Tuchel szokuje. Odstawił od składu największą gwiazdę. "Musi powalczyć o miejsce"

Tuchel szokuje. Odstawił od składu największą gwiazdę. "Musi powalczyć o miejsce"
IMAGO / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper KlasińskiDzisiaj · 15:00
Thomas Tuchel powtarza w roli selekcjonera reprezentacji Anglii, że najważniejsza jest dla niego drużyna i może poświęcić dla niej jednostki. Udowadnia to podejściem do Jude’a Bellinghama. Jedna z największych angielskich gwiazd musi walczyć o miejsce w jedenastce.
Choć reprezentacja Anglii osiąga bardzo dobre wyniki pod wodzą Thomasa Tuchela i za jego kadencji nie straciła nawet bramki w meczu o stawkę, media na Wyspach mają powód, żeby dużo o niej dyskutować. Jednym z głównych tematów są relacje selekcjonera z Jude’em Bellinghamem. Może się wydawać, że pomocnik Realu Madryt powinien być fundamentem ekipy “Synów Albionu”. Tymczasem u Niemca musi bić się o miejsce w podstawowym składzie. Trener kadry przedkłada drużynę jako całość nad - nawet wybitne - jednostki. I regularnie wysyła sygnały, że gry “za nazwisko” u niego nie będzie.
Dalsza część tekstu pod wideo

“Odrzucające” zachowanie

W ostatnich latach Jude Bellingham stanowił filar kadry Garetha Southgate’a. Potem, gdy jej stery przejął tymczasowo Lee Carsley, sytuacja się nie zmieniła. Nowy selekcjoner oznacza jednak nowe porządki. O miejsce w podstawie u Thomasa Tuchela gwiazdor Realu Madryt nie może być już spokojny. Trzy pierwsze spotkanie o stawkę za jego kadencji zaczynał co prawda od pierwszej minuty, ale potem złapał kontuzję. I przez nią zaliczył pięciomiesięczną przerwę od gry w narodowych barwach.
W międzyczasie stało się wiele, ale zacznijmy od ostatniego meczu przed wspomnianą przerwą, a więc towarzyskiej porażki z Senegalem. Selekcjoner odniósł się po niej do zachowania wprowadzonego z ławki Bellinghama.
- Gdy się uśmiecha, zdobywa sympatię wszystkich. Ale czasem widać u niego wściekłość. Głód, ale też wściekłość i ogień, i czasem może to wyglądać wręcz odrzucająco - na przykład dla mojej mamy, oglądającej mecz przed telewizorem. Widzę to - stwierdził Niemiec w rozmowie z talkSPORT. - (...) Ma w sobie to coś. Wnosi chęć walki, którą przyjmujemy z radością, której potrzebujemy do sukcesów. Trzeba to jednak odpowiednio ukierunkować: na przeciwnika, na realizację naszych celów, a nie na kolegów z drużyny i bycie agresywnym w stosunku do nich. (...) Ma w sobie ogień i nie chcę go przygasić. Powinien wciąż z nim grać, to jego siła. Ale wraz z nim przychodzą pewne cechy mogące wpłynąć negatywnie na kolegów z zespołu - dodał.
I choć Tuchel niedługo potem przeprosił, zaznaczając, że powinien inaczej sformułować swoją wypowiedź, w angielskiej prasie szybko pojawiły się pytania o relacje na linii gwiazda-selekcjoner. Czyżby niespecjalnie się dogadywali? Można tylko spekulować.
Anglicy pod nieobecność Bellinghama rozegrali cztery spotkania. Pierwsze okazało się rozczarowujące, bo wygrali tylko 2:0 z Andorą, ale kolejne trzy były naprawdę udane. Podopieczni Tuchela rozbili na wyjeździe Serbię aż 5:0, spacerkiem przejechali się po Walii w sparingu (3:0) i ponownie wbili piątkę - tym razem Łotwie. Przy okazji tych meczów zaimponowali piłkarze sprawdzani przez niemieckiego szkoleniowca. Pojawiła się grupa zawodników zgłaszających mocny akces do regularnej gry. Elliott Anderson, Ezri Konsa czy Morgan Rogers zapracowali na miano wygranych początku kadencji szkoleniowca “Synów Albionu” i wykorzystali otwarte przez niego drzwi, a także… właśnie absencję Bellinghama.

Wygryzł go przyjaciel

Gdy gracz Realu nie znalazł się wśród powołanych na październikowe zgrupowanie, choć wrócił już do gry w klubie, ponownie rozbrzmiały pytania. Tuchel odpowiadał, że 22-latek na razie nie złapał jeszcze optymalnego rytmu, że potrzebuje czasu, aby wejść na odpowiednie obroty. Sugerował jednak powstanie w jego zespole nowego układu sił.
- To sport zespołowy. Musimy znajdować rozwiązania. I znaleźliśmy je podczas poprzedniego zgrupowania - mówił na konferencji prasowej, gdy pytano o brak powołań dla Bellinghama oraz Jacka Grealisha czy Phila Fodena, również nieobecnych podczas wrześniowego obozu kadry. - To decyzja dotycząca aktualnego zgrupowania. Jak już mówiłem: to ostatnie było najlepszym, jeśli chodzi o ducha drużyny i pracę zespołową. To był nasz najlepszy okres. Dlatego zdecydowaliśmy się zaufać tej samej grupie zawodników, żeby zadbać o stabilność tego, co budujemy.
Niemiec przyznał nawet, że na liście powołań pominąłby także kontuzjowaną we wrześniu gwiazdę Arsenalu, Bukayo Sakę, gdyby nie uraz Noniego Madueke (co ciekawe, zmiennika Saki w klubie). Niemniej, gracz “Kanonierów” wrócił do kadry i znów odgrywa w niej kluczowa rolę. Tymczasem Bellingham został w Madrycie, a dobre noty zbierał Rogers, który wypracował sobie spory kredyt zaufania u Tuchela wykorzystując dodatkowo nieobecność Fodena czy kontuzjowanego Cole’a Palmera. Zagrał w podstawowym składzie w każdym ze wspomnianych trzech udanych spotkań - z Serbią, Walią i Łotwą.
Przy okazji powołań na trwającą właśnie listopadową przerwę reprezentacyjną Bellingham wrócił do składu. Na razie jednak wygląda na to, że Rogers przeskoczył go w hierarchii. To on rozpoczął kolejny mecz kadry w podstawowym składzie, a “Synowie Albionu” pokonali Serbię 2:0. Wymowne były też słowa Tuchela, które wypowiedział jeszcze przed spotkaniem.
- Zamiast znajdować miejsce najlepszym zawodnikom, byle tylko zmieścić ich na boisku, chyba lepiej wystawiać wszystkich w ich optymalnej roli i mieć rywalizację. Na razie więc muszą powalczyć ze sobą [o miejsce w składzie - przyp. red.]. To przyjaciele, więc powinni walczyć po koleżeńsku. (...) Czy mogą grać razem? Tak, ale raczej w innym ustawieniu, a w tej chwili nie chcę go zmieniać.
Obecny pomysł Niemca na grę zwyczajnie działa. Bellingham musi więc walczyć o miejsce w jedenastce - jak każdy inny zawodnik pozostający w orbicie zainteresowań selekcjonera. Przeciwko Serbii zawodnik Realu dostał niespełna pół godziny na pokazanie swojej przydatności dla zespołu i miał duży udział w akcji zakończonej golem.

Zespół ponad wszystko

Tuchel od objęcia sterów angielskiej kadry stara się pokazywać, że nie zamierza traktować ulgowo zawodników o reputacji gwiazd. Że chce docenić również mniej “medialne” nazwiska, które spisują się dobrze. I w obliczu niekorzystnego splotu okoliczności “ofiarą” jego polityki padł właśnie Bellingham. A jeśli dodamy do tego również medialne kontrowersje związane z krytyczną wypowiedzią selekcjonera z czerwca, to sprawa tym bardziej wzbudza emocje.
Obecna sytuacja wychowanka Birmingham City stała się w pewnym sensie symbolem sposobu zarządzania zespołem przez Tuchela. Nie zamierza uginać się przed ego wielkiej gwiazdy. Jej nieobecność wykorzystał inny zawodnik i wciąż nie zawodzi. Nie ma powodów, aby z niego zrezygnować. Gdy Rogers znajduje się na boisku, drużyna funkcjonuje dobrze. Jedynym argumentem za posadzeniem go na ławce kosztem Bellinghama w oczach Niemca jest właściwie to, że… mowa o Bellinghamie. Piłkarzu z tak dużym nazwiskiem.
Naturalnie selekcjoner Anglików wielokrotnie podkreślał, że docenia piłkarską jakość gwiazdora Realu Madryt. Potrafi on jednym momentem geniuszu przesądzić o losach meczu, co widzieliśmy zresztą na ostatnim EURO. Czy będzie w kadrze na mundial? Trudno wyobrazić sobie inny scenariusz. Miejsce w podstawowej jedenastce nie jest już jednak takie oczywiste.
- Obecnie, jeżeli utrzymamy nasz system, nie mogą grać wszyscy razem - stwierdził w rozmowie z talkSPORT Tuchel, zapytany o możliwe wystawienie Harry’ego Kane’a, Bellinghama i Fodena. - Można ich wystawić, ale nie w naszym ustawieniu, nie przy balansie, który zbudowaliśmy z wykorzystaniem naszych skrzydłowych, specjalistów na swoich pozycjach. (...) Zawsze będziemy robić to, co najlepsze dla balansu i postaramy się utrzymać przejrzystość, nawet jeśli musimy podejmować trudne decyzje - dodał, mówiąc o wyborach dotyczących ostatecznej kadry na turniej w USA, Kanadzie i Meksyku.
Tuchel chce dobrze funkcjonującego zespołu. I jeśli stwierdzi, że osiągnięcie tego nadrzędnego celu wymaga poświęcenia szczególnie uzdolnionych jednostek, jest gotowy to zrobić. Skoro konkretny gracz zagwarantuje mu właściwe atrybuty, to będzie na niego stawiał. Można go wygryźć, ale trzeba pokazać, że z tobą system może funkcjonować lepiej. Drużyna ponad indywidualności - tak jak powtarza. I przekonuje się o tym jeden z najdroższych angielskich piłkarzy w historii, według portalu Transfermarkt drugi najcenniejszy gracz świata, wyceniany na 180 mln euro.
Oczywiście takie postępowanie to ryzyko, bo wystawia Tuchela na ostrzał w wypadku potknięć. Media już czują pismo nosem, bo dobrze wiadomo, czego będą dotyczyły znaki zapytania, jeśli Anglikom powinie się noga na mundialu. W sporcie narrację budują jednak wyniki. W razie sukcesu mało kto będzie podważał decyzje selekcjonera. W przypadku rozczarowania? Zrobi się gorąco.

Przeczytaj również