To ona dała przykład innym kobietom w futbolu. Mimo seksizmu i obrzydliwych żartów
W czasach, gdy w Brazylii piłka kobieca była zakazana, ona postanowiła pójść o krok dalej i zostać pierwszą futbolową sędzią w kraju. Lea Campos w życiu przeszła naprawdę wiele, ale nigdy się nie poddała i dzięki uporowi, walce oraz odrobinie szczęścia przyczyniła się do wzrostu znaczenia pań na zielonym boisku.
Kobieca piłka nożna w ostatnich latach zyskała mocno na popularności i obecności w kulturze masowej. Mistrzostwa świata w 2019 roku zgromadziły na francuskich stadionach w sumie ponad milion widzów, a jeszcze więcej kibiców obejrzało ten mundial przed telewizorami - był on bowiem transmitowany do ponad 200 krajów. Megan Rapinoe, jedna z gwiazd turnieju i zdobywczyni złotego medalu wraz z reprezentacją Stanów Zjednoczonych, znalazła się natomiast potem na liście stu najbardziej wpływowych osób na świecie.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu sytuacja kobiet w futbolu wyglądała jednak zupełnie inaczej. W wielu krajach ich gra w piłkę była wręcz zabroniona. Zerwać z tym postanowiła Lea Campos, która w pewnym momencie zaczęła walczyć z rzeczywistością. Nie bez powodu Joao Havelange, późniejszy wieloletni przewodniczący FIFA, miał powiedzieć o niej swego czasu: “Cholera jasna, ta kobieta nigdy się nie poddaje”. Ona sama od początku zdawała sobie sprawę, że jeśli jej miłość do futbolu ma przerodzić się w coś więcej niż tylko pasję, będzie musiała zaryzykować. W czasach brazylijskiej dyktatury i marginalnej obecności kobiet w tym sporcie, postanowiła kroczyć po swoje.
Wybieg zamiast boisko
Urodziła się w 1944 roku jako najstarsza córka Jahy i Isabel. Sześć lat później, gdy reprezentacja Brazylii poległa w słynnym “Maracananzo”, mała Lea już bawiła się piłką ze skarpet, stworzoną dla niej przez ojca. W szkole nauczyciele mówili jej jednak, że dziewczynkom nie przystoi parać się futbolem. Zajmowała się więc śpiewem, poezją, brała udział w konkursach teatralnych. Jej niezłe warunki fizyczne sprawiły, że wreszcie zaczęła też trenować siatkówkę. Rodzice zamiast na boisko wysyłali ją również na konkursy piękności. Paradoksalnie, jeden z takich występów doprowadził ją do… pracy w Cruzeiro. W 1966 roku została zatrudniona w dziale komunikacyjnym klubu, później pracowała też jako dziennikarka.
- Zawsze lubiłam piłkę nożną. W wieku 23 lat bardzo lubiłam chodzić do Mineirão oglądać mecze, ale nie rozumiałam zbyt dobrze zasad. Nie pozwoliłam mojemu chłopakowi zbytnio oglądać meczu, bo ciągle o wszystko go pytałam. Sposobem, by sobie z tym jakoś samemu poradzić, był kurs dla sędziów w Federacji Piłkarskiej Minas Gerais. Byłam jedyną kobietą na kursie, ale wszyscy mnie szanowali i pomagali - opowiadała w roku 2019 w rozmowie z “Universą”.
Ośmiomiesięczny kurs zakończyła w sierpniu 1967. Potem zaczęła się walka. CBD nie chciała przyznać jej licencji, twierdząc, że zakaz gry w piłkę dla kobiet w Brazylii dotyczy również sędziowania. Campos, która po latach wspominała, że za swoją “niesubordynację” w sumie była aresztowana 15 razy, się jednak nie poddawała. W 1971 roku dostała zaproszenie na mające się rozegrać w Meksyku nieoficjalne mistrzostwa świata kobiet. Wiedziała, że w takiej sytuacji tym bardziej musi dostać zgodę na sędziowanie. Pomoc przyszła z zupełnie niespodziewanej strony.
Wystarczyło 26 sekund
Campos zdawała sobie sprawę, że by uzyskać zielone światło od Havelange’a, będzie musiała dostać się do samej góry - w tym przypadku przywódcy ówczesnej dyktatury, prezydenta kraju, Emilio Garrastazu Mediciego. Podczas jego wizyty w Belo Horizonte, mieszkająca i pracująca tam Campos zdecydowała się postawić wszystko na jedną kartę i spróbować umówić się z nim na krótką rozmowę.
- To był piątek. Poszłam do hotelu, gdzie przyjmował prasę, a on przeczytał moje nazwisko w gazecie i zgodził się na tę trzydziestosekundową audiencję. Powiedziałam mu, że potrzebuję, by wysłał list do Havelange’a, ponieważ otrzymałem zaproszenie do sędziowania kobiecego turnieju w Meksyku, bo w Brazylii takowy wtedy nie istniał i potrzebuję upoważnienia do tego zaproszenia i reprezentowania kraju. Zajęło mi to w sumie 26 sekund, a on po czterech kolejnych powiedział, że w poniedziałek zaprasza mnie do siebie do Brasilii na obiad - mówiła po latach na łamach “ESPN”.
Brazylijka nie ukrywała nerwów związanych ze spotkaniem. Choć za rządów Mediciego kraj notował średnio 10% wzrostu gospodarczego w roku, tortury i mordy policyjne stały się wówczas codziennością. Do dziś uważany jest on zresztą za kontynuatora twardogłowej i ultrakonserwatywnej polityki Artura da Costy e Silvy, tyle że w znacznie zwielokrotnionym stopniu. Dla opowiadającej się za socjaldemokratami Campos spotkanie z dyktatorem było więc z jednej strony szansą, a z drugiej poważnym zagrożeniem.
- Chyba nie muszę mówić, że byłam przerażona. To był czas dyktatury, a ja walczyłam przecież z tym systemem. Przez moją głowę przelatywały myśli, że mogę zostać aresztowana lub nawet “zniknąć” - mówiła w niedawnym wywiadzie dla “BBC Sport”.
Pomógł jej dyktator
Wizyta obrała jednak zupełnie inny scenariusz. Okazało się bowiem, że Campos posiada sporo wielbicieli wśród wąskiego kręgu znajomych prezydenta. Jej wielkim fanem okazał się jeden z synów prezydenta, którego kolekcja zdjęć i wycinków z gazet na jej temat była obszerniejsza niż prywatne archiwum Lei! Dla niej samej najcenniejszym skarbem zdobytym podczas wizyty w stolicy był list z prośbą Mediciego do Havelange’a o przyznanie jej licencji sędziowskiej.

- Havelange wcześniej mówił mi, że kobiece ciała nie są stworzone do sędziowania męskich spotkań. Później wspomniał, że problemy w moim życiu mogą wywołać też okresy. Uważał, że kobiety nie będą mogły sędziować, dopóki on będzie za to odpowiadał. Gdy jednak ujrzał list od prezydenta, zorganizował nawet specjalną konferencję prasową, podczas której powiedział, że jest zaszczycony tym, że Brazylia będzie pierwszym krajem z kobietą sędzią i że dzieje się to za jego rządów - wspominała w rozmowie z “BBC”.
Havelange przełożył nawet specjalne spotkanie, w czasie którego miał zostać pożegnany kończący reprezentacyjną karierę Pele, by opowiedzieć o “swoich” planach. Campos uzyskała glejt, ale na wspominanym już turnieju w Meksyku ze względu na chorobę wysokościową za dużo nie posędziowała. Z kolei większość z 98 poprowadzonych przez nią spotkań w kraju rozegrana została w niższych ligach, na których obecność kobiety sędzi stanowił swego rodzaju egzotykę. Brazylijka momentami musiała się mierzyć się z seksizmem i słabymi żartami, w tym z gazetowymi rysunkami sugerującymi, że piłkarze na boisku mogą być podnieceni jej obecnością. Niemniej w ogólnym rozrachunku po latach wspominała, że nie czuła się traktowana inaczej niż jej koledzy po fachu.
Walka nie poszła na marne
Kto wie, jak skończyłaby się jednak przygoda z piłką walczącej przecież zawsze o swoje Campos, gdyby nie wypadek w 1974 roku. Podczas jednej z podróży wiozący ją autobus zderzył się z ciężarówką, jeżdżącą, ironicznie, dla firmy należącej do rodziny Havelange'a. Najbardziej ucierpiała jej lewa noga, a Campos po wypadku musiała przejść ponad sto operacji. Podczas rekonwalescencji w Stanach Zjednoczonych poznała kolumbijskiego pisarza Luisa Eduardo Medinę, z którym później wzięła ślub i osiadła w USA.
Tam Campos odkryła swój talent jako cukierniczka, choć te ostatnie lata nie były dla niej, ani jej męża zbyt słodkie. W 2013 roku walczyła z rakiem piersi i na szczęście udało jej się wyleczyć. Ostatnio natomiast skutek pandemii Luis stracił pracę, a to doprowadziło małżeństwo niemalże do bezdomności. Musieli zamieszkać u przyjaciół, ale na szczęście w porę pomogli im też brazylijscy sędziowie, którzy rozkręcili akcję crowdfundingową, dzięki której para mogła pozwolić sobie na wynajęcie mieszkania w New Jersey.
Bez względu na dość krótką karierę Campos na boisku, i tak przeszła ona do historii futbolu jako jedna z pierwszych kobiecych sędzi na świecie. Obecnie trwają dywagacje i debaty na temat tego, która z pań najwcześniej podjęła się tego wcześniej męskiego fachu. Cztery lata temu FIFA w oficjalnym liście uznała, że takową była Drahsan Arda z Turcji, która swoje pierwsze zawody poprowadziła w czerwcu 1968. Niektóre źródła twierdzą jednak, że wyprzedzić mogła ją dwa lata wcześniej Szwedka Ingrid Holmgren. Wreszcie jest jeszcze Edith Klinger, Austriaczka, wokół której krąży historia, że pracowała jako sędzia już w okresie międzywojennym. Samej Brazylijce nie zależy jednak na tytułach. 77-latka przede wszystkim cieszy się z tego, że coraz większą rolę w futbolu odgrywają po prostu kobiety. Choćby Stephanie Frappart, która w 2020 roku stała się pierwszą żeńską sędzią prowadzącą mecz Ligi Mistrzów.
- Czuję, że sukces Stephanie jest też moim triumfem. Pokazuje to bowiem, że wszystko, przez co przeszłam, było tego warte. Czuję się jak stare drzewo, które wciąż może przynosić owoce. Wciąż nie rozumiem jednak, dlaczego żadna kobieta nie poprowadziła jeszcze spotkania na mistrzostwach świata. Naprawdę spodziewałam się, że to wszystko pójdzie do przodu nieco bardziej. Mężczyźni i kobiety muszą przechodzić przez ten sam trening sędziowski, więc nie rozumiem, dlaczego się ich oddziela. To niedorzeczne - podsumowała w rozmowie dla angielskiej telewizji.
***
Pisząc ten tekst, korzystałem z następujących źródeł:
Lea Campos: The Brazilian who battled prejudice & patriarchy to become a referee, “BBC Sport”
Na TV hoje, Lea Campos ouviu de Havelange: “Não quero mulher no futebol”, “Universa”
Primeira árbitra do mundo teve ajuda do governo militar para poder apitar, “UOL”
Primeira árbitra do mundo, brasileira Léa Campos passa necessidade e pede ajuda, “ESPN”
Lea Campos, the first referee, “The Football Museum”