Wisła Kraków ma cichego bohatera. Jak porażki, to nie z nim! Wygrywa niemal wszystko

Wisła Kraków ma cichego bohatera. Jak porażki, to nie z nim! Wygrywa niemal wszystko
Krzysztof Porebski / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiDzisiaj · 11:08
Nie mówi się o nim dużo, bo na boisku wykonuje głównie czarną robotę. W rzeczywistości jednak jest dla Wisły Kraków bardzo ważny. Marc Carbo to prawdziwy talizman klubu z Reymonta. Jeśli wybiega na murawę, “Biała Gwiazda” - przynajmniej w 2025 roku - nie przegrywa ligowych spotkań. Ba, wygrywa niemal wszystkie.
Co łączy cztery ostatnie porażki Wisły Kraków w Betclic 1 Lidze? Punktów wspólnych pewnie znalazłoby się przynajmniej kilka, ale jeden z nich chcielibyśmy wziąć dziś pod lupę. To nieobecność Marca Carbo. Gdy “Biała Gwiazda” przegrywała w 2025 roku jakikolwiek mecz ligowy, za każdym razem grała bez Hiszpana.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jak porażki, to bez Carbo

W meczach ze Zniczem Pruszków (0:1) i Miedzią Legnica (1:2) w sezonie zasadniczym było to jeszcze nieuniknione. 31-latek leczył wówczas dość poważny uraz, który wyłączył go z gry na kilka miesięcy. Potem jednak, kiedy Carbo wrócił już do zdrowia, był w kadrze meczowej i zaczął łapać minuty, tylko dwukrotnie nie podniósł się z ławki. Oba te mecze Wisła przegrała. Najpierw z Wisłą Płock (1:3), a potem, w kluczowym starciu barażowym, z Miedzią Legnica (0:1).
W kontekście tego ostatniego meczu możemy dziś tylko gdybać. Czy Mariusz Jop nie popełnił błędu, sadzając Carbo na ławce i nie wprowadzając go choćby na minutę? Czasu przy Reymonta nikt już nie cofnie, ale jest to z perspektywy czasu bardzo zastanawiające. Szczególnie, że w trakcie tamtego meczu dość szybko kontuzji doznał inny zawodnik grający na pozycji defensywnego pomocnika, a więc Marko Poletanović.
Carbo daje Wiśle spokój i odpowiedni balans. Jest świetny w odbiorze, reguluje tempo gry, praktycznie nie traci piłek. Zabezpiecza środek pola, ale potrafi też rozegrać futbolówkę i jednym podaniem napędzić akcję. Jest piłkarzem o zupełnie innym profilu niż Kacper Duda czy James Igbekeme, wcielający się bardziej w rolę “ósemek”, nie zaś “szóstki”. Nad wspomnianą dwójką Carbo ma zresztą jeszcze jedną przewagę, a jest nią wzrost. Może nie kluczowy, ale często przydatny.

Z nim Wisła wygrywa prawie zawsze

Czasami wkład 31-latka w grę zespołu bywa na pierwszy rzut oka niezauważalny. Nie jest to ktoś, kto odpala fajerwerki. Różnicę zobaczymy natomiast choćby patrząc na to, jak Wisła punktuje, gdy Carbo faktycznie wybiega na murawę. Czy to jako piłkarz pierwszej jedenastki, czy zmiennik.
Ligowe mecze Wisły w 2025 roku z Carbo w jedenastce:
  • zwycięstwo 1:0 z Wartą Poznań,
  • zwycięstwo 5:0 ze Stalą Stalowa Wola,
  • zwycięstwo 5:0 z ŁKS-em,
  • zwycięstwo 4:3 z GKS-em Tychy.
Ligowe mecze Wisły w 2025 roku, gdy Carbo wchodził z ławki:
  • zwycięstwo 2:1 z Kotwicą Kołobrzeg,
  • zwycięstwo 2:1 z Chrobrym Głogów,
  • zwycięstwo 2:1 z Odrą Opole,
  • zwycięstwo 1:0 z Pogonią Siedlce,
  • remis 2:2 z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza,
  • zwycięstwo 2:0 z GKS-em Tychy,
  • zwycięstwo 4:0 ze Stalą Mielec.
Nie zawsze oczywiście Hiszpan, choćby w meczach, gdy jako zmiennik rozgrywał kilka czy kilkanaście minut, był dla Wisły kluczowy, ale fakt jest faktem. Jego 11 ostatnich występów łączy się z 10 zwycięstwami “Białej Gwiazdy” i remisem na terenie drużyny, która niedługo później awansowała do Ekstraklasy.

Pomoże mu… odejście Zwolińskiego?

Kto wie, czy Carbo nie wyjdzie korzystnie na tym, że Wisłę już po rozpoczęciu sezonu opuścił nagle Łukasz Zwoliński. W pierwszej kolejce, gdy Mariusz Jop miał jeszcze do dyspozycji dwóch napastników, posłał ich obu w bój od pierwszej minuty, ograniczając tym samym na murawie liczebność środków pomocników. A to sprawiło, że Carbo znów zaczął spotkanie na ławce. Grali bowiem Kacper Duda i Julius Ertlthaler.
Dopiero odejście Zwolińskiego niejako otworzyło Hiszpanowi drogę do podstawowej jedenastki. Trzeba było jakoś załatać dziurę, a że jedynym snajperem w drużynie został Angel Rodado, to szkoleniowiec Wisły po prostu zmienił ustawienie, dorzucając kolejnego środkowego pomocnika. Właśnie w osobie Carbo.
To był strzał w dziesiątkę. Wiślacka machina w starciu z ŁKS-em funkcjonowała, przynajmniej przez pierwsze kilkadziesiąt minut, niemal perfekcyjnie. Na afisz trafili oczywiście szalejący w ofensywie Frederico Duarte i Maciej Kuziemka, ale czujne oko mogło dostrzec, że to Carbo dawał drużynie odpowiedni balans. Przy okazji zaliczył też asystę, choć pewnie jedną z łatwiejszych w swojej karierze. To on podawał do Mariusza Kutwy, który kapitalnie przymierzył z dystansu. Co ciekawe, gdy poprzednim razem Hiszpan wychodził w podstawowej jedenastce, a było to w meczu ze Stalą Stalowa Wola, też asystował. Nie definiują go liczby, ale jak widać - kiedy już dostanie odpowiedni kredyt zaufania - też potrafi je dostarczać.
W ostatnim spotkaniu potwierdził natomiast, że gdy inni grają na fortepianie, on nosi go na swoich plecach. W Tychach teoretycznie był dość niewidoczny, ale w rzeczywistości rozegrał po prostu kolejne bardzo solidne spotkanie na pozycji defensywnego pomocnika. Miał nawet swój udział przy pierwszym golu, gdy ładnie klepnął z Dudą, co pozwoliło napędzić akcję.
Na dziś Carbo to więc po prostu bardzo ważne ogniwo Wisły. Biorąc natomiast pod uwagę fakt, że na ławce “Biała Gwiazda” ma jeszcze choćby Igbekeme, o środek pomocy raczej nie trzeba się martwić.

Przeczytaj również