).
- We wszystkich meczach, które oglądałem, prezentował się dobrze. Mamy wyjątkową relację, to ja go sprowadziłem do Rumunii. Szczerze mówiąc, chciałbym go mieć u siebie, a nie po drugiej stronie. W przerwie podszedł do mnie, ale kazałem mu odejść, bo mnie zdenerwował. Zagrał za dobrze - żartował ekscentryczny szkoleniowiec.
Mimo nietypowych jak na skrzydłowego warunków fizycznych (tykwiasta budowa ciała i prawie 190 centymetrów wzrostu), Kosowianin wciąż potrafił prezentować naprawdę przyzwoite umiejętności techniczne. W stolicy Rumunii szło mu jeszcze lepiej, głównie dlatego, że spotkał się tam ze swoim rodakiem i dawnym kolegą z ataku, Albionem Rrahmanim. W Ballkani tworzyli niepowstrzymany duet, strzelając dla tego klubu łącznie ponad 40 bramek. Różnicę na boisku robili również w narodowych barwach. To nie mogło się nie udać.
Druga połowa sezonu 2023/24 w wykonaniu Rapidu Bukareszt stała pod znakiem kosowskiej ofensywy. Rrahmani - 11 goli, trzy asysty. Krasniqi - sześć goli, trzy asysty. Owocne kilka miesięcy wystarczyło, aby sile współpracy kosowskiego duetu zaufał kolejny klub, Sparta Praga. Dyrektor sportowy Tomas Rosicky nie patyczkował się i kupił obu zawodników, wykładając na stół łącznie siedem milionów euro.
W duecie raźniej
Pojawiały się wątpliwości, czy transfer do Czech to aby nie o krok za daleko, szczególnie w przypadku Krasniqiego, dla którego była to już trzecia zmiana środowiska w ciągu półtora roku. Przede wszystkim trafił w Pradze na bardzo niewygodną konkurencję w drodze do pierwszego składu. Lukas Haraslin i Veljko Birmancević w momencie jego dołączenia do klubu byli absolutnymi gwiazdami, co przełożyło się na to, że z miejsca zaczynał jako rezerwowy.
- Sezon 2024/25 był nieudany dla Sparty [czwarte miejsce w lidze, przegrany finał pucharu kraju - przyp. red.], nie licząc jego początku i udanej przeprawy do Ligi Mistrzów. Sam Ermal Krasniqi pod wodzą Larsa Friisa był raczej drugim wyborem w cieniu choćby Lukasa Haraslina, motoru napędowego Sparty na skrzydle. Kosowianin to niezły technicznie gracz, który dochodził do dogodnych sytuacji bramkowych, ale marnował mnóstwo tych 100-procentowych. Duński szkoleniowiec zbytnio mu więc nie ufał. Doszły mnie również słuchy, że Krasniqi nie najlepiej czuł się w szatni Sparty wśród bałkańskich graczy. Myślę, że to ten typ piłkarza, który potrzebuje większej swobody działań boiskowych - mówi nam Karol Żuradzki, obserwator czeskiego futbolu i prowadzący profilu "Fotbalovy Raj" na Twitterze.
Fakty są takie, że jeżeli chcesz wyłamać się z pozycji przeciętnego zmiennika, musisz wykorzystywać każdą szansę na boisku. Krasniqi nie dał rady tego zrobić. Głównym, obecnym od lat problemem w jego grze jest skuteczność. Choć jako schodzący napastnik potrafi samodzielnie wykreować dobrą akcję, a także przyszarżować z futbolówką w pole karne rywala, to jego strzały często kończą się niepowodzeniem. W poprzednich klubach czy w reprezentacji dało się to wybaczyć, bo mimo wszystko wciąż był tam jednym z najbardziej wyróżniających się zawodników. Wyższy poziom to jednak wyższe oczekiwania, których 26-latek nie był w stanie spełnić.
- Jeżeli chodzi o jego współpracę z Albionem Rrahmanim, to też bywało różnie. Obaj gracze byli w ubiegłym sezonie pogubieni, a trener Lars Friis nie potrafił znaleźć na to sposobu. Dodajmy, że Krasniqi miał problemy zdrowotne w drugiej części sezonu, przez co cała współpraca się bardzo rozjechała - zaznacza nasz rozmówca.
Rrahmani, czyli napastnik żyjący z wykańczania akcji, również swoją przygodę w Sparcie zaczął dość słabo. Zdobył zaledwie pięć bramek w 23 ligowych meczach w sezonie 2024/25. Jego sytuację zdecydowanie poprawił jednak potężny rozbłysk formy w obecnej edycji rozgrywek - po zaledwie 11 rozegranych spotkaniach trafił do siatki już sześć razy (w tym trzykrotnie w europejskich pucharach). W kontekście Krasniqiego trudno z kolei użyć innego słowa niż przeciętność. Od momentu transferu do Czech nie rozwinął się, nie zniwelował też najbardziej rzucających się w oczy mankamentów swojego stylu gry. Na ten moment trudno wierzyć w to, że będzie dla Legii Warszawa zadowalającym wzmocnieniem.