Wszechwiedzący ekspert-prezes o krok od awansu do Ekstraklasy. Wielki dzień dla słynnego "Pana Sławka"

Wszechwiedzący ekspert-prezes o krok od awansu do Ekstraklasy. Wielki dzień dla słynnego "Pana Sławka"
screen z Youtube
Chyba każdy polski kibic słyszał o niemal mitycznej już postaci “Pana Sławka” znanego z Canal+Sport. Sławomir Stempniewski, bo tak brzmi jego prawdziwe nazwisko, zyskał ogromną sławę dzięki występom w programie Liga+ Extra, gdzie wciela się w rolę sędziowskiego głosu sprawiedliwości. Wygłaszane opinie są mniej lub bardziej trafne, ale zawsze wzbudzają kontrowersje. Podobnie sprawa ma się z Radomiakiem Radom, który pod jego kierownictwem zaraz może wkroczyć do Ekstraklasy.
58-latek objął fotel prezesa radomskiego klubu w 2015 roku i chyba sam nie spodziewał się tak spektakularnego obrotu spraw. Wystarczy przypomnieć, że Radomiak przez trzynaście lat błąkał się po niższych ligach i dopiero w sezonie 2018/19 dostał się na zaplecze Ekstraklasy. Teraz jest o krok od wymarzonego awansu - o wszystkim zdecyduje dzisiejszy finał baraży z Wartą Poznań. A jego prezes powoli przestaje być kojarzony wyłącznie z dokonaniami jako sędzia i wszechwiedzący “ekspert”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Kariera i biznes

A trzeba uczciwie przyznać, że Stempniewski trochę osiągnął jako arbiter międzynarodowy. W zawodzie pracował przez dwadzieścia lat, sprawdzając się w różnych rolach. Na rodzimym podwórku występował głównie jako sędzia główny, ale w meczach na wyższym szczeblu zdarzało mu się pełnić funkcję liniowego. Nawet w spotkaniach Ligi Mistrzów o największym ciężarze gatunkowym.
Wielkie doświadczenie sprawiło, że po zawieszeniu butów na kołku szybko znalazł pracę na stanowisku Przewodniczącego Kolegium Sędziów PZPN. Wydawałoby się, że po tylu latach spędzonych w zawodzie, “Pan Sławek” - jeszcze wtedy po prostu Sławomir Stempniewski - sprawdzi się bez zarzutu. Wyszło jak wyszło.
Emerytowany arbiter ustąpił ze stanowiska po zaledwie kilku miesiącach. Oczywiście wszystko odbyło się w oparach skandalu i ciemnych interesów, gdy zatrzymany przez CBA został jego dobry znajomy - były sędzia Grzegorz Gilewski, swego czasu znany jako Grzegorz G. Do grudnia ubiegłego roku obaj współpracowali w Radomiaku. W przyrodzie nic nie ginie. Skali kuriozum dodaje fakt, że następca Stempniewskiego, Kazimierz Stępień, ustąpił po roku. Sam “Pan Sławek” pracował w PZPN aż do 2013 r. Odszedł, aby w pełni poświęcić się telewizyjnej karierze w telewizji Canal+, gdzie zaczął rozstrzygać spory i boiskowe kontrowersje. Medialna karuzela nabrała rozpędu.

Guru

Liga+ Extra to program, który stał się integralną częścią naszych rodzimych rozgrywek. W pewnym momencie widzowie przestali jednak czekać na wypowiedzi prowadzących czy wywiady z piłkarzami. Najciekawszym elementem show stał się kącik sędziowski, w którym Stempniewski bierze pod lupę niejasne zdarzenia z minionej kolejki.
Sęk w tym, że niektóre, a ostatnimi czasy większość jego opinii, kompletnie mija się z prawdą. Niedawno 58-latek mówił, że gol nie musiał zostać uznany - piłka oczywiście przekroczyła linię bramkową - bo na innej stopklatce futbolówka przecież styka się z linią. O zmieniających się co tydzień, a czasem kilka razy na godzinę przepisach, mógłby powstać osobny artykuł. Hasło “element przypadkowości” na stałe wpisało się do scenariusza kolejnych odcinków. W pewnym momencie nawet piłkarze zaczęli mieć dość tworzenia irracjonalnych narracji.
Sfrustrowani kibice i zawodnicy zapewne czekają na dzisiejszy finał baraży. Niewykluczone, że od wyniku nadchodzącego starcia zależy przyszłość postaci “Pana Sławka”. Trudno wyobrazić sobie możliwość łączenia telewizyjnych występów z kierowaniem ekstraklasową drużyną. A awans jest na wyciągnięcie ręki, mimo że kilka miesięcy temu nikt nawet o tym nie marzył.

Sukces na kredyt

Gdy Stempniewski został prezesem “Zielonych”, od razu zaznaczył, że nie robi tego dla własnego zysku. Wręcz przeciwnie, nowy sternik prędko zapowiedział kosztowne inwestycje. - Nowy stadion to będzie kamień milowy, punkt zwrotny w dziejach naszego klubu - mówił jeszcze w 2016 r. Cóż, łatwo mówić, nieco trudniej wykonać. Obiekt nadal nie powstał, a w przypadku awansu Radomiak będzie rozgrywał “domowe” spotkania przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie. Zamiast kamienia milowego, kilkadziesiąt mil do przejechania.
Jednak samą walkę w barażach trzeba rozpatrywać w kategorii niespodzianki. Warto przypomnieć, że do niedawna poważnym zagrożeniem dla radomian był możliwy brak przyznania licencji na grę w kolejnym sezonie. Finansowe Eldorado, gdy miasto opłacało tak zwane stypendia dla zawodników Radomiaka, mogło skończyć się katastrofą. Chociaż Stempniewski zachowywał spokój.
- Co roku dostajemy licencję i tym razem też tak będzie. I chciałbym podkreślić, że dziś problemem dla klubu nie są sprawy finansowe, co jest najczęściej podnoszone. Im w Radomiaku jest lepiej, tym gorszy “hejt” dotyka klub - stwierdził prezes w wywiadzie dla portalu Radom24.pl.
Wewnętrzny pożar w zespole nieco ugasiła dobra wola piłkarzy, którzy zgodzili się na obniżki pensji. Pomimo cięcia płac, nie doszło do obniżenia poziomu sportowego. Dzięki sześciu zwycięstwom po wznowieniu rozgrywek radomianie utrzymali miejsce gwarantujące baraże. W półfinałowym starciu z Miedzią Legnica zaprezentowali się bardzo dobrze i jeśli powtórzą to w dzisiejszym spotkaniu, powinni zapewnić sobie awans.
Łacińska sentencja mówi: Nemo iudex in sua causa - “Nikt nie jest sędzią w swojej sprawie”. Wedle tego stwierdzenia ekstraklasowi kibice i sympatycy Ligi+ powinni odetchnąć z ulgą. Jeśli Radomiak pokona Wartę, Sławomir Stempniewski powinien zrezygnować z dalszego uczestnictwa w programie. Groteskowo wyglądałaby próba analizy ewentualnych błędów w meczach “Zielonych” przez ich własnego prezesa. Chociaż z “Panem Sławkiem” nigdy nic nie wiadomo.

Przeczytaj również