Wisła Kraków po liftingu. Ekscytujący nowy nabytek już błysnął. "Na pewno nam pomoże"

Wisła Kraków po liftingu. Ekscytujący nowy nabytek już błysnął. "Na pewno nam pomoże"
Marta Badowska / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz HawrotWczoraj · 16:29
Wygrana 4:0, a potem zaskakujące odejście jednego z piłkarzy. Nie ma nudy w Wiśle Kraków, która do kolejnego sezonu I ligi przystąpiła po liftingu. I nie chodzi tylko o wejście do klubu byłego prezesa Liverpoolu, ale i zmiany sportowe. Jeden transfer budzi szczególne zainteresowanie.
Zadrżały serca wiślaków, gdy w drugiej minucie inauguracyjnego meczu I ligi sędzia podyktował rzut karny dla Stali Mielec. Decyzja ta została ostatecznie odwołana, ale piłkarzom “Białej Gwiazdy” zajęło kolejne 20 minut, by wejść na odpowiednie obroty w tym spotkaniu. Jak już weszli, zmietli spadkowicza z Ekstraklasy z boiska. Wygrali 4:0, a dublet ustrzelił Angel Rodado, który niedługo wcześniej przedłużył kontrakt z klubem. Na starcie nowego sezonu powiało optymizmem w Wiśle Kraków.
Dalsza część tekstu pod wideo

Światło w ciemności

Optymizmem, który był potrzebny po fatalnej końcówce poprzednich rozgrywek. Wisła znów wywróciła się na ostatniej prostej, przegrywając w półfinale baraży o awans z Miedzią Legnica. W dodatku dramatycznej kontuzji doznał najlepszy po Rodado piłkarz, Rafał Mikulec. Kolejny sezon nie udało się wrócić do Ekstraklasy - prestiż to jedno, ale tak potrzebna spłacającej długi Wiśle wielka kasa przeszła koło nosa.
Co więcej, potem nadeszły smutne informacje o nagłej śmierci biznesmena Thomasa Kokosinskiego, który miał przejąć część akcji klubu. Nie dziwiły komentarze kibiców, którzy pisali, że nad Wisłą wisi jakaś klątwa, fatum. Trudno było o pozytywne nastroje, w dodatku zanosiło się na odejście Rodado.
Światło w tunelu zapaliło pojawienie się w Krakowie Petera Moore’a, byłego prezesa Liverpoolu, legendę branży gier wideo, który na poważnie wszedł w klub, przejął pakiet akcji i mocno zaangażował. Jego postać przybliżaliśmy TUTAJ.
- Nie ma co ukrywać, że ja zawsze chciałem i marzyłem, by Wisła Kraków jako klub miała też w akcjonariacie osoby, które legitymizują ją nie tylko i wyłącznie w Polsce, ale i globalnie. Chciałem, żeby to były osoby, które nie są tak naprawdę tylko i wyłącznie pasywnymi inwestorami, będącymi w stanie jednorazowo wrzucić pieniądze i tyle. Tylko, by oni naprawdę nam przekazali jakiś know-how, który zarówno nas jako Wisłę Kraków rozwinie, ale też rozwinie całą polską piłkę, wprowadzi trochę takiego zamieszania w tym kotle - opowiadał w rozmowie dla Meczyki.pl Jarosław Królewski.
Współpraca Wisły z taką postacią jak Moore, który w latach 2017-2020 odegrał kluczową rolę w budowie wielkiego Liverpoolu, to naprawdę wielka sprawa jak na polską piłkę. Jasne, dająca kopa wizerunkowego, ale przede wszystkim, jak podkreślał prezes Królewski, mająca przynieść klubowi realne korzyści. Fani dostali jasny sygnał: budujemy fundamenty, mierzymy wysoko, nie wywieszamy białej flagi. Potwierdziło to też przedłużenie kontraktu z Rodado, mimo że naprawdę było blisko transferu Hiszpana do bułgarskiego Łudogorca.

Nowy piłkarz jak skarb

Zanim jeszcze Anglik oficjalnie trafił do akcjonariatu “Białej Gwiazdy”, pod Wawelem wzięli się za przebudowę kadry, by poprawić jej jakość przed czwartym podejściem. Zadbano o uzupełnienie braków w linii obrony, która właściwie od spadku z Ekstraklasy nigdy na dłużej nie grała na oczekiwanym poziomie. Z kierunku holenderskiego przyszli Julian Lelieveld i Darijo Grujcić, z Włoch wrócił Jakub Krzyżanowski. Dokładając do tego pełną sprawność Josepha Colleya i zdolnego Mariusza Kutwy, można liczyć, że defensywa wreszcie będzie pewnym punktem wiślackiej układanki. To zresztą nie koniec wzmocnień w tyłach, klub ma sprowadzić jeszcze lewego obrońcę. A w nowy sezon z impetem (golem i asystą), wszedł Bartosz Jaroch, który w poprzednim, powiedzmy sobie wprost, mocno obniżył loty, pewnie też z braku realnej, silnej konkurencji.
- Dobrze zacząłem sezon, z bramką i asystą - oby tak dalej. Jest między mną a Lelieveldem zdrowa rywalizacja, on może też zagrać na lewej obronie. Rywalizowaliśmy jednak na prawej i to ja zacząłem sezon - mówił Jaroch, który po pierwszej kolejce był gościem programu I Liga Raport na kanale Meczyki.
Obrońca chwalił też inny nabytek, pomocnika Juliusa Ertlthalera.
- Julek napsuł już nam krwi pod koniec ubiegłego sezonu, gdy graliśmy z Tychami. Fajnie się wdrożył do drużyny, może grać na kilku pozycjach, na pewno nam pomoże, szatnia go dobrze przyjęła, on też się wkomponował - usłyszeliśmy.
Austriak świetnie pokazał się lidze w barwach GKS-u Tychy, wiosną był jednym z najlepszych piłkarzy rozgrywek. Z uwagi na koniec umowy stanowił łakomy kąsek transferowy - ustawiła się po niego kolejka klubów, w tym także tych z Ekstraklasy. Wisła wygrała tę rywalizację.
- Czy trudno było wygrać walkę o niego z innymi klubami? Myślę, że tak, bo były [inne] konkretne oferty, natomiast spotykaliśmy się z jego agentem, spotykaliśmy się z nim samym, rozmawialiśmy na ten temat. On wie dokładnie, jakim klubem jest Wisła Kraków. Przedstawiliśmy mu bardzo szczery plan na zespół, na to, jaką Wisłę chcemy budować, jak chcemy ją rozwijać. I myślę, że to jest idealne miejsce dla niego. Idealny krok w karierze, trochę większa presja, większy klub. I myślę, że porównując to do ofert klubu z Ekstraklasy, to wiadomo, niższy poziom rozgrywkowy, natomiast bardzo ciężko rywalizować z Wisłą Kraków, jeśli chodzi o wszystko inne - tłumaczył Jarosław Królewski.
Ertlthaler to skarb dla każdego trenera ze względu na wspomnianą uniwersalność. Błysnął już na inaugurację, ustawiony jako jeden ze środkowych pomocników. Posłał kilka świetnych piłek, w tym ze stałych fragmentów gry. Debiut może zaliczyć na plus, Wisła powinna mieć z niego sporo pociechy w tym sezonie. W klubie czekają też na błysk skrzydłowego Ardita Nikaja.

Polska Wisła, ale z rysą

W meczu ze Stalą Mielec uwagę zwróciło coś jeszcze - wyjątkowo polski zespół. Dziewięciu biało-czerwonych i tylko dwóch obcokrajowców w wyjściowym składzie, proporcje rzadko w Wiśle widywane. Mariusz Jop zaskoczył, choć z czasem się zreflektował i wymienił lewą stronę boiska na zagraniczną - Lelieveld i Fred Duarte wypadli lepiej od Krzyżanowskiego i Oliviera Sukiennickiego. Niemniej, warto docenić ten kierunek. Na prawej pomocy np. zagrał 19-letni Maciej Kuziemka.
- To jeszcze młody chłopak, ale jest bardzo ambitny, chce się uczyć, co ważne - słucha rad trenera czy piłkarzy. Będzie popełniał błędy, ale fajnie, że nie boimy się dawać szansy młodym zawodnikom, takim jak Kuziemka czy Krzyżanowski - chwalił Jaroch.
W hicie drugiej kolejki z ŁKS-em Wisła będzie pewnie mniej polska, nie tylko z uwagi na prawdopodobne zmiany w ustawieniu na lewej flance. Ostatnie dni przyniosły bowiem zaskakujące odejście Łukasza Zwolińskiego. Doświadczony napastnik miał świetną jesień i słabą wiosnę, ale mimo wszystko jak na I ligę to kawał snajpera, ze Stalą też trafił do siatki. Postawił jednak na wyjazd zagraniczny, do tureckiego Sakaryasporu. Spora niespodzianka, negatywna, bo klub się osłabił. Takiej typowej “dziewiątki” dziś “Białej Gwieździe” brakuje, jej transfer wydaje się konieczny, by skutecznie bić się o awans. Z ŁKS-em trzeba będzie natomiast sięgnąć po inne rozwiązanie, zapewne z Rodado na desancie. Sobotnie spotkanie przy Reymonta (o godz. 15:00) zapowiada się wybornie, bo łodzianie też przeszli latem spory lifting, mają nowego trenera i także wygrali na inaugurację. Będzie meczycho!
- To będzie inny mecz niż ze Stalą, ale myślę, że u siebie praktycznie z każdym będziemy faworytem. Przed własną publicznością gramy lepiej niż na wyjazdach. Będziemy faworytem, musimy udźwignąć ten ciężar, a jak zagramy z taką skutecznością jak w Mielcu, to wygramy ten mecz - zapowiada Jaroch.
Oglądaj najnowszy odcinek I Liga Raport na kanale Meczyki:

Przeczytaj również