Polacy walczą o utrzymanie w Premier League. Dla kogo spadek? Terminarz sporo wyjaśnia

Polacy walczą o utrzymanie w Premier League. Dla kogo spadek? Terminarz sporo wyjaśnia
George Tewkesbury/Focus Images/MB Media/PressFocus
Sezon Premier League wchodzi w decydującą fazę. Chociaż oczy większości widzów zwrócone są na spektakularne starcie Liverpoolu z Manchesterem City, uwagę przyciąga także sytuacja w dolnych rejonach tabeli. W końcu o utrzymanie walczy siedem zespołów. Wiele o ich szansach na pozostanie w elicie mówi kalendarz najbliższych spotkań.
Bieżący sezon Premier League jest jednym z najbardziej wyrównanych. W ścisłym zwarciu pozostają nie tylko potencjalni mistrzowie Anglii lub przedstawiciele ligi w przyszłej edycji europejskich pucharów, ale także - a może przede wszystkim - ekipy walczące o pozostanie w elicie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Czternaste Crystal Palace ma dziewięć punktów przewagi nad strefą spadkową, którą otwiera Everton. To niewiele. Dość bowiem powiedzieć, że siódmy West Ham United może pochwalić się podobną zaliczką nad dziewiątym Newcastle United. "Orły" Patricka Vieiry, tak przecież chwalone na pewnym etapie rozgrywek, nie mogą być zatem pewne swojego losu. Kolejne mecze będą dla nich niezwykle istotne, tym bardziej, że londyńczykom przyjdzie zmierzyć się z kilkoma drużynami, które znajdują się w zbliżonej sytuacji.
Tabela Premier League
Screen Meczyki
Według wyliczeń do utrzymania się w 20-zespołowej Premier League potrzeba średnio 35,7 punktu, czyli w praktyce 36 "oczek". Crystal Palace tę barierę przekroczyło, lecz w tym sezonie jej złamanie może okazać się niewystarczające. Za punkt graniczny bezpieczniej będzie zatem uznać zdobycie magicznych 40 punktów.
Od sezonu 1995/96 tylko trzy zespoły pożegnały się z angielską elitą mimo co najmniej takiego dorobku. W rozgrywkach 1996/97 spadł Sunderland (40 punktów), w 1997/98 Bolton (40 punktów), natomiast w 2002/03 West Ham United (42 punkty, rekord w wypadku spadkowicza).
W bieżącej kampanii do wspomnianej bariery dobiła już większość stawki. Jej najnowszymi członkami są Brentford oraz Southampton, które osiągnęły cel po remisach kolejno z Tottenhamem (0:0) oraz Brighton (2:2). Można zatem przyjąć, że w sezonie 2021/22 w walkę o utrzymanie w Premier League zaangażowanych jest jeszcze siedem zespołów.
Do tego grona należą wspomniane już Crystal Palace, ale także Aston Villa, Leeds United, Burnley, Everton, Watford i Norwich City. Mimo licznych opinii, że prawdziwą rywalizację można znacznie zawęzić, warto przyjrzeć się terminarzowi całej tej grupy. Pozwoli on bowiem na realne określenie szans danego zespołu na pozostanie w Premier League.
Pogrubione zostały spotkania bezpośrednie między drużynami zaangażowanymi w walkę o utrzymanie.

14. Crystal Palace - 38 punktów

Southampton [WYJAZD]
Watford [DOM]
Aston Villa [W]
Everton [W]
Manchester United [D]
Warto zacząć od Crystal Palace, ale głównie po to, by mieć tę sprawę już odhaczoną. Postawmy sprawę jasno - "Orły" musiałby się naprawdę mocno postarać, by nie zapewnić sobie utrzymania w Premier League także na kolejny sezon. To scenariusz zbyt mało prawdopodobny, chociaż, co też warto podkreślić, nie można uznać go za w pełni absurdalny.
Podopiecznych Patricka Vieiry czekają trzy kluczowe spotkania. Jeśli nie uda się zdobyć punktów w meczu z Southampton, w poczynania londyńczyków może wkraść się nerwówka. Ta jest im zupełnie niepotrzebna, szczególnie, gdy w perspektywie następnych tygodni trzeba będzie zmierzyć się z zespołami, które również walczą o pozostanie w elicie. Z jednej strony mówimy o sytuacji komfortowej, z drugiej zaś o spotkaniach, gdy ryzyko niespodziewanego zdarzenia jest nader wysokie.
Crystal Palace nie powinno jednak specjalnie narzekać. Sytuacja jest dość dobra. W ciągu ostatnich pięciu kolejek de facto piłkarze z Londynu potrzebują dwóch punktów. To warunek, który powinni spełnić bez większego trudu. Jeśli jednak stanie się inaczej, być może faktycznie nie będą oni zasługiwali na utrzymanie się w Premier League.

15. Aston Villa - 37 punktów

Norwich City [D]
Burnley [W]
Liverpool [D]
Crystal Palace [D]
Burnley [D]
Manchester City [W]
Przyjście Stevena Gerrarda na Villa Park było powiązane z wieloma emocjami. Jedna z największych legend Premier League trafiła na ławkę trenerską, gdzie miała zbierać szlify przed wykonaniem kolejnego wielkiego kroku w karierze. Spekulowano, że następnym przystankiem Anglika może być jego ukochany Liverpool. Patrząc jednak na wyniki, które osiąga Steven Gerrard, próżno dziwić się determinacji "The Reds", którzy skutecznie naciskali na Juergena Kloppa w sprawie nowego kontraktu, ostatecznie podpisanego do 2026 r.
Aston Villa gra bowiem słabo. Bezbramkowy remis z Leicester City był dla niej swoistym przełamaniem po serii czterech porażek z rzędu. Kończenie na deskach z Tottenhamem, Wolverhampton, WHU oraz Arsenalem zepchnęło "The Villans" w dolne rejony tabeli, skąd do tej pory trudno było im się wydostać. Realna szansa na zrealizowanie tego celu pojawi się jednak już w następnej kolejce.
30 kwietnia Aston Villa zagra z Norwich City, czerwoną latarnią ligi. Jeśli uda jej się wygrać, właściwie przyklepie swoje utrzymanie w Premier League. Jeśli zaliczy zaskakującą wpadkę... wciąż będzie miała wiele szans na to, by uniknąć zupełnej katastrofy. W końcu na sześć spotkań do końca sezonu "The Villans" aż cztery razy będą mierzyć się z drużynami zaangażowanymi w walkę o utrzymanie. Którąś z rąk wyciągniętych przez fortunę wypada wyciągnąć.
Jednakże nawet jeśli Matty Cash i spółka nie mają noża na gardle, drugi taki sezon w ich wykonaniu nie przejdzie. Chociaż Polak nie ma sobie zbyt wiele do zarzucenia - w opinii wielu fanów jest najlepszym piłkarzem w tym sezonie - to od Aston Villi po prostu trzeba wymagać więcej. Ma świetną bazę kibicowską, latem może wydać kolejną fortunę, ma perspektywicznego trenera na ławce. Wypada grać lepiej.

16. Leeds United - 34 punktów

Manchester City [D]
Arsenal [W]
Chelsea [D]
Brighton [D]
Brentford [W]
Wiele osób odbierało odejście Marcelo Bielsy jako potwarz dla legendarnego Argentyńczyka. W końcu to właśnie on wprowadził Leeds United do angielskiej elity po kilkunastu latach niebytu. W końcu to on zanotował świetne wyniki w ubiegłym sezonie. Problemem była jednak współpraca z Bielsą podczas bieżących rozgrywek.
Szybko stało się jasne, że formuła się wypaliła. Argentyńczyk nie potrafił już zaskoczyć swoich ligowych rywali, regularnie zbierał oklep od silniejszych drużyn. Jego podopieczni zaś stracili dawny wigor i zapał. Zaczęli ostatecznie przypominać grupę ludzi, która na boisku po prostu egzystuje i jakoś stara się przetrwać do końcowego gwizdka arbitra. Zrodziło to oczywiście katastrofalne wyniki i wywołało realną groźbę spadku.
Rękawicę losowi rzucił jednak Jesse Marsch, który przejął "Pawie" w naprawdę nieprzyjemnym momencie. Amerykanin zdołał jednak niemal z miejsca poprawić wyniki swojego zespołu. Biorąc pod uwagę pięć ostatnich kolejek Leeds United jest czwarte w całej Premier League. Ustępuje jedynie Liverpoolowi, Manchesterowi City oraz... Newcastle United.
Nim jednak na Elland Road wystrzelą korki od szampanów, trzeba uzbroić się w cierpliwość. "Pawie" mają tylko pięć punktów przewagi nad Evertonem. "The Toffees" mogą zaś tę różnicę zniwelować, ponieważ czeka ich jedno zaległe spotkanie. To, w połączeniu z wyjątkowo trudnym terminarzem, zwiastuje mnóstwo napięć i emocji dla sympatyków Leeds.
Piłkarzom ich ukochanego klubu przyjdzie się bowiem zmierzyć z trzema pucharowiczami. Seria potencjalnych porażek jest możliwa i nikt nie wyklucza, że w dwóch ostatnich meczach sezonu "Pawie" staną pod ścianą. One po prostu muszą rychło znowu zapunktować, opieszałość w tej kwestii może bowiem poskutkować najczarniejszym scenariuszem.
Wydaje się jednak, że jeśli istnieją okoliczności, w których Leeds jest w stanie uszczknąć coś w meczach z City, Chelsea i Arsenalem, to mają one rację bytu właśnie teraz. Jesse Marsch na ławce gwarantuje bowiem więcej sprytu i zimnego wyrachowania. To czynniki, których nie można przecenić w kontekście walki o utrzymanie.

17. Burnley - 31 punktów

Watford [W]
Aston Villa [D]
Tottenham [W]
Aston Villa [W]
Newcastle United [D]
Gdy Sean Dyche był żegnany w akompaniamencie gwizdów i bluzgów niemal całej piłkarskiej Anglii, większość sympatyków i ekspertów zajmujących się Premier League zgodnie stawiało krzyżyk na Burnley. Tymczasem ekipa z Turf Moor, wbrew wszystkim założeniom, wygrała dwa kolejne mecze. Najpierw pokonała Southampton (2:0), później ograła Wolverhampton (1:0) i katapultowała się ze strefy spadkowej.
Wstrząs w "The Clarets" - przynajmniej na krótką metę - pomógł. Terapia szokowa przyniosła oczekiwane efekty, które, co paradoksalne, można też określić mianem niespodziewanych. Brakowało bowiem odważnych, którzy wierzyliby w Burnley, gdy jednym z asystentów trenera został Ben Mee, czyli czynny piłkarz pierwszego zespołu.
Zarządowi się jednak upiekło i na pięć kolejek przed końcem sezonu to Burnley rozdaje karty. Sytuacja jest względnie komfortowa - Everton wciąż może ich wyprzedzić, lecz "The Clarets" czekają jeszcze trzy mecze z ekipami zaangażowanymi w walkę o utrzymanie. Jeśli uda się wygrać z Watfordem w najbliższej kolejce, to sprawy mogą przybrać niespodziewanie korzystny obrót.
Jedna z najbardziej niezwykłych drużyn w Premier League wciąż nie rzuciła broni. Dzielnie walczy o to, by grać w elicie jak najdłużej. Efekty są trudne do przewidzenia, ale Burnley dobitnie pokazało, że nie zejdzie z placu boju, nawet jeśli do takiego ruchu zmuszony został dotychczasowy główny generał. Każda ekipa, której przyjdzie się w następnych tygodniach mierzyć z "The Clarets", musi przygotować się na gehennę. Inne określenie na spotkanie z Burnley byłoby zbyt nieprecyzyjne.

18. Everton - 29 punktów

Chelsea [D]
Leicester City [W]
Watford [W]
Brentford [D]
Crystal Palace [D]
Arsenal [W]
O ile sympatycy Aston Villi mogą mówić o dużym rozczarowaniu, o tyle kibice Evertonu muszą mierzyć się z obliczem tragedii. Od czasu przybycia Juergena Kloppa na Anfield Liverpool wydał nieco ponad 115 milionów funtów na rynku transferowym (479,5 mln strat i 360,8 mln przychodu). "The Reds" zgarnęli w tym czasie Ligę Mistrzów oraz tytuł Premier League. Everton zaś wydał... 250 milionów funtów i nie wygrał nic.
Jakby tego było mało "The Toffees" poważnie uwikłali się w walkę o utrzymanie. O ile już w poprzednich sezonach pojawiały się sygnały, które zwiastowały takie niebezpieczeństwo, o tyle teraz sytuacja zrobiła się naprawdę nieprzyjemna. Everton jest w strefie spadkowej, Everton gra fatalnie i Everton musi martwić się o ligowy byt.
Zmiana na stanowisku trenera nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Rafa Benitez wypadał bardzo słabo, ale Frank Lampard radzi sobie równie cienko, o ile nie jeszcze gorzej. Gdyby nie dość zaskakujące zwycięstwo nad Manchesterem United (1:0), "The Toffees" mogliby już szykować żałobny kondukt, szczególnie w perspektywie imponującej formy Leeds United i zrywu Burnley.
Jednak w sercach kibiców z Goodison Park wciąż tli się nadzieja. By doszło do spełnienia marzeń Everton potrzebuje zwycięstw, to kwestia oczywista. Terminarz jest zaś wymagający, ale też sprawiedliwy. Jeśli "The Toffees" chcą pokazać, że zasługują na Premier League, mają ku temu idealną okazję.
Dwa mecze z ligową czołówką, dwa mecze ze średniakami, mecz z ekipą ze strefy spadkowej, mecz z ekipą, która spisuje się poniżej oczekiwań. Pełen przekrój oferty angielskiej ligi i dobry poligon dla graczy Franka Lamparda. Trudno zwiastować, że w tych meczach osiągnięte zostaną wspaniałe wyniki, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, by nie doszło do jednego z najbardziej spektakularnych upadków w historii Premier League.

19. Watford - 22 punkty

Burnley [D]
Crystal Palace [W]
Everton [D]
Leicester City [D]
Chelsea [W]
Watford można właściwie spisać na straty, lecz układ gwiazd pozwolił "Szerszeniom" na ostatni zryw. Trzy najbliższe mecze tej ekipy to spotkania z drużynami uwikłanymi w walkę o utrzymanie. Jeśli dokonywać niemożliwego, to właśnie w takich okolicznościach. Jednak nawet teoretyczny komplet punktów mógłby pozwolić Watfordowi tylko na wyprzedzenie Evertonu, strata do bezpiecznej strefy jest bowiem zbyt duża.
W gruncie rzeczy to klub, który w warunkach Premier League nie ma racji bytu. Słaba kadra to jeden z głównych problemów, lecz i tak niknie ona w zderzeniu z właścicielami "Szerszeni". Czasy Eltona Johna można wspominać z rozrzewnieniem. Obecnie Watford jest w rękach rodziny Pozzo, która urządziła sobie z klubu swój prywatny folwark. Trenerów wymienia się tak często, że urąga to jakiemukolwiek przemyślanemu działaniu.
Obecnie stery trzyma wiekowy Roy Hodgson, lecz wszyscy zdają sobie sprawę, że Anglik wytrzyma tylko do końca sezonu. Watfordu zwyczajnie nie stać na cud, a w takim kontekście należałoby rozpatrywać ich ewentualne utrzymanie w Premier League. Na boisku brakuje argumentów, które pozwoliłby rzucić rękawicę Crystal Palace, nie mówiąc już o trudnościach, których nastręczać będzie spotkanie z Chelsea.
Watford stać natomiast na to, by ponownie spaść do Championship, wyciągnąć trenera z piłkarskiego niebytu, powalczyć o awans i zwolnić go przy pierwszej sposobności. Pewne rzeczy po prostu muszą pozostawać niezmienne. A Watford rodziny Pozzo się nie zmieni.

20. Norwich City - 21 punktów

Aston Villa [W]
West Ham United [D]
Leicester City [W]
Wolverhampton [W]
Tottenham [D]
Norwich City egzystuje w Premier League tylko teoretycznie. W ostatnich tygodniach "Kanarki" zdołały się przebudzić, lecz ich rozpaczliwy zryw przyszedł chyba zbyt późno. Wygrana z Burnley (2:0) oraz remis z Brighton (0:0) giną w tłumie porażek, których poniesiono aż 22. Norwich City zasłużenie otrzymało status czerwonej latarni ligi i za sukces będzie można uznać moment, w którym klub zdoła odbić się od dna.
W utrzymanie po prostu (prawie) nikt nie wierzy, tym bardziej, że drużynę Deana Smitha czekają niemal same starcia z drużynami, które mają spore ambicje. Aston Villa chce jak najszybciej zakończyć trudny sezon, WHU myśli o kolejnej edycji europejskich pucharów, Wolverhampton stara się przedrzeć do czołowej szóstki, natomiast Tottenham pozostaje w grze o Ligę Mistrzów. Na pierwszy rzut oka trudno szukać punktów.
A tych Norwich City potrzebuje jak tlenu. Ma aż dziesięć punktów straty do bezpiecznej strefy, nie gra żadnego bezpośredniego meczu z największymi rywalami. Wszystko wskazuje na to, że "Kanarki" ponownie pożegnają się z Premier League i ponownie wymienią się z Fulham (więcej TUTAJ).

Przeczytaj również