Puste trybuny zamiast święta w PP. Ostre słowa Kuleszy. "Jeśli się to nie zmieni, finał będzie poza Warszawą"

Po dwóch latach przerwy finałowy mecz Pucharu Polski wrócił na Stadion Narodowy. Państwowa Straż Pożarna i Prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, nie pozwolili jednak na wniesienie na trybuny opraw.

Choć decyzja znana była od kilku dni, to fani poznańskiego Lecha nie zamierzali odpuszczać. Przez kilka godzin stali pod stadionem, czekając na zgodę na wniesienie flag. Ta jednak nie nastąpiła.

W efekcie kilkanaście tysięcy miejsc po jednej stronie stadionu zostało zupełnie puste. Kibice "Kolejorza" w ramach protestu nie pojawili się na swoich miejscach, co wzbudziło sporą dyskusję.

- Ciężko mi się cieszyć świętem polskiej piłki, czyli finałem, jeśli pod stadionem stoi 15 tysięcy kibiców Lecha, a sektor za bramką jest pusty... Dla kogo jest ten finał? Z tego, co słyszę nieoficjalnie, to chodzi o brak możliwości wniesienia flag, które zawsze są na meczach Lecha - napisał Dawid Dobrasz z "Głosu Wielkopolskiego".

Kibice Lecha są coraz mocniej sfrustrowani poniedziałkowymi wydarzeniami. Część z nich zaczęła szarpać bramę, na co policja odpowiedziała użyciem gazu łzawiącego.

Zdecydowane stanowisko w całej sprawie zajął już Cezary Kulesza. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej zapowiedział, że w przyszłości finał może być rozgrywany w innym miejscu.

- Stanowisko Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej o zakazie wnoszenia większych flag uderza w piękno sportu, jest niezrozumiałe i powoduje więcej szkód niż pożytku. Zmieniono zasady obowiązujące od lat. Jeżeli w przyszłości PSP nie zmieni swojego stanowiska, finał Pucharu Polski nie będzie organizowany w Warszawie - napisał.