Reprezentacja Polski zachwyca Europę. Takiej drużyny jeszcze nie mieliśmy. "Przyjechała po złoto"

Reprezentacja Polski zachwyca Europę. Takiej drużyny jeszcze nie mieliśmy. "Przyjechała po złoto"
screen tvp sport youtube
Sukcesy polskich reprezentacji młodzieżowych możemy policzyć na palcach jednej, no może dwóch rąk. Kadra U-17 pod wodzą trenera Marcina Włodarskiego na węgierskim EURO zaskakuje jednak od samego początku. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o wyniki, ale również jej na wskroś ofensywny styl.
Polska piłka od lat znana jest ze swojej fizyczności, wybiegania i ogólnie rzecz biorąc dobrego przygotowania motorycznego. Rzadko kiedy, mimo że powoli się to zmienia, w kontekście rodzimych zawodników pojawiają się pochwały dotyczące ich techniki czy wirtuozerii. Taka powszechna opinia dotyczy zarówno seniorskiej, jak i młodzieżowych reprezentacji. Kadra do lat 17., która rywalizuje na mistrzostwach Europy na Węgrzech, stara się jednak zadać temu kłam. Drużyna prowadzona przez utalentowanego selekcjonera Marcina Włodarskiego wywoływała spore wrażenie już przed turniejem. Na nim w dwóch pierwszych meczach fazy grupowej zachwyciła wszystkich. I choć w trzecim czekał na nią zimny prysznic, Polacy jak rzadko kiedy do tego spotkania mogli podejść na kompletnym luzie. Udział w ćwierćfinale zapewnili sobie już wcześniej, ale jak sami podkreślają, to nie jest ich ostateczny cel.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pojedyncze sukcesy

Na przestrzeni ostatnich dekad ze świecą można szukać sukcesów naszych młodzieżowych reprezentacji. U-21? W ćwierćfinałach EURO grała tylko wtedy, kiedy występowało na nim… osiem zespołów. U-20? Trzecie miejsce na MŚ 1983. U-19? Właśnie po 17 latach wreszcie znów zakwalifikowała się na EURO. U-18? Miała swoje sukcesy (siedem medali na ME), ale ta kategoria wiekowa, podobnie jak U-16, została odpuszczone przez piłkarskie władze przeszło dwie dekady temu. Ich rolę przejęła drużyna U-17.
I to właśnie w tej grupie Polska odniosła ostatni znaczący sukces. Na Mistrzostwach Europy U-17 w 2012 roku zespół pod okiem Marcina Dorny dotarł do półfinału, tyle że niewielu piłkarzy z tamtej drużyny zrobiło oszałamiające kariery. W pierwszej reprezentacji zagrało zaledwie dwóch zawodników - Karol Linetty i Mariusz Stępiński. Część zakończyła już nawet swoje przygody z futbolem. To dużo nam mówi o tym, że do tego typu rywalizacji trzeba podchodzić ze sporą rezerwą.
- Trudno dokładnie wiedzieć, czego możemy oczekiwać od takich zespołów. Nie zapominajmy, że mówimy tu o 15-17-latkach, bardzo młodych chłopakach, których na co dzień nie widzimy w akcji, bo większość jednak nie gra jeszcze regularnie w seniorskich zespołach. Na Węgrzech zwykle chcemy, by drużyny młodzieżowe były co najmniej tak mocne jak dorosła reprezentacja. Nie wiem, jaki dokładnie cele miał nasz sztab szkoleniowy na ten turniej, ale po wygranej z Walią wszyscy zyskaliśmy bardzo optymistyczne nastawienie - mówi w rozmowie z nami węgierski dziennikarz piłkarski Aron Aranyossy.
To właśnie w jego ojczyźnie odbywa się turniej o młodzieżowe mistrzostwo Europy w kategorii U-17. Łącznie do rywalizacji finałowym przystąpiło 16 krajów, w tym takie potęgi europejskiej piłki jak Anglia, Francja, Hiszpania, Niemcy czy Włochy. Ale po fazie grupowej, a zwłaszcza jej dwóch pierwszych kolejkach, największe zachwyty spłynęły właśnie pod adresem Polaków, dla których to dopiero czwarty udział w tej imprezie w historii. Dotąd udało im się wyjść z grupy tylko raz - we wspomnianym 2012 roku.

Bez kalkulacji

Nic jednak dziwnego, że “Biało-czerwonych” chwalą, skoro są reprezentacją, która obok Niemców strzeliła dotąd najwięcej goli na całym turnieju, bo aż dziesięć. Warto zauważyć, że podopieczni trenera Marcina Włodarskiego dokonali tego już w dwóch pierwszych spotkaniach. Mimo że na inaugurację już od czwartej minuty przegrywali z Irlandią, ostatecznie zwyciężyli 5:1. W kolejnym meczu o sile polskiego zespołu dość mocno przekonali się z kolei gospodarze (5:3).
- Nieczęsto spotykamy się z reprezentacjami Polski grającymi w taki sposób. Ta kadra nie kalkuluje, potrafi zaryzykować i nie zważa na to, jaki jest dokładnie wynik. Widzieliśmy to choćby w meczu z Węgrami. W pewnym momencie nasza drużyna prowadziła już 3:0, ale przy takim rezultacie i tak nie nastawiała się na spokojną wymianę podań, tylko cały czas atakowała. Biorąc pod uwagę występy tej drużyny już przed turniejem, można było się trochę przyzwyczaić do jej stylu. Na EURO jednak chodzi też poniekąd nie tylko o naukę, ale także i wynik - tłumaczy nam Hubert Bugaj, dziennikarz “TVP Sport”, który jest na Węgrzech i stamtąd relacjonuje zmagania reprezentacji U-17.
W ośmiu spotkaniach przed turniejem finałowym Polacy przegrali tylko raz - 0:1 z Portugalią. W tym roku, przed wyjazdem na Węgry, notowali imponujące wyniki. W marcowych meczach towarzyskich wysoko pokonali Belgię (5:0) i Szwecję (5:2), natomiast na zakończenie eliminacji EURO nie dali żadnych szans Słowacji (5:0). Nie dziwi więc, że teraz, na turnieju, już po dwóch kolejkach byli pewni wyjścia z grupy. I to z pierwszego miejsca. Co prawda, na sam koniec zmagań w tej fazie zimny prysznic zafundowała im Walia (0:3 po trzech golach w ciągu ostatnich dziesięciu minut), ale raczej można wykluczyć, że po wywalczeniu awansu do zespołu wkradła się jakakolwiek sodówka.
- Ta reprezentacja, choć mówimy tu o młodych chłopakach, wyróżnia się naprawdę dużą dojrzałością. Ci zawodnicy doskonale zdają sobie sprawę, że to ich pierwsze kroki i czeka ich jeszcze sporo ciężkiej pracy. Dlatego niespecjalnie ekscytują się takimi meczami jak te przeciwko Węgrom czy Irlandczykom. Po prostu przechodzą nad tym do porządku dziennego. Oczywiście, pewnie troszkę poświętowali awans do ćwierćfinału, ale trener Włodarski wyraźnie na każdym kroku potwierdza, że ich droga do celu jest jeszcze daleka. Oni są tego świadomi i to jest bardzo ważne, bo wydaje mi się, że w przeszłości zdarzało nam się nieco zachłysnąć tymi sukcesami naszych młodzieżówek - zaznacza Bugaj.

Atak, atak, atak!

Selekcjoner Marcin Włodarski rzeczywiście jest jedną z kluczowych postaci dla tej reprezentacji. 40-latek przez większość kariery zawodniczej związany był z Karpatami Krosno. To też właśnie w rodzinnych stronach zaczynał przygodę z trenerką. Będąc szkoleniowcem w Akademii Młodych Orłów w Rzeszowie, nawiązał współpracę jako skaut z Polskim Związkiem Piłki Nożnej. Później pełnił funkcję asystenta w kilku młodzieżowych reprezentacjach narodowych, aż w końcu w 2022 roku powierzono mu stery najpierw nad zespołem U-16, a w lipcu przejął kadrę do lat 17.
- Filozofia trenera Włodarskiego? Atak, atak, atak! Zero kalkulacji, nie bronimy się, tylko cały czas staramy się rozgrywać spotkanie na własnych warunkach. Selekcjoner zdaje sobie sprawę, jakim materiałem ludzkim dysponuje i nie zamierza hamować tych chłopców. Jest to taki futbol proaktywny. Ja na miejscu piłkarskich władz chuchałbym i dmuchał na trenera Włodarskiego, by ten mógł wychowywać kolejne pokolenia naszych zawodników - uważa Bugaj. - W pracy z młodzieżą trener może jeszcze sam nieco ulepić tych młodych zawodników. Życzyłbym sobie, by towarzyszył on temu rocznikowi aż do momentu, kiedy osiągnie on wiek seniorski. A ewentualna praca z dorosłą reprezentacją to oczywiście melodia przyszłości.
Tzw. materiał ludzki rzeczywiście jest co najmniej ponadprzeciętny. Mateusz Skoczylas po fazie grupowej przewodzi w klasyfikacji najlepszych strzelców. Utalentowany pomocnik strzelił dotąd trzy gole, tyle samo co grający dla reprezentacji Niemiec Robert Ramsak (Bayern) oraz Hiszpan Marc Guiu (Barcelona). Już na pierwszy rzut oka trzeba stwierdzić, że to całkiem przyjemne towarzystwo. Jak dodamy do tego jeszcze fakt, że w przeszłości po koronę króla strzelców na tym turnieju sięgali tacy zawodnicy jak Paco Alcacer, Toni Kroos czy Victor Moses, na pewno serce młodego Polaka może zabić nieco mocniej. To jednak nie jedyny zawodnik z tej kadry, który wyróżnia się na Węgrzech.
- Oczywiście ogromnym talentem jest Karol Borys, który w Śląsku Wrocław zadebiutował w Ekstraklasie już rok temu. To zawodnik o nadzwyczajnej technice, ale nie zapomina przy tym o swoich obowiązkach w defensywie. W środku obrony duże wrażenie robi Igor Orlikowski z Zagłębia Lubin, który ma wszystkie cechy nowoczesnego obrońcy - jest silny, szybki, a przy okazji świetnie czuje się z piłką przy nodze. Wspomniany już Skoczylas to z kolei gracz ciężko pracujący na boisku, a zarazem bardzo inteligentny - mówi dziennikarz “TVP Sport”. - Jakub Krzyżanowski z Wisły Kraków dysponuje za to świetną lewą nogą i techniką użytkową. Podobał mi się też w pierwszym meczu nieźle regulujący grę Igor Brzyski z Lecha Poznań oraz mający żelazne płuca Krzysztof Kolanko z Górnika Zabrze. Generalnie wszyscy zawodnicy z tej kadry potrafią grać w piłkę i to jest chyba w tym najważniejsze - dodaje.

Jasny cel

W piłce młodzieżowej najważniejsze nie są wyniki, ale to, ilu z tych chłopaków zagra w przyszłości np. w dorosłej reprezentacji narodowej. To oczywiście dopiero początek ich drogi do tego celu, ale nie ulega wątpliwości, że jest on na razie bardzo obiecujący. Spośród całej kadry jedynie czterech naszych reprezentantów występuje obecnie dla klubów zagranicznych. Reszta to zawodnicy, którzy piłkarskiego fachu uczyli się w polskim systemie szkoleniowym, co należy zdecydowanie potraktować jako jego wielki sukces. Ten został dostrzeżony również poza granicami naszego kraju.
- Jeśli wasza reprezentacja będzie nadal tak konkretna pod bramką rywala, to możecie zajść naprawdę daleko. Tego typu turnieje często determinuje jakiś mały detal, a wykorzystywanie swoich szans i zamiana ich na bramki może być właśnie tym aspektem. Polska wygląda na bardzo dobrze zorganizowaną drużynę, ale z węgierskiego punktu widzenia nie obraziłbym się na rewanż - oczywiście tylko i wyłącznie wtedy, gdyby znowu padło w nim 8-9 goli - żartuje Aranyossy.
Póki co reprezentacja Polski koncentruje się na sobotnim ćwierćfinale z Serbią. To mocna nacja, która podczas zeszłorocznego turnieju w tej kategorii wiekowej dotarła aż do półfinału. Teraz Serbowie nie zaczęli najlepiej, bo w pierwszym spotkaniu przegrali 2:4 ze Słowenią. Wygrana 2:0 z Włochami i okupiony sporą walką remis 1:1 z Hiszpanią dały im jednak awans z drugiego miejsca. Nie jest jednak powiedziane, że to dla Polaków rywal nie do przejścia. A jeśli już Serbów uda się pokonać, w półfinale będą czekać Niemcy lub Szwajcaria.
- Ta reprezentacja nie ma sufitu i sami zawodnicy też tak to interpretują. Dość jasno mówią, że przyjechali na Węgry po mistrzostwo Europy. Wiadomo, że w tym wieku wahania formy są czymś normalnym, dlatego ciężko stwierdzić, czy uda im się grać przez cały turniej tak efektownie i efektywnie jak w pierwszych dwóch spotkaniach. Ćwierćfinał oczywiście będzie sporym wyzwaniem, ale takim prawdziwym egzaminem byłby półfinał. W czołowej czwórce turnieju znajdą się już naprawdę najlepsze nacje na Starym Kontynencie.
- Gra na hurra jak w meczu z Węgrami mogłaby w starciu z takimi Hiszpanami nie przejść. Wejście do czwórki jest jednak o tyle ważne, że wtedy uzyskają oni automatyczny awans na mundial. A to jeden z celów trenera Włodarskiego, który dałby mu okazję sprawdzić naszych piłkarzy również na tle piłkarzy z innych kontynentów - podsumowuje Bugaj.
Mecz Polska - Serbia w sobotę, 27 maja, o 15:00.

Przeczytaj również