Pośmiewisko ze świetnymi liczbami. Najbardziej krytykowany piłkarz Premier League. Brakuje mu tylko jednego

Pośmiewisko ze świetnymi liczbami. Najbardziej krytykowany piłkarz Premier League. Brakuje mu tylko jednego
Xinhua/Pressfocus
Darwin Nunez to chyba najbardziej wyśmiewany piłkarz Premier League. Kibice rywali Liverpoolu wyliczają mu marnowane sytuacje i przyszywają łatkę transferowego "flopa". Urugwajczyk nie jest jednak tak słaby, jak można pomyśleć. Kluczowe statystyki go bronią, część pracy pozostaje niedoceniona, a od zmiany narracji dzieli zaledwie (i zarazem aż) jeden krok.
Po otwierającym sezon w Anglii meczu o Tarczę Wspólnoty wielu fanów Liverpoolu buńczucznie świętowało pozyskanie "lepszego napastnika od Erlinga Haalanda". Kibicom Manchesteru City mogło wówczas z obaw szybciej zabić serce. Darwin Nunez maczał bowiem palce w dwóch bramkach LFC na wagę wygranej, a Norweg zaliczył słaby występ "ukoronowany" spektakularnym pudłem. Dziś można jednak sympatykom "The Reds" wypominać tamte słowa.
Dalsza część tekstu pod wideo
Urugwajski napastnik stał się bowiem synonimem nieskuteczności. Jego zagrania są regularnie wyśmiewane, a statystyki pokazują, że nikt inny w lidze nie marnuje tyle sytuacji, co on. Pomimo tego, w natłoku śmiechów i przytyków, należy dostrzec też promyk nadziei. Może i 23-latek masowo pudłuje, a momentami prezentuje się wręcz kuriozalnie, ale ten diament można oszlifować. Solidne fundamenty są, brakuje tylko "ułożenia". Dlatego Juergen Klopp w niego wierzy.

Statystyki nie kłamią

Dziesięć goli i trzy asysty w 23 meczach wszystkich rozgrywek to wynik przyzwoity. Zwłaszcza biorąc pod uwagę przenosiny z ligi portugalskiej do Premier League. Nunez wypada podobnie choćby w porównaniu do flagowego transferu Arsenalu Gabriela Jesusa i jego siedmiu trafień oraz pięciu finalnych podań w 20 występach. Notoryczne pudła Urugwajczyka zapadają jednak w pamięci, szczególnie mając na uwadze zapłacone za niego 80 mln euro.
W obecnym sezonie Premier League Darwin zmarnował aż 15 dogodnych okazji strzeleckich - o trzy więcej niż jakikolwiek inny zawodnik. Dane analityczne również malują negatywny obraz: 23-latek strzelił o 2,4 mniej ligowych bramek niż wskazuje jego współczynnik expected goals z gry. To wynik zdecydowanie niższy od najlepszych Erlinga Haalanda (+5,9) i Harry'ego Kane'a (+4,8), zbliżony do Olliego Watkinsa (-2,4) czy wspomnianego Jesusa (-2,7).
Sprawa wygląda trochę gorzej, gdy weźmiemy pod uwagę częstotliwość marnowanych szans, a więc wskaźnik na 90 minut. Wśród napastników, którzy rozegrali minimum równowartość czterech pełnych spotkań ligowych, to Nunez (-0,25 nPG-xG/90) będzie miał pod tym względem piąty najgorszy rezultat: za plecami Danny'ego Welbecka, Diego Costy, Richarlisona i Patricka Bamforda. Statystyki nie kłamią. Mówimy o zawodniku bardzo nieskutecznym. Niemniej, ponownie nie wypada on wcale tragicznie na tle chociażby Jesusa (-0,20).

Niedoceniona "pożyteczność"

Brazylijczyka z londyńskiej ekipy często komplementuje się za pracę dla zespołu i wkład w konstruowanie akcji, nazywa wyjątkowo kreatywnym jak na środkowego napastnika. Ale pod tym względem Urugwajczyk jest mocno niedoceniany - stworzył on partnerom więcej dogodnych sytuacji (siedem do pięciu) niż Jesus. Z nominalnych "dziewiątek" lepszy wynik wykręca tylko Erling Haaland. Darwin ma też bardzo dobry rezultat, jeśli chodzi o współczynnik expected assists - 0,18 na 90 minut, z napastników gorszy tylko od Richarlisona.
To suche liczby, lecz przedstawiają one obraz piłkarza, który pomimo swoich przywar, stanowi użyteczne ogniwo zespołu Juergena Kloppa. To gracz pracowity, niemigający się od pressingu i do tego jeden z najlepszych kreatorów na swojej pozycji. W wykręceniu dobrych "bezwzględnych" liczb przeszkadza mu nieskuteczność - zarówno własna, jak i kolegów, m.in. Mohameda Salaha. Oczywiście, stanowi ona poważny problem, ale w jednoznacznie negatywnej opinii urugwajskiego napastnika kibice posuwają się chyba trochę za daleko.
To nie jest kompletna "łamaga" i chodzący problem Liverpoolu. To zawodnik, którego ocenia się dość hiperbolicznie przez pryzmat wielkiej ceny i fakt, że ma skłonność do efektownych pomyłek, stanowiących łatwy materiał na kompilacje. Nie można zaprzeczyć jego mankamentów i udawać, że nie istnieją, ale ulegają one bardzo dużemu wyolbrzymieniu i przyćmiewają to, co oferuje.

Wielki potencjał

Zapomina się o tym, że Nunez zaliczył naprawdę niezły start w nowych barwach. Plasuje się w ścisłej europejskiej czołówce, jeśli chodzi o liczbę bramek w przeliczeniu na 90 minut. Dość powiedzieć, że tylko pięciu piłkarzy dobiło do granicy dziesięciu goli dla "The Reds" szybciej niż on.
Sam Juergen Klopp również stara się "budować" podopiecznego. Podkreśla, że mu ufa i w niego wierzy. W kolejnych pudłach widzi materiał do nauki i wyciągnięcia wniosków. Niedawno nawet porównywał go do młodego Roberta Lewandowskiego na początku przygody z Borussią Dortmund.
- Mieliśmy treningi strzeleckie, gdzie "Lewy" nie trafiał nic - można przeczytać słowa Niemca na łamach "The Athletic". - Zakładaliśmy się o dziesięć euro: miałem mu zapłacić, jeśli strzeli więcej niż dziesięć razy. W przeciwnym wypadku to on płacił mi. Moja kieszeń była wypchana pieniędzmi! Wszystko to kwestia zachowania spokoju. Jeśli widzisz potencjał, nie denerwuj się. W dzisiejszych realiach to bardzo trudne. (…) Miałem taką sytuację z "Lewym", ale nie tylko z nim. On to najbardziej oczywisty punkt odniesienia.
W Nunezie tkwi bowiem nieobudzony potencjał. Nikt w Premier League nie oddaje strzałów (5,68/90 minut) i nie uderza celnie na bramkę rywala (2,27/90) z taką częstotliwością. Z regularnie grających zawodników tylko Erling Haaland stwarza większe zagrożenie dla rywali z gry (0,67 nPxG/90), choć tutaj wpływ ma również częstotliwość prób Urugwajczyka. 23-latek ma odpowiedni serwis ze strony kolegów i motorykę oraz warunki fizyczne, by go wykorzystać. Brakuje mu jednej, najważniejszej rzeczy. Wykończenia.

Bez wykończenia ani rusz

Instynkt snajperski to trochę abstrakcyjne i niejednoznaczne pojęcie, lecz w przypadku byłego gracza Benfiki trudno zaprzeczyć temu, że takim dysponuje. Widać to nawet po tym, jak zachowuje się pod bramką rywali. Wszystkie jego trafienia można określić właśnie mianem "instynktownych". Piłkę pakował do siatki tylko po uderzeniach bez przyjęcia. Gdy musiał ją opanować, zastanowić się i rozejrzeć, zawodził.
To pokazuje kluczowy problem 23-letniego napastnika. Brakuje mu chłodnej głowy. Nad tym musi popracować Klopp wraz ze sztabem oraz sam piłkarz. Nunez potrzebuje bramek jak tlenu, bo dzięki temu odzyska pewność siebie. Reakcja na gola przeciwko Wolverhampton w FA Cup, co ciekawe, zdobytego po nieczystym uderzeniu piszczelem, mówiła wszystko: z jego barków spadł ogromny ciężar.
Urugwajczyk w najbliższym czasie raczej nie będzie miał łatwiej. Każde jego pudło zostanie wyśmiane, fani rywali nie odpuszczą i po kolejnym błędzie znowu wrócą do uszczypliwości. A to ponownie zwiększy presję. Tu kluczowa sprawa to odpowiednie wsparcie ze strony trenera i otoczenia, zbudowanie właściwych warunków, umożliwiających spokojną pracę nad najważniejszym problemem trapiącym nowego napastnika Liverpoolu.
Wbrew obiegowej opinii to nie jest transferowa wpadka. To zawodnik, który niedawno zrobił krok ku wymarzonej, wielkiej karierze i zmaga się z ogromnym ciężarem oczekiwań. Nie musi wykręcać liczb na poziomie Salaha czy Luisa Suareza, by okazać się udanym transferem. Musi jednak poprawić skuteczność. A gdy to przyjdzie, na Anfield będą mieli z niego ogromną pociechę.
W oczach kibiców od łatki "ciamajdy" do gwiazdy często jest tylko jeden krok. W jego przypadku to właśnie ten kluczowy element gry. Bez niego nie odniesie sukcesu, ale z nim będzie świetny. Najlepszych snajperów poznaje się bowiem po tym, że są w stanie wycisnąć ponad sto procent z dostępnych okazji. On, pomimo naprawdę dobrych liczb, nie dobiją nawet do stu.
Statystyki na podstawie danych oficjalnej strony Premier League oraz danych portalu “FBref”.

Przeczytaj również