Sensacja na Etihad, koszmarny mecz Laporte’a. Manchester City przegrał z Crystal Palace [WIDEO]

Sensacja na Etihad, koszmarny mecz Laporte’a. Manchester City przegrał z Crystal Palace [WIDEO]
Screen z Twittera
Kibice Manchesteru City spodziewali się dziś pewnego zwycięstwa, tymczasem muszą przełknąć gorzką pigułkę. Graczom Pepa Guardioli dzień zepsuł Aymeric Laporte, na którego można zrzucić główną winę za porażkę 0:2 z Crystal Palace. Trzy punkty dopisali sobie dziś zawodnicy Southampton z Janem Bednarkiem w składzie.
Etihad Stadium zatrzęsło się już w 8. minucie, gdy całkiem niespodziewanie na tablicy ukazał się wynik 0:1. Po błędzie Aymerica Laporte’a Crystal Palace zainicjowało krótką akcję, którą wykończył Wilfried Zaha.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jak się spisywało Palace po strzeleniu gola? Całkiem nieźle. Dość powiedzieć, że City oddało pierwszy celny strzał po 20 minutach. Kolejny akt dramatu przyszedł w ostatniej minucie pierwszej połowy. Wilfried Zaha świetnie chciał się uwolnić spod krycia Laporte’a i pewnie wyszedłby do sytuacji sam na sam z Edersonem, gdyby obrońca Manchesteru nie powalił go na ziemię. Czerwona kartka do szatni.
Gracze Patricka Vieiry doskonale czuli się w grze w przewadze, długo utrzymując się przy piłce i nie dopuszczając mistrzów Anglii do stuprocentowych okazji. Sytuacja ta trwała do 60. minuty. Wtedy to Phil Foden zakręcił jednym z obrońców gości, mięciutko dośrodkował na drugi metr, źle zachował się Vicente Guaita, za to Gabriel Jesus potrafił wcisnąć piłkę do siatki. Problem w tym, że VAR wskazał, iż Foden wcześniej znajdował się na pozycji spalonej.
W końcówce spotkania Connor Gallagher do asysty dołożył bramkę i druga ligowa porażka "The Citizens" stała się faktem. Ekipa Pepa Guardioli pozostała na trzecim miejscu w tabeli, lecz do Chelsea traci już pięć punktów.
Jan Bednarek w środku defensywy "Świętych" wcale nie musiał mieć łatwego dnia, zwłaszcza mając na uwadze to, co piłkarze Claudio Ranieriego zrobili z obroną Evertonu w zeszłej kolejce. Goście jednak nie czekali, aż rywale rozwiną skrzydła, i sami poszli do przodu. Po kwadransie już prowadzili. To Che Adams popisał się fantastycznym technicznym uderzeniem zza szesnastki, wprost nie dało się zrobić tego lepiej.
Southampton moglo podwoić prowadzenie, kilka dobrych sytuacji miał m.in. Adam Armstrong, lecz napastnik niemiłosiernie pudłował. Również i Watford dążyło do wyrównania. Dwukrotnie bliski był choćby Ismaila Sarr, ale najwyraźniej "Szerszeniom" nie sprzyjało dziś szczęście. Świetnie też w bramce spisywał się Alex McCarthy. Skromne zwycięstwo jest zarazem pierwszym piłkarzy Ralpha Hasenhuettla w delegacji w tym sezonie.

Przeczytaj również