Wydali kosmiczną kasę na transfery. A potem porażka za porażką

Liverpool przed tym sezonem dokonał spektakularnych wzmocnień. A teraz zalicza spektakularny dołek formy. Czy jedno wynika z drugiego? Historia pokazuje, że potężne wydatki na transfery rzadko kiedy przynoszą potężną poprawę wyników.
Bo też co tu poprawiać po sezonie, w którym w imponującym stylu zdobyło się mistrzostwo? Pierwszy rok pod wodzą Arne Slota był zaskakująco dobry. A przecież Holender miał niełatwe zadanie - bardzo mocna konkurencja, mierzenie się z dziedzictwem Juergena Kloppa i... brak wzmocnień. Latem 2024 roku jedynym transferem do Liverpoolu był Federico Chiesa - Włoch jednak do dziś jest tylko głębokim rezerwowym.
Pracy Slotowi nie ułatwiały ciągnące się miesiącami dywagacje na temat przyszłości trzech liderów - Trenta Alexandra-Arnolda, Virgila van Dijka i Mohameda Salaha. Ostatecznie z klubu odszedł tylko Trent, a doświadczony obrońca i skrzydłowy zostali. Negocjacje nowych kontraktów i spekulacje na temat przyszłości nie przeszkodziły im w rozegraniu kapitalnych sezonów. 47 G+A Salaha to rekordowy sezon w erze Premier League. "Egipski król" zgarnął tytuły piłkarza sezonu, króla strzelców i najlepszego asystenta.
Dziś jest cieniem samego siebie. Po dziewięciu kolejkach ma trzy gole i dwie asysty. To raczej nie efekt wieku, bo Mo utrzymuje formę fizyczną na poziomie Roberta Lewandowskiego. Ale przecież van Dijk też gra słabiej, a cała drużyna jest w kryzysie - po pięciu zwycięstwach w pierwszych pięciu kolejkach, w czterech kolejnych przegrała - z Crystal Palace, Chelsea, Manchesterem United i Brentford. Do lidera traci już siedem punktów.
A miało być tak pięknie
Jak to możliwe, skoro latem tak się wzmocnili? Szybko ściągnęli rewelacyjnego w zeszłym sezonie lewego obrońcę z Bournemouth, Milosa Kerkeza, który miał być następcą Andy'ego Robertsona. W miejsce Trenta kupili z Bayeru Leverkusen superofensywnego Jeremie'ego Frimponga. Z przodu za 125 milionów euro przyszedł Florian Wirtz, cudowne dziecko niemieckiej piłki, a za 145 milionów, po długiej przepychance z Newcastle, Alexander Isak, prawdopodobnie najlepszy napastnik Premier League po Erlingu Haalandzie. To dwa najdroższe transfery w historii ligi. Do tego kolejny napastnik, Hugo Ekitike, za skromne 95 mln euro.
Poszaleli. Pod względem sumy wydatków na wzmocnienia (blisko 483 mln euro wg Transfermarkt) to drugie najbardziej rozrzutne okno w historii. Liverpool to zdrowo zarządzany klub - mogli sobie na to pozwolić po zeszłorocznej oszczędności, a część zakupów zrekompensowały sprzedaże Luisa Diaza, Darwina Nuneza czy Jarella Quansaha.
Problem w tym, że Slot ma na razie duże trudności z umiejętnym wkomponowaniem nowych nabytków. Frimpong co chwilę łapie kontuzje i jest dzisiaj trzecim w kolejności do gry na prawej stronie. Trener woli tam wystawiać nominalnego pomocnika, Dominika Szoboszlaia. Ten z kolei musi ustępować miejsca w drugiej linii Wirtzowi, który na razie nie odnajduje się kompletnie w angielskich realiach. Kerkez też jest zagubiony na lewej stronie i nie współpracuje dobrze z Codym Gakpo. Isak wszedł w sezon z zaległościami, ale choć trener przekonywał już jakiś czas temu, że je nadrobił, to Szwed nadal wygląda w ataku LFC jak ciało obce. Tylko Ekitike od początku świetnie się odnalazł i ma już sześć goli w 13 spotkaniach.
Dlaczego tak to wygląda, to temat na osobny tekst. Slot twierdzi, że rywale znaleźli "jeden prosty sposób" na jego drużynę - ustawiają się niską obroną i grają bezpośrednie, długie piłki. Nie dają się złapać w pułapkę wysokiego pressingu "The Reds". I tyle. Proste, ale na razie nad wyraz skuteczne. On sam z kolei jeszcze nie znalazł na to odpowiedzi. Nie znalazł też pomysłu, jak sprawić, by jego nowe nabytki złapały z kolegami nić porozumienia.
Rozrzutna Chelsea
W klubie musieli zakładać, że taka przebudowa będzie wymagała czasu. Przed sezonem kibice, ale dziennikarze też, byli niezwykle podekscytowani tak dużymi wzmocnieniami. Jak zawsze ulegli tej pokusie. A przecież już Klopp mówił, że on nie wierzy w transfery, tylko w trening. Że zamiast kupować wielkie gwiazdy, woli je tworzyć. Historia innych klubów pokazuje, że po ekscytującym transferowym lecie zwykle przychodzi trudna jesień, chłodna zima i rozczarowująca wiosna. Mówiąc inaczej - wielkie transfery rzadko gwarantują wielki sezon.
Pod względem wydatków tylko w letnim oknie Liverpool z tego sezonu jest numerem jeden. Druga jest Chelsea z 2023 roku, kiedy to wydała ponad 464 mln euro na ponad 30 zawodników, w tym tak dobrych jak Moises Caicedo czy Cole Palmer. Więcej było jednak ruchów nietrafionych, a w sezonie 2023/24 dało to tylko szóste miejsce i skończyło się rozstaniem z Mauricio Pochettino. To i tak dużo lepiej niż 12. miejsce sezon wcześniej, a przecież wtedy też klub dokonał zakupów za ponad 301 mln euro (7. miejsce ever). Latem 2022 przyszedł Marc Cucurella, do dziś kluczowa postać w zespole, zimą za ponad 120 mln euro doszedł Enzo Fernandez, ale przyszły też takie asy jak Wesley Fofana, Raheem Sterling, Mychajło Moudryk czy Kalidou Koulibaly.
Gdyby z powyższej listy odjąć saudyjskie Al-Hilal, to spośród 11 najbardziej kosztownych letnich okien transferowych w historii europejskiej piłki klubowej, pięć należy do Chelsea. Ale żadne z nich nie przełożyło się na miejsce choćby na ligowym podium w kolejnym sezonie. Zresztą sam Enzo Maresca przyznawał nieraz, że tak duże zmiany w kadrze rok do roku nie ułatwiają mu zadania. Rozumie jednak, że taki jest obecnie model funkcjonowania klubu, który wydaje wiele na wielu zawodników, ale wiele też zarabia na sprzedażach.
Pocztówka z Hiszpanii, lato 2k19
Kwoty transferowe rosną, z krótką przerwą na czasy pandemii Covid. Dzisiaj 100 mln euro na piłkarza na nikim nie robi już wielkiego wrażenia. Nie musi być on nawet gwiazdą jak kiedyś Cristiano Ronaldo. Wystarczy, że ma duży potencjał. Inflacja w piłkarskim biznesie galopuje jak nigdzie indziej. Dlatego na tej historycznej liście wszystkie rekordowe okna to kwestia ostatnich lat.
W 2023 roku PSG wydało blisko 350 mln euro na Ousmane'a Dembele, Randala Kolo Muaniego, Goncalo Ramosa, Manuela Ugarte, Lucasa Hernandeza, Bradleya Barcolę, Hugo Ekitike (tak, tego samego) czy Kang-Ina Lee. Część z tych zawodników przyczyniło się do wygrania Ligi Mistrzów dwa lata później, ale w pierwszym sezonie odpadli w półfinale. Tu jednak z czasem Luis Enrique dobrze to poukładał.
W 2019 roku zaszalał Real Madryt. 120 mln euro na Edena Hazarda to historyczny flop. Podobnie jak ponad 60 na Lukę Jovicia. Dobrze, że spłacili się chociaż Eder Militao czy Rodrygo, ale w sezonie 2019/20 mimo wygrania La Liga, klub odpadł z Ligi Mistrzów już na etapie 1/8 finału.
Tamtego lata grosza nie szczędziła też Barca. Z jednej strony wydała ponad 20 mln euro na nieznanego szerzej 16-latka z Las Palmas o imieniu Pedri, ale z drugiej tyle samo wyjęła z kieszeni na Juniora Firpo z Betisu, jeszcze więcej na Neto z Valencii, 86 mln euro na Frenkiego de Jonga, a 120 mln na Antoine'a Griezmanna. Skończyło się sezonem bez trofeum i najgorszym dorobkiem punktowym od 12 lat.
Zobaczymy, co ambitna polityka transferowa z tego lata przyniesie Arsenalowi. Nowy dyrektor sportowy Andrea Berta wydał blisko 300 mln euro na takich graczy jak Martin Zubimendi, Eberechi Eze, Viktor Gyokeres czy Noni Madueke. Arsenal nie umie sprzedawać, więc pod kątem bilansu zysków i strat jest za to okienko na największym minusie, nawet za Liverpoolem. Wydaje się, że w północnym Londynie postawili wszystko na jedną kartę. Na razie im się to opłaca, bo prowadzą w tabeli. Za nami jednak dopiero dziewięć kolejek, a gdyby "Kanonierzy" rzeczywiście coś w tym sezonie wygrali, to byłoby to raczej odstępstwo od historycznej normy.
Nieco niżej w tabeli też mamy dowód, że się da. Sunderland po awansie do Premier League kompletnie przebudował wyjściowy skład, w sumie ściągnął 15 nowych graczy, a jednak grają oni jakby znali się od lat. Ich świetny początek sezonu Paweł Grabowski opisał TUTAJ. Po dziewięciu kolejkach zespół Regisa Le Brisa ma 17 punktów - to najlepszy dorobek beniaminka na tym etapie sezonu od Hull City w 2008 roku. Los Hull może być jednak przestrogą - w kolejnych 29 kolejkach zdobyli ledwie 15 punktów i cudem się utrzymali. Sezon dopiero się zaczyna...